Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Kazachska wichura   

Dodano 2007-04-12, w dziale recenzje - archiwum
Borat

Amerykańskie kino komediowe ma „wielkie” tradycje tworzenia płytkich, nie zawierających głębszych refleksji, produkcji, które zazwyczaj nie spełniają podstawowych funkcji. Nie śmieszą, a często epatują prymitywizmem i głupotą. Co znamiennie, myślą przewodnią takich tytułów jest zazwyczaj nasza cielesność lub stosunki fizyczne. Pamiętacie takie „dzieła” jak „Agent XXL” czy „Norbit”?

Postać Borata Sagdiyeva, kazachskiego dziennikarza państwowej telewizji, której autorem jest brytyjski komik żydowskiego pochodzenia, Sasha Baron Cohen, powstała długo przed pomysłem nakręcenia pełnometrażowego filmu. Jednak dopiero po sukcesach pojedynczych skeczy na antenie MTV, zapadła decyzja o nakręceniu filmu z Boratem w roli głównej. I tak powstał film pod długim i wiele mówiącym tytułem „Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. Reżyserię powierzono Larremu Charlesowi.

Oś fabuły koncentruje się na podróży kazachskiego dziennikarza Borata i jego przyjaciela, kamerzysty (Azamat Bagatov) do Stanów Zjednoczonych (jak on sam zabawnie mówi – ju es end ej). Ich cel to nakręcenie reportażu i powiększenie kulturowego dorobku Kazachstanu. Borat to fan Pameli Anderson. Gdy dociera do niego wiadomość, że „gwiazda” zamieszkała w Kalifornii, postanawia udać się tam razem z Azmatem. W czasie podróży kręcą materiał reporterski. Dokument ten, to zarejestrowane wywiady z różnymi ludźmi: feministkami, sprzedawcami, specjalistką od savoir-vivre, instruktorem jazdy itd...

Tym, co stanowi o niezwykłości tej produkcji i tym, co sprawiło, że osiągnęła status kultowej jeszcze przed premierą, jest osoba głównego aktora i pomysłodawcy (twórcy także takich postaci, jak Ali G oraz Bruno) oraz to, że większość scen filmu to prawdziwe wywiady „Kazacha” przeprowadzone z niczego niespodziewającymi się i nieświadomymi tego ludźmi. Cohen udaje przybysza ze Wschodu przed Amerykanami, którym przedstawia swoje szalone poglądy (mówi otwarcie o nienawiści do Żydów, o homoseksualistach, mizoginizmie itd.) Pozwala sobie na wiele. Zachowuje się chwilami jak prymityw, ale być może właśnie to i fakt bycia obcym powoduje, że ludzie odsłaniają się przed nim, ukazując w pełni swoją hipokryzję. A co robią? Przyznają mu rację. Potwierdzają, że są homofobami, że nie cierpią Żydów. Próbują (nieudolnie) zachować polityczną poprawność. Oczywiście każda z osób„występujących” w filmie została po nakręceniu całości materiału poinformowany o założeniach filmu i mogła nie wyrazić zgody na zamieszczenie sceny ze swoim udziałem. Niewielu zareagowało. Wielu dopiero po premierze filmu uświadomiło sobie, że zostali na czymś przyłapani. Teraz składają pozwy do sądu, chcą podwyższenia gaży itd. Z prawnego punktu widzenia nie mają szans.

Borat

Ciekawym aspektem tej produkcji jest, moim zdaniem, pokazanie sposobu działania organizacji feministycznych czy chrześcijańskich. Patrząc z perspektywy prymitywnego Kazacha, odnosimy wrażenie, że ludzie ci wyglądają i zachowują się jak nawiedzeni (dosłownie i w przenośni).

Sytuacje przedstawione w filmie są z pewnością śmieszne. Być może przyczynia się do tego wiedza widza na temat realności wydarzeń i świadomość naturalności reakcji osób występujących. Dowcip jest rubaszny, czasami przekracza granicę dobrego smaku, ale jest to poniekąd uzasadnione pochodzeniem Sagdiyeva. Niesmak wywołała u mnie tylko scena walki dziennikarza z otyłym przyjacielem, ale to miał być ponoć jedynie protest wobec prób nieuzasadnionego demonizowania nagości.

Zadaniem komedii jest dostarczać rozrywkę, śmiech i poprawiać humoru. To zadanie „Borat” wypełnia znakomicie. Gra aktorska Sashy Barona Cohena jest genialna. Trudno zorientować się, że to aktor, tym bardziej, że żaden Amerykanin nie zdołał go zdemaskować. Borat Sagdiyev wygląda jak postać, którą można u nas w Polsce spotkać pod sklepem monopolowym. Dla uzyskania efektu wiarygodności używa zresztą czasami języka polskiego i nie pierze swojego garnituru, aby uzyskać realistyczny zapach. Reszty aktorów praktycznie w filmie nie widać, bowiem występują w pojedynczych scenach.

Myślę, że warto zobaczyć „Borata”, by przekonać się, jacy tak naprawdę są Amerykanie.

Grafika:

http://www.liter.kz/files/Borat-flag.jpg

http://gfx.filmweb.pl/po/13/83/291383/7123394.3.jpg

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.6
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.6 /27 wszystkich

Komentarze [6]

~jugos
2007-04-15 12:45

stosunki fizyczne – okreslenie wieloznaczne. osobiście uzyłbym słowa S E X

jake
2007-04-15 12:21

Artykuł zdecydowanie oddaje to jaki jest film i co w nim znajdziemy, choć szczerze mówiąc mi do gustu nie przypadł.

~anonim
2007-04-14 22:33

co jak co ale ta ostatnia mina niczym mina jugosa:P nie pisze kim jestem bo by łora była jeszcze:P heh

~anonim
2007-04-14 11:30

Hi! My name is Borat. I like sex. Sex is nice.

Morgana
2007-04-12 20:47

Oueeee…
Też to widziałam. :|

ddomcia
2007-04-12 20:25

Borat kojarzy mi się z zielonymi gaciami i Wojewódzkim :D

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry