Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Idealiści?   

Dodano 2009-04-21, w dziale felietony - archiwum

Szkoły społeczne oraz proponowany przez nie system kształcenia i wychowywania młodych ludzi, budzą od lat gorące dyskusje. Oczywiście punkt widzenia ludzi zabierających głos w tych dyskusjach, uzależniony jest najczęściej od ich „punktu siedzenia”. Tak czy inaczej zwolenników szkół społecznych jest mniej więcej tyle samo, co i przeciwników.

Jak sama nazwa wskazuje, szkoła taka musi być oparta na silnym poczuciu społecznej wspólnoty. To powinna być szkoła otwarta, przyjazna uczniowi i demokratyczna, w której pielęgnuje się właściwe postawy obywatelskie, samodyscyplinę, poczucie własnej wartości i stawia na indywidualny rozwój ucznia. To szkoła, w której powinni pracować tylko tacy nauczyciele, którzy potrafią w naturalny sposób pobudzać u uczniów aktywność intelektualną, bez przeciążeń i presji, i potrafią prowadzić zajęcia w formie nieustającego dialogu z uczniem. To też szkoła, w której uczniowie doświadczają zalet wspólnoty, w której żyje się autentycznie, bez niepotrzebnego ścigania się i zawierania paskudnych kompromisów. Co ponadto wyróżnia szkoły społeczne spośród innych? Głównie sposób kształtowania postaw obywatelskich. W szkołach tych funkcjonują wewnętrzne sądy, parlament i rząd, w których zapadają prawdziwe, wiążące całą szkolną społeczność, decyzje. Duży wpływ na zarządzanie tymi szkołami mają rodzice uczniów, którzy wraz z nauczycielami i uczniami ustalają, na jakie cele statutowe szkoły wydawane będą pieniądze, pozyskiwane od sponsorów i z opłat czesnego. W szkole społecznej istotna jest również aktywność uczniów i ich zaangażowanie w działalność społeczną. Tym, co wyróżnia te szkoły, są kameralne wręcz zespoły klasowe oraz ich prawie rodzinny charakter. Nauka w takiej szkole powinna więc być dla wszystkich uczniów przyjemnością. W końcu to dla nich czas różnorodnej społecznej działalności, nauki wynikającej nie z poczucia obowiązku czy przymusu, lecz z chęci, kształtowania własnej inteligencji i dynamicznego rozwoju własnych pasji. W szkołach społecznych nie ma nastawienia na rygor, wyśrubowany poziom, olimpiady i rankingi, ale to bynajmniej nie oznacza, że szkoły te wybierają tylko ci uczniowie, którzy nie poradziliby sobie w szkołach państwowych.

Założenia, w oparciu o które funkcjonują szkoły społeczne, są naprawdę fantastyczne, ale spróbujmy zastanowić się czy rzeczywiste funkcjonowanie tych placówek nie odbiega czasem od tych założeń? A co powiecie o uczniach tych szkół? Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, co powoduje, że uczniowie szkół społecznych postrzegani są powszechnie inaczej niż uczniowie szkół państwowych?

Choć założenia, o których wspomniałem powyżej, wyglądają rewelacyjnie, rzekłbym nawet utopijnie, to możecie mi wierzyć, że są w naszym kraju szkoły, w których tak to właśnie wygląda (choćby Liceum Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Bytomiu, I i II Społeczne Liceum Ogólnokształcące w Warszawie czy Wielokulturowe Liceum Społeczne im. Jacka Kuronia w Warszawie). Ale jak to często w życiu bywa, jest też i tak, że założenia sobie, a życie sobie. Powszechnie uważa się więc, że szkoły społeczne obezwładniają życiowo i nie najlepiej przygotowują swoich absolwentów do twardego zderzenia z rzeczywistością. Są jednak i tacy, którzy uważają, że państwowa szkoła rygoru, konformizmu i presji łamie z kolei tych wrażliwych, którzy dopiero w takiej szkole mogą odnaleźć bezpieczną przystań.

Zapewne zgodzicie się jednak ze mną, że człowiek, który w okresie młodzieńczej Wielkiej Rzeźby (w myśl Baczyńskiego) nie napotykał na swojej drodze realnych trudności, nie został skonfrontowany ze złem tego świata, żył w utopii i w przyszłości może mieć ogromne problemy z odnalezieniem się w brutalnym świecie. Tak dzieje się ponoć dosyć często z absolwentami szkół społecznych, których w ich szkołach chroniono przed złem. Wielu z nich, wkraczając w okres samodzielnego życia, ze zdziwieniem zauważa, że ludzie kłamią, oszukują i kręcą. Kierunek studiów wybierają często z czystej pasji, bez krzty praktycznego myślenia i nie zastanawiając się nad tym, z czego będą potem żyli. Na uczelniach dostrzegają, że ich koledzy ze studiów ściągają, a prowadzący zajęcia często „olewają” studentów i bynajmniej nie są zainteresowani tym, co ci mają im do powiedzenia. Dla absolwenta szkoły państwowej, to nic nowego. Ten nauczony jest siedzieć cicho i nie zabierać głosu, jak go nikt nie pyta, ale dla absolwenta szkoły społecznej, to prawdziwy koszmar, bo dla niego dyskutowanie na zajęciach jest tak oczywiste jak oddychanie. Poza tym w szkole każdy z nich był trochę gwiazdą, kimś wyjątkowym i w tej wyjątkowości utwierdzanym. Gdy trafia w anonimową masę, odczuwa prawdziwy egzystencjalny ból i szok wynikający z wszechobecnej pospolitości. Trudno mu także pogodzić się z faktem, że opuścił szkołę, w której prawie każdy nauczyciel był kimś wyjątkowym, a na uczelni odnajduje (oczywiście wśród wykładowców) niewiele gwiazd, a tych pozostałych postrzega jako ludzi nie wartych zainteresowania, po prostu nijakich.

W pracy, absolwenci szkół społecznych, podobnie jak i wielu innych, doświadczają niekiedy mobbingu, ale w odróżnieniu od absolwentów innych szkół, nie potrafią pogodzić się z tym faktem. Często miewają też kłopot z zaakceptowaniem sztucznie narzuconej im hierarchii, bo w szkole wpajano im przecież, że każda władza musi sobie na autorytet zapracować. Popadają też nie rzadko w konflikt ze współpracownikami, bo w szkole nauczono ich mówić zawsze to, co naprawdę myślą. Przymus odbierają z kolei jako gwałt emocjonalny i reagują na niego buntem lub ucieczką. Związane z tymi zdarzeniami frustracje powodują, że szybciej niż absolwenci szkół państwowych podejmują decyzję o zmianie pracy, a szczególnie szybko czynią to wówczas, gdy ich zdaniem praca, którą wykonują, nie daje im poczucia sensu. Oni nauczeni są przecież robić rzeczy pożyteczne, co niekoniecznie musi wiązać się z zarabianiem pieniędzy. Tak więc duże firmy, to nie są miejsce, w których absolwenci szkół społecznych potrafią się odnaleźć. Znawcy problemu twierdzą, że absolwenci takich szkół najlepiej odnajdują się w tzw. wolnych zawodach, w organizacjach pozarządowych, fundacjach i stowarzyszeniach. Wszędzie tam, gdzie przydaje się wyhodowana w szkole odrobina niezgody na rzeczywistość.

W naszym mieście istnieją także szkoły społeczny i to na wszystkich szczeblach edukacyjnych. Zapewne i Wy, drodzy czytelnicy, macie kolegów i koleżanki, którzy do tych szkół uczęszczają. Ciekawi mnie bardzo wasza opinia na ten temat. Jak oceniacie nasze tarnobrzeskie szkoły społeczne? Czy uważacie, że można je zaliczyć do wiodących szkół tego typu w kraju? A co powiecie o uczniach tych szkół? Moim zdaniem tarnobrzeskie szkoły społeczne zdecydowanie bardziej przypominają szkoły publiczne, niż te, o których pisałem powyżej. Sposób prowadzenia zajęć nie różni się w nich niczym od tego, który oferują szkoły państwowe. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, wynika, że nie ma w nich parlamentu uczniowskiego czy sądu, a uczniowie nie angażują się jakoś wyjątkowo w życie pozaszkolne i działalność społeczną bądź charytatywną. Cechą, która upodabnia jednak te szkoły do najlepszych szkół społecznych w kraju, jest liczba uczniów w klasie (nigdy nie przekracza 20 osób).

Grafika

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /29 wszystkich

Komentarze [11]

~Moczo_absolwent
2009-04-28 22:49

Jasne, że można prowadzić dialog. Temu nie zaprzeczam. Mimo wszysytko, poznawszy realia zarówno jednego, jak i drugiego typu szkoły, stwierdzam, że różnice są istotne. Nie chodzi o możliwość prowadzenia dialogu. Chodzi o samą fiozofię kształcenia i podejście do ucznia.
Jeśli w społecznym nauczyciel został zapytany przez ucznia o informację, której nie posiadał, odpowiadał najzwyczajniej “nie wiem, ale sprawdzę w literaturze, przypomnij żebym o tym powiedział(a) na następnej lekcji”. W liceum państwowym większość nauczycieli natomiast robiła z siebie idiotów, opowiadając niestworzone bujdy, byle tylko nie przyznać się do niewiedzy.
Czujesz jakąś różnicę? Bo ja tak.

~Jax
2009-04-28 21:45

To co ja tu jeszcze robie, czyżbym nie wiedział co dobrego czeka na mnie w społeczniaku? Czy poprostu jestem skąpy? Moja nauka i tak zależy ode mnie, a z nauczycielami u nas też można prowadzić dialog.

~Moczo_absolwent
2009-04-28 14:42

No i fajno, że trochę rozkręciła się dyskusja. Ja podtrzymuję swoją opinię, że społeczniak jest dobry dla indywidualności (a każda osoba naprawdę zdolna nią jest), a państwowe liceum jest dobre dla ludzi którzy dużo robią, a mało mówią (nie odwrotnie!).

~max
2009-04-28 14:24

>f&f Z tego co wiem, to autor tekstu przeprowadził kilka rozmów z uczniami szkól społecznych i zasięgał ich opinii (wspomina o tym w tekście). Widać niezbyt uważnie czytałeś. zanim więc postawisz autorowi kolejne zarzuty, to najpierw poćwicz czytanie ze zrozumieniem.

~loll
2009-04-28 14:17

A ja nie rozumiem dlaczego nie powinno się twoim zdaniem porównywać tych szkół i kto dał ci prawo decydowania o czym wolno pisać dziennikarzom? Czyżbyśmy nie mieli już w tym kraju wolnej prasy? To, że różnice między tymi typami szkół są, nie jest tajemnicą, rzecz w tym, że większość ludzi tak naprawdę nie potrafi powiedzieć jakie. Dlatego uważam, że to dobry tekst, bo przybliżył wielu ludziom specyfikę szkół społecznych i odpowiedział na kilka istotnych pytań. Ja też widziałem wspomniany tekst w Polityce, ale o plagiacie nie może być tu mowy. Myślę, że tamten tekst był dla autora tylko inspiracją.

~f&f
2009-04-28 11:47

Twój artykuł jest wyraźnie przekładem “Efektu cieplarnianego” z Polityki numer 14. To po pierwsze.
Nie powinieneś porównywać zasad i metod nauczania w szkole społecznej do szkoły publicznej, są to zbyt kolosalne różnice, jakby porównywać wiewiórkę do ryby, ot taki przykład. Poza tym skoro już zabrałeś się do napisania tego tekstu [sic!] to warto byłoby pomyśleć o zawarciu opinii tej drugiej strony, czyli uczniów uczęszczających do szkół społecznych, może zyskałby choć krztę obiektywizmu, którego moim zdaniem brak.
I tak zresztą pojawią się pod tym artykułem komentarze sfrustrowanych osób, które tak wiele mogą powiedzieć o szkołach społecznych, nie mając o nich żądnego pojęcia.

~Moczo_absolwent
2009-04-23 01:54

Mam prośbę do webmasterów; usuńcie ten domyślny “anonim” w polu “podpis” przy dodawaniu komentarza, bo trudno nawiązać z dyskusję.

~anonim
2009-04-22 13:36

moim zdaniem róznica między uczniami tych szkół polega głównie na tym, że ci ze slo piją droższy alkohol

~Moczo_absolwent
2009-04-22 00:55

Nie wiem, ja w każdym razie nie narzekam. Do liceum społecznego chodziłem na początku i tam w sumie dobrze się czułem.

~Ja
2009-04-21 23:34

A jakby tak pomieszać uczęszczanie do tych szkół tak jak ty to wychodzi najlepiej ;) Tylko gdzie najpierw, gdzie później?

~Moczo_absolwent
2009-04-21 19:40

W toku mojej edukacji na poziomie licealnym, miałem okazję uczyć się zarówno w tarnobrzeskim SLO, jak i w ZSO. Mimo, iż ta pierwsza szkoła w tamtym okresie (1999-2001) jako całość moim zdaniem daleka była od realizacji przedstawionych w artykule założeń (brak realnie istniejącego samorządu uczniowskiego, społeczna aktywność uczniów zredukowana praktycznie do zera i forsowany przez dyrekcję oraz większość grona pedagogicznego model szkoły raczej przyklasztornej niż niezależnej), to jednak różnica między liceum społecznym, a państwowym, była kolosalna.
Najwięcej chyba z tego wszystkiego dały mi zajęcia z początku pierwszej klasy, kiedy jeden z nauczycieli, poza realizacją minimum programowego, starał nas nauczyć samodzielnego myślenia i wręcz zachęcał nas do dyskusji na różne tematy; nie tylko pomiędzy uczniami. Z dzisiejszej perspektywy ogólnie można powiedzieć, że społeczniak kształtował w człowieku indywidualność.
Dzięki temu kształtowaniu; po tym, jak z hukiem wyleciałem z tego liceum, trochę gwiazdorzyłem w swojej nowej klasie na Jachowicza (różnice ilościowe: 18 osób w klasie w społecznym vs 38 na Jachowicza – tłum!). Przyznać muszę, że przez wiele zachowań wyróżniających mnie z tłumu, sporo osób w klasie zaczęło żywić do mnie niechęć (były to głównie pupilki kilku starych nauczycielek, których jedynym zajęciem rzeczywiście było siedzenie cicho). Nauczyciele też przez moje różne zachowania, głównie te podważające ich autorytet, często mnie nie lubili, przestali jednak ze mną zadzierać, gdy pewnego dnia przy odpowiedzi zmiażdżyłem poziomem wiedzy nauczycielkę od biologii.
Tak, przyznać trzeba, że liceum społeczne przyzwyczaiło mnie do tego, że na autorytet, nawet u swojego psa trzeba zapracować, a słowa “nie wiem” wcale tego autorytetu nie uszczuplają.
Reasumując, uważam, że tak naprawdę wszystko zależy od predyspozycji kandydata do liceum. Osoby bardzo zdolne powinny zdecydowanie wybierać licea społeczne, bo to one naprawdę dają szansę na rozwój talentów, a w środowisku liceum państwowego będą brane za odmieńców i na pewno po trosze piętnowane.
Z kolei osoby przeciętne, nie lubiące się wyróżniać, najlepiej będą się czuły w liceum państwowym, bo wśród indywiduów w społeczniaku będą się czuły po prostu gorsze.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry