Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Maska szaleństwa - cz.2   

Dodano 2008-03-01, w dziale opowiadania - archiwum

Nie była to przyjemna noc dla mieszkańców domów przy Downstreet. Kilkanaście zaspanych twarzy ze zdziwieniem spoglądało zza szyb na to, co działo się przed jedną z najlepiej utrzymanych i odremontowanych posiadłości w całej okolicy. Wyrwani ze snu spoglądali zaciekawieni na zadbaną willę, która dla wielu z nich była źródłem prawdziwej zazdrości. Chyba wszyscy z nich życzyli sobie choćby części tak okazałego majątku, jaki posiadała mieszkanka tej posiadłości – 42 letnia Brigitte Tapis.

Kobieta ta od 17 lat mieszkała przy Downstreet 12/1. Nieliczni tylko wiedzieli, że przybyła w te okolice z dalekiego Maroka. Samotna, francuskojęzyczna businesswoman w krótkim czasie osiągnęła tu zawodowy sukces. Dobrze prosperująca firma włókiennicza, angielskie samochody, dom. Nic nie zapowiadało katastrofy. Niestety, krach na giełdzie i upadek Południowego Okręgu Włókienniczego wepchnęły jej firmę w spiralę długów. Wizyty komorników i wierzycieli, sprawy sądowe, to wszystko wykończało ją psychicznie. Ostatkiem sił próbowała jednak utrzymać to, co przez lata stworzyła. Jej sąsiedzi, żyjący niejednokrotnie w skrajnym ubóstwie, nie życzyli jej najlepiej. Z zawiścią oczekiwali bankructwa Tapis. Dzisiejszej nocy, wytrąceni ze snu, wpatrywali się zatem z nieukrywaną ciekawością w mrok i w budynek oświetlony kogutami policyjnych samochodów.

Podjazd zastawiony czterema radiowozami blokował dojście do drzwi wejściowych. Oplatająca wjazd taśma policyjna kategorycznie powstrzymywała osoby niepowołane i nieuprawnione przed wtargnięciem na teren, na którym dokonane zostało przestępstwo. Grupa techników kryminalnych badała zewnętrzną część willi. Starannie odmierzali i notowali wszystkie szczegóły, które mogłyby pomóc w późniejszym śledztwie. Przy użyciu specjalistycznego sprzętu próbowali odnaleźć choćby najmniejsze ślady przestępców. Inna grupa operacyjna badała ślady daktyloskopijne na drzwiach wejściowych i klamkach.

Blada i osłabiona Mary stała na dworze z trudnością łapiąc oddech. Jej dotychczasowa policyjna kariera, to porządkowanie archiwum i codzienne wykonywanie masy telefonów do poszczególnych instytucji i jednostek współpracujących z oddziałem w Peterborough. Nigdy do tej pory nie była nawet w najmniejszym stopniu angażowana do pracy w terenie. Widok, który niespełna półtorej godziny wcześniej ukazał się jej oczom, nadal nie dawał jej spokoju. Doskonale pamiętała telefon, który odebrali w Centrali. To niewyobrażalne wołanie o pomoc, wołanie o życie. Rozpacz i przerażenie dzwoniącej nie dały się wyrazić w słowach. Mary odetchnęła głęboko, odwróciła się w stronę drzwi wejściowych i podążyła naprzód.

Tymczasem dwójka sierżantów prowadziła wywiad środowiskowy. Chodząc od drzwi do drzwi i rozmawiając z sąsiadami, starali się ustalić jakiekolwiek poszlaki, które mogłyby pomóc w układance zdarzeń i motywów. Większość przesłuchiwanych nie chciała z nimi współpracować, choć nikt z nich nie miał nawet cienia wątpliwości, iż to właśnie Tapis mogła tej nocy ucierpieć. Mieszkańcy nie chcieli jednak mieszać się w nie swoje sprawy. Sierżanci byli wściekli. Wiedzieli doskonale, że takie wydarzenie nie mogło ujść ich uwadze. Ruszyli w stronę ostatniego domu, którego wschodnia ściana oświetlona była łuną świecącej nieopodal latarni. Był to stary magazyn, który stał się od jakiegoś czasu schronieniem dla bezdomnych. Wielkie, stalowe wrota dawały się otworzyć jedynie od wewnątrz. Zastukali głucho w oziębłą stal. Odpowiedziała im cisza. - Niech to szlag! Czy oni się wszyscy zmówili? - spytał retorycznie jeden z nich. Jego towarzysz kątem oka dostrzegł jednak w oknie na poddaszu osobę, która spoglądała na nich ukradkiem zza rozbitej szyby.

Mary, niepewnym krokiem, po raz drugi tej nocy, przemierzała korytarz domu przy Downstreet 12/1. Za każdym razem wydawał się jej jednak inny. Raz jakby większy, innym razem znowu jakby mniejszy. Mijała swoich kolegów, specjalistów z dziedziny kryminalistyki, którzy pracowali w poszczególnych pomieszczeniach. Perfekcja i dokładność stanowiły dla nich najwyższą wartość. James opierając ociężałą dłoń na poręczy stąpała powoli po schodach prowadzących w dół. Jasne światło oślepiło ją ponownie. Za stalowymi, uchylonymi drzwiami kryło się to, co stanowiło zasadniczy powód ich dzisiejszej interwencji. James otwarła je szerzej i weszła do oświetlonego pomieszczenia. Harold Smith podniósł głowę i podszedł do niej. - James, co się dzieje? - zapytał. Nie odpowiedziała. Nerwowym spojrzeniem próbowała objąć całą piwnicę. Wiele poszlak wskazywało na to, że rozegrała się tu dziś prawdziwa jatka. Na podłodze leżały sterty potłuczonego szkła. Po lewej stronie stał stolik, na którym leżał doszczętnie rozwalony, czarny telefon komórkowy, a po prawej radio, a raczej to, co z niego pozostało. Środek sali intrygował wszystkich pracujących tu komisarzy najbardziej. Oto na niewielkiej kanapie, wśród wielkich plam niezastygłej jeszcze krwi, leżało ciało Tapis. Obrażenia, które można było dostrzec na jej ciele, wskazywały, że kobieta została brutalnie pobita. James spojrzała na wykrzywioną grymasem twarzy ofiary. Kilku specjalistów nadal badało każdy kąt w poszukiwaniu śladów mechanicznych bądź biologicznych. Na razie jednak bezskutecznie.

Policjanci pracujący na zewnątrz postanowili zbadać podjazd przy bramie wjazdowej. Po kilku minutach zauważyli wyraźne ślady opon samochodowych. Jeden z operacyjnych spojrzał odruchowo w stronę skrzyżowanie ulic, które znajdowało się nieopodal bramy. Ku jego zdziwieniu dostrzegł tam duży terenowy samochód zaparkowany tuż przy krawężniku, za kierownicą którego siedział ktoś, kto najwyraźniej chciał zwrócić ich uwagę. Tak się też stało. Jeden z policjantów pobiegł w stronę pojazdu, ale ten ruszył z piskiem opon kierując się w stronę osiedla Nottinsmall. Z decyzją o zatrzymaniu podejrzanego samochodu nie zwlekano. Powiadomieni o tym fakcie Harold i James błyskawicznie wybiegli z domu, wsiedli do samochodu i ruszyli w pościg za uciekającą terenówką. Teraz liczył się tylko czas.

CDN.

Grafika:

http://www.kazimierz.com/img/fotografie/min__ruina.jpg

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /70 wszystkich

Komentarze [8]

Karola
2008-03-07 19:20

bardzo ciekawe ;)

czekam na ciąg dalszy :)

~jugos
2008-03-03 16:35

nie widziałaś wszystkich ;) ale “wciąż mam mleczaki” i “oddaj mi cnotę” to moje ulubione :P

KlaudiaK
2008-03-02 18:48

Gra słów ciekawie buduje napięcie…

Podejrzewam ,że skusze się do przeczytania kolejnej części.

->jugos:
Tobie to tylko skandale w głowie …, już jeden masz za sobą jeśli chodzi o ten papier samoprzylepny i twórcze hasła na nim :P

jugos
2008-03-02 14:17

jedno z niewielu opowiadań na lesserze, które nie pomaga mi w pielęgnacji bulimii…

ale i tak domagam się skandalu na miarę masłowskiej!!!

~dziewczyna
2008-03-01 21:27

I aż mnie radość rozpiera jak mój chłopak tak na Lesserze pisze:) Fantastycznie

~anonim
2008-03-01 20:23

zajebioza… normalnie Agata Hristi w spodniach… super!

~40cent
2008-03-01 20:06

Nie wiem czemu ale mi się każda część z…ście podoba:D W ogóle ten kryminalny klimat…masakra( w pozytywnym słowa znaczeniu). Opowiadanie jest fajne bo nie dość że się go dobrze czyta to jeszcze daje fajna zwroty akcji. Czekam na kolejną część- jak przedmówca:D Zazroszczę autorowi pióra.

~Kuba
2008-03-01 20:01

ciekawe.. czekam na ciąg dalszy ;P

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 11hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry