Mokotowskie porządki
„Na Mokotowie będą porządki, będzie zabójstwo i ja w tym zabójstwie będę brał udział. Ale mówię Ci to tylko dlatego, że mi tego nie udowodnisz.” - niewątpliwie kwestia ta, wypowiedziana w filmie Patryka Vegi „Pitbull. Nowe porządki” przez „Babcię” (świetna rola Bogusława Lindy) ma szansę stać się równie kultową jak „Co ty, k..., wiesz o zabijaniu?”. Moje pytanie brzmi jednak inaczej. Czy film ten odniesie w Polsce taki sukces, na jaki zasługuje?
Film ten można ocenić krótko - krwawy, wulgarny, ale też zabawny. I właśnie ten ostatni element zaskoczył mnie chyba najbardziej, bo mimo licznych scen przemocy, nagminnego używania tzw. epitetów i specyfiki mokotowskich porządków, nowy „Pitbull” bywa też zwyczajnie śmieszny. Ale bynajmniej nie z powodu nieudolnej realizacji (w tym przypadku byłaby to farsa), a dlatego, że taki musiał być po prostu zamysł twórców - zamysł jak najbardziej trafny!
Wróćmy jednak do dwóch pierwszych określeń, jakich pozwoliłem sobie użyć, próbując ocenić ten film - krwawy i wulgarny. Myślę, że oba są w pełni uzasadnione. Nie dość, że wszyscy bohaterowie (no, może za wyjątkiem dzieci) rzucają na prawo i lewo „mięsem”, to trup ściele się tu także bardzo gęsto. Ale w tego typu produkcji tak chyba być powinno. I choć osobiście nie przepadam specjalnie za filmami, które epatują brutalizmem, przemocą i seksem, to w tym obrazie wszystko to znajduje swoje uzasadnienie i to w odpowiednich proporcjach. Nie mniej ważne wydaje się być także i to, że reżyserowi udało się uniknąć przerysowań. „Pitbull” jest taki, jaki powinien być, czyli wyważony. Vega po raz kolejny pokazuje nam bardzo realistycznie życie warszawskich oficerów śledczych i to w sposób niespotykany przed nim w polskim kinie. Nie powiela schematu amerykańskich filmów sensacyjnych, za to uświadamia skutecznie, że praca w wydziale zabójstw to zajęcie mające często bardzo destrukcyjny wpływ życie prywatne.
Jedynie kryształowa wręcz postać „Majamiego” wydała mi się nienaturalna. Żebym nie wiem jak mocno chciał, to jakoś nie potrafię niestety uwierzyć w tak nieskazitelnego bohatera. Nie dość, że walcząc z bezprawiem nie nagina żadnego przepisu, to jeszcze przeciwstawia się skorumpowanym i często nieuczciwym przełożonym, narażając tym samym swoją karierę. Czy istnieją tacy policjanci? Mam nadzieję, ale są to prawdopodobnie jednostki. Niestety...
Pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie natomiast kreacja tej postaci przez Piotra Stramowskiego. Szczerze mówiąc, trochę obawiałem się, jak poradzi sobie z takim zadaniem tak niedoświadczony aktor, który miał do tej pory na swoim koncie zaledwie dwie role filmowe (w serialu 2XL i w filmie „W spirali”). Niepotrzebnie. Ten absolwent krakowskiej PWST sprawdził się w roli błyskotliwego, sprytnego Majamiego wyśmienicie. A taki błysk w oku jak on, to i ja chciałbym mieć.
Świetną rolę (bandyty – mściciela zwanego „Babcią”) stworzył również Bogusław Linda. Cyniczny, brutalny ojciec niepełnosprawnego chłopca i mąż mocno nieszczęśliwej z tego powodu kobiety, którą notabene oszukuje nieustannie odnośnie źródła swoich dochodów. Linda jak nikt inny nadaje się do roli takiego drania bez skrupułów, który nie tylko zleca morderstwa, ale też sam potrafi zabić z zimną krwią. Patryk Vega nie popełnił więc błędu, obsadzając właśnie jego w tej roli.
Nie da się też nie zauważyć kreacji Tomasza Oświecińskiego (dziewczyny mogą skojarzyć tego aktora z serialem „M jak miłość”). „Strach” jest po prostu świetny. Chyba się nie pomylę, gdy powiem, że ukradł show zarówno Lindzie jak i Stramowskiemu! Zagrał postać z jednej strony tragiczną, a z drugiej przekomiczną. Ograniczenie umysłowe, tępy wyraz twarzy, a przy tym obrzydzenie na widok krwi (rzadka raczej przypadłość w przypadku gangsterów) sprawiają, że sceny z udziałem jego postaci mają raczej charakter komediowy (genialne gagi sytuacyjne). I choć niektórzy recenzenci uważają, że zagranie tej roli nie wymagało większego kunsztu aktorskiego, to ja pozwolę sobie się z nimi nie zgodzić. Dla mnie to perełka!
Niemniej ważne były moim zdaniem w „Pitbullu” kobiety, które – choć w tle – dodawały filmowi swoistego klimatu. „Olka” w wydaniu Mai Ostaszewskiej, zakochana na zabój w Majamim, rzuca na kolana swoimi tekstami. Z kolei „Kura”, dziewczyna „Zupy” (w tej roli Agnieszka Dygant) i była prostytutka, jest jedną z najwulgarniejszych postaci kobiecych, jakie kiedykolwiek miałem okazję oglądać na ekranie.
No, ale właśnie, był jeszcze „Zupa”, który czerpał konkretne zyski z układu z „Babcią”, wyciągnął „Kurę” z burdelu i prowadził akcje gangu mokotowskiego. Z takiego opisu powinien rysować się nam obraz bezwzględnego twardziela. A jednak „Zupa” Krzysztofa Czeczota taki nie jest. Może i dobrze. Sam nie wiem, ale pozostało jednak jakieś „ale”…
Dobrze spisali się również ci, których znamy z serialu, czyli Andrzej Grabowski jako „Gebels”, Robert Królikowski jako „Rosłoń” i Michał Kula jako „Barszczyk”. Tu nie ma się co rozwodzić. Zrobili swoje tak, jak powinni byli to zrobić i tyle. Koniec, kropka. Zastanowiło mnie jednak, co Królikowski robi na plakacie i czemu jest na nim wymieniony jako jeden z głównych aktorów, choć na ekranie pojawił się może przez 30 sekund. Czyżby to tylko żałośny chwyt promocyjny?
Nieuczciwym byłoby pominięcie w ocenie całej ekipy filmowej, której robota przyczyniła się do zbudowania naprawdę zajmującego widza klimatu. Mroczny, ale nie przerażający – taki, jakiego oczekiwałem już od samego wejścia do sali kinowej. A jako, że „na Mokotowie będą porządki”, to naprawdę pozamiatali!
„Pitbulla” polecam każdemu, bez względu na wiek (no, oczywiście +16 co najmniej), płeć i gust. Bo dobry film o pracy polskiej policji śledczej zawsze warto obejrzeć (podobnie jak „Drogówkę” Smarzowskiego), chociażby po to, żeby uświadomić sobie istnienie uniwersalnych mechanizmów, które działają tak naprawdę wszędzie. Bo – jak mówi maksyma – czasy się zmieniają, a ludzie nie. A jeśli ludzie się nie zmieniają, to prawidła rządzące światem też nie.
Grafika:
Komentarze [2]
2016-04-12 09:40
Film polecam, Twój artykuł genialny :3
2016-02-14 16:16
Dobrze, że dodałeś w akapicie o kobietkach informację nt. “Kury”, że to jedna z najwulgarniejszych kobiet, jakie widziałeś na ekranie. Czyżbyś w prawdziwym życiu widywał wulgarniejsze? Ja przyznam, że widuję i nawet lubię :-)
- 1