Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Karate Kid   

Dodano 2005-09-26, w dziale inne - archiwum

Kannichiwa! – tak mniej więcej wygląda przywitanie w „języku karate”. Na pewno wiele osób słyszało co nieco o tej sztuce walki wręcz (dla przypomnienia: na pytanie „Co to jest karate?” można odpowiedzieć, że jest to „japońska sztuka walki, w której stosuje się ciosy pięścią, kantem dłoni i nogami, uprawiana jako system samoobrony lub dyscyplina sportowa”. Taką definicję podaje encyklopedia, a słownik wyrazów obcych informuje nas ponadto, że po japońsku „karate” oznacza dosłownie „pustą dłoń”). Bo któż z nas nie chciałby umieć „walczyć”, łamać desek, pochwalić się przed innymi wysportowanym ciałem…? Jednak karate nie do końca na tym polega. Warto uświadomić sobie, że dawniej walka wręcz była walką na śmierć i życie, był to sposób na przetrwanie. Większość osób przychodzących dzisiaj na treningi karate nie myśli o wykorzystaniu tej umiejętności w przyszłości jako „broni”.
Aby zrozumieć tę sztukę walki, warto dowiedzieć się coś niecoś o jej historii. Co prawda, o początkach sztuki karate niewiele można powiedzieć: ani gdzie, ani kiedy powstała. Wiadomo tylko, że gdzieś między V a VII wiekiem naszej ery, w Chinach, powstał system ćwiczeń zdrowotnych (coś na kształt dzisiejszego karate), wzorowany na zachowaniach zwierząt. Z tamtych czasów pochodzą także wzmianki o niejakim Tamo, który uważany jest nie tyle za duchowego twórcę karate, co za jednego z legendarnych patriarchów buddyzmu. W każdym razie, jest to jedno z pierwszych nazwisk pojawiające się w historii karate.
Jednak za czas narodzin „prawdziwego karate” uważany jest XVI w. Istnieje opowieść o tym, jak to do świątyni Shao-lin przywędrował młody mnich Chueh-Yuan Shang-Jen, i tam zapoznał się z „18 rąk Lo-han” (zbiorem ćwiczeń fizycznych opracowanych przez Tamo). Doszedł do wniosku, że te ćwiczenia można przekształcić w system walki wręcz. Po kilku latach opuścił klasztor i spotkał niejakiego Li Chienga, który wraz ze swoim mistrzem uchodzili za ekspertów walki wręcz. Wszyscy trzej, najpierw w klasztorze T’ung-fu, a później w Shaolin doskonalili tę sztukę walki. Właśnie z Shaolin wywodzili się „wędrujący braciszkowie”, słynący z doskonałej umiejętności karate, a sam klasztor stał się więzieniem, z którego mogli wydostać się tylko prawdziwi mistrzowie.
Oprócz Chin, duże znaczenie dla rozwoju karate miała także mała wyspa z archipelagu Ryuku – Okinawa. Nieustanny ruch kupców i marynarzy pomiędzy państwami azjatyckimi, przyczynił się do wymieszania na tej wyspie różnych kultur, a co za tym idzie: różnych umiejętności walki wręcz. Do jej stosowania przyczynił się także, wprowadzony w XV wieku, zakaz posiadania jakiejkolwiek broni na wyspie. Nic dziwnego, że „pan Myiagi” mówił, iż każdy mieszkaniec wyspy potrafi łowić ryby i walczyć karate („Karate kid”).
Tak ogólnie przedstawia się historia walki wręcz. Dziś możemy wyróżnić wiele styli i szkół karate (w samym Hongkongu jest kilkaset szkół boksu chińskiego, zwanego także „kung-fu”)
Dzięki tej sztuce walki można wyrobić sobie takie sprawności jak: „chikara” (siła), „cikuden” (szybkość), „danryoku” (elastyczność) oraz „ryudotai” (płynność). Cechy takie jak „yomi” (zdolność czytania zamiarów z twarzy przeciwnika) czy „zanshin” (pozostawanie w czujnej gotowości) przydają się nie tylko w czasie walki. Poza tym treningi karate uczą pokory i samodyscypliny, a przede wszystkim wiary w siebie (co przyznają sami trenujący). Naukowcy udowodnili, że systematyczne ćwiczenie „kata” koryguje wady postawy i pomaga w prawidłowym rozwijaniu się organizmu człowieka.
W Tarnobrzegu i okolicach (np. w Woli Baranowskiej) istnieje możliwość trenowania karate pod nadzorem doświadczonych instruktorów, posiadających uprawnienia państwowe.
Jednak treningi karate są bardzo trudne i nic dziwnego, że większość chętnych rezygnuje już po pierwszych zajęciach Przede wszystkim nie można się „lenić” i ćwiczyć byle jak, bo nic z tego nie będzie. A wiele osób jest nastawionych na to, że po paru pokazach mogą nauczyć się wszystkiego. Niestety, to jest niemożliwe. Ponadto solidna półtoragodzinna rozgrzewka potrafi odstraszyć nie jednego, a do tego jeszcze dochodzi ból mięśni, który może potrwać kilka dni. Jednak te „tortury” (jak nazwał to pewien „toe suen” – uczeń ) są potrzebne do rozciągnięcia mięśni i ścięgien. Ci, którzy się ich nie boją, mogą znudzić się nauką samych chwytów. Aby osiągnąć wymagany poziom sprawności jeden chwyt trzeba powtarzać nawet kilkadziesiąt razy.
Ale pomimo tego, że treningi karate są trudne i niekiedy nudne, nie można się zniechęcać. Nawet jeśli po kilku miesiącach wysiłku nadal nie będziemy mogli przełamać deski.

Źródła: J. Miłkowski „Karate”

Oceń tekst
Średnia ocena: 0 /0 wszystkich

Komentarze [3]

~anusia
2005-10-04 15:56

no świetnie oluś:)

~Osoba, ktorej sie to pod
2005-09-28 17:18

Fajny artykulik. MNie tam sie podobal. Na przerwie powiem Ci kim jestem ale naprawde masz talenta:)

~Gość
2005-09-27 21:03

Studiowanie karate jest jak wspinanie sięna wysoką górę.
Życie również przypomina wspinaczkę.
Ważne jest, żeby wytrwale próbować dotrzeć na sam szczyt.
Kiedy już się go osiągnie można wiele dostrzeć i zrozumieć.
Stojąc u podnóża góry można tylko
podziwiać jej szczyt. /.../ Shigeru Oyama

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry