Mamo, kocham cię!
Jest niedzielne popołudnie, chcesz wyjść na luzie na miasto. Ubierasz buty, kurtkę, bierzesz klucze od domu i chcesz już iść, kiedy nagle mama wychodzi z kuchni.
- Gdzie idziesz? Kiedy wrócisz? Z kim idziesz? Lekcje odrobiłeś?
Czujesz, że jesteś w ciemnej d…, ale jest niedziela i chcesz się wyrwać.
- Idę do kolegi, wrócę niedługo.
Wydaje ci się, że sytuacja została opanowana i myślisz, że mama nie zada ci już kolejnych pytań. Kładziesz rękę na klamce i nagle słyszysz głos mamy.
- Lekcje odrobiłeś na jutro?
Czujesz jak po ciele przechodzą ci dreszcze, a przez głowę przelatuje ci tysiące myśli. Zwlekasz jednak z odpowiedzią, a po chwili dla świętego spokoju mówisz, że odrobiłeś.
Łapiesz za klamkę, rzucasz w progu „będę wieczorem” i wychodzisz.
Budzisz się następnego dnia, czując lekki ból głowy. Nic dziwnego, w końcu byłeś wczoraj na imprezie u kolegi. Czujesz się niewyspany. Spoglądasz na budzik i widzisz, że jesteś już spóźniony na pierwszą lekcję. Wstajesz, przecierasz twarz rękami, udajesz się do łazienki, wracasz, ubierasz się, bierzesz plecak i wychodzisz z domu. Pada deszcz, jest zimno i wieje wiatr. Po drodze do szkoły zaglądasz jeszcze do sklepu i kupujesz wodę. Wchodząc do szkoły, słyszysz dźwięk dzwonka. Spotykasz kumpli, witasz się z nimi jak zawsze i tak mija ci dzień. Wracając ze szkoły przypominasz sobie, że mama miała ci dać pieniądze na buty. Otwierasz drzwi do domu, widzisz, że mamy jeszcze nie ma. Włączasz telewizję, zamawiasz pizzę i tak spędzasz całe popołudnie. Wieczorem przypominasz sobie, że dzisiaj o godzinie 17.00 była w szkole wywiadówka. Przez chwilę trochę ci głupio, że nie powiedziałeś o tym mamie, ale co tam. W sumie znowu musiałbyś wysłuchiwać od niej, że nie skończysz szkoły, że nie zdasz matury, a o studiach to możesz od razu zapomnieć. Podchodzisz do laptopa i widzisz, że na „skypie” dzwonił ojciec, który mieszka zagranicą. Nic to cię jednak nie obchodzi. Odkąd odszedł od twojej mamy, nie chcesz mieć z nim żadnego kontaktu. Jest godzina 20.00. Mamy nadal nie ma. Zaczynasz się martwić. Nagle słyszysz dzwonek przy drzwiach. Otwierasz i widzisz dwóch policjantów.
- Dobry wieczór, czy Pan Kowalski?
- Tak, to ja. Czy coś się stało? W czymś mogę pomóc?
- A czy możemy zobaczyć pana dowód osobisty?
- Tak, jasne.
Czujesz się „podjarany” tym pytaniem, bo dowód masz dopiero od kilku miesięcy. Podajesz go policjantowi.
- Panie Kowalski, pańska mama miała wypadek, poważny wypadek. Kierowca ciężarówki stracił prawdopodobnie panowanie nad swoim pojazdem i uderzył w samochód pana matki. Niestety, lekarzom nie udało się jej uratować. Bardzo nam przykro. Proszę przyjąć nasze kondolencje. Prosimy jutro z samego rana zgłosić się na komisariacie. Dobranoc.
Czujesz ból, cholerny ból w sercu i nogi zaczynają ci się uginać. Jak to? To nie może być prawda? To niemożliwe, to z pewnością jakiś niesmaczny żart. Odwracasz się, spoglądasz na telewizor, bierzesz do ręki pilota, przeskakujesz kanały i nagle słyszysz taki tekst: „Dziś na ulicy Jana Pawła II miał miejsce wypadek z udziałem ciężarówki i samochodu osobowego. Do zderzenia doszło po godz. 6.00. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kobieta kierująca pojazdem marki Honda straciła panowanie nad pojazdem na łuku drogi, jej samochód wpadł w poślizg, po czym zderzył się z nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówką. W wyniku zderzenia samochód osobowy został niemal doszczętnie zniszczony, a kierująca nim, została uwięziona w jego wnętrzu. Pomimo akcji ratowniczej, kierująca Hondą zmarła na miejscu. Więcej informacji na temat tego zdarzenia już wkrótce.”
Patrzysz na ekran i nie możesz uwierzyć własnym oczom. Na ekranie widzisz samochód osobowy twojej mamy, kobiety która nosiła cię kiedyś pod swoim sercem. Pod tym sercem, które właśnie przestało bić.
W jednej sekundzie wali ci się cały świat. Stoisz jak wryty przed tym telewizorem i powoli zaczyna do ciebie docierać, że to koniec, że twojej mamy już nie ma… Nie wiesz, co masz ze sobą zrobić. Tysiąc myśli przelatuje ci przez głowę, serce zaczyna ci bić coraz szybciej, ciężej oddychasz, chcesz krzyczeć, krzyczeć na cały głos, żeby cały świat usłyszał o twoim wielkim bólu. Po chwili idziesz do pokoju mamy i siadasz na jej łóżku. Czujesz jej zapach i zaczynasz wracać pamięcią do tych wszystkich radosnych i smutnych chwil, które wspólnie spędziliście. Masz teraz ochotę walnąć pięścią w twarz całemu światu. Łzy spływają ci strumieniem po policzkach. Zaczynasz się jednak modlić i tak zasypiasz.
Następnego dnia budzisz się w pokoju mamy. Chciałbyś bardzo, aby to, co wydarzyło się wczoraj, było tylko snem. Niestety, w porannych wiadomościach mówią o wczorajszym wypadku. Bierzesz zimny prysznic, ubierasz się i wychodzisz. Najpierw komisariat, zakład pogrzebowy, kościół, a na końcu kwiaciarnia. Postanawiasz zajrzeć jeszcze do szkoły w drodze powrotnej do domu. Wchodzisz w trakcie przerwy. W ciągu ułamka sekundy głośny korytarz szkolny milknie, bo nikt nie wie, jak się teraz wobec ciebie zachować. Spotykasz nauczycieli, witają się z tobą, składają ci kondolencje, a ty stoisz i nie wiesz, co powiedzieć. Prosisz jeszcze wychowawcę o zwolnienie z lekcji na tydzień i wychodzisz.
Chcesz zadzwonić, ale masz rozładowany telefon. Wracasz do domu, jesteś strasznie głodny, bo nie jadłeś nic od wczorajszej pizzy. Podłączasz telefon do kontaktu, uruchamiasz i widzisz 30 nieodebranych połączeń, w tym ze 20 od ojca, 10 wiadomości i 5 nagrań na poczcie. Nagle przypominasz sobie, że faktycznie nie poinformowałeś ojca o śmierci mamy Postanawiasz oddzwonić. Zanim udało ci się dojść do słowa minęło z 8 minut, w trakcie których musiałeś wysłuchać kazania na temat nieodpowiedzialności, ale dowiedziałeś się, że dzisiaj o 21 będzie już na lotnisku. No luz, fajnie… Dom wygląda co prawda tak, jakby mieszkało w nim dwanaścioro dzieci, a na dodatek nie ma nic do jedzenia. Chcesz zapomnieć o całym świecie i iść spać. Po 20 minutach postanawiasz jednak wziąć się w garść. Idziesz w końcu na zakupy. Po powrocie czekasz, aż ojciec przyjedzie taksówką z lotniska. O 21.00 ojciec pisze, że się spóźni. Idziesz wziąć prysznic, po czym kładziesz się na łóżko i zasypiasz.
Kolejny dzień. Wstajesz, idziesz do salonu i widzisz ojca śpiącego na kanapie. Idziesz pod prysznic. W drodze powrotnej spotykasz się z ojcem twarzą w twarz. Nie masz pojęcia, co mu powiedzieć, ale to on łapie cię za ramiona i mocno przytula do siebie. Pierwszy raz od dwóch dni czujesz, że jesteś jednak dla kogoś ważny, i że jest osoba, dla której musisz żyć.
Po pogrzebie zostajesz przez dłuższą chwilę sam na cmentarzu, bo ojciec poszedł odwieźć księdza. Stojąc przy mogile mamy przepraszasz ją w myślach za swoje nieposłuszeństwo i zapewniasz o swojej miłości. Zostawiasz kwiaty i odchodzisz powoli w stronę bramy.
Nagle, bum... Czujesz ból i coś zimnego na twarzy.
- Stary, obudź się, wstawaj, wynocha, za chwilę wracają rodzice.
Nie wiesz zupełnie, co się dzieje. Czujesz się zagubiony. Patrzysz na zegarek i widzisz, że jest 22.30. Nie możesz w to uwierzyć, przecież dopiero co byłeś na pogrzebie mamy. Pytasz więc kolegę, jaki mamy dzień?
- Stary, dziś niedziela. Nieźle się nawaliłeś skoro nic nie pamiętasz.
Nie możesz w to uwierzyć. Łapiesz kurtkę i błyskawicznie wychodzisz. Tuż za drzwiami wybierasz numer do mamy…
- Co tam synku?
- Mama? Mamo kocham cię i przepraszam. Będę za 10 minut.
Jesteś szczęśliwy, że to był tylko sen, taki cholernie bolesny sen. Ruszasz biegiem w stronę domu. Do mamy.
Grafika:
Komentarze [2]
2017-11-19 21:24
Miało być głębokie a wyszło takie trochę zbyt oczywiste. I to zakończenie. Historia niczym z fejsbuka
2017-11-14 16:49
Czemu policja i wiadomości podają inne informacje na temat wypadku? XD I jak to możliwe że zmarła na miejscu skoro lekarze walczyli o jej życie? Trochę to wszystko niespójne.
- 1