Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Źródło potęgi – cz. 3   

Dodano 2021-06-02, w dziale opowiadania - archiwum

Od tygodnia wędrowałem przez góry i lasy z przedstawicielem gatunku, który według ludzi wymarł. I choć początkowo byłem mocno sceptycznie nastawiony do tego mojego nowego kompana, to jednak z czasem się zaprzyjaźniliśmy. Droga nakreślona na mapie przez mojego ojca była stosunkowo łatwa, ale było tak gorąco, że zazwyczaj szliśmy w cieniu drzew. O dziwo, mimo ostrzeżeń ojca, na nikogo się nie natknęliśmy. I miałem nadzieję, że tak będzie już do końca wędrówki. Cieszyłem się, że jest ze mną Gabri, bo dzięki temu miałem z kim dzielić się swoimi przemyśleniami, radościami i smutkami, chociaż on wiedział o tym wszystkim, zanim wypowiadałem pierwsze słowo. Krótko mówiąc on wiedział o mnie wszystko, a ja o nim początkowo nie za wiele.

/pliki/zdjecia/smo1_2.jpg - Gabri, masz jakąś rodzinę? – spytałem pewnego dnia, gdy przemierzaliśmy gęsty las.
- Nie jestem pewien.
- Ale jak to?
- Chodzi o to, że gdy się urodziłem, byłem sam. Smoki nie opiekują się swoim potomstwem tak jak ludzie. Smoki zostawiają swoje jaja bez żadnej opieki. Gdy małe smoki się wyklują muszą same odnaleźć swoją rodzinę.
- A ty nie próbowałeś jej odnaleźć?
- Próbowałem, ale nie udało mi się tego zrobić. Podobno każdy smok tuż po urodzeniu wie intuicyjnie, gdzie jest jego rodzina. No, ale ja jestem chyba jakiś inny.
- Przykro mi, a może poszukamy jej razem, jak zakończymy moją misję?
- Dobrze, ale trochę się obawiam, że oni o mnie już dawno zapomnieli.
- Na pewno nie. Myślę, że pamiętają o tobie i bardzo się o ciebie martwią.
- Naprawdę tak myślisz?
- Tak.
- Dobrze jest znaleźć sobie przyjaciela.
- Ja też się cieszę, że jesteś ze mną.
- A ty masz rodzinę? – nieoczekiwanie spytał mnie Gabri.
- A nie wyczytałeś tego jeszcze z moich myśli?
- Nie. Staram się nie wnikać bez potrzeby aż tak głęboko w cudzy umysł. Wolę, abyś sam, z własnej woli, opowiedział mi o sobie.
- To miłe. A jeśli chodzi o twoje pytanie, to tak, mam rodzinę, mamę i młodszego brata. Mój tata już nie żyje i właściwie to z jego powodu idę teraz z tym kamieniem do jego przyjaciela Sentisa.
- Zazdroszczę ci, że masz rodzinę.
- Może to dziwne, ale chciałbym już wrócić do domu, bo zrozumiałem, że moje marzenia o niezwykłych przygodach nie są aż tak ekscytujące, jak sobie myślałem. Wiesz, bardzo za nimi tęsknię.
- A czy temu Sentisowi można ufać?
- Nie znam go, ale tata pisał, że tak.

/pliki/zdjecia/smo2_2.jpg Zaczęło się zmierzchać więc zatrzymali się we wskazanym na mapie miejscu i zaczęli zbierać gałęzie, by rozpalić ogień. Z mapy wynikało, że jutro powinni dotrzeć do miejsca, gdzie mieli się spotkać z Sentisem.

Wpatrzony w ogień zamilkłem i zacząłem rozmyślać, co przyniesie mi następny dzień. Niesamowicie było słuchać odgłosów lasu nocą.

- Dobranoc Gabri.
- Dobranoc Aris. Nie martw się już. Wszystko będzie dobrze.
- Mam nadzieję. Bo nie mam pojęcia, co powinienem zrobić, gdyby Sentis nas zawiódł.

-------------------

- Nieeee! - obudziłem się z krzykiem. Poczułem jak z czoła spływa mi pot, kropla po kropli. W jaskini, w której przenocowaliśmy, słychać było echo mojego przyspieszonego oddechu. Na szczęście był to tylko zły sen.

- Wszystko dobrze? Chyba śnił ci się jakiś koszmar? – zapytał mnie lekko wystraszony Gabri.
- Tak, wszystko jest ok.
- Co ci się śniło?
- Właściwie to już dokładnie nie pamiętam. Pamiętam tylko tyle, że w tym moim śnie kolega taty nas zdradził, obaj zginęliśmy z jego ręki, a on zagarnął kamień dla siebie.
- Myślę, że nie będzie aż tak źle.
- Masz rację. Poza tym chyba nie warto brać snów na poważnie. Każdy śni czasem koszmary, ale to jeszcze nie powód, aby one miały się spełniać.
-Tak, nie ma co wariować, będzie dobrze.

Po śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Niby było spokojnie, ale z tyłu głowy ciągle towarzyszyła mi myśl, że u celu naszej wędrówki czeka nas nieuchronna zguba. Mój towarzysz musiał to wyczytać w mojej głowie, dlatego szedł obok mnie w milczeniu.

/pliki/zdjecia/smo3_2.jpg - Brrrr...ups, przepraszam - zaburczało mi w brzuchu.
- Nic się nie stało. Ja też jestem głodny.
- Nie rozumiem. Tato zostawił mi pieniądze, abym mógł kupić sobie potrzebne rzeczy, takie jak choćby jedzenie, ale po drodze nie spotkaliśmy nikogo, od kogo można byłoby coś kupić. W ogóle nikogo nie spotkaliśmy.
- Hmm, to faktycznie dziwne. Faktem jest, że ludzie już od dawna nie zapuszczają się w te góry. Cóż, musimy dać sobie jakoś radę sami. Może poszukamy jakiś jagód?
- Chyba tak musimy zrobić. Fajnie by było, gdyby Sentis poczęstował nas świeżym chlebem, albo kawałkiem upieczonego mięsa. A swoją drogą ciekawe, czy on wie cokolwiek o liście od ojca do mnie, bo jeśli nie, to oznaczałoby, że w ogóle się nas nie spodziewa.
- Sądzę, że wie, że do niego przyjdziesz, przecież twój tata musiał podać mu swój plan wraz ze wszystkimi szczegółami. Jeśli już, to może nie spodziewać się tylko mojej wizyty.
- Pewnie masz rację. Wkrótce się przekonamy.
Nagle zza koron drzew dostrzegliśmy smugę dymu. Byłem pewien, że zbliżamy się do domu Sentisa. Wyszliśmy z lasu i podeszliśmy pod mały, urokliwy dom. Ostatni nerwowy oddech i zapukałem do drzwi. Po chwili usłyszałem wewnątrz kroki. Nakazałem Gabriemu, aby ukrył się za węgłem domu, bo nie chciałem, aby Sentis się wystraszył. Poza tym chciałem z nim na spokojnie porozmawiać i sprawdzić, czy możemy mu ufać. Gdy tak sobie rozmyślałem, stojąc przed drzwiami, te otworzyły się z przeraźliwym piskiem. W drzwiach ujrzałem starszego mężczyznę o włosach białych jak śnieg i mocno pomarszczonej twarzy.

- Witaj Aris - odezwał się gospodarz, widząc mnie przed sobą.
- Dzień dobry? - przywitałem się grzecznie. Co prawda spodziewałem się, że mężczyzna ów będzie znał moje imię, ale mimo wszystko trochę mnie to zaskoczyło.
- Myślałem, że przyjdziesz trochę wcześniej. Opowiadaj, co tam słychać u twojej matki i brata?
- Wszystko dobrze. Wie pan może, dlaczego musiałem do pana przyjść. Tata napisał mi, że pan powie mi, co mam dalej zrobić.
- Najpierw wejdź proszę do środka, to spokojnie porozmawiamy. Oczywiście twój przyjaciel też może wejść.

Skąd wiedział, że jest ze mną Gabri? No nic, pewnie wkrótce wszystko się wyjaśni.

/pliki/zdjecia/smo4_1.jpg - Przykro mi z powodu śmierci twojego ojca.
- Dziękuję za wyrazy współczucia. Może mi Pan jednak powiedzieć, co powinienem teraz zrobić?
- Oczywiście. Po pierwsze musisz wiedzieć, że czarodzieje całkowicie nie wyginęli. Twój tata i ja jesteśmy potomkami czarodziejskich rodów. A skoro tak, to ty również jesteś w prostej linii potomkiem czarodzieja, czyli również jesteś czarodziejem. Mało tego. Twój tato odkrył, że masz niezwykłą moc, tylko brakuje ci wyszkolenia, dlatego przysłał cię do mnie. Poprosił mnie w swoim czasie, abym to ja się tym zajął. Razem z twoim tatą zaplanowaliśmy, że tobie może udać się przywrócić dawny porządek świata, w którym czarodzieje bronili słabszych i dbali o nich i ich bezpieczeństwo. Pozwól więc, że od razu spytam cię, czy jesteś gotów takie wyzwanie podjąć, zostać czarodziejem jak twój tata i pomóc nam przywrócić dawny ład?
- No, nie powiem. Zaskoczyłeś mnie, ale chyba... tak. Chcę spełnić życzenie ojca, ale chcę też móc opiekować się moją z rodziną.
- To dobrze o tobie świadczy i da się zrobić. Po szkoleniu i obaleniu złych ludzi, którzy teraz sprawują władzę, będziesz mógł wrócić do swojego rodzinnego miasta i zamieszkać z matką i bratem.
- Dziękuję. Zatem zgadzam się.

Przez kolejne miesiące Santis uczył mnie magii. Nauka powinna trwać nawet dwa lata, ale moje szkolenie zakończyło się szybciej, bo byłem podobno pojętnym uczniem. Gdy mój mistrz uznał, że jestem już gotowy, w jego domu pojawili się czarodzieje z całego kraju. Nie tak dawno nie uwierzyłbym, że doświadczę czegoś takiego. Trochę deprymował mnie fakt, że pozostali czarodzieje nie tylko wiedzieli o moim istnieniu, ale i o mnie samym także sporo wiedzieli i jak się dowiedziałem, bardzo liczyli na mnie i moją moc. Rada starszych ustaliła, że jutro musimy zacząć wprowadzać nasz plan w życie. Czarodzieje chcieli opanować cały kraj i tak jak kiedyś przejąć władzę w regionach, a ja miałem trafić do swojego miasta. Po naradzie zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.

---------------------

/pliki/zdjecia/smo5.jpg Nikt z nas nie podejrzewał jednak, że dotychczasowi władcy ustąpią już na samą wieść, że nadciągają czarodzieje. Nie wiedziałem, czego się spodziewać w swoim domu, gdyż trochę mnie tam nie było. Obawiałem się, że mama i brat nie będą chcieli mnie znać, bo opuściłem ich bez słowa wyjaśnienia. Nic takiego na szczęście się nie stało, choć najpierw musiałem im opowiedzieć o wszystkim. Powiodło się też Gabriemu. Gdy wykonaliśmy moją misję, zaczął znów działać jego instynkt, który doprowadził go do rodziny. Ta przyjęła go bardzo miło. Okazało się, że ma nie tylko rodziców ale też dwóch braci i siostrę.

Odkąd wrócili czarodzieje, zmieniło się także życie ludzi. Nikt nie był już wyzyskiwany ani głodny. Pełnym sukcesem zakończyło się również przywrócenie przyjaznych relacji ludzi ze smokami, które nie musiały się już ukrywać. Rada czarodziejów zdecydowała, że mam zostać od tej pory naczelnym czarodziejem. Byłem szczęśliwy, że podjąłem ryzyko i zaufałem ojcu. Byłem również wdzięczny losowi, że spotkało mnie tyle dobra, poznałem tylu wspaniałych ludzi i nie tylko ludzi…

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 1.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 1.5 /2 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry