Wszystko albo nic
Każdego nurtują te pytania. Czy istnieje przyjaźń między kobietą a mężczyzną? Czym tak w ogóle jest przyjaźń i co odróżnia ją od miłości? I w końcu chcielibyśmy także wiedzieć, czy wspomniana miłość tak naprawdę istnieje? Na każde z tych pytań można odpowiedzieć twierdząco lub przecząco, a zdań będzie zapewne tyle, ilu czytelników.
Ja uważam, że przyjaźń damsko-męska nie ma prawa istnieć. Z jakiegoś przecież powodu kobiety ciągnie do mężczyzn i na odwrót. Nie da się zablokować działania feromonów na czas spotkań i rozmów z powiernikiem tajemnic. Wyobraźmy sobie, czysto teoretycznie, taką, trochę stereotypową i trywialną sytuację: wysoka, szczupła, niebieskooka blondynka, której podobają się bruneci, przyjaźni się z ciemnowłosym, przystojnym, zielonookim mężczyzną o atletycznej budowie ciała, szalejącym za jasnowłosymi pięknościami. Jeśli oboje są wolni, to czy doszukiwanie się w ich relacjach podtekstów stricte przyjacielskich nie jest dla was rzeczą śmieszną? A co może wydarzyć się wtedy, gdy oboje są zajęci?
Tu zaczyna się problem. Blond piękność jest powiedzmy sobie w związku z pryszczatym, niższym od siebie, patykowatym rudzielcem, a nasze bożyszcze nastolatek trwa przy boku grubej bulimiczki o niskiej samoocenie i niezdrowej cerze. Przyjaciele umawiają się na kawę tudzież piwo, rozmawiają o swoich jakże nieudanych związkach, snując wyobrażenia i marząc o osobie takiej, jak ta, która siedzi przed nimi. Dalej uważacie, że to normalne?
Chciałabym również porównać „prawa i obowiązki” najlepszego przyjaciela i tej jego drugiej połówki. Warto zastanowić się, co jest ważniejsze – przyjaźń czy miłość? W popularnych ostatnio i irytujących sporą część facebookowej społeczności ankietach, jak również na stronie „M jak miłość”, zdania na ten temat są podzielone. Ci, którzy mają paczkę znajomych typu „friends forever”, za którą oddaliby wszystko, z którą wychodzą się rozerwać, by później móc publikować na swoich internetowych profilach „ile to ja nie wypiłem i czego to szalonego nie zrobiłem” oraz pstrykają grupowe zdjęcia w lustrze na portale społecznościowe, wybierają przyjaźń. Z kolei ci, którzy mają wielu szalonych przyjaciół, a wśród nich także swoją drugą połówkę, z którą robią wyżej wymienione rzeczy, zaznaczają, że oba uczucia są równie ważne. Natomiast Ci, którzy wiedzą, co to prawdziwa miłość, chociażby z definicji, których łączy wspólna pasja czy hobby, decydują się na odpowiedź: miłość.
Ja, co można było wywnioskować z moich wcześniejszych wywodów, zaryzykowałabym tę ostatnią opcję. Dlaczego „zaryzykowałabym”? Miłość nie jest dla każdego. Miłość jest dla tych, którzy są zdolni postawić wszystko na jedną kartę i poświęcić się w całości tej drugiej osobie. Wybrać „wszystko” albo „nic”. Niezwykle ważną informacją dla matematyków będzie to, że przyjaźń jest podzbiorem zbioru miłość, inaczej mówiąc przyjaźń zawiera się w miłości. Istotny dla humanistów jest natomiast fakt, że bez przyjaźni nie ma miłości. Kim zatem winna być nasza druga połówka? Najlepszym przyjacielem. Osobą, której ma się śmiałość powiedzieć wszystko, z którą chce się wszystko wspólnie przeżywać, której chce się pokazać świat z własnego punktu widzenia, i którą chce się przedstawić swoim znajomym, jako kogoś, bez kogo nigdzie się nie pójdzie.
Niejedna osoba mówi o swoim lubym, że jest on dla niej jak tlen, bla bla. Szkoda tylko, że tak często azotem jest wówczas najlepszy przyjaciel. Niestety, zdarza się to bardzo często. Nie chcąc być gołosłowna, mogłabym przytoczyć tu przykłady kilku moich znajomych, którzy borykają się z tym problemem, ale wolę jednak tego nie robić. Jest On. Chłopak. Ma kilka przyjaciółek, o których wie dosłownie wszystko. Dziewczyny te przesyłają mu swoje seksowne zdjęcia w skąpym ubraniu, zanim trafią do ich chłopaków, żeby on je obiektywnie ocenił. I ona - chorobliwie zazdrosna o pozostałe kobiety w jego życiu dziewczyna. Jest Ona. Dziewczyna. Spotyka się, przytula i całuje „po przyjacielsku” ze swoimi przyjaciółmi, z którymi chętniej spędza czas niż ze swoim mężczyzną, bo przecież czasami trzeba odpocząć od tej drugiej osoby, zabawić się, oderwać od ciągłych niedomówień i wymówek. Fakt, może myślę trochę stereotypowo. Żyjemy w XXI wieku, a nie w średniowieczu i nie można przecież każdego wieczoru spędzać na robieniu tego samego, z tą samą osobą, czyli np. na oglądaniu mało ambitnych komedii romantycznych, za którymi ja nota bene przepadam.
Chyba nie tak powinno to wszystko wyglądać, prawda? Chodzi o to, by dojść, dojrzeć do takiego etapu w swoim życiu, gdy liczy się tylko najbliższa rodzina i Ona/On. By móc z Nią/Nim zarówno pójść potańczyć na imprezę z mało ambitną muzyką, wypić trochę za dużo przy ognisku ze wspólnymi znajomymi, powłóczyć się godzinami nad brzegiem morza, porozmawiając o błahostkach, a także zmęczyć się wspólnie na siłowni, basenie, boisku, ściance wspinaczkowej, a nawet na ringu, bo przecież w każdym związku zdarzają się kłótnie.
Naiwne? Oczekiwać, tak po prostu, że ktoś powie ci „uwielbiam na Tobie zapach lasu”, zamiast użyć mniej wyrafinowanego komplementu w stylu „fajne masz cycki”. Że oświadczy ci się w wyszukany sposób i nie dlatego, że inaczej nie dostanie kredytu albo że właśnie teraz uzbierał pieniądze na ślub. Że wszystko wybaczy, zrozumie zmienność nastrojów, niemyślenie o konsekwencjach, gorszy dzień, czasami tydzień lub dwa. Że nie będzie wstydził się przedstawić cię swym kumplom i rodzinie. Że na wieść o koncercie twojego ulubionego zespołu rzuci wszystko, by cię tam zabrać. Że doceni twoje starania, zamiast narzekać, że rozgotowałaś ryż, którego w dodatku nie cierpi. Że zwróci uwagę na to, że wyglądasz wyjątkowo kobieco i młodo i że po kilku latach związku nadal będzie umiał cię zaskoczyć i sprawić, że poczujesz się jak księżniczka…
Zbyt często zapominamy, że jutra może nie być. To dziecinne marzenia. Nierealne. My przecież także nie jesteśmy idealne. Nasz książę z bajki potrzebuje tylko zrozumienia, naszej obecności w trudnych chwilach, niewychodzenia na kolejną kawę i zakupy z przyjaciółkami, podczas gdy jego ulubiona drużyna przegrywa walkę o „złoto”, czasami przymknięcia oka na to, o której wraca i suwerennego prawa do uczuć. Nie, nie mam kompleksów na tym tle, jak zapewne pomyślała większość z was, choć zgadzam się z P. Lisieckim, gdy śpiewa: „Chcę mieć wszystko albo nic, nie umiem żyć na pół”. Zastanawia mnie tylko jedno. W jakim ja świecie żyję? Czy naprawdę tylko kolejne obejrzane w samotności komedie romantyczne mogą sprawić, byśmy poczuły, jaki powinien być prawdziwy mężczyzna i zrozumiały, że gdzieś na świecie taki istnieje i czeka właśnie na nas. Mężczyzna, który poświęci wszystko, byśmy mogły być szczęśliwe i który nigdy nie będzie wybierał między znajomymi a nami. Mężczyzna, dla którego wybór ten będzie oczywisty.
Foto:
Komentarze [7]
2011-11-28 15:22
Agape, jestem spokojna, serio. :) Po prostu też przedstawiłam swoje zdanie. I zwróciłam uwagę na to uogólnianie, bo ja sama jestem fanką patrzenia na sytuację ze wszystkich stron i mielenia jednego i tego samego w kółko, a wtedy nie da się pozostać przy stereotypach… ;)
I masz rację, po to piszemy, żeby podzielić się własnymi odczuciami i opiniami. A ja jestem spokojna. :)
2011-11-27 21:47
Tekst głęboki, dobry. Mnie kupuje. Choć z tezą też się nie zgadzam, bo mój przykład temu wybitnie przeczy. Podoba mi się fragment o przyjacielu-azocie ;) Moim zdaniem na razie najlepszy Twój tekst. Tak trzymaj, ale weź się też za tematy bardziej rzeczowe, dzisiejsze i namacalne.
2011-11-27 21:18
~Villemo
nie uważasz, że kumplowanie, a przyjaźń to dwie różne rzeczy ? Każdy facet kumpluje się z mnóstwem dziewczyn, a te kumplują się z facetami choćby tymi z pracy czy klasy. Jednak trzeba zadać sobie jedno ważne pytanie czym dla kogo jest przyjaźń. Te stereotypowe blondynki to według mnie te z mnóstwem “psiapsiółek” które największą wagę przykładają do wyglądu a swoje przyjaciółki zmieniają jak rękawiczki bo coś im się nie spodobało. Czasami chce mi się śmiać, jak gadam z kimś i opowiada z jak błahych powodów zrywają przyjaźnie. Czy to tak naprawdę jest przyjaźń ? Jeśli za swoich najlepszych przyjaciół uznajecie każdego nowo spotkanego kumpla albo kumpele to coś z wami nie tak … Wiele razy słuchałem jak jakaś znajoma mówiła, że musiała zerwać kontakt ze swoim najlepszym przyjacielem bo ten… zakochał się w niej. Przyjaźń to szczególna więź łącząca dwoje ludzi. Jeśli to jest prawdziwa przyjaźń to często któraś strona chce czegoś więcej bo w końcu dostrzega w tej osobie kogoś więcej. Wokół siebie widzę mnóstwo rozpadających się związków właśnie z powodu takich przyjaźni bo partnerom takie coś nie odpowiada. Wyobraźcie sobie że wasza druga połówka poświęca mnóstwo czasu swojemu przyjacielowi płci przeciwnej. To według mnie dobrze nie wróży … Wystarczy spojrzeć na relacje jakie panują w przyjaźniach. To jest coś więcej niż zwykłe kumplowanie się. Ja przyznam się padłem ofiarą przyjaźni damsko-męskiej tylko w moim przypadku jest to pozytywne znaczenie tego słowa bo to co u mnie się narodziło po jakimś czasie przyjaźni zostało odwzajemnione i teraz jestem w szczęśliwym związku :) Według mnie najpierw należy się zastanowić nad definicją przyjaźni żeby później móc stwierdzić jakie są jej konsekwencje :)
Tekst według mnie bardzo dobry i opisuje nas zwykłych ludzi którzy nie oszukujmy się patrzymy na co dzień stereotypowo i jak zobaczymy jakiegoś dziadka z młodą dziewczyną którzy się całują to powiemy że ona leci na jego pieniądze itp. Co jak co, ale Polacy za bardzo wierzą stereotypom :) Pozdrawiam Comandante.
2011-11-27 21:01
Villemo, ja potrafię, ale co z tą drugą stroną? Nie zawsze stopień znajomości zależy ode mnie. Moje doświadczenia nauczyły mnie tego, co napisałam. Kolejna osoba się nie zgadza? Super, przynajmniej znalazłam kontrowersyjny temat ;)
2011-11-27 19:32
No, jeśli nie potrafisz kumplować się z facetem bez zakochiwania się w nim, to może rzeczywiście…
Istnieje przyjaźń damsko-męska, chociaż muszę przyznać, że zapewne zawsze w niej pojawiają się problemy. Jednakże, gdzie one się nie pojawiają? Jestem w dodatku zdania, że jest to nawet cenniejsza przyjaźń niż ta damsko-damska. Facet nie zdradzi jak kobieta wszystkich Twoich tajemnic i problemów.
2011-11-27 18:39
Ejj, spokojnie :) Napisałam, że ten przykład będzie stereotypowy i trywialny. Po prostu chciałam otworzyć oczy ludziom na pewne schematy i zachowania :) Co do istnienia przyjaźni damsko-męskiej – najistotniejszą cechą felietonów jest subiektywizm.
2011-11-27 18:16
Bardzo ogólnikowo napisany tekst, co nie bardzo mi się podoba. Od razu założyłaś, że długonoga blondi nie pasuje do rudego patyczaka, a idol nastolatek do bulimiczki z niską samooceną. To nie jest tak, że przeciwieństwa się przyciągają? Poza tym to nie wygląd jest najważniejszy. W moim typie dawniej byli wysocy, świetnie ubrani chłopcy, tak Francisco Lachowski byłby w sam raz. A potem poznałam takiego jednego, co ma w nosie jak wygląda i ja też mam to w nosie (co nie znaczy od razu), że pasztet i poczułam, że to jest to, i tak powinno być, chociaż początkowo nie wpasowywał się w moje kanony idealnego piękna. I ja przy nim – chociaż wcale idealna nie jestem – czuję się piękna. To tyle co do tego ogólnikowego stwierdzenia względem wyglądu.
A co do istnienia przyjaźni damsko-męskiej… hm… ja nie widzę w tym nic niemożliwego. Mam kogoś takiego i jest to naprawdę proste, nieskomplikowane.
Tekst tak średnio mi się podoba – właśnie przez to bardzo ogólne i niesprecyzowane lanie wody.A faceci idealni nie pojawiają się tylko w komediach romantycznych, wbrew pozorom – mogą mieszkać za rogiem. Trzeba tylko umieć patrzeć.
- 1