Do króla niejednego
Do króla niejednego
O, królu w swym majestacie,
Racz mi wybaczyć te słowa,
Lecz hańbą swój ród okrywasz,
Gdy głowę w koronę chowasz.
Blaskiem świecideł się mienisz
I ręcznie zdobionych dukatów,
Z pogardą patrząc na ludzi
I przypatrując się światu
Na zawsze już straconemu.
Bo to przez takich łajdaków,
Kłamców i oszustów,
Chociaż jest pełno w skarbcu,
W narodzie pusto.
I sam sobie spłycasz oddech,
Zamieniasz krew w płynne złoto,
Nie bacząc na nas, poddanych,
Kopiesz doły pod sobą.
Oblicze twoje stateczne,
Bez wzgardy, a i bez łaski,
Rzuć raz monetą – zobaczysz,
Ta reszką w dół się odwróci
I rychło w porę tłumaczyć,
Ty tak się w proch wnet obrócisz.
Daj mnie na ścięcie teraz
Za szczerość, obronę prawdy.
Bo choć twe serce ze złota,
To stopić nie da się łatwo,
Lecz spróbować – warto...
***
Ojcze nasz,
W którego chcę wierzyć,
Który mianujesz bezbożników
Na swoich następców,
Który pozwalasz na rozlaną krew,
Na wylane łzy,
Który patrzysz łaskawie
Na rządy bezprawia
I nierząd prawa,
Który traktujesz swe dzieci
Z wysoka, z góry,
Na równi siebie nie stawiając,
Zmiłuj się nad nami,
Zmiłuj się nad światem.
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?