Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Mowa nienawiści nie istnieje?   

Dodano 2019-02-09, w dziale felietony - archiwum

13 stycznia 2019 roku cała Polska zamarła w traumatycznym przeżyciu, które było następstwem wydarzenia, do jakiego doszło podczas 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku. Tamtego wieczoru pewien 27-letni mieszkaniec tego miasta wtargnął na scenę w czasie światełka do nieba i zaatakował nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Prezydent został natychmiast po tym incydencie przewieziony do szpitala, lecz lekarzom nie udało się uratować mu życia. Polacy byli wstrząśnięci, a Internet od razu zalały wypowiedzi tych, którzy nie potrafili zrozumieć przyczyn tak bestialskiego czynu oraz tych, którzy próbowali im to jakoś wytłumaczyć. Nie brakowało też wyrazów wsparcia dla rodziny i bliskich prezydenta oraz opinii na temat podziału społeczeństwa, ze wskazaniem tych, którzy za taki stan rzeczy są odpowiedzialni. Przez wszystkie przypadki zaczęto odmieniać wtedy frazę rzeczownikową "mowa nienawiści". W zasadzie wszyscy czujemy, czym ona jest i co pod tym pojęciem rozumieć, ale okazuje się, że nie jest to wcale takie oczywiste.

/pliki/zdjecia/mow1.jpgRzymski komediopisarz Terencjusz powiedział kiedyś „ile ludzi, tyle zdań”. Myślę, że w tej materii do dziś nic się nie zmieniło. Jestem pewna, że każda osoba, która słyszała tę frazę, od razu układała sobie w głowie jej własną definicje, dlatego jedni za mowę nienawiści uważali już nieco ostrzejszą krytykę, podczas gdy dla innych było to dopiero perfidne użycie języka w celu rozbudzenia lub rozpowszechnienia nienawiści, jak również namawianie do przemocy wobec określonych osób, grup lub partii. Zatem, czy istniej coś takiego jak mowa nienawiści, a jeśli tak, to czym ona tak naprawdę jest? No cóż, okazuje się, że na to pytanie niełatwo odpowiedzieć, bo po prostu nie ma jednoznacznej, precyzyjnej definicji tego pojęcia.

Według językoznawców sprawa bynajmniej nie jest taka prosta, gdyż nie chodzi tu li tylko o słowa, ale przede wszystkim o kontekst, w którym są one wypowiadane. Weźmy na przykład pod uwagę hasła ze sceny politycznej, które w ostatnich latach słyszeliśmy setki razy: „gorszy sort", "PISiory" czy „POpaprańcy”. Bez wątpienia to forma wyrażania niechęci, dezaprobaty, a nawet pogardy dla członków i zwolenników tych partii oraz ich programów. Czy jednak ci, którzy je wypowiadają, odczuwają przy tym nienawiść? Jak i to miałby to ustalić? Jak tego dowieść? Faktem jest, że język używany w debacie publicznej przez wielu współczesnych polityków daleki jest od standardów, jakie powinny jej towarzyszyć, ale naprawdę niełatwo jest dowieść, że dana wypowiedź narusza konkretny przepis Kodeksu Karnego. To bezsprzecznie zjawisko naganne, ale wielu językoznawców ma poważne wątpliwości, czy dana wypowiedź to już „mowa nienawiści” czy jeszcze krytyka? Zwróćcie uwagę, że nawet wydawałoby się pozornie obraźliwe teksty, głoszone na przykład przez narodowców, nie są przez wszystkich odbiorców interpretowane w taki sam sposób. Jestem przekonana, że nie zaskoczę nikogo z was, gdy napiszę, /pliki/zdjecia/mow2.jpgże jedni odbierają wypowiedzi padające z ust liderów tej organizacji i jej zwolenników, które godzą w dobre imię konkretnych osób czy też środowisk, jako nietolerancyjne i bezsprzecznie szkodliwe społecznie, podczas gdy inni widzą w nich już wyraz bezpardonowej krytyki osób reprezentujących inne przekonania, a jeszcze inni widzą w nich nawet wyraz głęboko zakorzenionego patriotyzmu. Niestety, słowa, a szczególnie już te z wydźwiękiem pejoratywnym, są często wieloznaczne, dlatego nikt do tej pory nie odważył się stworzyć rejestru słów, które można by jednoznacznie zakwalifikować jako nawołujące do nienawiści czy z gruntu obelżywe. Okazuje się, że wiele zależy od kontekstu, w jakim się je wypowiada. Z tego powodu często słyszymy w mediach, że podobne (a niekiedy wręcz takie same) wypowiedzi różne sądy, różnie oceniają.

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do przytoczonego przeze mnie na wstępie wydarzenia. Wiele znanych osób zabrało głos w tej sprawie. Najbardziej żal zrobiło mi się w tamtych dniach szefa Fundacji WOŚP Jurka Owsiaka, ponieważ to głównie na niego spadła potężna fala hejtu dotycząca tego zdarzenia. Pan Jurek tak bardzo się tą krytyką przejął, że postanowił zrezygnować z dalszego przewodniczenia fundacji WOŚP, czemu od razu dał wyraz w swoim bardzo emocjonalnym wystąpieniu w mediach. Na szczęście wielu ludzi z różnych środowisk nie chciało przyjąć tej jego rezygnacji, a ich moralne wsparcie i prośby o powrót do fundacji i dalsze nią kierowanie, przyniosły skutek. Sam Owsiak na te kilka dni, podczas których Polacy żyli w niepewności, czy ta jego deklaracja znaczy tak naprawdę koniec WOŚP, usunął się w cień i wyraźnie obserwował reakcje społeczne. Ostatecznie zmienił decyzję i wrócił do pracy na rzecz fundacji. Po powrocie na jej łono udzielił też kilku wywiadów, w których nawoływał moich rodaków do natychmiastowego powstrzymania się w publicznej, medialnej debacie od używania języka nienawiści. /pliki/zdjecia/mow3.jpgJako przykład używania takiego języka podawał wypowiedzi znanych osób publicznych, które kierowane były pod jego adresem.

Słuchając opowieści przedstawicieli starszego pokolenia, dowiadujemy się, że kiedyś ludzie byli dla siebie bardziej wyrozumiali, życzliwi i pomocni. Nie było tak ogromnego podziału społeczeństwa i takiej nienawiści. Wielu zrzuca to na karb technologii komunikacyjnych, twierdząc, że bez Internetu oraz rzeczy z nim powiązanych, żyło się bezpiecznej. Coś w tym musi być, bo w XX wieku nie było smartfonów, Internetu, laptopów, a jednak ludzie dawali sobie radę i żyli chyba o wiele zgodniej niż dziś. Brak najnowocześniejszych możliwości komunikacji sprawiał, że ludzie mieli trzy wyjścia, zadzwonić, wysłać list lub telegram albo udać się do danej osoby osobiście i porozmawiać z nią twarzą w twarz. Z racji wszechobecnej w czasach komunistycznych cenzury i powiązanej z nią odpowiedzialności karnej, wielu wybierało tę trzecią opcję. Dzisiaj mało kto ją wybiera. Znacznie łatwiej jest przecież odpalić internet lub inną podobną aplikacje. Wielu uważa, że Internet to samo zło. Ja nie podzielam tej opinii, ale nie powiem też, że nie dostrzegam jego wpływu na kształtowanie relacji międzyludzkich. Dostrzegam też fakt, że dla wielu jedną z jego zalet jest anonimowość i możliwość takiego właśnie, nie cenzurowanego, wyrażania publicznie swojego zdania w różnych kwestiach. Niby tak, tylko nie wszyscy właściwie tę wolność słowa pojmują, stąd tak ogromna ilość obelżywych wpisów w komentarzach i na forach pod adresem innych ludzi lub grup społecznych. To przecież takie proste. Kilka kliknięć i już można całą swoją frustrację przelać anonimowo i często bezkarnie na innych. Dawniej wymagało to odwagi, a nie każdy był na tyle odważny, aby powiedzieć komuś w twarz, co o nim myśli. Dziś też nie ma zbyt wielu takich odważnych, ale czasy zmieniły się na tyle, że to nie odwaga jest teraz w cenie. Świat wygląda obecnie inaczej i trudno by było znaleźć osobę, która nie doświadczyła czegoś takiego jak hejt /pliki/zdjecia/mow4.jpg(w szkole, online lub w innej przestrzeni publicznej, w której się spotykamy). Internet jest jednak głównym miejsce, gdzie może nas to spotkać. Każda osoba, która z niego korzysta (nie znam osobiście nikogo, kto tego nie robi) poddawana jest tam bezwzględnej ocenie innych użytkowników, co nie zawsze musi się jej podobać. Niestety coraz bardziej zacierają się też tam różnice, między racjonalną, konstruktywną krytyką a „mową nienawiści” w najczystszej postaci. Tak czy inaczej każda osoba, która chce udzielać się w internecie (np. jako internetowe twórca), winna mieć świadomość, z jak wielkim ryzykiem wiąże się takie przedsięwzięcie i pamiętać o tym, że wbrew pozorom nie jest tam znowu taka anonimowa.

Reasumując. Definicji „mowy nienawiści” nie ma, a zakwalifikowanie danej wypowiedzi w ten sposób, uzależnione jest nie tyle od samych słów, co od kontekstu, w którym zostały one wypowiedziane. Jako obywatele kraju leżącego w samym sercu Europy, członkowie, niekiedy zwolennicy określonych grup społecznych lub partii, powinniśmy jednak zawsze zwracać naszą uwagę na to, co mówimy, kiedy i w jaki sposób. Nawet korzystając z wolności słowa można przecież unikać słów obelżywych i uwłaczających. I najważniejsze. Nigdy, ale to naprawdę nigdy nie dajmy się namówić do nawoływania jednych do nienawiści i przemocy względem innych. To chyba znacznie lepsze rozwiązanie na już, od przyłączenia się do modnych teraz akcji społecznych, które mają na sztandarach walkę z „mową nienawiści”. Waszej refleksji polecam w tym temacie myśl współczesnego, brytyjskiego filozofa Rogera Scrutona, który nie tak dawno napisał, że walka z „mową nienawiści”, to nic innego jak przypisywanie własnej nienawiści swoim przeciwnikom.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.4 /28 wszystkich

Komentarze [4]

lion
2019-04-27 21:07

Świetny tekst! Nie będę dużo pisał, bo wszystko to co chce przekazać i to co myślę na ten temat jest na filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=kxNQCiHrV3w

~Kolo
2019-02-13 18:13

Temat na czasie. Udany debiut. Brawo.

~meow
2019-02-10 22:23

“w XX wieku [...] ludzie dawali sobie radę i żyli chyba o wiele zgodniej niż dziś” – stwierdzenie niezbyt trafne biorąc pod uwagę pierwszą połowę XX wieku. Tekst ładnie napisany, ale myślę, że ze wszystkich złych rzeczy, które mogą człowieka spotkać hejt to najmniejszy problem.

~Betty
2019-02-09 20:40

Ciekawie napisany tekst i bardzo na czasie.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry