Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

„… jak dziewczyna” – czyli o segregacji płciowej"   

Dodano 2009-03-09, w dziale felietony - archiwum

Powiało feminizmem. Nie ze względu na Dzień Kobiet i dyskusję wokół zapłodnienia in vitro, a znacznie bardziej ze względu na film „Idealny chłopak dla mojej dziewczyny”, który miałem okazję ostatnio obejrzeć. Nie będę jednak recenzował tego „dzieła” ani także pisał o ruchu feministycznym. Skupię się bardziej na pojęciu płci.

Najpierw wrócę jednak do filmu. Pozostawiam go waszej indywidualnej ocenie, jednak chciałbym zauważyć, że w Polsce częściej przedstawia się widzowi dane zjawisko w krzywym zwierciadle, niż daje mu okazję do zapoznania się z prawdziwym obrazem. Wychodzę z założenia, że ze wszystkiego można żartować, niedobrze jednak dzieje się, gdy tylko na żartach opiera się nasza relacja z „tym czymś”. Karykatura (parodia) spełnia swoją komiczną funkcję tylko wówczas, gdy porównujemy ją z rzeczywistością i wyłapujemy groteskę. Jak mamy to jednak zrobić, jeśli nigdy nie udało nam się poznać rzeczywistości?

Przyznam szczerze, że do tej pory sam nie interesowałem się zbytnio ruchem feministycznym. Istniał on dla mnie gdzieś w obszarze krytyki ze strony środowisk skrajnie prawicowych, przez co czułem pewną „braterską sympatię”. Oglądając „Idealnego…” zobaczyłem jednak feministki zajmujące się głównie „manifami”, bezwzględne, odnoszące się z pogardą do mężczyzn, lesbijki – w tym jedną, która w finale odnajduje wymarzonego faceta i rodzi mu dziecko (sic!). Kościół instytucjonalny też został mocno przerysowany, jednak o nim wiemy na tyle dużo, że bez problemu mogliśmy ocenić na co skierowane jest ostrze satyry. Nikt chyba nie powie, że cały Kościół tak właśnie wygląda… . Zaś feministki? Przeciętny widz, który nie wie o nich właściwie nic, mógł zrozumieć jedno: babom się w głowach poprzewracało, ale chociaż jedna zmądrzała.

Uzupełniwszy braki w mojej wiedzy (jak już mówiłem nie będę przytaczał postulatów feministycznych, w tej kwestii odsyłam do innych źródeł), postanowiłem przystąpić do oceny feminizmu i pewnej refleksji nad płcią. Po pierwsze warto zauważyć, że język polski posiada tylko jedno określenie – właśnie „płeć”. Język angielski dysponuje natomiast dwoma: sex – płeć biologiczna i gender – płeć społeczna. Będzie to niezwykle istotne w moim dyskursie.

Dyskryminację podzieliłbym najchętniej na dwa typy:
1) dyskryminacja mniejszości, nieznanego, obcego;

2) dyskryminacja słabszych.

Podrzędna rola kobiet w historii daje się zakwalifikować w moim odczuciu do podpunktu drugiego. Wynika z tego, iż kobieta = słabsza. Czy tak naprawdę pojęcie to nie ogranicza się jednak wyłącznie do siły mięśni? Iris Marion Young w swoim artykule „Rzucasz jak dziewczyna” dowodzi, iż to społeczeństwo narzuciło kobietom minimalne wykorzystanie siły tkwiącej w ich ciele. Wskazuje, że gdy dziewczyna rzuca czymś, nie odchyla się do tyłu, nie wykonuje półobrotu i wykorzystuje do tej czynności tylko ramię. Jest to zatem różnica nie wynikająca z natury rzeczy. Nie tkwi ona także w sile fizycznej, a znacznie bardziej w technice, która to jak wiadomo jest kwestią nabytą. Inna autorka, Judith Butler, uważa, że różnice fizyczne między płciami nie są tak naprawdę wytworem biologicznym, ale bardziej kulturowym. Należą zatem nie do sex, ale do gender. Young przytacza dalej kolejne przykłady narzuconych kobietom różnic w motoryce (sposób chodzenia, noszenia, schylania się), które nazywa procesem „upośledzania” kobiet. Zauważa też, iż w jego rezultacie zrodziła się teza o niższości intelektualnej i braku zdolności przywódczych kobiet. Są to pewne ramy, które „upośledzają” kobietę i przełamanie ich jest jednym z kroków do uwolnienia swojej natury i uzyskania równej pozycji w społeczeństwie. Co warte odnotowania, ramy te, to „skamieliny”, które zostały ukształtowane już w kulturze prehistorycznej i mocno kolidują z obecną kulturą.

Niektórzy wciąż chcieliby widzieć tradycyjne role płciowe rodem z paleolitu. Malowidła naskalne prezentują mężczyzn polujących na zwierzynę, zaś figurki paleolitycznych Wenus, to kobiety z wyraźnie zaznaczonymi cechami płciowymi. Z tej epoki pochodzi więc kult płodności dotyczący kobiet oraz kult silnego mężczyzny, który musi utrzymać rodzinę. W konsekwencji powstał nieco później obraz rycerza i jego damy: silnego i słabej. Kobieta była piękna, wspaniała, wręcz mistyczna, jednak pozbawiona wpływu na władzę i możliwości decydowania o ważnych dla niej sprawach. Sparafrazuję tu ukute w innym kontekście zdanie Rousseau: mężczyźni girlandami kwiatów i pięknych słówek opletli łańcuchy skuwające kobietę.

I tak „płeć piękna” stała się ikoną, ale ikoną dla mężczyzn. Malarz John Berger przyznał, iż "wszystko w obrazie adresowane jest do niego (do mężczyzny)”. Pokutuje to obecnie w reklamie, która często odwołuje się do męskiego spojrzenia na kobietę, używając kobiecego ciała jako wabika – ot po prostu towar konsumpcyjny.

Warto też zauważyć, że obecny świat opisywany jest językiem mężczyzn. Zatem i sama kobieta jest nim również opisywana. Nie chodzi mi tu bynajmniej tylko o fleksję i gramatykę. Deborah Tannen zauważa podstawowe różnice pomiędzy językiem kobiet, a mężczyzn: język męski, to hierarchie, niezależność, informacja; a język kobiecy, to sieć, intymność, współudział. Różnica między informacją a współudziałem polega na tym, że mężczyzna chce coś kobiecie zakomunikować, natomiast ona liczy na udział w tej rozmowie.

Duży wpływ na nasze gender mają pierwsze lata wychowania. W procesie wychowywania dzieci ujawnia się już tzw. „nieświadomy seksizm”. Polega on np. na opisywania chłopców przymiotnikami: „silny”, „odważny”, „sprytny”, zaś dziewczynek: „piękna”, „delikatna” itp. Często chłopcom pozwala się na nieco więcej niż dziewczynkom. W późniejszym wieku dziewczynki chronione są (zwłaszcza przez kochanych tatusiów) przed „złymi chłopcami, którzy chcą je wykorzystać”. Jest to przygotowywanie kobiety do roli ofiary. Tymczasem chłopcy mają „być twardzi i nie mazać się”. Takie wychowanie pokutuje utrwalaniem stereotypów i kształtowaniem gender, które tak naprawdę nie ma nic wspólnego z naturą – z sex.

Feministki walcząc o to, aby świat nie patrzył na kobietę jak na istotę słabszą, jednocześnie patrzą na mężczyzn, jak na istoty silniejsze choć głupsze. Co dziwne, roszczą sobie prawo do niszczenia ram narzuconych kobiecości, ale jeśli to mężczyzna złamie ramy męskości, to zazwyczaj oskarżają go o zniewieściałość. To hipokryzja. Jeśli feministki chcą tak naprawdę partnerstwa ze światem mężczyzn, to muszą odrzucić wszystkie stereotypy, a nie tylko te dotyczące ich płci. Zainteresowania, dbanie o ciało, obowiązki domowe, praca, sztuka – różne dziedziny życia - zostały poddane przez społeczeństwo „segregacji płciowej”. Jeśli kobiety chcą dostępu do tego męskiego świata, to nie mogą jednocześnie wzbraniać mężczyznom dostępu do ich świata.

Moim zdaniem płeć w pojęciu sex ogranicza się tylko do ściśle naturalnego dyformizmu płciowego, natomiast cała otoczka związana z gender jest wytworem kulturowym. System patriarchatu jest taką samą skamieliną jak prawo dżungli, składanie ofiar drzewom lub łupany kamień. Przykre, że niektórzy mężczyźni do dziś widzą w kobiecie tylko to, co zostało tak mocno wyolbrzymione w paleolitycznej Wenus.

Zdaję sobie sprawę, że moje potraktowanie tego tematu jest powierzchowne, i że wymaga on o wiele głębszej i dokładniejszej analizy. Ciekaw jestem głównie komentarzy pań, ale nie tylko. Z okazji Dnia Kobiet składam oczywiście wszystkim paniom najlepsze życzenia i zobowiązuję się grzeszyć podobnymi tekstami nie tylko od święta.

Grafika:

http:/1_prehistoria/wenus_willendorf.jpg

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /53 wszystkich

Komentarze [14]

~monka
2009-03-13 14:24

Przeczytajcie sobie książkę Sandry Bem ‘Męskość, kobiecość’ a nie prawicie tu jakieś durne morały

~Moczo_absolwent
2009-03-12 19:05

Cóż, główne postulaty feministek, wymienione przez Jorga, uważam w większości jak najbardziej za słuszne, bo tylko ignorant nie dostrzega potrzeby zmian w zakresie edukacji seksualnej i legalności aborcji. Zwłaszcza ta druga kwestia jest moim zdaniem paląca.
Jeśli chodzi bowiem o podziemie aborcyjne, to różne oceny wahają się w zakresie od dziesięciu do stu tysięcy zabiegów rocznie. Myślę, że Polskie prawo powinno być w tej sytuacji bardziej pragmatyczne niż etyczne. Najlepiej byłoby powielić wzorzec holenderski, gdzie kobiety chcące usunąć ciążę są otaczane wcześniej odpowiednią opieką i przytłaczająca większość ostatecznie nie decyduje się na aborcję.
W Polsce takiej opieki brak, a przypadki, gdy kompetentna osoba pomaga podjąć decyzję jednak ratującą embrion, są ogromną rzadkością.
Wiem, że to brzmi jak coś, co nasz papa jeż nazwał relatywizmem moralnym i cywilizacją śmierci. Posługiwanie się przez ludzi myślących podobną retoryką dla określenia stanowiska Kościoła uwłacza jednak intelektowi.
Nazywając je po imieniu, rzekłbym, że to głupota w czystej formie.
Uch, ależ się rozpisałem na temat aborcji…
Parytet na listach wyborczych, muszę przyznać, jest również głupotą w czystej formie i to właśnie jest moim zdaniem przejaw tego, że feministki pragną przede wszystkim przywilejów, a nie równouprawnienia.
Brak ingerencji Kościoła w psrawy państwa uważam za jak najbardziej pożyteczny.
Refundacja in vitro… cóż, to kwestia bardzo płynna. Myślę, że na razie jesteśmy na to zbyt biednym społeczeństwem.
Równe płace obu płci? Dlaczego? Jeśli kobieta na równorzędnym stanowisku jest bardziej efektywna, niech zarabia więcej od mężczyzny!
Etc., etc., etc.
Błogosławię przeto wszystkich dyskutujących w imię Latającego Potwora Spaghetti; bytu doskonałego, bo niewidzialnego, niewykrywalnego i opartego nie na jakichś tam wrażliwych na alkohol białkach, ale przede wszystkim na węglowodanach. Idźcie w świat i dajcie se spokój z nauczaniem, bo i tak nikogo nie przekonacie.
Ramen.

~Jorg
2009-03-12 14:17

Chyba jednak napiszę, o co walczą feministki: – refundacja in vitro (przyznam szczerze, że zastanawiam się, czy Polskę na to stać) – legalna aborcja (to, że jest nielegalna, wcale nie znaczy, że jej nie ma) – parytet na listach wyborczych (nieco dziwny pomysł moim zdaniem) – edukacja seksualna (jak najbardziej tak) – brak ingerencji Kościoła w sprawy państwa (jak najbardziej tak) – równe płace dla obu płci za tę samą pracę (jak najbardziej tak)

~Moczo_absolwent
2009-03-12 06:07

Feministki nie chcą żadnego równouprawnienia, to czysta fikcja. Jedyne, o co feministki walczą, to przywileje.
Jeśli chodzi natomiast o pojęcie płci społecznej, to Dominik ma rację. Nie pamiętam w tej chwili dokładnie całej historii, ale gdzieś w Stanach Zjednoczonych, bądź w Kanadzie próbowano doświadczalnie ocenić, jaki wpływ ma wychowanie na poczucie tożsamości płciowej. Pewnego chłopca od urodzenia wychowywano tak, jakby był dziewczynką... zgadnijcie, jaki był efekt. Tym mniej domyślnym powiem tylko tyle, że nie udało mu się wyjść za mąż ani urodzić dzieci. Natomiast twórcy eksperymentu mają niewątpliwie na sumieniu co najmniej jedno złamane ludzkie życie.
Natomiast generalnie płeć społeczna jako pojęcie jest moim zdaniem średnio sensowną ideą. Sądzę, że każdy może opierać swoją tożsamość płciową, na czym tylko zechce, byle tylko nie była ona zaburzona.
Nie przeszkadza mi to jednak w stwierdzeniu, że Pani Butler roi sobie w swojej łepetynie jakieś idiotyzmy, bo kobieta nie jest ewolucyjnie przystosowana do rodzenia przez cięcie cesarskie.
Natomiast jeśli chodzi o różnicę w sile fizycznej, to pamiętam, że miałem w podstawówce koleżankę, dziewczynę wcale nie potężnej budowy, która jeszcze koło 15-go roku życia kładła w siłowaniu na rękę większość chłopaków z klasy. Jednakowoż potem jej nadnercza nie wydzielały już tyle testosteronu, co męskie jądra i przestała kłaść chłopaków na rękę.
A co do kwestii kobiecej inteligencji, to z autopsji napiszę, że kobiety rozwijają o wiele lepszą pamięć odtwórczą od mężczyzn, chociaż z inteligencją twórczą przeważnie jest przeważnie gorzej.

~Dominik
2009-03-12 00:44

Rozkminki nad sex i gender są, moim zdaniem, o tyle niebezpieczne, że pojęcia gender używa sie czasami próbując udowodnić, że przeżywanie przez człowieka jego płci jest tylko wynikiem wychowania, kultury itp. Myślę, że jest to niebezpieczne (dlaczego – opiszę poniżej), a w dość ciekawy i bardzo prostolinijny sposób skomentował to mój kolega pytając: “To to, że masz wacka jest wytworem kultury?”
Jest sporo różnych stereotypów i utrwalonych wzoróców kulturowych dot. płci, ale myślę, że trzeba być bardzo ostrożnym w podważaniu i obalaniu ich, bo trudno tu rozróżnić, co jest naturalne, faktycznie typowe dla kobiety czy mężczyzny, a co jest tylko stereotypem czy wytworem kultury.
Uważam, że są pewne cechy i zachowania, które są typowe dla kobiet i mężczyzn, niezależnie od wychowania i kultury, w której żyją. Uważam też, że są pewne wspólne dla wszystkich mężczyzn potrzeby i pragnienia, podeobnie jak są takie potrzeby i pragnienia wspólne dla kobiet.
Myślę też, ze warto sięgłębiej zastanowić, skąd się wzięły uwarunkowania kulturowe i stereotypy dotyczące płci – w końcu nie są z powietrza.

AGATex
2009-03-10 20:05

Yyy… Siedzę. Patrzę. Myślę. Nagle spostrzeżenie: Jakie ładne literki!

Co do treści, to po chwili od przeczytania załapałam o czym ten artykuł traktuje. I z wieloma postawionymi tezami się zgadzam. Mimo wszystko wydaje mi się jednak, że wszelakie stereotypy tak są zakorzenione w kulturze świata (jak sam zauważyłeś: od czasów prehistorycznych), że wprowadzanie na tym polu innowacji nie może od razu spotkać się z ogólną akceptacją. Równouprawnienie jest wynalazkiem stosunkowo nowym, więc wciąż budzi skrajnie różne opinie. Według mnie przesadzają zarówno feministki, jak i panowie propagujący hasła typu: “Kobiety do garów”.
Pozwolę sobie przytoczyć przykład niektórych plemion afrykańskich. Zależy to oczywiście od położenia geograficznego i warunków, jednak bywa, że w rodzinie kobieta jest fizycznie silniejsza, bowiem jej obowiązki wymagają olbrzymiej krzepy. Mimo to nie może nawet spojrzeć mężczyźnie w oczy, bowiem winna mu jest szacunek. Coś musi być w ludzkim umyśle, co w każdej kulturze na świecie czyni kobietę słabszą i głupszą, choć w rzeczywistości tak nie jest. Podkreślam – nie jest tak!
Zagadnienie jest obszerne jak diabli i trudno wymyślić coś, czego całe pokolenia jeszcze nie powiedziały. Mimo wszystko dziękuję Ci za ten artykuł i niemal heroiczną obronę kobiet w imieniu swoim oraz (jestem tego pewna) innych dziewczyn.

Ooooo, jaaaa! Ale komentarza napisałam!!! <radocha>

~Moczo_absolwent
2009-03-10 02:13

Kurrza twarz, za bardzo pijany jestem, żeby przeczytać cały artykuł i komentarze. Dobranoc. Napiszę coś jutro.

~Jorg
2009-03-09 23:08

Właśnie chodzi o to, ile w naszym obecnym pojęciu płci jest tej naturalnej SEX, a ile GENDER wytworzonej przez kulturę.

O ile różnic naturalnych nie da się naruszyć, o tyle różnice kulturowe ulegają ciągłym przeobrażeniom.

~nico_mindt
2009-03-09 22:07

“A różnice między płciami – nikt nie każe ich zamazywać. Ale nikt też nie może tego zabraniać. “
Chodziło mi o zabranianie zamazywania różnic między płciami. Płeć jest czymś naturalnym.

~nico_mindt
2009-03-09 22:05

ostatni akapit jest a propos zamazywania różnic pomiędzy płciami.

~Jorg
2009-03-09 22:04

Nie rozumiem, co oznacza, że “mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to kobieta”. A zaburzenia tożsamości płciowej to rzeczywiście odmienna sprawa.

~nico_mindt
2009-03-09 22:01

Tak, a modliszki po zapłodnieniu zjadają samca, tak jak chyba większość pająków. Porównując w ten sposób do niczego nie dojdziemy.

Co do podrzędności masz rację. Nie powinno być tak że jedna płeć jest podrzędna wobec drugiej.

Co do różnic nie zgadzam się. Jest pewien naturalny tryb którego nie powinno się negować. Mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to kobieta. Jasne, że istnieją ludzie o zaburzeniach psychicznych czy błędach genetycznych. Wyjątek jednak potwierdza regułę.

~Jorg
2009-03-09 19:53

Z wikipedii: “Polowaniem zajmują się głównie lwice, podczas gdy zadaniem samca jest obrona stada.” Ponadto wśród ptaków to samiec “pomaga sobie” pięknym upierzeniem (niczym suknią), zaś samica jest szara i skromna (jak garnitur), więc odwołując się do zwierząt dojdziemy do wniosku, że u nas jest zupełnie na opak.

Jeśli chodzi o człowieka to chyba jedną z jego najważniesjzych zalet jest to, że wybił sie ponad świat zwierzęcy. A różnice między płciami – nikt nie każe ich zamazywać. Ale nikt też nie może tego zabraniać. I nikt nie może utrwalać różnić, które stawiają jedną płeć w położeniu podrzędnym względem drugiej.

~nico_mindt
2009-03-09 18:55

Polecam poczytać więcej na temat gender i sex. Gender także w angielskim jako płeć społeczna jest pojęciem stosunkowo młodym. W Polsce też już się pojawiają studia nad płcią społeczną.

Natomiast zastanawia mnie jedno. Skoro siła fizyczna, sposób poruszania w płci jest także narzucona społecznie, to dlaczego u większości (o ile nie wszystkich) gatunków zwierząt istnieją różnice między płciami (np. polowanie itp. itd.)? Np. Lew jest zazwyczaj silniejszy niż lwice?

I kolejny punkt. Ja chcę się różnić z kobietą. Bo po prostu byłoby nudno, gdyby wszyscy byli tacy sami.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry