Licea (nie)kształcące
Jesteśmy totalnymi głupkami, wręcz idiotami niezdolnymi do życia i funkcjonowania w społeczeństwie. Żadna z nas nie będzie w przyszłości dobrą matką, a o naszych kolegach, przyszłych ojcach, nawet nie wspominam. Nie nadajemy się ani do pracy umysłowej, ani do fizycznej. Tak oceniła nas, współczesnych licealistów, pani Anna Świątek, nauczycielka jednej z najbardziej renomowanych warszawskich szkół, w „pełnym goryczy” tekście, jaki ukazał się w jednym z ostatnich numerów „Polityki”.
Pani Ania - niczym słynny Marcin Luter - informuje świat na łamach wspomnianego powyżej bądź co bądź popularnego tygodnika, że bardzo źle się dziś dzieje w polskich liceach, a swoje spostrzeżenia formułuje w postaci kilku postulatów:
Postulat pierwszy: skrócony czas nauczania.
Pani Ania ma za złe ostatnim Ministrom Edukacji, że tak „drastycznie!” skrócili czas nauczania niektórych przedmiotów i okroili do granic przyzwoitości ich programy. Dajmy na to z fizyki, której nie ma już w swoich planach zajęć większość uczniów klas trzecich. No to skąd taki uczeń klasy humanistycznej ma się teraz dowiedzieć, jaka siła działa na cząstki umieszczone w polu magnetycznym? A przecież bez tej wiedzy w dorosłym życiu ani rusz!
Droga Pani Aniu! Jak chciałaby pani w klasie humanistycznej, przy planowych ośmiu lekcjach dziennie, wcisnąć jeszcze tę jakże pani zdaniem ważną fizykę? Czy może ja, uczennica klasy matematyczno-fizycznej, powinnam pani zdaniem siedzieć codziennie do wieczora w szkole, by spędzać czas na obcowaniu z nie mniej przecież ważną historią? No bo przecież nie samą matmą człowiek żyje…
Postulat drugi: sprofilowanie wiedzy ogólnej.
To w zasadzie rozwinięcie pierwszego postulatu, czyli kwestii zbyt małej ilości godzin lekcyjnych z przedmiotów humanistycznych na mat-fizie i z przedmiotów ścisłych na humanie. Oczywiście według pani Ani z tego samego powodu złe są również ramowe plany nauczania w innych klasach profilowanych.
Droga Pani Aniu! To, co pani proponuje, jest po prostu nierealne. My też mamy określoną wytrzymałość fizyczną i psychiczną. Nie jesteśmy w stanie przyswajać wiedzy przez całą dobę. W końcu istnieje też coś takiego jak higiena pracy umysłowej, a pani zdaniem, my, uczniowie, szczególnie ci z klas ogólnych, powinniśmy chyba mieć po sto godzin w tygodniu, by nauczyć się wszystkiego. Niestety, moim zdaniem pani pomysły przyniosłyby w praktyce zupełnie odwrotny efekt od oczekiwanego.
Postulat trzeci: kastracja humanistyki.
Za mało lektur! Nie znamy mitów, literatury średniowiecznej, romantycznej, współczesnej. A przecież „redukcja listy obowiązkowych lektur i innych tekstów kultury zawęża i fałszuje obraz ewolucji myśli” – mówi dalej pani Ania.
Droga Pani Aniu! Lektury, owszem, są ważne, nawet bardzo, ale jak znaleźć czas na czytanie tylu książek, które generalnie do łatwych i przyjemnych nie należą? Jeśli przywrócono by listę lektur szkolnych, która obowiązywała przed laty, to myślę, że przeciętny, dzisiejszy uczeń, nie dotarłby do końca wielu z nich (powiedzmy takich „Rozmów z katem”). A gdyby nawet jakimś cudem doczytał, to pozostaje jeszcze pytanie, ile by z tego zrozumiał? Tak więc w tym punkcie muszę się po części z panią zgodzić.
Postulat czwarty: żenujące egzaminy.
Matura jest dziś zbyt łatwa! Jeśli zdałeś ją na poziomie podstawowym na powiedzmy 60%, to jesteś matołem… - pisze pani Anna.
Droga Pani Aniu! Niech Pani powie to w twarz uczniowi, który już dziś zarywa noce, żeby maturę w ogóle zdać…
Postulat piąty: nieprawdziwe usprawiedliwienia.
Mamy lekką ręką piszą usprawiedliwienia dzieciom. Takie zachowanie dorosłych uczy młodzież wyłącznie podważania autorytetów. Jeśli natomiast uczeń sam usprawiedliwia swoje nieobecności, to uczy się z kolei tylko kłamstwa i obłudy.
Droga Pani Aniu! Może i tak, ale nie powinna pani generalizować. A tak przy okazji, czy w wieku kilkunastu lat nie podrobiła Pani sobie usprawiedliwienia i nie oszukała żadnego swojego nauczyciela?
Postulat szósty: polski uczeń traktuje szkołę jako przymus.
Nie uczestniczy w dodatkowych zajęciach, nic go nie interesuje, nic mu się nie chce, twierdzi, że jest wolnym człowiekiem, nic nie musi, opuszcza lekcje – dodaje pani Ania.
Droga Pani Aniu! Od zarania dziejów uczniowie traktują szkołę jak największe zło, mieszając ją z błotem przy każdej nadarzającej się okazji. Prawda jednak jest taka, że mało kto z nas naprawdę tak uważa. A jeśli chodzi o zajęcia dodatkowe. No cóż, nie chodzi, bo może nie może, nie ma czasu, ma rozliczne obowiązki domowe lub też chodzi na prywatne zajęcia, za które płaci mnóstwo pieniędzy.
Postulat siódmy, ósmy i dziewiąty: polski uczeń nie ceni wykształcenia, nie szanuje nauki, nie chce obcować z kulturą.
Uczeń ogólniaka nie widzi potrzeby uczenia się, nie czuje odpowiedzialności za rzeczywistość, nie szanuje historii, osiągnięć przodków, bagatelizuje wartość historii – kontynuuje pani Ania.
Droga Pani Aniu! Brak zainteresowanie polskiej młodzieży kulturą najlepiej potwierdza fakt, że tak niezwykle mało wycieczek szkolnych odwiedza popularne polskie muzea, teatry, sale koncertowe itd. Niech pani spróbuje dostać się np. do Muzeum Powstania Warszawskiego czy Centrum Nauki Kopernik w Warszawie.
Postulat dziesiąty: polski uczeń nie jest ambitny, nie widzi sensu systematycznego uczenia się.
Droga Pani Aniu! Nie wiem, co pani na to odpowiedzieć. Może dlatego, że nie jesteśmy ambitni, to wciąż tak wielu z nas zostaje laureatami przeróżnych przedmiotowych i tematycznych olimpiad oraz konkursów i trafia na wyższe uczelnie…
Tekst, o marności polskiego systemu edukacji, który z założenia miał pokazywać jego słabe strony, w rzeczywistości okazał się po prostu mocno przerysowany. Wygląda trochę jak opinia nauczyciela z wybujałym ego, który całe życie spędził w książkach i który chciałby wreszcie doczekać się licealisty o intelekcie geniusza. Nauczyciela, który zawsze ma rację. W dzisiejszych czasach nauczyciel nie jest jedynym źródłem wiedzy. Zgadzam się z tym, że dostanie się dziś do dobrej szkoły, choćby do naszego Kopernika, nie graniczy już z cudem, jak to było jeszcze parę lat temu, ale nie oznacza to, że uczą się tu ludzie bez ambicji. Mówiąc kolokwialnie (za co powinnam pewnie zostać zlinczowana) pani Ania powinna jednak trochę wrzucić na luz…
Grafika:
Komentarze [6]
2011-10-29 00:10
mnie najbardziej rozbraja stwierdzenie tej kobiety, że te rzekomo proste egzaminy, niski poziom nauczania, mało lektur i nasze podejście do szkoły (z czego większość jest bzdurą, potraktowaną przez nią absurdalnie poważnie, nie mówiąc już o tym, że ona sama chyba nigdy nie chodziła do szkoły) mają nieodzowny wpływ na to, jakimi rodzicami będziemy i jak będzie wyglądać nasze życie społeczne. bardzo ciekawa teza. pozdrawiam :)
2011-10-24 19:42
Fajny tekst. Daje 5, ogólnie to zgadzam się z Tobą,z większością Twoich opinii.
Moim skromnym zdaniem pani Anna na siłę doszukuje się sensacji i poziomem zbliża się do popularnej gazety Fakt.
2011-10-24 14:53
archiwum.polityka.pl/art/w-odpowiedzi-polemistom,432957.html
2011-10-23 20:17
Myśle że,pani Ania gdyby to przeczytała byłaby obużona. Doskonale sobie poradziłaś bez mojej, bądź co bądź, nieocenionej pomocy.
2011-10-21 17:39
Pewnie ją stresują niskie zarobki. Wkurzają mnie nauczyciele typu;wiem wszystko najlepiej, jesteś tylko głupim uczniakiem, nie odzywaj się więc.
2011-10-21 17:31
Zajęcia dodatkowe… Szkoła jest po to, żeby uczyła od do, potem chyba można mieć swoje życie? Po co szkoła ma mi zapełniać 5 dni w tygodniu co do godziny? Sam sobie mogę chyba dokonywać przesiewu zajęć pozalekcyjnych (nazywanych tak tylko po to, żeby jeszcze bardziej gloryfikować szkołę) i chodzić na to, co mnie się spodoba, a nie pani Ani.
Natomiast komentarz do postulatu piątego jest lekko naiwny i niepotraktowany z taką samą dozą ironii i dystansu jak reszta. Daję 5.
- 1