Inny niż wszyscy
We współczesnym świecie wielu młodych ludzi przedkłada gry komputerowe lub filmy nad kontakt ze słowem pisanym. Czy dużo tracą? Myślę, że tak, bo każdy może przecież znaleźć taki tekst, który przeczyta z zapartym tchem i trudno mu będzie się od niego oderwać. To jest właśnie magia dobrej literatury.
Wielu ludzi, do których i ja się zaliczam, lubi przebywać w marzeniach w świecie, do którego szara rzeczywistość nie ma wstępu. To świat magii, nadludzkich mocy i różnych istot, których nie sposób spotkać na ulicy w drodze do szkoły.
Ostatnio wpadła mi w ręce książka R.A .Salvatore zatytułowana „Ojczyzna”. To pierwszy tom sagi opowiadającej o młodym i niezwykłym mrocznym elfie, Drizzt’cie Do’Urdenie.
„Pozycja to paradoks świata mego ludu, ograniczenie potęgi wynikające z głodu potęgi. Osiąga się ją przez zdradę, a ona czyni podatnymi na zdradę tych, którzy zdradzili wcześniej. Ci najpotężniejsi w Menzoberranzan spędzają całe dnia na oglądaniu się przez ramię, by ochronić się przed sztyletami, które mogłyby wbić się w ich plecy. A śmierć czeka zwykle z przodu. - Drizzt Do'Urden"W krainie, zwanej Podmrokiem, która jest plątaniną podziemnych korytarzy i jaskiń, znajdującym się pod całym Faerunem, mieszkają różne stworzenia. Jednymi z nich są drowy – mroczne elfy, okrutne i bezlitosne, uważające wszystkich za wrogów. Ich skóra jest równie czarna jak ich serca, a oczy, które nigdy nie widziały słońca, czerwone. W takim właśnie społeczeństwie przychodzi na świat lawendowooki Drizzt. Miał on być poświęcony Pajęczej Królowej Lloth, jednak dzięki drugiemu synowi - Dinin’owi, przeżył. Od tej pory był wychowywany w zgodzie z panującymi zasadami w społeczeństwie drowów, gdzie zdrada goni zdradę, a największym wrogiem może okazać się rodzona matka. W społeczeństwie, które docenia tylko władzę.
Drizzt jest jednak inny niż wszyscy. Chciał mieć przyjaciół, którzy by mu pomagali, bez patrzenia na korzyści. Chciał wiedzieć, że jest ktoś, z kim może normalnie porozmawiać. Chciał wierzyć, że świat jest dobry, a nie taki, jakim przedstawiały go mroczne elfy. Tak samo uważał jego ojciec i pierwszy przyjaciel – Zaknafein. W świecie, gdzie rządziła brutalna siła, oni chcieli mieć kogoś obok siebie.
Inność Drizzta sprowadziła jednak na dom młodego drowa gniew Pajęczej Królowej. A jej gniew musiał być odkupiony przez krew. Lloth chciała śmierci Drizzta. Mroczny elf musiał uciekać z miasta, wprost w niebezpieczne labirynty Podmroku, gdzie za każdym zakrętem czaiła się śmierć.
Książka ta w niesamowity sposób wprowadza nas w społeczeństwo drowów. Szczegółowo pokazuje hierarchię, kulturę i zasady mrocznych elfów. Opisuje losy nie tylko głównego bohatera, ale też i innych członków domu Do’Urden oraz Menzoberranzan. Walki, zdrady, wojny, morderstwa towarzyszą nam tu na każdym kroku. Ogólnie czyta się lekko, a kolejne strony po prostu umykają, by wprowadzić czytającego w świat na nich zapisany. Zwroty akcji w książce są kolejnym szczegółem, który pozwala czytać ją z zapartym tchem. Zastanawiamy się co chwilę, po czyjej stronie stanąć? Czy warto jest łamać ustalone z góry reguły, by żyć w samotności czy lepiej milczeć, skazując się tym samym na nieustanne udręki własnego sumienia?
Co wybrał Drizzt? Czy potrafił oddzielić dobro od zła? Jak zakończyła się jego niezwykła historia? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie bez wątpienia w tej fascynującej opowieści. Nawet, jeśli nie jesteście fanami fantasy, nie znaczy to, że ta książka was nie zainteresuje. Dlaczego? Choćby dlatego, że poruszone są w niej tematy uniwersalne, takie jak: walka dobra ze złem czy samotność z wyboru itd. Jeśli chcesz poznać odpowiedzi na zadane powyżej pytania, to po prostu przeczytaj tę książkę! Zachęcam!
Komentarze [7]
2009-09-29 19:33
agato tekst jest podwójnie sprawdzany przez redakcję :P
2009-09-29 17:04
Nie będę się wypowiadać na temat treści artykułu, choć nowe tytuły książek fantasy skrupulatnie notuję :)
Czepię się języka… Na przykład początek akapitu drugiego: WIELE LUDZI!? Wielu, jak już! Może poproś kogoś, żeby sprawdził Twój następny artykuł zanim go oddasz.
2009-09-28 18:56
Miałem przyjemność czytać wszystkie tomy o Drizzt’cie ,które ukazały się do tej pory. Książki do HP zdecydowanie bym nie porównywał. Co nie zmienia faktu, ze jest to powieść miejscami dość naiwna. Zło jest zawsze w niej złem, a dobra dobrem + wyidealizowana i wręcz cukierkowo prawa postac głównego bohatera… Czasami az rzygać się chce…
Lekko się czyta, ale nawet jak na fantasy to zbyt ambitna lektura to nie jest.
2009-09-28 18:33
‘Mnie’, nie ‘mi’, Lovi.
2009-09-28 14:56
Mi to osobiście mało przypominało Harrego Pottera, a przyznam, że czytałam wszystkie części. Niektórym się może spodobać, innym nie. Dla każdego coś innego^^
2009-09-25 23:44
“Lawendooki” czy “lawendowooki” – to niewątpliwie zadanie dla profesora Miodka!
Ciekawa recenzja, zastanawiam się tylko, czy książka jest napisana równie naiwnie, co Harry Potter, bo Twojej recenzji wynika, że tak właśnie jest. Jeśli się napatoczy, to przeczytam.
A osobom preferującym bardziej realistyczną literaturę, polecam trylogię “Krzyżowcy” Jana Guillou.
2009-09-25 20:55
Nigdy się nie spotkałem ze słowem “lawendowooki”, ale myślę, że powinno się go pisać “lawendooki”. Jeśli się mylę to sorry :P
- 1