Na ekranie sensu za nic
Liczyłem na tę jesień, ale widzę, że mamy powtórkę z rozrywki. Kryzys zaciska nam pętlę na szyi, beżowi znów się biją, a PiS rozpada się po raz kolejny. Nuda i tyle! A na dodatek te jesienne wieczory… długie, zimne i szare. Wojna wokół krzyża czy czegoś tam innego już nie bawi tak jak kiedyś, wiadomości przesycone są monotonią, a w muzyce „dla każdego” pornograficzne teledyski i marne kopie artystów. Nawet Palikot już nudzi…
Takie chwile to szansa dla telewizji. Kiedy patrząc w weekend na ekran swojego komputera rzucasz egzystencjalnego pawia, to znak, że czas coś zmienić. Kładziesz się więc z paczką chipsów przed ekranem swojego telewizora i odcinasz się od świata, jak robi to statystyczny uczeń na lekcji biologii. Przyzwyczajono nas już do tego, że wakacje to czas odgrzewania dań, które pojawiły się w poprzednim roku, a jesień to prawdziwa eksplozja nowych produkcji.
Z taką nadzieją siadasz więc przed swoim telewizorem. Bezprocentowy napój w dłoni, obojętna mina i oczekiwanie na „jakiś” fajny film. Każda stacja ma coś do zaoferowania. Na tej dla dzieci słońca - Bruce Willis w filmie „Szklana pułapka-43”! Jako 86-latek ratuje swoją 78-letnią żonę z rąk zamachowca, który wtargnął brutalnie do sklepu z używaną odzieżą. Prawdziwa rewelacja. W święta będzie też zapewne nieśmiertelny Kevin, po raz kolejny zostawiony przez nieodpowiedzialną rodzinę w domu (to w końcu bardzo popularna i często stosowana przez rodziców w USA praktyka wychowawcza). I choć wiesz już ile kosztuje szczoteczka do zębów, ta, co leży na piątej półce od dołu w lewym rzędzie za zabawkami, i która pojawia się na ekranie w czterdziestej trzeciej minucie i szesnastej sekundzie, to i tak obejrzysz pewnie ten film. Kiedyś tam dane ci również będzie obejrzenie historii słynnego statku, tego, co złamał się na górze lodowej, czy coś takiego. Znów uronisz łzę podczas sceny miłosnej w starym samochodzie lub w momencie, kiedy nieziemsko przystojny Leonardo zamarza w wodzie. „Skacząc” dalej po kanałach spotkasz też bez wątpienia kolegę Predatora! Co z tego, że wiesz już od dawna, że jedyną szansą na opanowanie tego metalowego stwora jest podanie mu ciepłego mleka i kocyka ze słonikami, musisz i to koniecznie zobaczyć! Galileo czepiał się nie będę, bo tutaj powtórki lecą dopiero drugi raz. I tak wpadamy na stacje ogólnonarodowe. A tutaj czterdziesta ósma część filmu „Szczęki”. Karp królewski ucieka z wigilijnego stołu i terroryzuje staw na terenie przedszkola w Mielnie. Prawdziwy dramat. Jeśli będzie Ci dane, to możesz też zobaczyć premierę filmu Andrzeja Wajdy z 1984 roku. Nie rozczarujesz się także, skacząc na program drugi. Ostatnio sporo się tam dzieje i faktycznie można wyłowić tu jakąś perełkę. Jedyne i niepowtarzalne sceny to na tym programie codzienność. Ostatnio trafiła się taka wisienka na torcie. Otóż stacja ta pokazała historię kobiety, która zginęła tragicznie po wjechaniu wypasioną Mazdą w kartony. To jest coś! A jak nie kręci was ta historia, to wspomniana stacja proponuje nam jeszcze film o losach rodziny, w której matka cierpi na schizofrenię. Fantastyczne. Masońskie media (nazywane tak pieszczotliwie przez swoich sympatyków) też mają nam coś do zaoferowania. Tutaj co miesiąc wielki Murzyn daje miłemu Neo kolorowe tabletki. Taka wariacja od brata i siostry Wachowskich. A na deser szeregowiec Ryan… Któż nie zna jego dramatycznej historii! Tom Hanks poświęca przecież w tym filmie sześć tysięcy trzystu dwunastu żołnierzy, by uratować jednego chłopaka! I choć ty potrafisz już wymienić wszystkich poległych w tej potyczce w kolejności chronologicznej i alfabetycznej, to i tak pochłoniesz tę papkę po raz setny. Gdyby tego było wam jeszcze mało, to „Władca pierścieni” „puści się” kolejny raz, kolejny raz i jeszcze raz. Nie można przecież zapomnieć i o tym filmie! Na telewidza czeka też sporo produkcji rodzinnych. Dzieci raz jeszcze uratują orkę. No dobra, może nie dzieci, tylko grupa niedorozwiniętych ekologów w okularach i przepoconych koszulkach, ale zawsze.
Próżno szukać nowych, naprawdę dobrych filmów w naszej telewizji. Jeśli taki się trafi, to fakt ten zasługuje na dzień wolny od nauki. Swoją drogą jestem ciekaw, jaki sens ma emitowanie po raz kolejny marnych amerykańskich filmów z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Przecież takie działanie bardziej odpycha od wymienionych stacji telewizyjnych niż do nich przyciąga. Jak na ironię dobre filmy w telewizji nie mają z reguły czterystu trzydziestu pięciu zwiastunów i reklam każdego dnia. Wyobraźcie sobie sytuację, w której w TVN serwowany byłby np. nowy „X-men”, „Transformers 3”, „Incepcja” albo najnowszy „Zmierzch”! Niebywała popularność tych filmów zwiększyłaby niewyobrażalnie oglądalność tej stacji. Marcin Prokop z Dorotą Welman przedyskutowaliby natychmiast to wydarzenie w „Dzień dobry TVN”, Pascal wspomniałby o tym w swoim kulinarny show podczas gotowania zupy ogórkowej, a gwiazdy w tanecznym programie na żywo tańczyłyby do muzyki z danego filmu i non stop o tym rozmawiały. Rewelacja. Na Polsacie wcale nie byłoby gorzej. „Wydarzenia” wyemitowałyby specjalny reportaż, Majka z „Pierwszej Miłości” oglądnęłaby zwiastun nadchodzącego filmu, a gwiazdy „Jak Oni Śpiewają” śpiewałyby hymny pochwalne. Emisja filmu mogłaby zostać wsparta dwugodzinnym blokiem reklamowym, a cena piętnastu sekund reklamy w tym bloku byłaby większa, niż podczas gali KSW z udziałem Pudzianowskiego. Ja czekam na film „Avatar”, by spełnił się ten scenariusz. Jak na ironię, produkcja, która wygrała (zasłużenie) potyczkę o Oscara z filmem Jamesa Camerona, czyli „The Hurt Locker”, była do obejrzenia pewnego dnia w późnych godzinach wieczornych w TVP 2. Jakoś nie widziałem siedmiu tysięcy zwiastunów, reklam i wstawek w innych programach. A jednak można!
Dlaczego tak jest? Czy faktycznie stacje telewizyjne nie mają pieniędzy na nowe filmy i dlatego karmią nas, a wręcz katują , niezbyt dobrymi filmami i widowiskami sprzed lat? Oczywiście pojawią się pewnie głosy, że przecież w telewizji są również świeże produkcje. Tak, ale te będą nas bawić przez kolejne czterdzieści lat. Zdecydowanie za mało jest tych mniej znanych, niezależnych filmów, które wprowadziłyby pewną świeżość. Póki co nie możemy chyba liczyć na zmianę w tym temacie, dlatego usiądźmy wygodnie przed telewizorem i obejrzyjmy sobie kolejny film z nieśmiertelnym Stevenem Segalem.
Grafika:
Komentarze [8]
2011-12-16 15:06
Hahaha, prawie popłakałam się ze śmiechu, genialny:)
2011-12-09 17:43
Co prawda to prawda, teraz to w telewizji nawet nie ma na czym dłużej oka zawiesić...
Tekst świetny. gratuluję!
2011-12-08 23:41
Myślę Fenrir, że powinieneś potraktować tą moją krytykę z przymrużeniem oka…
2011-12-07 20:42
Nie musisz oglądać. Filmy są pokazywane, bo zostały wcześniej osądzone jako dobre i warto pokazania. Swoją drogą lubię taką zgryźliwą krytykę, ale co za dużo… Przejadło mi się po 2. akapicie.
Jeszcze odrobinkę korekty: ja bym napisał Murzyn, a nie murzyn.
2011-12-05 17:11
Chylę czoła. jak zwykle świetnie się czytało. Congrats
2011-12-03 23:18
Mój chyba też, przynajmniej na razie. Kolejny świetny tekst. A co się uśmiałem to moje…
2011-12-03 21:52
Mój ulubiony lesserowy pierwszoklasista :)
2011-12-03 19:01
Ja tam nie widuje w telewizji Władcy Pierścieni, a Titanica tym bardziej. Choć może dlatego, że na tego typu marnowanie czasu poświęcam się tylko przy programie Magdy Gessler i Ewy Drzyzgi. Ale co ja tam wiem.
- 1