Frajerzy roku?
Takiego blamażu nie spodziewał się chyba nikt. 21 maja Siarka Tarnobrzeg zebrała tęgie i co nie mniej ważne, absolutnie zasłużone baty od drużyny z Suwałk, z którą rywalizuje bezpośrednio w walce o awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Nasza przewaga nad ww. drużyną stopniała po tym spotkaniu do zaledwie jednego punktu. Spadek formy naszego zespołu jest oczywisty. Zawodnicy, którzy do niedawna grali szybką, agresywną piłkę, snują się teraz po boisku. Co się dzieje? Dlaczego zespół nie walczy? Czyżby zawodnikom przestało zależeć na wywalczeniu awansu do pierwszej ligi?
Do niedawno kibice Siarki piali z zachwytu, że wreszcie w Tarnobrzegu powstała drużyna, która ma realne szanse wywalczenia awansu do I ligi i gotowi byli nosić wszystkich swoich pupili na rękach. I nagle, w najważniejszym momencie sezonu, coś się w tej maszynie zacięło. Piłkarze złapali zupełnie niewytłumaczalną dla kibiców zadyszkę. W trzech ostatnich spotkaniach zdobyli zaledwie jeden punkt. Po nieoczekiwanej porażce na własnym stadionie w meczu ze Stalową Wolą, wymęczyli zaledwie jeden punkt w wyjazdowym spotkaniu z Garbarnią Kraków i to - jak twierdzą naoczni świadkowie - szczęśliwie, po bardzo kiepskim meczu. Mecz z Wigrami urósł więc zupełnie nieoczekiwanie do rangi najważniejszego spotkania sezonu. Siarka miała przed tym meczem 4 pkt. przewagi nad Wigrami. Ewentualna wygrana naszej drużyny oznaczała więc w miarę prostą drogę do wyższej klasy rozgrywkowej. Tak się jednak nie stało. Porażka ukochanej drużyny boli, ale jeszcze bardziej boli, gdy ta przegrywa na swoim stadionie i to aż 0-3. Prawie natychmiast pojawiły się na trybunach podejrzenia o nieczystą grę. Wielu sympatyków naszego zespołu zaczęło ostentacyjnie twierdzić, że piłkarzom najwyraźniej przestało zależeć na wywalczeniu awansu.
Faworyta meczu nikt chyba nie typował. Siarka miała od kilku spotkań stabilną pozycję w lidze, ale Wigry, po kiepskim początku sezonu, odrodziły się i widać było, że bardzo zależy im na awansie. O samym meczu nie będę pisał zbyt wiele, bo nie bardzo jest o czym. Siarkowcy przez większą część pierwszej połowy próbowali coś robić, ale ich nieudolne ataki kończyły się na bramkarzu gości. Trybuny uciszył po raz pierwszy w 42. minucie Żebrowski, który w akcji sam na sam pokonał Artura Melona. Kibice patrzyli z niedowierzaniem. A na boisku bez zmian. Kompletny brak zaangażowania, strzały z kilku metrów oddawane wysoko ponad bramkę i brak pomysłu na wykończenie akcji. Kibice nie mogli się nadziwić, jak to możliwe, że nawet Truszkowski raził taką nieporadnością w sytuacjach, gdy wystarczyło tylko dostawić nogę. Stadion zamilkł po raz wtóry w 82 minucie. Mackiewicz uderzył technicznie z 16. metra, czym zupełnie zaskoczył Artura Melona. To jednak nie był jeszcze koniec upokarzania tarnobrzeskich kibiców. Pięć minut później, po ewidentnym błędzie w ustawieniu naszej obrony, trzech zawodników ze Słupska znalazło się tuż przed Arturem Melonem. Akcję wykończył Sebastian Radzio. I było po meczu. Nie, żebym chciał być uszczypliwy, ale nawet ja poruszam się szybciej, niż zademonstrowali to w tej konkretnej sytuacji nasi obrońcy. W tym momencie stadion zaczęli opuszczać tzw. "kibice sukcesu". Niebawem sędzia zakończył mecz, a piłkarzy Siarki pożegnały przeraźliwe gwizdy. Najmocniej zabolał mnie jednak fakt, że przy stanie 0-3 tak wielu kibiców opuściło trybuny. Moim zdaniem, jeśli ktoś nie potrafi wesprzeć swojej drużyny, gdy ta przegrywa, to nie ma moralnego prawa podawać się za jej sympatyka, gdy wygrywa. Taka prawda.
"Załamani" piłkarze Siarki podeszli pod sektor kibiców, na którym stałem, by zwyczajowo podziękować najwierniejszym za wsparcie. Wtedy poleciały w ich stronę mało kurtuazyjne określenia. Zaczęła się ostra wymiana zdań pomiędzy kibicami i piłkarzami. W roli głównej wystąpił pomocnik Siarki, Dariusz Frankiewicz, który zapewniał nas, że w Łowiczu wygrają. Potem wypowiedział jeszcze takie słowa: "Jak wygrywaliśmy, to było dobrze, a teraz...". Niestety, nie usłyszałem dalszego ciągu tej jego wypowiedzi, bo zagłuszyły ją kolejne gwizdy. Ten sam zawodnik na konferencji prasowej bezpośrednio po meczu powiedział również bardzo znamienne zdanie: „My doskonale zdajemy sobie sprawę, że jak przegramy awans to będziemy frajerami roku.” Mocne słowa, ale bardzo prawdziwe.
Nie można już dziś przekreślać szans Siarki na awans. Pozostały w końcu jeszcze trzy mecze: wyjazdy do Łowicza i Siedlec oraz mecz u siebie z Concordią Elbląg. Ale teraz trzeba wygrać wszystkie te spotkania, aby być pewnym awansu. Apeluję więc do naszych piłkarzy, żeby się zmobilizowali i pokazali, na co ich stać, bo tylko wtedy kibice wybaczą im ten środowy blamaż. A jeśli ta sztuka się nie uda, to cóż, "dumni po zwycięstwie, wierni po porażce".
Grafika:
Komentarze [3]
2014-05-25 18:27
“Nie, żebym chciał być uszczypliwy, ale nawet ja poruszam się szybciej, niż zademonstrowali to w tej konkretnej sytuacji nasi obrońcy.” Też nie chcę być uszczypliwy, ale szkoda, że nie pokazujesz tej swojej szybkości na naszym wuefie…
2014-05-25 08:41
Więcej genialnych, typowo gimbusiarskich podsumowań piłkarskich w Lesserze i już nikt tu nie zaglądnie!!
2014-05-24 11:34
Tomasz Frankiewicz ? A kto to ?
- 1