Ribery über alle/s
Ronaldo wygra. Gdyby jakiś zbłąkany wędrowiec wstąpił do bukmacherskiego przytułku, zobaczyłby, że kurs na tego pana wynosi zaledwie 1,20. Nie jest to więc aż tak pewne jak wygrana Bayernu z Wolfsburgiem, ale pewne jest. Gdyby skierował swój wzrok nieco niżej, zobaczyłby jeszcze na liście kandydatów Messiego, Ibrahimovicia, Lewandowskiego, a na szarym końcu Ribery’ego, który - moim zdaniem - zasłużył na tę nagrodę jak nikt inny.
W 2010 roku był już przypadek bliźniaczy. Wesley Sneijder wygrywał wraz z Interem Mediolan Ligę Mistrzów, przetaczając się w drodze do finału przez Chelsea, CSKA i Barcelonę. W tymże finale tenże Sneijder asystował i grał całkiem przyzwoicie. Dołożył do tego jeszcze Mistrzostwo i Puchar Włoch. Następnie pojechał do słonecznej Republiki Południowej Afryki na mundial, na którym Holandia, którą notabene reprezentuje, była wymieniana w dość szerokim gronie faworytów. Jak na faworyta przystało wyszedł wraz z kolegami z grupy z kompletem punktów, a w fazie pucharowej wyeliminował m.in. Brazylię, która wydawała się być jeszcze większym faworytem. Dopiero w finale Holendrzy dali się podejść (po dogrywce) ówczesnemu (i obecnemu) Mistrzowi Europy – reprezentacji La Fura Roja. Sneijder zdobył na turnieju pięć bramek, co pozwoliło mu zostać ex aequo z Diego Forlanem, Thomasem Mullerem i Davidem Villą, królem strzelców tej imprezy. Warto zaznaczyć, że jako jedyny z tej czwórki nie bombardował bramki przeciwnika z pozycji napastnika. Chwilę później dowiedzieliśmy się, że znalazł się na szerokiej liście kandydatów do Złotej Piłki FIFA, która liczyła 23 nazwiska (w tym roku występujące po raz pierwszy połączenie France Footballowej Złotej Piłki oraz Piłkarza Roku rodem z FIFA). Kibice zaczynają dyskutować czy nagrodę ma otrzymać on, strzelec finałowego gola Andres Iniesta, czy może dyrygent Mistrzów Świata Xavi. Gdy Sneijder prasował już garnitur, by nie odebrać nagrody w niewyjściowym stroju (jak nie przymierzając Lady Gaga kilka miesięcy wcześniej), dowiedział się, że z przygotowanej już przemowy dziękczynnej będą nici, bo finałową paczkę postanowiono przyozdobić jedynie w kolorach Barcy. W towarzystwie wyżej wymienionych (Iniesty i Xaviego) Sneijder się nie znalazł, a laur zwycięstwa uniósł ku górze Messi wraz ze swoją ekipą. I choć Leo pamiętnego roku nastukał całkiem pokaźną liczbę bramek, to odpadł jednak w półfinale, a na mundialu nie zdołał porwać Argentyny do tanga, które dałoby im finał. Zaproponował raczej wspólnie z reprezentacyjnymi kolegami pogo, które dało im ledwie ćwierćfinał, okraszony zresztą cztero bramkową porażką z Niemcami. Stąd też wybór ten komentowano później jako mocno kontrowersyjny, szczególnie w świetle połączenia dwóch statuetek. Gdyby tak jak rok wcześniej wyboru dokonywali dziennikarze (w oderwaniu od piłkarzy i trenerów), to nagrodę otrzymałby holenderski napęd Interu.
Konkurentem Messiego w tegorocznym konkursie Ballon d’Or jest Cristiano Ronaldo. Choć ciągle strzela jak zaczarowany, to nie wyniosło to jego drużyny na futbolowe wyżyny. Real w europejskich rozgrywkach dotarł jedynie do półfinału, gdzie z rozmachem i prawdziwie ułańską fantazją odprawił go Robert Lewandowski z ekipą. Ronaldo na rzuconą rękawicę odpowiedział tylko jedną bramką. Królewskim do awansu zabrakło niestety jeszcze jednej. Przegrał też mistrzostwo Hiszpanii z Barceloną. Co więcej, w wyścigu o trofeum Pichichi ubiegł go także Leo Messi. Portugalczyk broni się koroną króla strzelców Champions League i zwycięskim pojedynkiem z Ibrahimovicem w meczu barażowym, któremu dopiekł hat-trickiem, na co ekwilibrystyczny Szwed odpowiedział „zaledwie” dwiema bramkami. Barażowe boje nie miały być początkowo brane pod uwagę w głosowaniu na piłkarza roku. Sepp Blatter przedłużył jednak dość zaskakująco termin głosowania, podnosząc w ten sposób dość znacząco szansę Ronaldo na końcowy triumf. Złośliwcy mogli by powiedzieć, że Blatter miał nieczyste intencje, a głosowanie przedłużył po to, by ugłaskać Ronaldo, z którego przesadnie wymuskanej fryzury zadrwił sobie nieco wcześniej. Złośliwcom mówimy jednak precz. Wskazujemy za to casus „historii, która lubi się powtarzać” i patrzymy wymownie w stronę Wesleya Sneijdera, w moich oczach najbardziej naturalnego kandydata na zdobywcę Złotej Piłki.
– Puk, puk!
– Kto tam?Franck Ribery w szczerym uśmiechu wykrzywia swoją twarz drwala, dzierżąc dumnie w dłoniach złotą statuetkę.
Gdyby zaszła potrzeba określenia jakoś minionego roku (choć nagroda przyznawana jest za dość niejasny okres, ni to rok, ni to sezon, w sumie chodzi o okres zaczynający się i kończący z końcem listopada), to po burzy mózgów najgłośniej trzeba by było chyba krzyknąć „Bayern Über Alles”. Niemiecka drużyna ma bowiem za sobą najlepszy w dziejach sezon. Mistrzostwo ligi krajowej odebrane Borussi z ogromną łatwością. Liga Mistrzów podbita w stylu budzącym strach w oczach przeciwników, przypieczętowana zatrważającym 7 : 0 z Blaugraną w półfinale, czym zakończyła okres panowania tiki-taki (choć po objęciu Bayernu przez Guardiolę jej powstanie z popiołów wydaje się być wielce prawdopodobne). Każdy trybik maszyny funkcjonował perfekcyjnie. Świetny bramkarz oraz duet bocznych obrońców, a do tego niezmierzone ofensywne pokłady, nie dające wytchnąć obronie przeciwnika. Kolos w ataku pozycyjnym, tytan w kontrataku. Murowany kandydat do obrony LM po raz pierwszy w historii tych rozgrywek. Ten sezon Bayernu należy po prostu docenić, a może nawet oddać im hołd. Jeśli więc jest w tej pożerającej swoje ofiary w całości jakiś element, choćby lekko wyróżniający się z innych podczęści, to należy ubrać go w wianek, postawić na ołtarzu i śpiewać chwalebne pieśni, a jeśli z jakichś powodów plan ten nie mógłby wypalić, to należy wbić mu w łapska Złotą Piłkę.
Ribery to właściwie człowiek Bayernu. Okraszona licznymi bliznami, pamiątkami po wypadku samochodowym, w którym brał udział 2-letni Franck, twarz, symbolizuje w jakiś sposób wielki powrót Bayernu. Dwukrotnie wykiwany przez Borussię Kloppa w lidze, dwukrotnie w finale Ligi Mistrzów, raz przez Inter Mourinho, raz przez Chelsea di Matteo, tu popadnę w najniższe tony banału, nie poddał się i w ostatecznym pojedynku wygrał - msząc się w finale jednocześnie na BVB i na prześladującym go notorycznie na tym etapie rozgrywek fatum. Ribery to również powracający do defensywy i nękający napastników drużyny przeciwnej zawodnik. Nie mogą dziwić więc jego liczne powroty i wślizgi na własnej połowie (jak chociażby ten z Guangzhou), kończące się czystym odbiorem piłki napierającemu rywalowi. Trafnie charakteryzuje to zresztą całą drużynę. Drużynę, w której nawet klasyczna dziewiątka (Mario Mandzukić), broni na równi z resztą zespołu. Bayern charakteryzuje też niezwykła zespołowość. Podporządkował się jej nawet, do niedawna ultra egoistyczny, Arjen Robben, bo inaczej nie mógłby liczyć na miejsce w wyjściowej jedenastce. Zespołowość i podporządkowanie. Żadne inne cechy nie mogą oddać lepiej atrybutów Francuza. Od straceńczej szarży na bramkę przeciwnika, woli posłać do kolegi mierzone dośrodkowanie. Od lekkomyślnego strzału z dystansu, woli zagrać wysmakowaną asystę. Ribery to klasa. Ribery to człowiek Bayernu, a Bayern musi wygrać wszystko.
Zwycięzca plebiscytu zostanie ogłoszony już za kilka dni, 13 stycznia 2014 roku na uroczystej gali w Zurychu.
Grafika:
Komentarze [2]
2014-01-08 19:41
Tyś chyba spadł z byka, że Ribery zasługuje na ZP. To co, za rok może Mączyński niech dostanie… To jest poważna nagroda a nie jakieś złote bociany. w których można dostać odkurzacz Zelmera…
2014-01-07 22:49
Nareszcie! Artykuł który wyróżnia się na tle prawie wszystkich słabych artykułów i tylko tych kilku “zaledwie” dobrych o piłce nożnej na tej stronie. Huhuhu. Trudno mi w to uwierzyć.
Nie mniej jednak: nie zgadzam się. A jakże! ;)
Tak, wg mnie także nagrodzony zostanie Ronaldo i tak, wg mnie również nagrodę powinien dostać Ribery. W czym więc tkwi rzecz? W tym, że wg mnie Ronaldo jest lepszym piłkarzem od Ribery’ego. Bardziej wartosciowym choc nie pod kazdym wzgledem, lecz suma sumarum bardziej zasluguje na zlota pilke. Tym niemniej FIFA dajac mu nagrode sprzeniewierzy sie swej zasadzie ktora brzmi mniej wiecej “pieprzyc obiektywizm i jakiekolwiek zasady, dajemy nagrode tym co cos ostatnio wygrali i na ktorych jest ostatnio moda”. Ribery wygral i stal sie bez watpienia modny. Ale Ronaldo to marka, czlowiek-reklama, rozpoznawalny wszedzie. I dlatego dostanie te nagrode. A Ribery dolaczy do grona nieslusznie poszkodowanych (w ktorym to znajduje sie Snejider) i nie wiadomo co to ze soba przyniesie.
Tak czy tak te cale nagrody pilkarskie ssą. Po prostu.PS Oj jaka ja mam wielka nadzieje ze ta moja (nasza?) wizja przyszlosci sie nie spelni. Co nie smieni faktu ze plebiscyty ssą. ;)
- 1