Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

"Avatar", czyli nie dajmy się zwariować   

Dodano 2010-02-13, w dziale recenzje - archiwum

- 40% tego stusześćdziesięciojednominutowego filmu to gra aktorska zarejestrowana zwykłymi kamerami, pozostałe 60% to obraz wygenerowany komputerowo. 100% filmu zostało zrealizowane w technologii 3D;

- „Avatar” to jeden z najdroższych filmów w historii kina. Jego budżet szacuje się na 280 milionów dolarów;

/pliki/zdjecia/1064_1.jpg

- Dopracowanie każdej klatki materiału CGI (ang. Computer Generated Imagery; obraz wygenerowany komputerowo), czyli 1/24 sekundy, zajęło średnio 47 godzin:

- Reżyser filmu, James Cameron, napisał scenariusz już w 1994 roku, planując premierę „Avatara” na rok 1999. Ówczesna technologia nie sprostała jednak wizji Camerona, który postanowił odłożyć projekt na później. Dopiero w roku 2002, zachwycony postacią Golluma w „Dwóch Wieżach”, zdecydował się na pierwsze próby realizacji filmu;

- Do 26 stycznia 2010 roku „Avatar” zarobił 1,288 miliarda dolarów, pobijając tym samym dotychczasowego lidera, „Titanica”, którego reżyserem był również Cameron.

Powyższe dane przedstawiają pokrótce rozmach i ogrom przedsięwzięcia, jakim jest „Avatar”. Ten film był już legendą przed swoją premierą – ogromny budżet, wieloletnia produkcja, nowatorska technologia i wreszcie reżyser, którego nazwisko znaczy więcej niż wszystko powyższe – James Cameron. Zdobywca trzech Oscarów, reżyser absolutnych hitów box-office’u takich jak „Titanic”, „Obcy – decydujące starcie”, czy dwie pierwsze części „Terminatora”. Bez niego Leonardo Di Caprio nigdy nie zostałby supergwiazdą, Kate Winslet grałaby role Pań W Czerwonym Kapeluszu Przechodzących Przez Ulicę, czyli w horrorach klasy B, a Arnold Schwarzenegger, zamiast zostać gubernatorem Kalifornii, zasiadałby co najwyżej w odpowiedniku sejmiku wojewódzkiego w swojej rodzinnej Austrii. Do tego dorzućmy jeszcze trzeci wymiar (okrzyknięty przez media rewolucją na miarę wprowadzenia do kina dźwięku) i mamy to, co przeciętny Kowalski (albo raczej „Kowalsky” ), wielbiciel wszystkiego co mainstreamowe, popowe, trendy i jazzy, lubi najbardziej.

Akcja „Avatara” ma miejsce w roku 2154 i opowiada o losach sparaliżowanego ex-komandosa, Jake’a Sully’ego (w tej roli Sam Worthington), który dostaje szansę wzięcia udziału w projekcie militarno-naukowym o nazwie Avatar. /pliki/zdjecia/1064_2.jpg Celem projektu jest eksploatacja cennych dla Ziemian bogactw naturalnych planety Pandora, zamieszkałej przez niezwykle inteligentną, humanoidalną rasę Na’vi. Ponieważ tamtejsze powietrze jest zabójcze dla ludzi, naukowcy stworzyli… Avatary – organizmy powstałe z połączenia DNA ludzi i Na’vi, nad którymi uczestnicy projektu mogą (w totalnie abstrakcyjny dla widza i niewyjaśniony w filmie sposób) przejąć kontrolę. Dla Jake’a jest to niepowtarzalna możliwość zejścia z wózka inwalidzkiego. W dżungli Pandory Jake poznaje obyczaje Na’vi i zakochuje się w księżniczce owej rasy, Neytiri. W końcu staje przed najważniejszym wyborem w jego życiu – od jego działań będzie zależeć przyszłość mieszkańców odległej planety.

Przykro mi, naprawdę, ale tak wygląda fabuła. Mało odkrywcza i prosta jak drut – nie ma tu zwrotów akcji będących w stanie zaskoczyć widza, który obejrzał w życiu więcej niż trzy filmy. Tak samo jest z bohaterami – maksymalnie uproszczeni i komiksowi (w negatywnym tego słowa znaczeniu). Jest co prawda kilka wątków mających potencjał (jak np. problemy Jake’a z odróżnieniem własnego „ja” od swojego Avatara), ale zostają one po prostu pozostawione i nierozwinięte. A to dziwi – w końcu Cameron, posiadając tak wielką kreatywną niezależność, mógł nadać głębię nawet takiej superprodukcji skierowanej do mas. W końcu udało się to „Mrocznemu Rycerzowi” braci Nolan. Internauci porównują film do „Pocahontas” i rzeczywiście – w „Avatarze” dostajemy praktycznie to samo. Piękną księżniczkę, człowieka „z zewnątrz”, miłość, odmienność kulturalną, magiczne drzewo, walkę o surowce i wreszcie konflikt między rasami. Hej! W końcu Jake Sully ma nawet te same inicjały co „pocahontasowy” John Smith...

/pliki/zdjecia/1064_3.jpg

No dobrze, ale przecież nie byłby to pierwszy film, w którym fabuła ma być tylko tłem dla pojedynków aktorskich, świetnie zagranych emocji i dialogów. Niestety, na tym polu „Avatar” również ponosi klęskę. Sam Worthington z Zoe Saldaną (Neytiri) wypadają co najwyżej poprawnie, Sigourney Weaver (jako dr Grace Augustine) nie pokazuje zupełnie nic, co mogłoby widzowi przypomnieć o jej starszych rolach, a postać Stephena Langa (płk Miles Quaritch) nie tylko wygląda jak czarny charakter z jakiegoś drugorzędnego Anime, ale również tak się zachowuje. Przebija go tylko Michelle Rodriguez (w roli Trudy Chacon) – znana bliżej jako „Ana-Lucia z >>Losta<<” . Sceny z jej udziałem wywołały na mojej twarzy rumieńce, nie były one jednak spowodowane jej niewątpliwym seksapilem. Były to rumieńce potwornej żenady. Oj, Hollywoodzie…

Jednak nie wszystko szwankuje. Na ogromną pochwałę zasługuje uniwersum stworzone przez Camerona – jest złożone, ciekawe i ma spory potencjał. Wspaniała, oryginalna i barwna fauna i flora, niesamowity design Na’vi – mimo niebieskiej skóry, ogona, kocich uszu, niezbyt zgrabnego nosa i ponad trzech metrów wzrostu, nie są oni groteskowi, śmieszni, ani pokraczni. W założeniu mieli być piękni – i to prawda, jest w nich coś niezwykłego, magicznego i uwodzącego. Ogromna zasługa leży tu w technologii CGI, dzięki której ciężko odróżnić, co jest prawdziwe, a co wygenerowane komputerowo, zaś Avatary głównych bohaterów posiadają ich rysy i mimikę. Właściwie to widzę w swojej głowie książki fabularne i stworzone przez fanów filmy oparte na świecie „Avatara”, tak samo jak miało to miejsce dekady temu ze „Star Wars”. Okej, na tym koniec porównań ze „SW”, aby czasem nie zbluźnić ;)

/pliki/zdjecia/1064_4.jpg

Jednak żeby dostrzec pełnię piękna Pandory, trzeba, po prostu TRZEBA zobaczyć ją w trzech wymiarach. Efekt jest naprawdę imponujący, widz zapomina o otaczającym go świecie i wsiąka w ten ciekawszy i barwniejszy na ekranie. Rośliny i stworzenia zamieszkujące Pandorę, które w dwóch wymiarach są po prostu ciekawostką i zasługują na przelotną myśl w stylu „całkiem spoko”, w 3D wywołują okrzyki zachwytu.

I tutaj dochodzimy do pewnego paradoksu. Film jest bardzo płytki fabularnie, bohaterowie stereotypowi, a sceny ociekają patosem. Jednakże, mimo tych wszystkich wad, efekty wizualne robią tak ogromne wrażenie, że o ile mamy możliwość obejrzenia „Avatara” w kinie 3D (a najbliżej jest rzeszowski „Helios”), to zdecydowanie warto dać filmowi szansę. I potraktować go po prostu jako pokaz nowoczesnej technologii, bo do arcydzieła mu mimo wszystko daleko.

Aleksander „Follett” Furgał

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /78 wszystkich

Komentarze [14]

~Moczo_absolwent
2010-02-26 13:36

Widzę Olek, że idziesz w ślady brata :)
Naprawdę dobra recenzja.

~Rybosom
2010-02-24 20:06

O kurczę. Zapomniałem o czymś takim.

~Follett
2010-02-24 13:55

Spokojnie, to tylko ferie ;)

~Rybosom
2010-02-23 19:17

Czy Lesser umiera?

~WłOS
2010-02-18 00:32

Bardzo dobra recenzja. Co do Twoich odczuć po obejrzeniu tego filmu, Follett jestem w 100 procentach zgodny. Rzemiosło najnowszej techniki, które na dzień dzisiejszy potrafi jeszcze zachwycić. Biorąc jednak pod uwagę tempo rozwoju grafiki komputerowej, elektroniki i optyki jestem pewny, że wkrótce tego typu filmy będą po prostu nudne i denne, nawet pod względem jakości wizualnej. Dno fabularne zostało już przez “Avatara” osiągnięte. Jeśli chodzi o przekaz to bawi mnie uznawanie czegoś tak prostego i “amerykańskiego” za dzieło czy za coś z sensem. Jeśli się mylę to “Rambo” także niesie niesamowite przesłanie. W końcu gość rozwalający 300 policjantów na jednym magazynku to bohater niosący idee pacyfizmu i totalnej anarchii. Krytycy doszukiwaliby się z pewnością nawet socjalistycznych zapędów reżysera czy czegoś podobnego ale kierując się zdrowym rozsądkiem z łatwością można ustawić “Rambo” obok “Obcego”, “Predatora” i “Avatara”. Wszystko jedno – obróbka komputerowa nieco inna. 5 ;)

~Leva
2010-02-16 22:35

mhm,mhm. pewnie masz racje, ja tak bardziej szukałam pod siebie tych znaczeń, nie zawsze to trzeba tego rozumieć na tak szeroką skalę. przyjęłam ostatnio taktykę dyktowania sobie na nowo starych idei. ale to może kiedyś o tym będziemy mieli okazje porozmawiać, bo nie chce mi się trochę o tym pisać. poza tym szczerze mówiąc faktycznie nastawienie dziecka jest dobrym nastawieniem, w pewnym momencie złapałam się na tym, że wycofałabym te ludzkie wojska, żeby móc cieszyć się jedynie światem wymyślonych stworów.

zakończmy na tym dyskusję, bo obawiam się, że nie będę tu zaglądać raczej często.

Pozdro 09093 dla Jugoliny

~Follett
2010-02-16 21:53

@Leva
To, że źli Ziemianie próbują zniszczyć piękną Pandorę dla cennych surowców, tak jak w świecie rzeczywistym Amerykanie robią to w Iraku, krytyka amerykańskiego imperializmu i „bushowskiej” zasady ataku uprzedzającego jest doprawdy niesamowicie na czasie i pokazuje, że Cameron to człowiek o złotym sercu. Jednak właściwie czym takie przesłanie ma być? Próbą powstrzymania działań zbrojnych? Nawet człowiek o tak wybujałym ego jak Cameron nie ma złudzeń, że jest w stanie walczyć z machiną działań zbrojnych i przemysłowych. Ekologia, krytyka kapitalizmu – to już w kinie, i to sci-fi, było. Lepiej, ambitniej, głębiej. A w „Avatarze” wygląda to jak czysta komercyjna kalkulacja typu: „zróbmy film z akcją i miłością, dla dzieciaków dajmy trochę z gier komputerowych, dla intelektualistów coś o Bushu i Greenpeace. Acha no i przede wszystkim walnijmy to wprost, bez ogródek, żeby zrozumieli”. No cóż – była to kalkulacja trafna, w końcu się sprzedało. Co wcale nie oznacza, że nie można było inaczej.
No i jeszcze jedno – okej, niszczenie i zabijanie dla pieniędzy jest okrutne i w ogóle „be”. Ale my to już wiemy. O wiele cenniejsza byłaby dla nas sugestia co do sposobu POŁĄCZENIA niezbędnego dla ludzkości rozwoju i owej ochrony środowiska. Bo osobiście nie sądzę, żeby nawet setna procenta zurbanizowanej ludności miała ochotę porzucić swoje domy i zamieszkać w amazońskiej dżungli jak ludzie pierwotni.
Jeszcze tylko pozwolę sobie zacytować jedno Twoje zdanie „To prawda, że trzeba obejrzeć ten film dla wspaniałego, wygenerowanego świata, ale niech za tym idzie jakieś przesłanie”. Właśnie nie. Lepiej niech nie idzie. Jedynym sposobem na czerpanie przyjemności z seansu jest wyłączenie racjonalnego myślenia i cieszenie się jak dziecko z głębi obrazu.

~Leva
2010-02-16 18:17

Pandora jest przepiękna i bardzo dopracowana. Myślałam, że najbardziej oczywistą, a zarazem najistotniejszą (przynajmniej dla mnie) kwestią okaże się to jak łatwo ludziom przychodzi niszczenie w imię wzbogacenia. Niby to takie proste… a jednak ani w Twojej, ani we wcześniejszej recenzji nie ma o tym słowa. To prawda, że trzeba obejrzeć ten film dla wspaniałego, wygenerowanego świata, ale niech za tym idzie jakieś przesłanie. I tak owe jest, pomijając mało skomplikowaną fabułę.

Ogólnie bardzo sprawnie. Powodzenia;)

~Christoph
2010-02-14 16:26

Świetnie! Właśnie takich osób potrzebuje “Lesser” ;) Super start i oczywiście 6 ode mnie :)

~andrew
2010-02-13 19:01

mnie się recenzja podoba, witaj w redakcji, ziom!

~jugolina
2010-02-13 18:16

fantastyczny debiut! :)

~Jorg
2010-02-13 17:43

Bardzo dobry tekst =]

~Aśka
2010-02-13 15:35

Gratulacje:)

~mario
2010-02-13 14:08

Moim zdaniem bardzo udany debiut. Czekam na twoje kolejne teksty bo ten zrobił na mnie wrażenie.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry