Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Diario de una ninfómana   

Dodano 2010-03-07, w dziale recenzje - archiwum

Na co dzień brakuje nam zwykle czasu na obejrzenie filmów, które gromadzimy tygodniami w naszych domowych zbiorach. Inaczej jest w ferie. Wtedy już bez problemu znajdujemy czas na zajrzenie do domowej filmoteki i obejrzenie czegoś ciekawego. Niedawno wpadł mi w ten sposób w ręce kontrowersyjny film Christiana Molina, będący ekranizacją znanej powieści autobiograficznej Valérie Tasso zatytułowanej „Dziennik nimfomanki”.

Film ten ma kilka atutów: tematyka (erotyczna), intrygujący tytuł (przyciąga przed ekrany zarówno mężczyzn jak i kobiety) oraz fakt, że jego fabuła została oparta na prawdziwej historii.

Główna bohaterka Valérie rozpoczyna swoje życie seksualne w wieku 15 lat. Jej „pierwszy raz” nie daje jej jednak oczekiwanej satysfakcji. Postanawia opuścić swojego pierwszego kochanka, ale po chwili refleksji zostaje i postanawia zrobić to jeszcze raz, ale tym razem tak, jak to ona miała ochotę zrobić. Osiąga pierwszy orgazm. Val staje się z czasem nimfomanką. I świetnie zdaje sobie z tego sprawę, że jej życie to nieustanna pogoń za orgazmem. Każdego dnia szuka zaspokojenia w ramionach mężczyzn, najczęściej zupełnie przypadkowych. Nie jest jednak szczęśliwa. Kolejni mężczyźni nie zamierzają zostać z nią na dłużej i po krótkich przygodach odchodzą. Val jest bardzo samotna. Ale czy odnalezienie prawdziwej miłości może dać jej szczęście? Chyba jednak nie, bo gdy Valérie spotyka wreszcie na swojej drodze mężczyznę, który mógłby być „tym jedynym”, doznaje głębokiego rozczarowania. Wybrany przez nią mężczyzna okazuje się być niezrównoważonym psychicznie, agresywnym i niewyobrażalnie zazdrosnym człowiekiem. Po tym związku Val przeżywa załamanie nerwowe, a następnie wraca do swoich przyzwyczajeń i wcześniejszego życia. Tym razem znajduje przyjemność w domu publicznym, w którym zatrudnia się jako luksusowa prostytutka.

Historia dziewczyny ogarniętej rządzą seksu, to raczej materiał na ostry film pornograficzny. W filmie Molina nie brakuje zatem i bardzo mocnych, można by rzec perwersyjnych scen („zabawa” z butelką po Coca-Coli), choć z pewnością nie jest to jeszcze pornografia. Widzimy wzloty, ale i upadki głównej bohaterki. Obserwujemy jej życie na dnie i próbę odebrania sobie życia. Jedyną stałą w jej życiu jest jej najlepsza przyjaciółka – Sonia. To dobrze, że wątek przyjaźni jest w tym filmie tak mocno wyeksponowany. Sonia jest osobą, która niewzruszenie tkwi przy Val. Nie odwraca się od niej. Często jest dla niej drogowskazem. I choć wydaje się, że w świecie dzikiego seksu taka przyjaźń jest mało ważna i nierealna, to jednak postać Sonii skłania do zastanowienia się nad prawdziwością takiej tezy.

„Dziennik nimfomanki” jest jednak bez wątpienia filmem przesyconym erotyką. Wiele scen pokazanych jest niezwykle naturalistycznie. Ale czy może być inaczej w filmie, który opowiada historię nimfomanki? Trzeba jednak przyznać, że twórcy tego obrazu generalnie starali się ze smakiem prowadzić kamerę, choć niektóre ujęcia i tak wydają mi się być zbyt odważne. Premiera "Dziennika nimfomanki" odbiła się w hiszpańskich mediach szerokim i mocno poruszyła tamtejszych kinomanów (i chyba nie tylko ich). Katolicka społeczność była oburzona, a plakat reklamujący film wywołał tak wiele kontrowersji, że ostatecznie nie wolno było go wieszać w kinach.

A teraz minusy… Trzeba przyznać, że film zmierza właściwie do nikąd. Bohaterka, która usilnie próbuje odnaleźć się w świecie własnych pragnień, dochodzi w konsekwencji do wniosku, że ani prawdziwa miłość, ani seks z nieznanym partnerem nie są jej tak naprawdę potrzebne. Sama staje się więc źródłem własnego zadowolenia i zaspokojenia, a kwestie pożądania i miłość fizyczną zastępuje masturbacją, która zaczyna odgrywać w jej życiu najważniejszą rolę. Już podczas kręcenia zdjęć wiele pisano o tym filmie. Zapowiedzi sygnalizowały wszem i wobec, że będzie to coś na miarę „9 i pół tygodnia” Adriana Lyne z Kim Basinger w roli głównej. Niestety, tym razem widzów spotkało przykre rozczarowanie. Film ten nie ma właściwie głębszego przesłania. Nie zgłębia też problemu nimfomanii, tylko delikatnie go sygnalizuje. Bohaterka - kobieta samotna - choć pozornie przechodzi metamorfozę - nadal pozostaje tą samą osobą, którą poznaliśmy na początku filmu, tyle tylko, że teraz jest już w pełni samowystarczalna i pogodzona z własnym „powołaniem”.

„Dziennik nimfomanki” to nie jest film lekki, łatwy i przyjemny. Myślę jednak, że warto go obejrzeć. Sięgnijcie także po książkę, bo być może ona wyda się wam bardziej autentyczna i wciągająca. W końcu to, co wymaga wysilenia wyobraźni, jest dużo bardziej interesujące.

Grafika :

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.9
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.9 /15 wszystkich

Komentarze [1]

~Jorg
2010-03-08 18:52

Pierwsze półgodziny wygląda jak pornos. Potem jest troche mniej seksu, a więcej słów. Ogólnie dobry film – pokazuje jak uzależnienia moga spaprać życie.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry