Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Hip-hop księdza Jakuba   

Dodano 2013-10-31, w dziale inne - archiwum

Przez cały tydzień większość moich koleżanek i kolegów narzeka na to, że musi siedzieć w czterech ścianach klas, próbując zrozumieć kolejne tematy lekcji. Szkoła jest dla nich raczej utrapieniem. W moim przypadku, choć nauczyciele także mnie niekiedy irytują, a lekcje matematyki przyprawiają o mdłości, szkoła jest bardziej drugim domem i w weekendy, gdy nie mam ani lekcji, ani przerw, podczas których mogę spotykać się ze znajomymi, czuję się tak, jakby ktoś mi coś odebrał.

/pliki/zdjecia/rap1-1.jpgTaki był też mój ostatni weekend, choć chyba jednak nie do końca. Siedziałam sobie przed laptopem, przeglądając jeden z blogów o moim ulubionym anime oraz portale plotkarskie, gdy nagle wpadł mi w oko tytuł artykułu, który zmusił mnie do odłożenia na bok mojego „Króla Szamanów”. Zaintrygował mnie tekst o niejakim ks. Jakubie Bartczaku, wikariuszu z wrocławskiej parafii św. Elżbiety. Jak się okazało ks. Jakub tworzy i wykonuje hip-hopowe kawałki, a 2. października 2013r. wydał swój debiutancki album pt. "Powołanie", na którym umieścił 14 utworów poświęconych życiu i Bogu (w partiach wokalnych, głębokim, soulowym głosem, towarzyszy mu na tym krążku ojciec Marcin Kowalewski z zakonu kleretynów). Nie słyszałam do tej pory o podobnym przypadku w naszym kraju i chyba właśnie to mnie w tej historii urzekło.

Zaciekawiona tym faktem, poszperałam trochę w necie i dowiedziałam się, że ksiądz Jakub był przed laty normalnym nastolatkiem. Takim dzieckiem swoich czasów, które nie garnęło się specjalnie do kościoła (nigdy nie był ministrantem), za to namiętnie grało z kolegami w piłkę nożną. Co ciekawe, pisał już wówczas wspólnie z bratem hip-hopowe teksty, które później wykonywał w różnych wrocławskich składach jako Mane. W tym okresie rymował oczywiście o swojej dzielnicy, imprezach i o wszystkich rzeczach, które dotykały ludzi jego pokolenia i były dla nich ważne. Nic więc dziwnego, że swoją decyzją o chęci służenia Bogu zaskoczył nie tylko najbliższych, ale także znajomych, którzy śmiali się z niego, przypuszczając, że ta jego nieoczekiwana dla nich decyzja, to nic innego jak ewidentna próba ucieczki przed obowiązkową w tym okresie dla młodych mężczyzn służbą wojskową.

/pliki/zdjecia/rap2.jpgW seminarium musiał naturalnie odłożyć tę swoją pasję na bok. Był trochę wyobcowany. Koledzy i przełożeni postrzegali go jako niegroźnego odmieńca. Jak dziś wspomina, był wówczas na etapie poszukiwania siebie i swojej drogi, podczas gdy jego koledzy wiedzieli już, jakie życie chcą w przyszłości prowadzić. Bał się podjęcia ostatecznej decyzji, bo jako były hiphopowiec nade wszystko cenił sobie wolność. Dużo czasu poświęcał wówczas na rozmowy z przełożonymi i z Bogiem i jak sam twierdzi dziś w wywiadach, bardzo mocno przeżył ten czas.

Gdy został księdzem, wrócił do rapu. Doszedł do wniosku, że rap i wiara nie stoją po dwóch stronach barykady, i że jedno nie wyklucza drugiego. Mniej więcej rok temu napisał jako ksiądz swój pierwszy tekst, który zatytułował „Pismo Święte”. Później postanowił nagrać do tego numeru teledysk, który okazał się hitem w Internecie. Naturalnie miał obawy przed pokazaniem efektu swojej pracy publicznie, bo nie chciał wzbudzić zgorszenia. Zanim więc podjął decyzję o zamieszczeniu tego teledysku w sieci, rozmawiał ze swoimi przełożonymi, pytając o ich zdanie w tej kwestii. W parafii, w której ksiądz Kuba pracuje, nikt nie dał mu odczuć, że to co zrobił jest złe. Spotkał się raczej z życzliwą obojętnością. Natomiast znajomi księża z dekanatu uważali, że to bardzo dobry pomysł i ciekawy sposób dotarcia do młodych ludzi. I tak wspomniany teledysk pojawił się w Internecie, wzbudzając natychmiast ogromne zainteresowanie.

/pliki/zdjecia/rap3.jpgTeksty księdza Kuby oparte są – jak to się dziś mówi - na kozackich bitach, emanują pozytywnym przekazem i emocjami, które skłaniają słuchaczy do głębszego zastanowienia się nad sobą i miejscem wiary w ich życiu. Na pewno nie jest mistrzem nawijki, ale jest do bólu prawdziwy, a prawdziwość w hip-hopie to absolutna podstawa. W „Piśmie Świętym” rapuje przede wszystkim o wątpliwościach, z którymi borykają się często młodzi ludzie i podpowiada im, jak mogą sobie pomóc. Mówi im po prostu tak: „…człowieku czytaj Pismo Święte. Pytaj, czytaj, weź do ręki żywe słowo tej świętej księgi”.

Ksiądz Kuba we wszystkich udzielonych wywiadach podkreśla, że nie jest hiphopowcem, tylko księdzem, dlatego nie zamierza grywać koncertów, a swój rap traktuje wyłącznie jako przedłużenie katechezy.

Młodych ludzi bardzo często dotyka kryzys wiary. Wtedy potrzebny jest ktoś, kto sprowadzi ich na właściwy tor. I dlatego dobrze się stało, że pojawił się ktoś taki jak ksiądz Bartczak. Kościół w Polsce, szczególnie w tych trudnych czasach, potrzebuje takich ludzi, którzy mają pomysły i odwagę, aby w niestandardowy sposób przypomnieć młodym, pogubionym ludziom, że Bóg o nich nie zapomniał.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.2 /31 wszystkich

Komentarze [2]

~Muszynianka
2013-11-01 21:02

Ja mam tylko jedną uwagę. To zdecydowanie nie jest twój tekst. Ktoś go zmienił, ale musiałaś na to pozwolić ze względu na to iż w ogóle by się nie ukazał. Nie daj się następnym razem.

~Luca
2013-11-01 13:14

Dobry pomysł na tekst, ale naturalnie brakło mi wzmianki o producentach, takich jak choćby Erio (bity na Moleście czy u Jokera) czy Nitro (współpraca choćby z Bob’Airem). Jeżeli pisać, to po całości. Czwórka.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na lwa (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 96luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Gutek 22gutek

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry