Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Nagrodą płynącą z przyjaźni, jest sama przyjaźń   

Dodano 2008-10-16, w dziale inne - archiwum

O9.03.2007. Data, jak każda inna, ale dla mnie szczególna i wyjątkowa. To data, która zapadła w mojej pamięci na wieki. Wprawdzie jest to data moich 15 urodzin, ale nie to jest tu najważniejsze. Chciałam wam bowiem opowiedzieć o niezwykłej przyjaźni.

Piątek, czyli pół szkoła, pół weekend, rozpoczął się całkiem przyjemnie (poza tym, że musiałam wstać na 7.30 do szkoły). Pocieszał mnie fakt, że mam tylko pięć lekcji (w tym optymistyczną lekcję KOSS-u z p. Maciejem Lubczyńskim, na której zawsze pokładaliśmy się ze śmiechu). Kiedy już sturlałam się z łóżka, poczułam zapach jajecznicy i usłyszałam dźwięk przypominający biegnące stado mamutów. Tak, to byli moi rodzice. Z hukiem wparadowali do mojego pokoju ze śniadaniem, krzycząc: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! Popatrzyłam na nich jednym okiem, bo szczerze mówiąc, drugiego nie zdążyłam jeszcze otworzyć, wzięłam talerz i szklankę, podziękowałam, i z lekkim uśmiechem poprosiłam, żeby opuścili moje królestwo (z perspektywy czasu stwierdzam, że zachowałam się wtedy jak rozpieszczony bachor, ale czasu nie cofniesz). Kiedy doprowadziłam się do porządku, poszłam do rodziców i gorąco ich uściskałam za to królewskie śniadanie. Ubrałam plecak i poszłam po Martynę (jak zawsze). Razem podreptałyśmy do szkoły. Tam czekały już na nas Kaśka i Paulina, zwijając się ze śmiechu (nie pamiętam czemu. Świry). Nie pomyliłam się, wspominając wcześniej, że lekcja KOSS-u okaże się jak zwykle cyrkiem na kółkach (w pozytywnym znaczeniu, oczywiście). Inne lekcje minęły jak z bata strzelił. Wszyscy z niecierpliwością czekali, aż zadzwoni weekendowy dzwonek. I tak też się stało. Wyszliśmy z klasy i we cztery (ja, Martyna, Kaśka i Paulina) zaczęłyśmy rozmowę na temat moich urodzin. Wymyśliłyśmy, że po prostu zrobimy je w sposób tradycyjny, czyli u mnie w domu. Mały maraton filmowy, pizza itd. Pożegnałyśmy się z Kaśka i Pauliną i poszłyśmy do domu. Pomyślałam, że to będzie fajny dzień, ale nie spodziewałam się, że aż tak fajny. Dziewczyny miały przyjść o godzinie 16. Zjadłam obiad. Włączyłam TV, ale nie trafiłam na żaden ciekawy program. Nie wiadomo kiedy, na zegarze wybiła godzina 16.00. Dziewczyn ani śladu. Wydało mi się to dziwne, dlatego zaczęłam do każdej dzwonić. Ale ani jedna nie odbierała. Szczerze mówiąc, wkurzyłam się na nie, bo jak się umawiają, to powinny przyjść punktualnie. Nagle dostałam sms o treści : „ Kaśka wystrój się na bóstwo. Zrób olśniewający make-up, a jak to wszystko zrobisz, to wyjdź na klatkę schodową. Szybko!”. Pierwsza myśl - „ Jaja sobie ze mnie robią…”. Ale co miałam do stracenia. Trochę nie zastosowałam się do wskazówki, bo najpierw wyszłam zobaczyć, co się święci (No, co! Czysta ciekawość). Do barierki przy schodach przyczepiony był różowy balonik, a obok różowa koperta z napisem WSKAZÓWKA NR 1 (zonk). Szybko ją otworzyłam i przeczytałam: „ Zaczynamy zabawę! Biegnij szybko na stację paliw „Statoil”. Wejdź do środka, a tam bardzo miły pan poda ci następną wskazówkę. Wszystkie baloniki i wskazówki miej przy sobie cały czas. Spiesz się! – Martyna i Paulina”. Stanęłam jak wryta. Chcą zabawy? To będą ją mieć! Wystroiłam się i pobiegłam w wyznaczone miejsce. Pan za ladą popatrzył na mnie, po czym uśmiechnął się i podał mi różową kopertę, dodając z uśmiechem: „Wszystkiego najlepszego”. Pospiesznie otworzyłam jej zawartość i przeczytałam: „ Brawo! Teraz kolej na WSKAZÓWKĘ NR 2! Biegnij na plac zabaw na ulicy 11 Listopada. Poznasz miejsce widząc różowy balonik. Tam kolejne zadanie. Szybko! Paulina i Martyna”. Brakowało mi już tchu, ale szybko, to szybko. Dobiegłam na plac. Na wietrze powiewał kolejny różowy balonik, a obok była przywiązana WSKAZÓWKA NR3: „Wspaniale! Jesteś już coraz bliżej celu! Teraz musisz pobiec do supermarketu „Kaufland”. Na pewno wiesz, że jest tam kwiaciarnia „Agata”. Coś tam na ciebie czeka. Czas ucieka… tik – tak . Martyna i Paulina”. One zwariowały. Zabije je, jak je dorwę… Ledwo oddychałam. Doszłam do kwiaciarni, a tam pani zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała : „A to ty jesteś tą dziewczynką od różowych baloników! Mam coś dla ciebie”. Pani wyciągnęła przepiękną różę, a razem z nią kolejną wskazówkę. Jej treść brzmiała następująco: „To już połowa drogi. Teraz twój cel to fontanna. Tam znajdziesz kolejną wskazówkę. Paulina i Martyna”. Szłam ulicą Sienkiewicza i w oddali zauważyłam dwie dziewczyny z różowymi balonami. No nie! To były Paulina i Martyna! Nagle odwróciły się, a gdy mnie zauważyły uciekły w popłochu. Dostałam sms: „ Zwolnij trochę! Możesz sobie odpocząć 5 minut. Później ruszaj pod fontannę. Pozdrawiamy”. Tak też zrobiłam. Kiedy miałam chwilkę odpoczynku, to dopiero wtedy zauważyłam, że ludzie dziwnie się na mnie patrzą. Wcale mnie to jednak nie zdziwiło. Miałam przywiązane różowe balony do nadgarstka, w drugiej ręce trzymałam różę, a z kieszeni wystawały mi różowe koperty. Słyszałam też szepty typu: „Ciekawe, gdzie rozdają te balony…”. Ruszyłam w stronę fontanny. Kiedy już doszłam na miejsce, nie było śladu balonika. Za to siedziało tam dwóch chłopaków. Niewiele myśląc zapytałam się ich, czy nie widzieli gdzieś w pobliżu różowego balonika. Na co jeden odpowiedział z dziwnym uśmiechem na twarzy : „My lubimy różowe baloniki. Zawsze nosimy je przy sobie…”. Zrozumiałam, że ci chłopcy raczej nie chcą mi pomóc. Popatrzyłam w stronę mapy Tarnobrzega, która stoi parę kroków na prawo od fontanny. Wystawały zza niej dwie pary nóg. To były dziewczyny! Podbiegłam do nich, a one znowu uciekły. Przy mapie natomiast stał napój zwany „Piccolo”. Super, jeszcze tego do dźwigania mi brakowało. Otworzyłam kolejną wskazówkę: „Kochaniutka! Już jedną noga jesteś u celu. Wystarczy, że pójdziesz do pizzerii „Quattro”, a tam wszystkiego się dowiesz. Czekamy. Paulina i Martyna”. Byłam wykończona. Chwiejnym krokiem powędrowałam w kierunku wyznaczonego miejsca. Zżerała mnie ciekawość. Kiedy już doszłam do pawilonów, ujrzałam moich dwóch kolegów wypatrujących kogoś. Kiedy chciałam im pomachać, oni zwiali krzycząc: „Już idzie!”. Szczerze mówiąc, poczułam się jak jakiś potwór, na którego widok wszyscy uciekają. Weszłam po schodkach na górę. Do drzwi pizzerii był przyczepiony balonik, a przy nim koperta z cieszącym mnie napisem – OSTATNIA WSKAZÓWKA. Otworzyłam kopertę i przeczytałam: „Gratulacje! Trafiłaś do celu. Wystarczy, że wejdziesz do środka a tam czeka na ciebie „zielony książę”. Zapraszamy!”. Z ulgą weszłam do pizzerii. Na jednym ze stolików siedziała wielka pluszowa żaba! Tak, to był mój książę. Z ukrycia wyskoczyło 10 osób, moich przyjaciół i znajomych, śpiewając sto lat i zapalając świeczki na torcie. Nie wiele myśląc, pierwsze, co zrobiłam, to zaczęłam się drzeć, że kazali mi biegać po całym mieście, ale wszystko zakończyło się życzeniami z okazji 15 urodzin i buziakami na szczęście.

To był wyjątkowo odjechany dzień. O takich urodzinach mogłam sobie tylko pomarzyć, a one stały się realne. Scenariusz wręcz filmowy. Moi przyjaciele zadali sobie tyle trudu, żeby to wszystko przygotować. Za to chciałabym im jeszcze raz podziękować (choć wiem, że już nie raz to robiłam). Dobrze jest wiedzieć, że tacy ludzie istnieją. I pamiętajcie, że warto zawierać nowe przyjaźnie, bo mogą one znaczyć w waszym życiu więcej, niż by się wam wydawało. Pozwolę sobie przytoczyć aforyzm Harry’ego Emerson’a: „Żaden człowiek nie jest sam z siebie całością. Aby być sobą w pełni, potrzebuje przyjaciół”.

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /38 wszystkich

Komentarze [9]

~sunny
2008-10-21 19:26

może i do pamiętnika, ale ja lubię czytać pamiętniki, zatem sunny mówi – podoba się! ;) :*

~anonim
2008-10-20 14:49

bardzo blogersko.

spider
2008-10-19 18:03

do pamiętnika w sam raz.

~Martyna
2008-10-17 21:43

Świetne! Bo my jesteśmy bohaterkami ;d Ten dzień był wspaniały wyjątkowy super ekstra i w ogóle <333

~Lady D.
2008-10-17 16:24

no tak rzeczywiście z tymi akapitami błąd… dzięki ;)

~Zosia samosia
2008-10-16 19:45

Naprawdę fajny tekst, ale strasznie ciężko mi się czytało mając tak mało akapitów. Jak zobaczyłam tekst, zaczęło mi się mienić w oczach…

~Moczo_absolwent
2008-10-16 18:50

Bardzo ciekawie spędzone urodziny. Chociaż muszę przyznać, że pewne elementy mają tutaj dla mnie drugie dno. Ot, na przykład fakt piętnastych urodzin. To był tak naprawdę pierwszy dzień w Twoim życiu, kiedy przestał Cię w pewien sposób chronić kodeks karny. Poza tym zielony książę... czy to była jakaś alegoria do faktu, że na imprezie był diler?

~Funky
2008-10-16 17:47

Jorg, historia autentyczna, sama jestem współautorką tego pomysłu. Ukryte reklamy, no fakt może tak się wydawać, ale pamiętam ten dzień i nigdy go nie zapomnę. Kasiu…nie dziękuj, a co do tekstu…lux. :*

~Jorg
2008-10-16 17:36

Morał dobry, a ciekawi mnie, czy historia autentyczna? I jeszcze ciekawi mnie, ile zapłacono ci za reklamę? A poważnie to podobają mi się bardzo niektóre zdania, całość też nawet ok. Tylko dlaczego tak mało akapitów?

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 96luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Gutek 22gutek

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry