Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Kordian – zakończenie alternatywne – cz. 1   

Dodano 2021-06-07, w dziale opowiadania - archiwum

Podnieśli broń...
- Stójcie! Adiutant jedzie! - zawołał ktoś z tłumu.
- Oficer go nie widzi i podniósł już rękę w górę. - odpowiedział posępnie inny.
Kordianowi życie przeleciało przed oczami. Przypomniał sobie, jak był sławnym alpinistą, jak rozmawiał z papieżem i jak przeżył pierwszą miłość i pierwsze rozczarowanie. Jedynie wspomnień z antycarskiej konspiracji nie był w stanie odtworzyć, bo widział je jakby przez mgłę.

W tamtej chwili pomyślał, że to koniec - koniec Polski, która już nigdy nie podniesie się po jego stracie. Stracie człowieka, który miał wiele błyskotliwych planów, które chciał dla niej zrealizować. Wtem ziemia zadrżała, a żołnierzom z plutonu egzekucyjnego karabiny wypadły z rąk. Kordian stał jednak dalej niewzruszony, nie próbując nawet wykorzystać nadarzającej się szansy na ucieczkę. /pliki/zdjecia/kor1_7.jpgNo, ale przecież on nie był przecież tchórzem. Sołdaci podnieśli już broń, po czym na nowo skierowali ją w stronę Kordiana. Wtedy ziemia zadrżała po raz drugi, ale tym razem o mocniej i drżenie trwało też dłużej. Przerażeni żołnierze spoglądali na siebie i na Kordiana, który również nie za bardzo wiedział, co się dzieje. Nagle któryś z gapiów dał znak reszcie do ataku na carskich żołdaków, których jednostrzałowe karabiny nie dawały im wielkich szans na skuteczną obronę przed gawiedzią. W ruch poszły pięści, kije i co tam kto miał pod ręką. Zrobiło się spore zamieszanie. Kordian stał jednak dalej pod ścianą dumny i niewzruszony. Nagle ktoś szarpnął go gwałtownie i odciągnął z miejsca niedoszłej egzekucji. Kordian przyjrzał się tej osobie. Był to wysoki mężczyzna, ubrany od stóp do głów na czarno. Nosił również okulary w takim kolorze.

- Kordianie, nie mamy czasu - rzekł w pośpiechu.

Kordian nie za bardzo wiedział, co to wszystko ma znaczyć, ale z każdą chwilą cieszył się coraz bardziej, że udało mu się przeżyć.

- Kim jesteś? - zapytał tajemniczą postać.
- Jestem potomkiem Grzegorza i przyszedłem cię uratować, abyś ty mógł uratować Polskę.

Kordian zdziwił się niepomiernie. Od dzieciństwa czuł, że jest kimś wyjątkowym, i że zmieni historię kraju, ale żeby aż tak?

- Zaczekaj, słabo mi - poinformował swojego wybawiciela, po czym lekko oparł się na jego ramieniu.

- Jesteśmy już prawie na miejscu - odrzekł potomek Grzegorza, gdy weszli do lasu.

/pliki/zdjecia/kor2_6.jpgKordian znów przyjrzał mu się bardzo uważnie. Jego nowy kolega wyciągnął z kieszeni jakieś tajemnicze urządzenie, którego Kordian nigdy wcześniej nie widział. Tajemniczy człowiek przystawił ów aparat do ucha i już miał coś powiedzieć, gdy nagle...

- Uważaj! - zawołał Kordian.

Nagle rozległ się huk. Jego kolega padł na ziemie, ale nie stracił przytomności. Okazało się, że jeden z carskich żołnierzy wymknął się jakoś z tej zawieruchy i śledził ich, by wykonać rozkaz do końca.

- Wszystko gotowe - powiedział ostatkiem sił potomek Grzegorza do aparatu przystawionego do ucha.
- Nie wiem, co się dzieje! Nie zostawiaj mnie samego! - wołał zrozpaczony Kordian, podczas gdy carski sołdat zbliżał się w ich stronę.
- Musisz... - tajemniczy wybawiciel nie zdążył jednak dokończyć zdania.

Kordianowi, chyba z nadmiaru emocji, pociemniało w oczach i runął bez przytomności na ziemię. W głowie krążyły mu przerażające obrazy – widział wojny, któryś z rzędu upadek swojej ojczyny, widział wielkich patriotów, ale i wojennych zbrodniarzy i skutki działań wojennych.

W końcu ocknął się. Leżał na chodniku przykryty gazetami i śniegiem. Było mu zimno, nie wiedział, gdzie jest ani dlaczego pada śnieg. Wziął do ręki jedną z tych gazet i zaczął czytać./pliki/zdjecia/kor3_5.jpg Najpierw spojrzał jednak na datę. 5 grudnia 1988?

- Co u licha? - pomyślał. Gdzie ja jestem? - zapytał sam siebie. Młody Grzegorzu! – cicho zawołał, podnosząc się z ziemi.

Jednak gdy stanął na nogi zobaczył całkiem inny świat. Ludzie byli ubrani jakoś nietypowo, po drogach jeździły żelazne machiny, a ludzie przyglądali mu się ze zdziwieniem. Było mu zimno i zaczął drżeć na całym ciele. Jakaś młoda kobieta, przechodząc tuż obok, popatrzyła na niego ze współczuciem i wręczyła mu jakiś dziwny papierek, chyba banknot.

- Dziękuję - odrzekł zmieszany Kordian, po czym schował banknot do kieszeni.

Stał tak chwilę stał, patrząc otępiałym wzrokiem w ziemię, ale po chwili ruszył w stronę kobiety.

- Moja pani! - zawołał z oddali.

Kobieta zatrzymała się, odwracając wzrok w jego stronę.

- Słucham? - zapytała grzecznie Kordiana.
- Co to za miejsce? Który mamy rok?
- Jest 5 grudnia 1988 roku, a znajdujemy się w Nowej Hucie - rzekła z uśmiechem kobieta.
Kordianowi znów zaczęło robić się ciemno przed oczyma, ale przypomniał sobie, że zanim upadł bez przytomności słyszał na pewno: „Wszystko dobrze?”. Znów zrobiło mu się słabo i po raz kolejny stracił przytomność. Tym razem w głowie krążyły mu obrazy kraju, w którym wszystkiego brakowało... . Obudził się w ciemnym pokoju, oświetlanym jedynie przez małą świecę stojącą na stole. W mroku, przy drzwiach, dojrzał mężczyznę siedzącego na krześle, ubranego prawie tak samo jak jego zaginiony w akcji kolega./pliki/zdjecia/kor4_1.jpg

- Gdzie jest Konrad? - zapytał go ów dziwny typ z lekkim zniecierpliwieniem w głosie.
- Jaki Konrad? Co tu się dzieje? - odpowiedział Kordian.
- Wysłaliśmy po ciebie pewnego człowieka. Gdzie on teraz jest? – powtórzył pytanie.
- Został... postrzelony. – odrzekł Kordian, spuszczając głowę.
- To znaczy, że już po nim... . Cóż, trudno, ale w tej misji chodzi o ciebie... - odpowiedział nieznajomy człowiek.
- Jakiej misji? Nie spróbujecie go ratować? - zawołał wzburzony Kordian.
- Posłuchaj... – tajemnicza postać zaczęła opowiadać mu historię Polski od dnia, w którym nasz bohater przeniósł się do czasów obecnych. Gdy Kordian wysłuchał całej jego opowieści, pomyślał, że podczas pobytu w szpitalu psychiatrycznym, po próbie zabójstwa cara, zostały mu podane leki, które wywołały halucynacje. – Wybacz, nie przedstawiłem się. – rzekł do niego z uśmiechem. Mam na imię Wojciech i należę do najbardziej tajnego, podziemnego stowarzyszenia, działającego na rzecz wyzwolenia Polski.

Kordianowi zabłysły oczy, gdy usłyszał, że ma do czynienia z przedstawicielem patriotycznej konspiracji, ale coś nie dawało mu spokoju.

- No dobrze, ale jak ja się tu znalazłem? - zapytał Wojciecha.
- Kilka lat temu nasi agenci wykradli Rosjanom pewien wynalazek, ale o tym opowiem może innym razem - rzekł pośpiesznie Wojciech.
- Jaki wynalazek?
- Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz, a teraz kładź się spać. - odpowiedział, wychodząc z pokoju.

/pliki/zdjecia/kor5.jpgKordian nie mógł jednak wykonać tego polecenia. Był zbyt podekscytowany tym wszystkim, co przeżył. Położył się jednak do łóżka i wpatrywał w płomień świecy, rzucając od czasu do czasu okiem w stronę okna, za którym przelatywały ogromne płatki śniegu. Długo rozmyślał nad tym, co się wydarzyło i wciąż myślał, że to musi być jednak tylko sen. Te natrętne myśli stawały się coraz bardziej intensywne. Pomyślał, że może warto by było wybiec na zewnątrz, aby orzeźwiło go zimne powietrze. Zapytał nawet w duchu sam siebie - „Co robić, iść czy nie iść?”. Ciekawość podpowiadała, że warto byłoby tak zrobić, ale rozsądek sugerował, że chyba jednak lepiej zostać w ciepłym łóżku. Ostatecznie zdecydował się opuścić ciepłe schronienie, łamiąc przy okazji w pełni świadomie wszelkie zakazy Wojciecha, które miały mu zapewnić bezpieczeństwo. Kordian ubrał się po cichu, by po chwili być już na ulicy. Było zimno więc od razu ruszył dziarskim krokiem przed siebie, oszołomiony widokiem swojego kraju, który zupełnie inaczej sobie wyobrażał. Po chwili dotarł na plac, na środku którego stał ogromny, ponad sześciometrowy pomnik wykonany z brązu. Przedstawiał łysego mężczyznę, który jak nic dokądś zmierzał. Kordian pomyślał, że może idzie ratować Polskę, ale nie był pewien, dlatego postanowił się upewnić, pytając o tę postać napotkanego w pobliżu przechodnia.

- Paniczu... – zwrócił się w stronę napotkanego człowieka.
- Panie, co pan? Godzina policyjna jest. - odpowiedział przechodzień.
- Kogo przedstawia ten pomnik?

Przechodzień nie odpowiedział, tylko zmierzył Kordiana ostrym spojrzeniem i odszedł w pośpiechu. Kordiana opanował gniew. Ulepił sporą śnieżkę i rzucił nią w pokaźny pomnik. Nie zauważył jednak, że w śniegu, z którego ulepił śnieżkę, ukrył się całkiem spory kamień. Gdy jego śnieżka uderzyła w posąg, usłyszał głuchy dźwięk. Nagle, zapaliły się stojące w pobliżu pomnika reflektory, a snopy ich świateł skierowały się w stronę Kordiana...

CDN.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /9 wszystkich

Komentarze [1]

~Masło z Dzika
2021-06-07 21:15

Co za wspaniałe ujęcie literatury klasycznej, autor ma potencjał na pisarza

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 96luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Gutek 22gutek

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry