Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Dolina Metamorfozy   

Dodano 2007-01-20, w dziale opowiadania - archiwum

Mróz przeszywający do szpiku kości zaprzeczał, jakoby w odległości zaledwie 150 mln km miało znajdować się słońce. Mała nie mogła domyślać się celu, jaki postawiłem sobie kilka godzin temu. Milczenie spowodowane było bardziej utrudniającymi rozmowę warunkami atmosferycznymi. I tym, że jak zdążyłem się już zorientować, z Jej twarzy nie znikał uśmiech.

Pogodny, choć trochę naiwny wyraz twarzy nie miał w sobie nawet ułamka smutku, jaki musiałby towarzyszyć uciekinierowi, mającemu świadomość, że prowadzony jest do miejsca, które nazywa się więzieniem. O tej świadomości więc nie mogło być mowy. Ale społeczeństwo to przecież nie więzienie. Świat, w którym żyła, był zbyt piękny, bym pozbawił go we własnych oczach wszelkiej wartości. Byłem zbyt rozbity, aby podjąć jakąś decyzję.

Na dodatek jestem przekonany, że idziemy w złym kierunku. Coraz bardziej żałuję, że wyszliśmy z Jej chaty. Zapasów starczyłoby jeszcze na kilka dni. Można było liczyć, że śnieżyca wkrótce przejdzie. Myśl o tym, żeby zawrócić, wydawała mi się absurdem, gdy jednak nie znalazłem słabych stron tego pomysłu, przyznałem przed samym sobą, iż po prostu boję się zawrócić. Wiedziałem, że jeślibym to zrobił, upewniłbym się tym samym, iż w zasięgu wzroku nie ma nawet najdrobniejszego cienia ludzkiej obecności. Poza tym twarzą do wiatru nie uszedłbym daleko. Wystarczyło mi, że dźwigałem na barkach spory ładunek śniegu, a nie chciałem mieć go jeszcze na twarzy. Strach niemal mnie paraliżował. Niemal – bo nie zastygłem w miejscu – nie byłem w stanie nawet się zatrzymać. Kątem oka dostrzegłem fragment Jej kurtki, twarzy nie widziałem, mimo to pewien jestem, że jest uśmiechnięta, a Jej przymknięte oczy obserwują każdy fragment doliny. Nie mam wątpliwości, że Ona kocha także to bezludne, martwe miejsce.
- W tej dolinie zatrzymał się czas – powiedziałem wczoraj wpatrzony w okno. – Całe moje życie widzę stąd, jak z lotu ptaka.
- I co dostrzegasz? – spytała zza moich pleców.
- Pasmo krzywd i niepowodzeń.
- Nie było chyba aż tak źle?
- Wiesz – odparłem – ludzie, których znam, bądź znałem, to albo bezduszne osoby, których stałem się ofiarą albo moje ofiary, na których wyżywam się za tych poprzednich.
Taki już jest mój los.
- Świat jest dla Ciebie taki, jakim sam go widzisz – odparła powoli.
- A jak Ty go widzisz? – spytałem.
- Dla mnie świat jest złudzeniem. Prawdziwe są tylko uczucia.
- Od razu widać, że wychowywałaś się w izolacji od prawdziwego świata.
- A jaki jest ten prawdziwy świat?
- Przede wszystkim nie ma w nim miejsca na uczucia. One wcale nie są wieczne. Przychodzą i dochodzą, a zostaje tylko teraźniejszość, w której tak naprawdę chodzi tylko o to, żeby przetrwać.
- I doczekać lepszych czasów? –spytała.
- Często też – odparłem.
- Których nie sposób się doczekać – dodała.
- Otóż to – stwierdziłem nieco zbity z tropu pesymistyczną myślą.
- Spójrz na te chmury – powiedziała wskazując palcem w kierunku okna – są, a za chwilę ich nie ma. Podobnie przemijają kwiaty, drzewa czy ludzie. Czy jest w tym jakiś sens? Ale te obłoki, razem z kwiatami, drzewami i ludźmi tworzą świat, który każdy w pewnym stopniu kocha. I ta miłość nie przemija.

Westchnąłem i zacząłem ze spuszczoną głową:
- Wczoraj wieczorem byłem w stanie się z Tobą zgodzić. Uczucie, jakiego doświadczyłem jedynie podziwiając zachód słońca, było niesamowite, ale przeminęło. Jak zwykle okazało się złudzeniem.
- Przeminęła chwila, a nie uczucie. Miłość nie jest chwilą. Jeśli nie potrafisz tego zrozumieć, to dlatego, że oduczyłeś się patrzeć na świat oczami duszy.

Chciałem wybuchnąć śmiechem albo chociaż zaprzeczyć, ale wiedziałem, że to, co powiedziała, zbyt bliskie było prawdy, której szukałem.
- A sądzisz, że mogę to zmienić? – zapytałem w końcu.
- Oczywiście, wystarczy, że spróbujesz otworzyć swoje serce.

I tego właśnie nie potrafiłem dokonać. Świat zawsze był dla mnie źródłem informacji. Ona jednak nie akceptowała pojęcia „nie potrafię”. Podobnie jak nie akceptowała faktu, że są ludzie nie potrafiący kochać.
- Nie potrafię kochać – powiedziałem głośno.
- Dlaczego?
- Bo żyję w świecie niezwykle odległym od Twojego, wśród ludzi, dla których uczucia są po prostu nieistotne.
- Nie obwiniaj innych za własne niepowodzenia. Masz olbrzymi wpływ na siebie swoje otoczenie. W sobie samym poszukaj więc źródła krzywd i lęków.
- Są ludzie, na których nie sposób wpłynąć.
- Jedynie wtedy, kiedy tego nie chcesz.
- Być może, ale to nie ja jestem temu winien.
- „Filozofia świętego spokoju” – powiedziała chyba do siebie, nie dość jednak cicho, bym nie zdołał usłyszeć.
- Zgadza się! – wybuchnąłem. – A widzisz w tym coś złego? Nie muszę chyba żyć w zgodzie ze wszystkimi bezdusznymi dziećmi mojego świata. Sama przecież od niego uciekasz.
- Tacy ludzie istnieją. To prawda, że uciekam od Twojego świata, ale ludzie, którzy w nim żyją, nie są mi obojętni.
- To co mam Twoim zdaniem zrobić? Pokochać mój świat razem z całą jego ułomnością?
- Naucz się kochać ludzi i świat takimi, jacy są. Nie znaczy to przecież, że nie możesz ich zmieniać i pozbawiać tej ułomności.
- Nie wszystkich potrafię kochać.
- Bo we własnych oczach pozbawiłeś ich uczuć. W ten sposób przestałeś ich szanować, a przez „filozofię świętego spokoju” nie próbowałeś tego zmienić.

Nastała chwila ciszy. Wiedziałem, że ma rację, ale to, co mówiła, zbyt odległe było od mojego świata. Poczułem się nagle skazany na dotychczasowe życie. Nie miałem już najmniejszej ochoty słuchać o swoich błędach.
- „Filozofia świętego spokoju” – zaśmiałem się. – Co to właściwie jest?
- Maska egoizmu – odparła z nutą smutku w głosie.

Zmęczenie ostro dało mi się we znaki. Mechaniczny krok przestał być już rytmiczny. Postanowiłem, że nie będę się skarżył. Robiłem to już zbyt wiele razy, a Ona chyba wcale. Każdy krok jest dla mnie wysiłkiem, ale cieszę się, że mogę je jeszcze stawiać. Dziwi mnie Jej wytrwałość. Wiedziałem, że jest silna, ale nie przypuszczałem, że aż tak. Nabrałem głęboko powietrza i przyspieszyłem nieco kroku. Nie chciałem dać po sobie poznać, że czułem się niewiele lepiej niż wówczas, gdy znalazła mnie na wpół przytomnego pod ta nieszczęsną skałą. Wróciłem pamięcią do wczorajszej rozmowy.
- Ten Twój świat jest tak niesamowicie niezwykły, a jednocześnie tak nierealny. Chciałbym zawsze tak żyć, jak Ty. Wiem jednak, że jest to niemożliwe.
- Dlaczego?
- Bo Twój świat jest zbyt odległy od mojego. Jest dla mnie jak fikcja, sen, z którego lada chwila się obudzę zmuszony wrócić do rzeczywistości…
- A co Cię przy niej trzyma?
- To, że jest prawdziwa.
- Prawdziwe są Twoje wady, obawy, krzywdy i związane z nimi doświadczenia. To one właśnie budują obraz ciebie, który boisz się porzucić.
- Dlaczego miałbym się tego bać?
- Chyba trochę dlatego, że każda zmiana pociąga za sobą odpowiedzialność. Przypuszczam, że boisz się właśnie jej.
- Kto Ciebie tego wszystkiego nauczył?

Mała spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- To, co mówię nie wynika z wiedzy, lecz z wolności.
- A co ma do tego wolność?
- Widzisz, Twój świat jest pełen pośpiechu i celowości każdego ruchu. Każdy za czymś goni, przez co zapomina o wszystkim, co nie leży mu na drodze. To ten stan właśnie przypomina sen. Powiedziałeś, że podziwiasz mój świat. To właśnie za jego realność, a nie fikcyjność. Bo tutaj kierujesz się własną wolą wypływająca z duszy, a nie regułami wypływającymi z obaw i dążeń.
- Ty masz na wszystko gotową odpowiedź?
- Szczerze mówiąc, po raz pierwszy odpowiadam. Nie pytałam nigdy, czym jest wolność, bo nigdy mi jej nie brakowało, i nie pytałam o cel życia, bo nigdy nie było we mnie tyle smutku i rozpaczy, bym miała co do niego wątpliwości.
- A nie zdarza Ci się czasem odczuć znużenia?
- Nie – uśmiechnęła się. – To uczucie towarzyszy, jak sądzę, upadkowi czyjegoś świata. A nie może upaść świat, który jest oparty na tym, co nieśmiertelne.

W końcu stało się – nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
- Dalej nie idę – powiedziałem, siadając na śniegu. Nie obchodziło mnie, że w moim stanie i przy takiej pogodzie – jak usiąść, to na stałe.
- Dalej musisz iść sama – dodałem. – Może uda Ci się wezwać pomoc.
- Nigdzie nie idę – odpowiedziała równie stanowczo.
- A zatem mamy zamarznąć razem? – krzyknąłem bez wielkiej nadziei na jakiś skutek. Mała podeszła do mnie, usiadła obok i przykryła mnie wyjętym z plecaka kocem.
- Boisz się? – spytałem.
- Nie – odpowiedziała z niezwykle pogodnym uśmiechem.

Nastąpiła chwila ciszy. Patrzyłem na Nią przez moment. Rzeczywiście nie dostrzegłem najdrobniejszego śladu strachu. Ta sytuacja była dla Niej zbyt nieistotna, by się jej bała. Ona naprawdę przerastała tę sytuację. Nagle zapragnąłem być taki jak Ona – wolny. Podniosłem wzrok i spojrzałem przed siebie.
- Wiesz – powiedziałem cicho – zima jest przepiękną porą roku.

***

Otworzyłem oczy. W oddali majaczyły w bezśnieżnej przestrzeni sylwetki szybko poruszających się w moim kierunku ludzi. To byli ratownicy. Przed nimi biegły zdyszane psy. Rozejrzałem się – byłem sam.
- Czyżby to był tylko sen? – zapytałem sam siebie.

Rozejrzałem się ponownie. Mała oddalała się szybkim krokiem w kierunku, z którego przyszliśmy. Zerwałem się na równe nogi – aż się zdziwiłem, że mi się to udało. Pomyślałem, czy nie pobiec za nią, ale nie, nie chciałem tego. Patrzyłem tylko, jak spokojnym krokiem, z uśmiechem na ustach (bo Jej pogoda ducha była widoczna nawet z tej odległości) powoli odchodzi w kierunku Doliny Mojej Metamorfozy.

Nagle dotarło do mnie to, czego Mała usilnie próbowała mnie nauczyć – że zło mojego świata kryło się właśnie we mnie. I poczułem się wolny. Przestałem być skazany na świat, z którego przyszedłem. Przestałem także nim gardzić. Zrozumiałem, że chcę do niego wrócić. Nie z obowiązku już jednak, lecz z miłości.
- … bo oto jest mój świat – dokończyłem na głos.

Spojrzałem ponownie w jej stronę. Szła odważnie ku celowi swojego życia, co do którego nie miała wątpliwości.

Jedynie tej odwagi nie zdążyła mnie nauczyć – pomyślałem.

Od strachu jednak zdołała mnie uwolnić – stwierdziłem w końcu. Wiedziałem, że to prawda.

Oceń tekst
Średnia ocena: 4 /3 wszystkich

Komentarze [4]

gugu
2007-04-12 19:49

oj podoba mi sie ..!! bardzo!! szkoda ze teraz nie ma takich artykułow

~Thomas Cuckoo
2007-01-24 13:17

Zdecydowanie za mało Brain

~Brain Salad Surgery
2007-01-23 19:34

nie za dużo tych mądrości jak na jeden artykuł?

~loll
2007-01-22 19:16

Mocna rzecz. Całkiem fajnie napisana. Pozdrawiam dawno nie widzianą lesserkę.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry