„Ida” z główną nagrodą
W sobotę 14. września zakończyła się 38. edycja Gdynia Film Festival. Podczas tego trwającego 5 dni największego święta polskiego kina, widzowie mieli szansę obejrzeć 14 filmów, w tym 7 premierowych. Główną nagrodę Złote Lwy zdobył film „Ida” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego, natomiast Srebrne Lwy otrzymały wspólnie „W imię…” Małgośki Szumowskiej i „Chce się żyć” Macieja Pieprzycy.
W przeciwieństwie do poprzedniej edycji, tegoroczna pełna była zaskakujących werdyktów. Główna nagroda dla „Idy” nie była sensacją, ale wielu krytyków znacznie wyżej oceniało przed festiwalem „Papuszę” duetu reżyserskiego Krzysztofa i Joanny Kos-Krauze. Największą niespodzianką była jednak nagroda dla Małgorzaty Szumowskiej (reżyseria) za film „W imię…”. Film ten mimo na pozór dość chłodnego przyjęcia przez krytykę, opuścił galę z trzema nagrodami w tym ze Srebrnym Lwem.
Nie był to jednak koniec niespodzianek. Jury pod przewodnictwem Janusza Głowackiego zaskoczyło absolutnie krytyków przyznając nagrodę specjalną dwóm nie specjalnie chwalonym przez nich filmom, a mianowicie obrazom „Bejbi Blues” i „Miłość”. Dla mnie trochę niezrozumiały jest fakt, że świetna „Drogówka” Wojtka Smarzowskiego dostała tylko jedną i to na dodatek mało prestiżową nagrodę za montaż. W kategoriach aktorskich wygrali zasłużenie Andrzej Chyra („W imię…”) i Agata Kulesza („Ida”), którzy już przed festiwalem stawiani byli w rolach faworytów. To samo dotyczy aktorów drugoplanowych, Zbigniewa Walerysia („Papusza”) i Marty Nieradkiewicz („Płynące wieżowce”). Ten drugi film udowodnił też znaną od dawna tezę, że polskie kino boi się kontrowersji. I choć obraz Tomasza Wasilewskiego został wcześniej bardzo dobrze przyjęty na międzynarodowych festiwalach w całej Europie, to ze względu na swój kontrowersyjny temat (miłość homoseksualna) dostał w Gdyni zaledwie dwie nagrody.
W pozostałych kategoriach wygrali: za najlepszy scenariusz film „Bilet na księżyc”, za najlepsze zdjęcia „Ida”, a za muzykę „Papusza”
Najlepszym młodym talentem reżyserskim został Tomasz Wasilewski za wspomniane wcześniej „Płynące wieżowce”.
Ważnym momentem gali było wręczenie Platynowych Lwów za całokształt twórczości Jerzemu Antczakowi reżyserowi słynnych „ Nocy i dni”. Twórcę nagrodzono długą owacją na stojąco. „Całe życie starałem się rozmawiać z widzem i nie pojmowałem, kto to jest widz masowy. Wyobrażałem sobie jednego widza, takiego jak ja. Robiłem filmy artystyczne, telewizyjne, takie, jakie ja chciałbym oglądać” - powiedział ze łzami w oczach laureat.
Sama gala wręczenia nagród była niemiłosiernie długa i nudna. Prowadzący popełniali liczne wpadki i nie potrafili rozruszać widowni. Ale w końcu nie o galę tu chodzi, a o filmy, których poziom był w tym roku naprawdę bardzo wysoki.
Grafika:
Komentarze [1]
2013-09-24 07:14
“Sama gala wręczenia nagród była niemiłosiernie długa i nudna” hahaha niemiłosierna opinia xD spoko tekst, daje 4+
- 1