Kultura „pocisków”
Młodzi ludzie, do których kieruję ten tekst, na pewno nie raz w swoim życiu doświadczyli sytuacji, w których o wiele starsze od nich osoby, próbowały w rozmowie z nimi używać słów z ich slangu, jednak bez większej znajomości właściwych dla tych słów znaczeń oraz sytuacyjnych kontekstów. W internecie znajdziemy całą masę tekstów, których autorzy radzą dorosłym, jak należy rozmawiać z młodzieżą i próbują im podrzucić mini słownik specyficznych określeń, jakich używa podobno obecna młodzież. A wszystko po to, by ci byli w stanie zrozumieć, o czym młodzież w ich obecności rozmawia i by sami mogli zostać przez tych młodych ludzi zrozumiani. Mnie to śmieszy, a was?
Takie próby „odmładzenia się” i zaimponowania znajomością języka, jakim posługuje się teraz młodzież, często kończą się salwą śmiechu, a zapach żenady jeszcze długo po takiej próbie unosi się w powietrzu. Przeglądając różne strony internetowe napotykam niekiedy na teksty z pouczeniem, że „te słowa” każdy dorosły, a szczególnie już rodzic, powinien znać, bo w innym przypadku nie będzie miał po prostu możliwości zrozumienia tego, co młodzi ludzie mają sobie i jemu do przekazania. Żałosne – nieprawdaż? Ale jeszcze bardziej żałosne jest to, że słowa w tych samouczkach są często już nieaktualne lub poprzekręcane, co może tylko rozbawić faktycznych użytkowników tego języka. Używanie słów slangowych łatwe nie jest, bo oprócz ich znaczeń, trzeba jeszcze wyczuwać właściwy kontekst sytuacyjny. W końcu nie wszędzie da się wstawić „loszkę”.
W pewnej gazecie znalazłem nie tak dawno tego typu tekst, napisany przez psycholog Marię Rotkiel. Pani Maria twierdzi, że wyrażenia „szczekierałtuj to”, „friendzona”, czy „ban” nadal funkcjonują w slangu młodzieżowym i próbuje przybliżyć czytelnikom ich znaczenia. „Ban” ma według pani psycholog oznaczać wyrzucenie z lekcji, „szczekierałtowanie” sprawdzenie, a „friendzonie” przypisała tłumaczenie „on kocha, a ona go nie”. Gratulacje dla panny Marii za te jakże trafne wyjaśnienia. Mnie rozbawiły. Kłopot w tym, że takimi pseudo rewelacjami karmieni są dorośli, którzy biorą to za dobrą monetę i próbują używać ich w rozmowach z młodymi, co nie tylko brzmi nienaturalnie, ale może stać się powodem ich wyszydzenia.
Slang młodzieżowy cieszy się również zainteresowaniem PWN i Instytutu Języka Polskiego UW. Od dwóch lat obie te instytucje organizują bowiem wspólnie plebiscyt na „Młodzieżowe słowo roku”. Pozwolę sobie przypomnieć, że laureatem ubiegłorocznego plebiscytu zostało słowo „sztos”, a kolejne miejsca na podium zajęły „ogarnąć się / ogar” i „beka / masakra”. Zwycięskie słowo pojawiło się naturalnie i w tegorocznym plebiscycie (znów wygrało), ale z powodów regulaminowych zostało od razu zdyskwalifikowane. Podobny los spotkał słowo, które zajęło drugie miejsce. Mam tu na myśli „dwudzionek”, mające podobno zastępować słowo weekend. Mam wrażenie, że wpływ na decyzję jury miał fakt, że już Julian Tuwim przed laty wyśmiewał pomysł zastępowania wspomnianego słowa określającego ostatnie dni tygodnia. Tym samym jurorzy zwrócili uwagę na słowo, które znalazło się w plebiscycie na trzecim miejscu i to jemu przyznano zwycięstwo. Tegorocznym zwycięzcą zostało zatem słowo znane wszystkim młodym ludziom i używane w wielu sytuacjach - „XD”. PWN wybrał również w tym roku po raz pierwszy najczęściej używany obecnie neologizm i takąż metaforę leksykalną. W pierwszej kategorii wygrało „Co tu się odjaniepawla?”, używane do określenia sytuacji, w której zdarza się coś niespodziewanie (czasownik ten nie ma oczywiście nic wspólnego z bluźnierstwem i nie jest też wyrazem jakiejś antykościelnej fobii). W drugiej kategorii bezapelacyjnym zwycięzcą został natomiast „pocisk”, określenie na mocną ripostę, czyli wypowiedź pogrążającą przeciwnika i pokrewny z nim czasownik „pocisnąć kogoś”. Przejrzałem naturalnie z czystej ciekawości wszystkie zgłoszone do plebiscytu słowa i powiem wam, że jedne mnie zaskoczyły, inne zaintrygowały, a jeszcze inne rozbawiły.
Uważam jednak, że każda forma używania lub tłumaczenia młodzieżowych określeń przez dorosłych jest niepoważna, by nie rzec wręcz żenująca. Każde pokolenie miało w końcu swój czas, swoją gwarę, swoje powiedzonka, a każde środowisko w tym pokoleniu powiększało dodatkowo słownik o własne eufemizmy, emocjonalizmy i innowacje skracające, które z czasem przeszły do lamusa. Tak będzie zapewne też kiedyś i z tym naszym slangiem. Więc zostawcie proszę ten młodzieżowy język jego naturalnym użytkownikom.
Grafika:
Komentarze [1]
2017-12-24 09:11
Czemu taka słaba ocena artykułu? Całkiem fajnie się czyta, ja się wypowiem, że w ogóle po co robić jakieś tłumaczenia w gazetach młodzieżowego na polski, jak przecież raz, że ja na przykład nie spotkałam się jakoś, żeby nastolatek (a jestem już dawno po tym LO, jakieś 5 lat) tak się wyrażał, jak to przedstawiają w gazetach (noo, wyjątek to pocisnąć komuś, beka-tak to “XD” używa się raczej we wiadomościach), mi samej, gdybym była teraz nastolatką, oczy by wyszły z orbit, że niby ktoś tak się wyraża, i podejrzewam, że większość młodych osób również by miała podobne wrażenia.
- 1