Jak zostałem faszystą   

Nie da się ukryć, że tegoroczny Marsz Niepodległości - zorganizowany przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny - do spokojnych nie należał. Nie było też jednak aż tak dramatycznie, jak przedstawiano to w mediach. Zamieszki, owszem - były, ale tylko w dwóch miejscach: na Placu Konstytucji i na Placu Na Rozdrożu, a uczestniczyło w nich kilkaset osób, które - jak mi się zdaje - tylko po to się na tym Marszu pojawiły.

Sam marsz okrzyknięty został przez środowiska lewicowe "faszystowskim", dlatego też środowiska te postanowiły go zablokować. Nie będę rozwodził się nad tym szerzej, bo lewacka retoryka kompletnie do mnie nie przemawia. Cóż, według nich najwyraźniej i ja jestem faszystą, bo zdecydowałem się wziąć w tym marszu udział. W tym miejscu chciałbym jednak przytoczyć dyrektywę Stalina z 1943 r., która brzmiała: "Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami. Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane, stanie się potem w opinii publicznej faktem ". Jak widać jego duchowi spadkobiercy nadal istnieją, a nazywanie byłych żołnierzy AK, którzy należeli do komitetu poparcia Marszu, faszystami, jest moim zdaniem sporą przesadą. Poza akcjami propagandowymi w mediach, owi geje, lesbijki, anarchiści itp. postanowili ściągnąć do pomocy antyfaszystowskie bojówki z Niemiec, które nawet w swoim kraju stanowią zagrożenie dla porządku publicznego. Jak się niebawem okazało, przyjeżdżając do Polski nie zamierzali oni bynajmniej poprawiać swojej nie najlepszej reputacji i postanowili skutecznie zakłócić obchody naszego narodowego święta, zaczepiając ludzi idących na defiladę i opluwając tych przebranych w historyczne, wojskowe mundury. Niemiecka Antifa - bo tak nazywają się te bojówki – uważa jednak, że to ona została sprowokowana i zaatakowana, dlatego domaga się nawet przeprosin i zamierza wytoczyć w sądzie sprawę polskiej policji, która miała się do nich jakoby źle odnosić i bezpodstawnie ich zatrzymywać, podczas gdy oni przybyli na zaproszenie na „pokojową manifestację". Zastanawia mnie jednak, do czego potrzebne były im te pałki, kastety i gaz pieprzowy, które znaleziono po ich wizycie w lokalu "Nowy Wspaniały Świat" (finansowanym przez władze miasta Warszawy, a należącym do lewicowego pisma "Krytyka Polityczna"), gdzie zabarykadowali się ci niemieccy zadymiarze podczas próby ich zatrzymania. Właściciele NWŚ twierdzą, że wszystkie te rzeczy zostały zdeponowane w lokalu jeszcze przed wyjściem gości z zagranicy na miasto. Policja natomiast twierdzi, że niemieccy anarchiści byli wielokrotnie sprawdzani przed wjazdem do stolicy i wówczas nie znaleziono przy nich żadnej broni. Kto ma zatem rację?

Media koncentrowały się w ten dzień wyłącznie na prezentowaniu bójek zadymiarzy wszelkiej maści z policją, tworząc w swoich przekazach iście apokaliptyczny klimat. Prawda była zgoła inna. W bójkach brał udział niewielki odsetek przybyłych, a zdecydowana większość uczestników marszu była nastawiona pokojowo. Widziałem w tłumie ludzi w każdym wieku, począwszy od dzieci z podstawówki po starszych ludzi, którzy zapewne walczyli z ustrojem komunistycznym w czasie PRL-u. Przez całą drogę od Placu Konstytucji do Placu Na Rozdrożu kolumna marszowa nie była eskortowana przez policję, ponieważ ta zajęta była generalnie chuliganami. Na trasie nie dochodziło do żadnych incydentów. Pierwsze wydarzyły się dopiero pod pomnikiem Romana Dmowskiego, gdzie stały wozy transmisyjne różnych stacji telewizyjnych i radiowych. Dwa z nich należały do stacji TVN, która nie jest zbytnio lubiana przez środowiska prawicowe i kibiców, z powodu prorządowej polityki. Niektórzy postanowili więc zdewastować te samochody, podpalając je racami. Warto jednak wspomnieć w tym miejscu o zachowaniu jednego z fanów Legii, który z narażeniem życia wyciągnął z auta petardę wrzuconą tam wcześniej przez kogoś innego.

Jeśli o chodzi o policję, to muszę powiedzieć, że nie wszyscy funkcjonariusze zachowywali się w ten dzień należycie, żeby nie powiedzieć zgodnie z prawem. W Internecie oraz w mediach można już obejrzeć filmiki, na których policjant w cywilu spryskuje gazem i kopie po głowie ciele przechodnia, który nie brał bezpośredniego udziału w demonstracji. Robił to nawet wtedy, gdy ten leżał już obezwładniony przez innych policjantów na ziemi. Nie był to jedyny incydent, bowiem na innym nagraniu widać policjanta w pełnym umundurowaniu, który uderza zatrzymywanego w krocze. To absolutnie karygodne i niedopuszczalne zachowanie stróżów prawa, których zadaniem jest jego przestrzegania a nie łamanie. W demokratycznym kraju nikt nie może stać ponad prawem, dlatego uważam, że sprawcy tego incydentu powinni zostać surowo ukarani. Gdyby nie te pojedyncze incydenty wywoływane przez grupę zadymiarzy, można by nazwać Marsz naprawdę pokojową manifestacją. Niestety wśród około dwudziestu tysięcy obecnych tam ludzi znaleźli się i tacy, którzy nie rozumieli idei patriotycznego zgromadzenia i chcieli uświadomić innym swoje racje przy pomocy brutalnej siły.

mexs

Grafika:

• Jakub Szymczuk - MIKROBLOG FOTOREPORTERA