Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Nigdy nie pisałem listu   

Dodano 2008-03-05, w dziale opowiadania - archiwum

Kochana? A może Droga? Jak zacząć? – zastanawiał się już od ponad pół godziny, usiłując napisać swój pierwszy w życiu list. Co więcej, miał to być list do kogoś mu naprawdę bliskiego.

„Kochana Kasiu, piszę do Ciebie ten list, gdyż jak wiesz, zbliżają się Walentynki, a ja nie mogę spędzić tego dnia z Tobą. Chciałbym jednak w jakiś sposób podarować Ci kawałek siebie, swoich myśli…”

- Nie, to do niczego. Tak nie zacznę, bo ona od razu się domyśli. A może ona już wie, że kocham się w niej od kilku ładnych lat? Ale skąd mogłaby to wiedzieć, przecież nigdy jej tego nie powiedziałem? Fakt, kiedyś próbowałem nawet, gdy byliśmy na spacerze nad morzem, a potem jeszcze raz w kinie, ale jak zwykle zabrakło mi odwagi. Rozważania te przerwał mu głos matka, która wołała go do kuchni.

- Mamo, co się znowu stało? - zapytał mocno poirytowany.

- I ty się jeszcze pytasz, co się stało? Marcin, obudź się, właśnie wróciłam z wywiadówki! - tembr głosu matki zdradzał, że nie będzie to przyjemna rozmowa.

- Ach, rzeczywiście. To teraz mi pewnie powiesz, że za trzy miesiące mam maturę, i że mam słabe oceny, i że się w ogóle nie uczę - prawda?

- Dobrze, że sam to zauważyłeś.

Siedział ze wzrokiem wlepionym w ziemię. Nie słuchał tego, co mówiła matka, ale wiedział, że ma sporo racji. Za kilka miesięcy czeka go najważniejszy w życiu egzamin, a on jeszcze nie dotknął książek. Cóż, miłość! Najgorsze, że jego miłość opuściła go, wyjechała i może już nigdy nie wrócić. Wziął kurtkę i wyszedł z domu. Godzinami błądził po ulicach miasta, szukając jakieś przystani, w której mógłby się choć na chwilę zatrzymać i wszystko sobie przemyśleć. Od wyjazdu Kaśki minęły zaledwie dwa miesiące, a on nadal nie mógł sobie z tym poradzić. Coraz częściej myślał o tym, aby rzucić szkołę i wyjechać z tej małej, nadmorskiej mieściny, w której nie ma już dla niego miejsca. Kiedy ona była obok niego, chciało mu się żyć... a teraz? Wraz z jej wyjazdem legły w gruzach jego plany i marzenia. Zabrała ze sobą wszystko. Wszystko, na czym mu zależało. Wszystko, co kochał.

***

„Siedzę teraz na najnudniejszym języku polskim, na jakim można być. Tak sobie myślę, że odkąd wyjechałaś, wszystko straciło dla mnie sens, ale mam nadzieję, że może chociaż ty znalazłaś sobie kogoś, z kim możesz dzielić wszystkie swoje zmartwienia i radości…”

Ktoś zawołał go po imieniu. Była to jego polonistka, która stała tuż przy nim i patrzyła na to, co robił. Nawet się nie zdenerwowała specjalnie, ale powiedziała zdecydowanym głosem - Marcin, zostań proszę po lekcji. Musimy porozmawiać. Marcin spojrzał jeszcze raz na kartkę w zeszycie. Początkowo przejął się myślą, że z pewnością o całym tym zdarzeniu dowiedzą się rodzice, lecz chwilę później było mu to już zupełnie obojętne. Spojrzał jeszcze w ślad za oddalającą się nauczycielką i wrócił do pisania.

„Wiesz Kasiu, za chwilę oberwie mi się za pisanie listu na lekcji. Wyobrażasz to sobie? Gdybyś tu była, nie musiałbym pisać. Mógłbym z tobą porozmawiać, tak jak to robiliśmy przez ostatnich sześć lat. Pamiętasz, jak bawiliśmy się razem jako małe dzieci? Pamiętasz te wszystkie nasze szalone pomysły? Odkąd sięgam pamięcią chciałaś być w życiu kimś? Nigdy nie widziałem na Twojej twarzy smutku, tylko ten promienny uśmiech…”

Zadzwonił dzwonek. Marcin spakował swoje rzeczy i podszedł do biurka polonistki.

- Marcin, co się z tobą dzieje? Niby jesteś, a jakby cię nie było. Znamy się nie od dziś i miałam dotąd wrażenie, że interesował cię mój przedmiot. Teraz wprawdzie nadal chodzisz na moje zajęcia, ale jesteś jakiś duchem nieobecny. A dziś jeszcze ten list! Czy ja aż tak bardzo cię nudzę?

- Nie. Pani profesor. Ja nie chciałem. Właściwie to sam nie wiem, dlaczego napisałem to, co napisałem, ale bardzo panią przepraszam i obiecuję, że to się więcej nie powtórzy! – rzucił krótko i wybiegł z klasy.

- Ale Marcin, zaczekaj – krzyknęła za nim polonistka, lecz usłyszała jedynie trzask zamykających się drzwi.

***

Postanowił zadzwonić do Kaśki.

- Eee.. Kaśka?

- Tak, a kto mówi? – zapytała dziewczyna niepewnie.

- To ja, Marcin. Myślałem, że pamiętasz jeszcze mój głos - cały entuzjazm, z którym wykręcał jej numer telefonu prysł jak mydlana bańka.

- Ach, Marcin! Zupełnie cię nie poznałam! Stało się coś, że dzwonisz?

- Nie, właściwie nic. Chciałem cię tylko zapytać, gdzie się wybierasz na studia? Myślałaś już o tym?

- Na studia? Oczywiście. Wiesz, tu we Wrocławiu jest sporo świetnych uczelni. Poza tym mam tu rodzinę, przyjaciół, a teraz jeszcze mam Krzysia.

- Acha, Muszę już kończyć. Trzymaj się, cześć.

- Halo Marcin? Jesteś tam jeszcze?

Czuł się tak, jakby ktoś wbijał mu nóż w plecy. Tak powoli, aby ból był coraz intensywniejszy. Chciał krzyczeć, ale nie potrafił wydusić z siebie ani słowa.

***

Wszedł do domu. Zamknął się w swoim pokoju próbując odnaleźć list, który zaczął do niej pisać. Teraz już wiedział, że całe to pisanie nie ma sensu. „Mam Krzysia, mam Krzysia, mam Krzysia…”. Te słowa ciągle kołatały się w jego głowie. Starał się coś zrobić, by zagłuszyć własne myśli. W końcu obiecał sobie, że nigdy więcej nie napisze żadnego listu - nawet do niej.

Zbliżały się walentynki. Wszyscy kumple opowiadali w szkole, gdzie zabiorą w ten dzień swoje dziewczyny. Marcin starał się nie uczestniczyć w tych „męskich” rozmowach. Przypominały mu one wszystkie te fantastyczne chwile spędzone z Kaśką. Najbardziej zapamiętał jednak ich ostatni spacer przed jej wyjazdem. Szli i rozmawiali. Rozmawiali o tym, że nawet kiedy ona wyjedzie, nic się między nimi nie zmieni. Pamięta jeszcze tamten zachód słońca. Zaufał jej. Uwierzył we wszystko, co mówiła, a teraz ciągle słyszał tylko w głowie „mam Krzysia”.

Tuz po zajęciach postanowił przejść się nad morze. Ostatnio był tam jeszcze z nią. Tu nic się nie zmieniło. Tylko zachód słońca był jakby inny. Usiadł. Kiedy pisał patykiem na piasku „Kaśka”, ktoś zasłonił mu oczy. Zdębiał. Powoli obrócił się w stronę właściciela nieznajomych dłoni. Otworzył oczy i nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Przed nim stała Kaśka. Wydukał tylko:

- Ka-a-aśka? To Ty?

- Tak, to ja, a kogo się spodziewałeś? – uśmiechnęła się i usiadła obok niego.

- Myślałem, że już o mnie zapomniałaś. A jak tam Krzyś? Nie przyjechał z Tobą?

- Krzyś? Chcesz zobaczyć jego zdjęcie! Jest cudny - mówię Ci!

Zaczęła szukać zdjęcia w torebce, a Marcin zupełnie nie wiedział, co ma powiedzieć. Rzucił tylko:

- Mhm, pokaż. Chętnie zobaczę.

Kiedy wyciągnęła zdjęcie, Marcin osłupiał. Przecież powiedziałaś, że masz Krzysia? Czy to jest ten Krzyś?

Kaśka spojrzała na niego pytająco.

- Coś nie tak? Nie sądzisz, że jest uroczy? To jest właśnie mój Krzyś. Mój chrześniak.

- Chrześniak? Myślałem, że Krzyś, to twój chłopak.

- Chłopak?

Kolejny raz wszystko źle zrozumiał. Nie potrafił wyrazić słowami tego, co teraz czuł. Przytulił ją tylko mocno.

Walentynki spędzili we dwoje, nad morzem, na swojej ulubionej plaży. Po kilku dniach Kaśka musiała wrócić do Wrocławia. Przed odjazdem poprosiła go, by pisali do siebie listy. Marcin pomyślał wówczas o tych skrawkach papieru, które tak niedawno porwał na strzępy i wyrzucił do kosza. Powiedział jej jednak tylko: „Wiesz, ja nigdy nie pisałem listu…”

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.7
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.7 /45 wszystkich

Komentarze [10]

ddomcia
2008-03-26 09:36

no tak…kiczowato, popieram tzn. wiadomy początek, rozwój i zakonczenie…

~anonim
2008-03-18 23:07

widać, że włożyłaś w swoje opowiadanie wiele serca i wysiłku. Mi, osobiście bardzo się podoba.

~madzia
2008-03-17 22:04

nieważne co ludzie powiedzą, pisz co czujesz, bo piszesz pięknie.. ;*

~Kuba
2008-03-09 13:34

chyba wystarczy

~jugos
2008-03-08 17:01

ja się pociąłem. wystarczy?

~Kuba
2008-03-07 13:15

romantyczna historia.. życie.. ale trochę zbyt piękne zakończenie, myslalem że sie koleś potnie albo coś ;D

Fleurette
2008-03-06 16:03

Opowiadań ostatnio dużo więc myślę, że stąd to Jugosowe narzekanie :p
Mnie sie Martuś bardzo podoba… :))::
Kocham morze ! :*

~Lol
2008-03-06 13:32

A ja się w sumie zgadzam z Jugosem. Historia moze i ładna i romantyczna, ale rodem z BRAVO GIRL <- dla mnie troche kiczowata, ale to tylko moje zdanie. Pozdrawiam Czytanych i Czytających! :)

~anonim
2008-03-05 22:39

jugos daj se siana.. ;/
ładnie :)

~jugos
2008-03-05 20:50

łał... najpierw poruszająca, tragiczna sytuacja, potem jej błyskotliwe rozwiązanie. CUDO!

na miarę photostory z bravo…

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry