Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Lana Del Rey – fascynująca? A może zwykła ściema?   

Dodano 2012-02-12, w dziale felietony - archiwum

W 2010 roku Lizzy Grant z Nowego Jorku rozpoczęła współpracę z David’em Kahne’m, uznanym producentem. Pod szyldem wytwórni 5 Points wydała swój debiut w iTunes. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że krótko po premierze odkupiła wszystkie prawa do tego krążka, a w konsekwencji wycofała go ze sprzedaży. Historia dziwna, ale sensu nabiera wraz z upływem czasu.

/pliki/zdjecia/LANA-DEL-REY-BORN-TO-DIE.jpg

W ciągu kilku miesięcy klip jej „własnego” autorstwa zaliczył na YouTube kilka milionów wyświetleń. Tysiące tweetów, drugie tyle lajków na facebooku, hektolitry wylanych pomyj, ale i jęków zachwytu. O co w tym wszystkim chodzi? Najpewniej o to, abyśmy się zastanawiali. Nad wszystkim. Nad jej dziwnie stuningowanymi ustami, nad biustem, nosem czy wielkimi pieniędzmi, wydanymi na promocję. Z resztą, Bóg jeden wie nad czym jeszcze. Bo to właśnie ciekawość i jakże wszechobecna dzisiaj kontrowersja jest kluczem do zrozumienia strategii marketingowej towarzyszącej Lizzy Grant, która pojawiła się na rynku muzycznym pod chwytliwym, latynoskim pseudonimem – Lana Del Rey.

Jako że potrafiła znaleźć 10 tys. dolarów na wyprodukowanie albumu, to bez trudu „znalazła” znacznie więcej, by rozwiązać cyrograf podpisany z wytwórnią. Lana Del Rey już wtedy szkicowała w głowie spektakl pt. „Born to Die”. Scenariuszem i reżyserią z pewnością nie zajęła się osobiście. I tutaj raczej namawiam do pozbycia się złudzeń o arcyprofesjonalnych zdolnościach tej filigranowej wokalistki, do pisania tekstów i do montowania teledysków rodem z Warner Brothers. Jednak mimo wszystko, nie najważniejsze jest, kto i ile (bo skutków ekonomicznych dobrze wypromowanego spektaklu nie trzeba opisywać), ale czy premiera, która nastąpiła wraz z końcem stycznia, faktycznie przyniesie nam rewolucję w muzycznym popkulturowym świecie?

Warto choć na chwilę odłożyć aspekt marketingowy związany z Laną. Skupmy się teraz na muzyce. „Born to Die” jest bowiem albumem wyjątkowo solidnym i po prostu dobrym. Z bardzo prostego powodu, Lana Del Rey jest dokładnie taką artystką, jaką chciała być. I to słychać. Nie pozostaje nam nic innego, jak skorzystać z zaproszenia i udać się do jej własnej krainy śmierci i namiętności. „Born to Die” fetyszyzuje smutek; jest opowieścią o miłości, która chce umrzeć w ramionach swojego kochanka. Zdecydowanie nie znajdziemy tu radosnych beatów koleżanek z mainstreamowej sceny. Począwszy od wprowadzającego w klimat „Born to Die”, album Del Rey z piosenki na piosenkę emanuje swoją spójnością. Oprócz świetnie wybranych singli, warto wyróżnić choćby „Dark Paradise” z wybijającą się na pierwszy plan perkusją i charakterystycznymi chórkami. Czy autobiograficzny „This Is What Makes Us Girls”, gdzie Del Rey wspomina świat 16-latków i nauczycieli. Jeżeli jednak jesteś fanem klimatu „Video Games”, to choć nie znajdziesz tu podobnej perełki, zauroczy Cię „Off to The Races”. Na każdym kroku w powietrzu unosi się poczucie autentyczności. To jest prawdziwa ironia, nieprawdaż? Poratl PopRush ogłosił, że Lana Del Rey to nie ściema. Nie do końca po drodze mi z taką opinią, ale na pewno zgodzę się, że „Born to Die” ściemą nie jest.

Ostatnio wśród fanów i antyfanów znów zawrzało. Lana pojawiła się w legendarnym już programie „Saturday Night Live”. Niestety, nie pomogła jej obecność samego Harry’ego Potter’a, bo jej występ zapowiadał właśnie Daniel Radcliffe. Mówiąc łagodnie, nie zaśpiewała ładnie. To z kolei dziwne, bo Del Rey pod koniec października wystąpiła w „Later with Jools Holland” i zamknęła usta wszystkim, którzy mieli wtedy jakiekolwiek obiekcje, co do jej wokalnych zdolności. Czyżby nieudany występ w programie telewizyjnym był sposobem na promocję płyty? Brzmi absurdalnie, ale być może w tym szaleństwie jest metoda. Ciekawe...

Grafika:

Źródło:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.5 /22 wszystkich

Komentarze [2]

~nieluba
2012-02-16 15:09

beznadziejny artykuł

~Leva
2012-02-13 11:09

Twój artykuł przypomina ten:
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114526,10581651, Niesamowity_glos__silikonowe_usta__Kim_naprawde_jest.html

Mi tam się podobało jak zaśpiewała w SNL, co więcej uważam za niepotrzebne te wszystkie spekulacje. Skupmy się na muzyce. Jeszcze nie przesłuchałam całego materiału, ale głos ma intrygujący!

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry