Her Morning Elegance
Potwór otwiera oczy leniwie. Zdążysz się jeszcze wymknąć. Cholera, jednak nie zdążyłeś. Czyli już po Tobie. Nie wygląda jak potwór. Chociaż te piękności z głębin morskich, syreny, są najgorsze. Nigdy nie wiesz, czego możesz się spodziewać. Spod pół przymkniętych powiek obserwuje rzeczywistość. Biały sufit i dwie białe ściany.
Drugie dwie nieotynkowane, pozostawione same sobie cegły. Jeden obraz, to grupa młodych, nagich mężczyzn na łące pełnej maków. Miłe dla oka, te maki, powiedziała dziewczyna, pracująca w kwiaciarni. Na drugiej ścianie antyrama, zdjęcia potwora i jego najlepszej przyjaciółki. Tak, potwór też może mieć przyjaciół, nawet wcale mu niepodobnych.
Blondynka przesuwa palcami po swoim płaskim brzuchu. Bardziej już nawet wklęsłym niż płaskim. Jest tylko kilka twardych, przyjemnych wypukłości. Symetrycznie rozłożone pod cienką, bladą skórą żebra. Tak ostatnio cieszyła się ze zdobytych dwóch kilogramów, a teraz… znów przestała jeść. Ale nie robiła z tego jakiegoś problemu. Nie traktowała tego jak choroby, nie mdlała, czuła się dobrze, nawet w brzuchu jej nie burczało, o dziwo. A to był już trzeci dzień bez jedzenia.
Nie uważała tego za problem. Gdyby miała komuś coś ugotować, gdyby tylko miała taką możliwość… też by zjadła. Ale nie sama. Nie miała z kim. Nie miała ochoty. Nie była głodna, dlaczego więc niby musiała jeść? Nie musiała.
Lodowate dłonie zawędrowały wyżej, muskając palcami kolejne wypukłości. Nie przepadała za swoimi piersiami. Prawie ich nie było. Ale nie dała sobie przetłumaczyć, że powinna więcej jeść, bo w jej przypadku na pewno trochę pójdzie w cycki. Nie pójdzie? No co ty.
Wierzchem dłoni ociera stwardniały sutek. Nie ma w tym nic z masturbacji, żadne też soft porno. Po prostu ciekawość. To takie przyjemne uczucie, to dotykanie sutków. Dla dłoni. Po części da się zrozumieć, dlaczego większość facetów jest hetero. I dlaczego jej matka, też woli damskie cycki. Chociaż akurat potwór miał te swoje za bardziej męskie. Cycki tłustego chłopca. Niby odstające, trochę sterczące, ale to i tak tylko chłopięce cycki. Zero prawdziwych kształtów. Ale skóra była miła jak kartka papieru. Nie, nie kartka. Materiał. Taki lekki, gładki… kaszmir?
Potwór słyszy krzyk, przebijający się przez grube mury starej, amsterdamskiej kamienicy, w której żyje. Jednocześnie nienawidzi tego miejsca, obskurnego i zimnego, ale z drugiej strony… jaskinia pisarza, jak to mówiła jeszcze wtedy, gdy cokolwiek pisała. Talent się marnuje, trudno. Przytulnie tu. Jest tak, jak jej pasuje. Może i niezbyt gustowny, ale mimo wszystko prawdziwy… Dom.
Potwór nasuwa kołdrę na potarganą blond głowę i próbuje znowu zasnąć. Jest dopiero czwarta. Dzisiaj Boże Narodzenie.
*tytuł: Her Morning Elegance – piosenka Orena Lavie
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?