Które drzwi otwiera klucz maturalny?
Felico: Stało się. My, maturzyści, przeżyliśmy ostatnio tydzień pełen „czarnych długopisów”, wczesnych poranków i prawdziwie skrajnych emocji. Podczas gdy uczniowie klas pierwszych i drugich spali sobie spokojnie, my zastanawialiśmy się, co też czeka nas na próbnej maturze (kto to wymyślił, żeby pisać ten egzamin o godz. 7.30?). Niektórzy z nas od razu założyli, że matury próbne są zazwyczaj trudne, więc nie ma sensu czegokolwiek powtarzać i poświęcili czas na poszukiwanie w Internecie jakichkolwiek przecieków. Inni zaczęli zaś gorączkowo przypominali sobie wzory, których nie ma w tablicach i próbowali ogarnąć, czym różni się Konrad od Kordiana.
Kylie: Naprawdę podziwiam tych, którzy cokolwiek sobie przypominali. Że też im się chciało! Takich ludzi to teraz ze świecą szukać. No bo gdy już otworzysz ten zeszyt z pierwszej klasy (pierwsza klasa? kiedy to było?) i zdasz sobie sprawę, czego jeszcze nie umiesz, to możesz przyprawić się o niemały zawrót głowy. Moim skromnym zdaniem, jeżeli masz w planach powtarzać coś w ostatniej chwili, to lepiej już nic nie powtarzać. Pamiętaj: im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
F: Na pierwszy ogień, jak to zwykle bywa, poszedł język polski na poziomie podstawowym. Szukając dzień wcześniej przecieków, zauważyłam, że większość użytkowników Facebooka obstawiała „Wesele” i była przekonana, że w tym roku nie będziemy już mieli okazji obcować z Izabelą Łęcką. W sumie to dosyć logiczne, bo „Lalka” miała już w ostatnich latach kilkakrotnie swoje pięć minut. Rzeczywistość przerosła jednak nasze oczekiwania. Z samego rana odnaleźliśmy bowiem w arkuszu egzaminacyjnym fragment „Antygony” Sofoklesa i wiersz Kasprowicza „Księga ubogich III”. Do wyboru, do koloru. Ten, kto za nic nie mógł sobie przypomnieć, czy w ogóle czytał kiedykolwiek „Antygonę” i z czym się to je, wybrał interpretację wiersza. Jednak jak powinna była wyglądać interpretacyjna teza? W sumie to do tej pory nie wiem, bo po wyjściu z sali słyszałam co najmniej kilka i to znacznie różniących się od siebie wersji. Mam jednak cichą nadzieję, że klucz odpowiedzi przewiduje każdą z nich!
K: A mnie to jest trochę szkoda, że nie mogliśmy się spotkać oko w oko z naszą ulubienicą Izabelą Łęcką. A swoją drogą, to ja porwałam się z motyką na Słońce i interpretowałam ten cudny wiersz. O dziwo, poszło gładko. W ogóle to uważam, że podstawa z języka polskiego była wręcz banalna. Felieton Stanisława Janickiego o Chaplinie? Nie ma problemu. Tekst prof. Bralczyka o „ogarnianiu”? Pestka! I tak było dopóty, dopóki nie przeanalizowałam rozwiązań zaproponowanych przez Wydawnictwo Pedagogiczne Operon. Dobry humor zniknął, a w głowie pojawiło się pytanie: a co jeśli klucz maturalny nie otwiera żadnych drzwi?
F: Z tym kluczem odpowiedzi to może być ciekawie, choćby przy punktacji drugiego pytania, gdzie wyraźnie było napisane: „według ciebie”. Czy w takiej sytuacji poprawiający może postawić zdającemu zero punktów? W końcu każdy z nas jest inny i każdy ma swoje zdanie, nawet jeśli jest ono mało logiczne i nie najmądrzejsze! Tak więc moim zdaniem tu punkcik należy się każdemu. Jeśli chodzi natomiast o część rozszerzoną z tego przedmiotu, to tu nie będzie już tak łatwo ze zdobywaniem tych punktów. Chyba, że za lanie wody. Porównanie fragmentów z „Dziadów cz. IV” Mickiewicza i „Kordiana” Słowackiego może wydawać się opcją łatwiejszą, niż rozwikływanie dylematów zaproponowanych przez Milana Kunderę, ale ja chyba lubię komplikować sobie życie, bo wybrałam właśnie ten drugi temat, który wydał mi się po prostu przyjemniejszy.
K: Proszę, proszę, Felico I Waleczna! Przecież to tylko próbna matura, dlatego wiedz, że nauczyciele ocenią Cię bardzo surowo i to wyłącznie dla Twojego dobra! I niech ten osobisty wynik, oscylujący w przedziale < 0-30 > % , będzie dla Ciebie przestrogą. A tak przy okazji pragnę delikatnie zasugerować klasom matematycznym, że wbrew sugestiom płynącym wprost ze szkolnego minichata my przez zero nie dzielimy. Choćby się paliło i waliło, i nie wiadomo jak kusiło, to NIE i już.
F: Bo wtedy nic nie zdołałoby nas uratować. Jednak powiem wam, co należy robić na maturze z matematyki: liczyć deltę! Gdzie się tylko da! Podobno najpopularniejszym hashtagiem minionego tygodnia na polskim Twitterze była #deltaujemna. Dlaczego? Bowiem znajomość tego (najważniejszego!) wzoru uratowała w tych dniach niejednego załamanego maturzystę. Matura z matematyki na poziomie podstawowym była na tyle przyjemna, że aż się zdziwiłam. W połowie liczenia wciąż byłam w szoku i zastanawiałam się, dlaczego mi tak dobrze idzie. Coś robię źle, czy jak? Odpowiedź okazała się prosta: to była tylko podstawa. Po południu, na egzaminie na poziomie rozszerzonym, nie było już tak kolorowo. Z każdą kolejną stroną arkusza moje oczy robiły się coraz większe, a w głowie pojawiało się co i raz pytanie, czy był sens tu przychodzić. Z tego, co zauważyłam, to prawie każdy z towarzyszy niedoli miał taką nietęgą minę, gdy opuszczał salę.
K: Natomiast egzamin z języka obcego na poziomie podstawowym był marzeniem (w naszej szkole przez większość wybrany został język angielski). Słuchanki były proste (szczególnie ta o lodówkach), zadania zamknięte także, wypowiedź pisemna jak bułka z masłem - żyć nie umierać. Rozszerzenie zaskoczyło mnie jednak... samolotami. Widać wśród specjalistów, którzy układali ten zestaw zadań, musiał być miłośnik mechaniki i wszelkich nowinek z nią związanych.
F: W sumie coś w tym jest, bo wyleciałam z sali, jakbym dostała skrzydeł. Cieszyłam się, że to już prawie koniec tych egzaminów. Bo czy po tak miłym dniu, pełnym zabawnych kotów z Youtube’a, mogło się zdarzyć jeszcze coś złego? Swoją drogą, gdy zorientowałam się, że czytam o tym, jak pozytywny wpływ na nasze zdrowie ma oglądnie tych stworzeń w Internecie, to zaczęłam się tak śmiać, że komisja nie za bardzo wiedziała, co się dzieje – wyrzucać z sali, czy nie? No, bo kto normalny śmieje się na maturze?
K: Ten, kto umie!
F: Albo ten, kto wie, że jego weekend już prawie się zaczął, bo w piątek nie musi już pisać żadnego rozszerzenia. No cóż, matury na poziomie podstawowym były w porządku, ale czym może być matura, przekonaliśmy się dopiero ostatniego dnia, gdy dane nam było zmierzyć się z poziomem rozszerzonym z poszczególnych przedmiotów.
K: Ludzie wychodzący z rozszerzonej fizyki byli bardzo szczęśliwi. Biolodzy i chemicy także, a o rozbawionych geografach i historykach już nawet nie wspomnę. Dziwne? Po co się smucić, skoro można potraktować te arkusze jak dobry żarcik. Wydawnictwo zaskoczyło nas poziomem trudności, dając przeciętnym uczniom pstryczka w nos (ci wybitni stwierdzili zapewne, że było łatwo. Zazdro!). Dobrze więc, że w nadchodzący weekend czekają nas „ostatki”, bo to pozwoli nam bliżej zapoznać się na przykład z Panem Tadeuszem.
F: Którego nota bene zabrakło w tym tygodniu. A jeśli wolicie w sobotę obcować z kimś innym, to wspomnianą wyżej postać polecam tak czy inaczej poznać lepiej w najbliższych miesiącach, gdyż próbne matury pokazały to, co pokazują co roku biednym, niewyspanym maturzystom, że z tym czasem, który pozostał nam do maja, jest jak z naszą wiedzą – coraz go mniej. Cały tydzień oceniam jednak pozytywnie – dużo wolnego czasu, dużo śmiechu i generalnie pozytywnych emocji. Ocen z tego nie będzie, a my wzbogaciliśmy sie o nowe, bezcenne doświadczenie. Czekaliśmy na to tyle lat, więc chyba należy nam się teraz trochę radości, nie?
K: Kto czekał, ten czekał, droga Felico. Ja, nie. Ogromnym minusem pierwszych próbnych matur było to, że pomiędzy egzaminem z podstawy a tym z rozszerzenia było bardzo dużo wolnego czasu, co okazało się dość uciążliwe, szczególnie dla osób dojeżdżających, które musiały spędzić całe trzy dni (od świtu do nocy) w urokliwym Tarnobrzegu. Kolejny minus to pojawiające się w arkuszach zadania z działów, których jeszcze nie przerabialiśmy. Czyżby wydawnictwo, a w zasadzie jego eksperci, nie znali programu nauczania? A może to celowy zabieg, aby nas pogrążyć? Żal, tak czy inaczej, pozostał. Co do plusów to także uważam, że dzięki tym kilku dniom swobody od zadań domowych, zepniemy wreszcie wszyscy nasze zacne cztery litery i weźmiemy sie do roboty. Na koniec chciałabym dodać, że każdy z nas prezentował się w eleganckich strojach świetnie. Dziewczyny zachwycały krojem spódnic, natomiast jeśli chodzi o chłopców, to chyba nie tylko ja jestem zdania, że powinni zacząć uczęszczać do szkoły w garniturach co dzień!
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?