Eschatos
Panie, co tam gdzieś daleko skrywasz swe oblicze Popatrz tutaj na nas, jak my ufni zapalamy znicze W twe dłonie opatrzności, rzucamy nasze dusze Niech w sercach i rozumach, twoje rosną ratusze My pogubieni, co łaknienia i pychy mamy dość Ufamy, że raj, to nie jak psu pod nos rzucona kość
Na płasko i na klęczkach szukamy życia w Niebie Będziemy w nim bawić się z tobą lub bez Ciebie Lecz czym jest to Niebo, co tak czeka i kusi? Czy zobaczy je wisielec, co się w pętli dusi? Czy to jest tabu? Nie mówić, bo się złoszczą Anieli? Pewnie brykając w niebie na Ziemi żyć by chcieli...
Może prawdą tylko życie, raj polega na zabawie Z planetarnym ćwiekiem w ręku, rzeknę: "Bożę sam się zbawię!" Zbawię siebie, swoje ciało od zgryzoty i klęczenia Nie ma Nieba ani Piekła tylko ziemia bez znaczenia Zamknę w grobie swoje kości, co się prędko w proch przesypią Wpadnę w otchłań bez istnienia, gdzie cheruby z żalu chlipią
Oj człowiecze ty żałosny Bliżej trumny niźli wiosny W twym umyśle kwiat nie wzrośnie Prędzej mózg twój w gniew obrośnie
Robisz dzieła, same dziwy Satelita - cud prawdziwy Przed Maryją z różą w ręce Miłość swą i cześć w podzięce
Klęczysz, błagasz, modły wznosisz O pieniądze i seks prosisz I z Jezusem na ramieniu Światłem armat siedzisz w cieniu
Kościół, wiara - miłość, życie Z diabłem w sercu, w aksamicie Strugi krwi zmieszane z psalmem Mącisz czarną maź z napalmem
Ty świętoszku ciągle w mękach Listy twoje trzymam w rękach Jak Ci śpieszno jest do Nieba Pętla, szyja - Już Cię nie ma!
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?