Daj, a otrzymasz!
Rozwój osobisty nie ogranicza się tylko do kształtowania własnego potencjału emocjonalnego, duchowego czy fizycznego. Ma on również wpływ na nasze relacje ze światem zewnętrznym, który niezaprzeczalnie jest „przedłużeniem” naszego świata wewnętrznego. Daje on także możliwość wpływania na rzeczywistość oraz na zmianę własnych relacji ze światem. Ostatnio zacząłem się jednak zastanawiać, czy mój rozwój osobisty mógłby mieć na przykład jakieś przełożenie na stan moich finansów, a jeśli tak, to w jakim stopniu?
Nie ukrywam, że moje pytanie nie pojawiła się tak do końca znikąd. Ogromny wpływ na to miały bez wątpienia książki amerykańskiego multimilionera Joe Vitale, które wpadły mi w ręce, a w których to opowiada on swoją osobistą historię. Historię o przeobrażeniu z żebraka w bogacza. To rzeczywiście fascynująca historia. Joe w pewnym momencie swojego życia stracił właściwie wszystko, ale nie poddał się i podjął próbę odbicia się od dna. Nikt by chyba wtedy nie pomyślał, że mu się to uda, i że w stosunkowo krótkim czasie dojdzie do tak ogromnego majątku. Nie zapomniał on jednak o swojej przeszłości i dziś wykłada potężne środki na wspieranie ludzi biednych i bezdomnych. Zdążył także napisać kilka książek na temat bogacenia się, w których dzieli się swoimi przemyśleniami na ten temat i podpowiada, jak dojść do fortuny. Niektóre z tych książek miałem już okazję przeczytać i teraz wprowadzam w życie wiedzę, którą dzięki nim posiadłem.
Joe Vitale powiada, że pierwszą i w zasadzie najważniejszą rzeczą, na którą trzeba zwrócić uwagę, jest nasze nastawienie do pieniędzy. Wiele osób wyobraża sobie milionerów jako ludzi generalnie nieszczęśliwych, których jedynym celem jest nieustanne pomnażanie majątku. Wynika to chyba z faktu, że ludzie generalnie uważają, że pieniądze (a w zasadzie dużo pieniędzy) to samo zło. Oczywiście żyją na tej ziemi ludzie obrzydliwie bogaci i niezwykle pazerni, których interesuje wyłącznie stan ich własnego konta. Jednakże ludzi tych – zdaniem Joe - nie powinno się nazywać ludźmi bogatymi, lecz ludźmi, którzy posiadają ogromną ilość pieniędzy. Joe określa człowieka bogatego zupełnie inaczej. Dla niego to osoba, która nie zatrzymuje pieniędzy w obiegu, tylko - jak to określił - „pozwala im przepływać”. Ludzie, którzy zatrzymują pieniądze i mimo to są milionerami, stosują jego zdaniem jakieś nikczemne sztuczki. Nie mniej ważne jest i to, że ludzie ci postrzegają posiadanie pieniędzy jako cel ostateczny, cel sam w sobie. Dla ludzi bogatych pieniądze to tylko narzędzie, które ułatwia im osiągnięcie zamierzonego celu (warto w tym miejscu zauważyć, że wielu milionerów poświęca masę czasu na swój rozwój osobisty, gdyż mają oni świadomość, że prawdziwe bogactwo nie ogranicza się tak naprawdę do posiadania pieniędzy). Aby stać się bogatym trzeba jednak najpierw zakorzenić w sobie przekonanie, że posiadanie dużej ilości pieniędzy nie jest złe. Szczególnie, jeśli pieniądze te zdobywane są w sposób uczciwy i chcemy je posiąść nie dla samej przyjemności ich posiadania, ale zamierzamy przeznaczyć je na konkretny, korzystny dla nas cel. Wydaje się to bezdyskusyjne, choć wielu osobom oczywistość ta jakoś chyba umyka.
W poprzednim akapicie użyłem określenia „pozwolić pieniądzom przepływać”. Co to tak naprawdę znaczy? Tutaj pojawia się chyba najbardziej kontrowersyjny pogląd Joe Vitale’a, który mimo wszystko ja również popieram. Otóż ludzie bogaci mówią często, że pieniądze są jak rzeka. Kiedy spróbujemy stanąć jej na drodze, zgarniemy tylko niewielką część wody, a reszta popłynie dalej. Dlatego też zdaniem Joe, osoby, które za wszelką cenę próbują tylko zachować pieniądze, nigdy nie osiągną bogactwa. O dziwo według wspomnianego milionera najlepszym sposobem na „uruchomienie przepływu” jest inwestowanie pieniędzy w siebie samego (kupowanie rzeczy, które nas zadowalają lub nam pomagają) oraz przekazywanie ich potrzebującym i osobom, które nas inspirują. Twierdzi on, że z chwilą, gdy to zrobimy (nie oczekując jednocześnie ani uznania, ani zadośćuczynienia) możemy być pewni, że pieniądze te do nas wrócą i to w zwielokrotnionej ilości, choć niekoniecznie (a zazwyczaj nigdy) z tego samego źródła. Ta teoria wydaje się być na pozór paradoksalna. Jak to możliwe, że możemy zwiększyć nasz przychód wydając pieniądze i nie oczekując ani ich zwrotu, ani pomnożenia? Dziwne – nieprawdaż? Byłem tak zaciekawiony tą tezą, że postanowiłem sprawdzić ją na własnej skórze. Podjąłem ryzyko i większą część moich własnych pieniędzy (sumę w końcu nie za wielką, bo portfel licealisty jest jaki jest) przelałem na konta kilku fundacji niosących pomoc ludziom w potrzebie. Wierzyłem, że pieniądze do mnie wrócą (źródło było mi obojętne). I co? Nie dość, że poczułem się świetnie, bo przeznaczyłem sporą (jak na mój portfel) ilość pieniędzy na szczytny cel, to w krótkim czasie odzyskałem sumę znacznie większą od tej, którą podarowałem. Spróbowałem tej techniki jeszcze raz, gdy miałem kupić kuzynowi prezent. Pieniądze, które przeznaczyłem na ten cel, również do mnie wróciły i to w zwielokrotnionej postaci. Czy to jednak oznacza, że teoria Joe rzeczywiście zawsze zadziała? A może był to tylko szczęśliwy zbieg okoliczności? Nawet rozwój osobisty można podzielić na część, która ma udowodnioną, praktyczną skuteczność i część, w którą trzeba po prostu uwierzyć. Mowa tu konkretnie o tzw. prawie przyciągania, które mimo swej dyskusyjności stosowane jest przez wielu „ludzi sukcesu”. Prawo to opiera się na dwóch tezach. Pierwsza: To co dajesz, wróci do ciebie ze zwielokrotnioną intensywnością (pogląd podobny do karmy w religiach wschodu, choć nie do końca identyczny). Druga: Wszystko, co możesz wytworzyć w swoim umyśle, może stać się rzeczywistością, jeżeli tylko ty sam uwierzysz w tę możliwość i podejmiesz działanie w kierunku realizacji tego, co wytworzyłeś. Chodzi po prostu o to, żeby umieć wyobrazić sobie siebie jako osobę bogatą i uwierzyć, że jest to możliwe. A jeśli przeznaczysz jakieś pieniądze na chlubny cel (bez oczekiwania czegokolwiek w zamian) bądź też na prezent dla inspirującej cię osoby, to już w tej samej chwili, możesz poczuć się (i zaczynasz myśleć) jak osoba bogata, która nie boi się zainwestować dużej ilości pieniędzy, ze świadomością, że nie masz żadnej realistycznej gwarancji, że suma ta w jakikolwiek logiczny sposób może ci się zwrócić.
Joe Vitale głosi teorię, że stan naszego konta jest bardzo mocno powiązany z tym, co „siedzi” w naszej duszy. Twierdzi on również, że taki właśnie sposób myślenia i działania wyciągnął go z nędzy. Można mu wierzyć lub nie. Życie zgotuje Wam jeszcze niejedną niespodziankę i to, jak na nią zareagujecie, może zadecydować o tym, czy odniesiecie z tego jakieś korzyści, czy też nie. Większość moich sukcesów (może jeszcze nie tak wielkich, bo dość krótko żyję na tym świecie) zawdzięczam faktowi, że kiedy słyszę coś na pozór nieprawdopodobnego, to nie reaguję śmiechem, a rozważam i sprawdzam to, co mnie zastanowiło, na własnej skórze. Zawsze, ale to absolutnie zawsze coś z tego wynoszę. Myślę, że warto doświadczać życia, a nie tylko narzekać i oceniać, co naszym zdaniem jest słuszne / prawdziwe, a co nie. Ja nie chciałbym spędzić większości swojego życia w głowie, a wy?
W celu udowodnienia skuteczności głoszonych przez siebie poglądów, multimilioner Joe Vitale wydał ostatnią książkę zupełnie za darmo. Jeżeli chcecie ją przeczytać, to możecie ją pobrać tutaj:
Grafika:
Komentarze [5]
2012-06-02 19:18
jak wyszliście rano z autobusu, znalazłam 5zł na podłodze :) dobrze mi robi przebywanie z Tobą :D
2012-05-20 21:12
Jaskier: Nie wywyższam pozytywnego myślenia nad działanie. Bo jeśli ktoś myśli pozytywnie i nic nie robi to przegina w drugą stronę. :) Jednak wiara pozwala “nastawić” umysł na konkretny filtr jak to lubię sam określać. Kiedy wierzysz w sukces widzisz działania, które możesz podjąć, aby do sukcesu się zbliżyć. Kiedy w sukces nie wierzysz również widzisz wiele okazji, ale nie tak wyraźnie i nie w takiej ilości. Ale tak czy siak: Ostatecznością jest samo działanie (które zresztą jest ważną, jeśli nie najważniejszą częścią prawa przyciągania).
2012-05-20 20:40
Przypomniał mi się “Wiedźmikołaj” Pratchetta, gdzie na zasadzie “wierzenia” wyjaśniono zjawisko istnienia stworzenia, które kradnie skarpetki, bo nie można znaleźć drugiej do pary. By osiągnąć sukces ważne jest przede wszystkim działanie. Pozytywne myślenie również ma znaczenie, ale nie “aż” takie. Po prostu powinno się opierać na zasadzie: jestem w stanie to zrobić i zrobię to.
Po napisaniu drugiego i trzeciego etapu olimpiad byłem przekonany, że poszło źle, a potem okazywało się inaczej. Co innego, że podchodziłem do tego na luzie.
A tekst dobry. ;)PS W przedostatnim akapicie “nie jedną” powinno być razem.
2012-05-20 20:02
heh, czemu nie? :) Zawsze warto spróbować. :) Można powiedzieć, że właśnie w tego typu sposób testowałem prawo przyciągania. Na różnych codziennych drobnostkach i jak na razie działa. :)
2012-05-20 19:26
Dobrze jest użyć prawa przyciągania na miejsce w autobusie ;)
- 1