Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Kordian - zakończenie alternatywne - cz. 3   

Dodano 2021-06-14, w dziale opowiadania - archiwum

Po przejściu około dwustu metrów, gdy skręcili w kolejną uliczkę, Wojciech zabrał głos.

- Koniec tego cyrku! - zawołał, odpychając mężczyzn od siebie.

Kordian stanął tak, jakby zobaczył cara, obawiając się możliwych konsekwencji takiego zachowania, jednak...

- Nareszcie! Nareszcie wszystko się zmieni! - wołał entuzjastycznie Wojciech.

/pliki/zdjecia/kor1_9.jpg Młody patriota zaniepokoił się. Coś mu podpowiadało, że ewidentnie tak być nie powinno. Szary krajobraz dodatkowo przyćmiewał jego zmysły, wpychając Kordiana w poczucie bezradności...

Dlaczego znów wszystko miało iść według planu tych złych? Zaczął wyrywać się z uścisku agentów i szarpać się z nimi, jednak to doprowadziło jedynie do tego, że jeszcze mocniej go trzymali.

- Możecie mnie nawet zabić! Nic ode mnie nie wydobędziecie! Pluję na was zdrajcy!

Rozjuszony Wojciech zwrócił się w stronę Kordiana i wymierzył mu cios w wątrobę. Ten po tym uderzeniu nie miał siły, by powiedzieć mu, że bije jak dziewczyna. Wojciech widział, że jednak, że Kordianowi nie sprawiło to większego bólu, dlatego wyostrzył zmysły i napiął swe mięśnie. W tym momencie wszystko jakby ucichło i zaczęło biec wolniej. Jedynie liście, które przywędrowały tu z parku, wydawały dźwięki, muskające delikatne bruk. Wojciech zamachnął się po raz kolejny. Cios wymierzył tym razem w brzuch Kordiana i wyprowadził go z ogromną siłą. Kordian przewidział jednak taki scenariusz, gdyż uważnie śledził ociężałe ruchy oponenta i silnym ruchem wyrwał się z uścisku przytrzymującego go żołdaka, który to dostał ten potężny cios, nieprzeznaczony przecież dla niego. Żołnierz zaryczał z bólu, po czym padł na chodnik.

- Nikt nie będzie bił moich ludzi, ja tu jestem od bicia! - wrzeszczał Wojciech, który jeszcze nie do końca przeanalizował całą sytuację.

/pliki/zdjecia/kor2_8.jpgKordian wykorzystał zamieszanie i odepchnął drugiego mężczyznę, ruszając sprintwem co sił w nogach w stronę teatru. Mężczyźni ruszyli za nim. Sportową atmosferę pościgu przerwał jednak jednostajny, głośny dźwięk, dobywający się z kieszeni spodni Kordiana. Schował tam prezent, który dostał od dyrektora teatru. Było to prostokątne małe urządzenie, które służyło podobno do rozmów. Dziwny wynalazek, który o dziwo spełniał swoją funkcję.


- H-ha-lo? - wydusił z siebie zadyszany Kordian.

- To ja. - odpowiedział dyrektor.

- A kto przy telefonie?

- Dyrektor teatru. Kordian, przebiegnij jeszcze dwie ulice i skręć w lewo. Resztą zajmę się ja.

Kordian wbił najwyższy możliwy bieg, bo nie chciał dać się złapać.

- Już jestem na miejscu.

/pliki/zdjecia/kor3_7.jpgTeraz! - rozległ się krzyk, gdy Kordian wbiegł za bramę. Brama, pchnięta przez pracownika teatru zatrzasnęła się z hukiem i zadrżała. Metalowe ogrodzenie z kolcami u góry było bardzo trudne do sforsowania, szczególnie dla kogoś z piwnym brzuchem zomowca.

- Tędy. - rzekł dyrektor.

W teatrze trwało akurat przedstawienie, w którym główną rolę grała jedna z ulubienic włodarza gmachu, Anna Szosa. Kreowała ona swoje postacie swoich bohaterek tak mistrzowsko, że nie dało się oderwać od niej wzroku podczas spektaklu. Nastrojowy moment spektaklu zakłóciło jednak wtargnięcie wszystkich mężczyzn na widownie. Jako ostatni pojawił się asystent dyrektora, który zabarykadował wejście.

Anna Szosa była akurat w trakcie wygłaszania przełomowej kwestii:

- Ach, Romeo! - załkała.

- Wystarczy Kordian. – odrzekł nasz bohater.

W sali rozległy się głośne szmery, a po chwili ktoś zaczął od zewnątrz szarpać za klamkę i walić pięściami w drzwi i głośno krzyczeć.

/pliki/zdjecia/kor4_3.jpg- Otwierać! Otwierać!

- Dyrektorze, co to ma znaczyć? – zapytała zdezorientowana Anna Szosa ze sceny.

- Zobacz, kogo ci przyprowadziłem. – odpowiedział dyrektor, spoglądając wymownie na opartego o ścianę zadyszanego Kordiana.

Nagle szmery na widowni ucichły. Słychać było jedynie głośne krzyki zomowców oraz dźwięk wyłamywanych drzwi na widownię. Kordian wyprostował się i z kurtuazją ruszył w stronę Anny Szosy.

Jeden z widzów, starszy mężczyzna, wstał i wskazując na niego, powiedział:

- Widzę w nim bohatera!

- Tak! - potwierdził inny.

Asystent dyrektora z niepokojem spoglądał przez cały czas na drzwi, które ledwo się już trzymały.

Gdy Kordian wszedł na scenę, ukłonił się z kurtuazją zarówno widowni jak i wybitnej aktorce. Anna spojrzała na niego z uznaniem i powiedziała.

/pliki/zdjecia/kor5_0.jpg- Mam pewien pomysł, ale żeby go wykonać, wszyscy państwo musicie opuścić teatr. Natychmiast po tym podpalimy scenografię i wywołamy gwałtowny pożar, dzięki czemu przegonimy również tych intruzów.

W tym momencie drzwi wejściowe ustąpiły ostatecznie pod naporem zomowców.

- Na ziemię! - krzyknął któryś z widzów.

Kilka kul przecięło powietrze, trafiając w sufit widowni. Do wnętrza wtargnęło czterech ludzi. Zbiegli po schodach w dół, chcąc wejść na scenę i wygłosić to, co mieli wygłosić. Jednakże w pewnym momencie jeden z widzów leżących na ziemi złapał sprytnie jednego ze zbiegających po schodach mężczyzn za nogę, a ten przewracając się, spadł na swoich towarzyszy i wszyscy jak jeden mąż potoczyli się po schodkach pod scenę.

- Zabierzcie im broń! - słychać było głos jednego z widzów siedzącego na balkonie.

Dyrektor, Kordian i Anna Szosa stali dumnie, podziwiając patriotyczną postawę widzów teatru.

Widzowie ruszyli na napastników i odebrali im broń. Nawet bileterka przyłączyła się do tej akcji, kopiąc z zapałem leżących zomowców.

- To był najlepszy spektakl, jaki widziałem, a dyrektorem teatru jestem od 25 lat! - rzekł pełen entuzjazmu dyrektor, który nie stał już jak wmurowany.

/pliki/zdjecia/kor6.jpg- Dość! - rzekł Kordian donośnym głosem, stojąc na scenie.

Wrzawa momentalnie ucichła.

Kordian zabrał głos:

- Przemoc nie jest rozwiązaniem. Wszyscy jesteśmy Polakami. Podajcie sobie ręce.

Widzowie z początku bardzo niechętnie zaczęli podnosić zomowców i poklepywać ich po plecach. Co świadczyło o tym, że retoryka Kordiana w końcu wygrała.

- Co teraz? Co dalej? - spytała Anna Szosa.

- Trzeba zmienić ten kraj. Sam jednak nie dam rady, potrzebuję więcej Kordianów.

My! My, ci pomożemy! - jednostajny głos rozbrzmiewał w teatrze, przeplatany gromkimi brawami.

Koniec

Grafika:

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /5 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 96luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Gutek 22gutek

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry