Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Najlepsze filmy 2013 roku   

Dodano 2014-01-04, w dziale inne - archiwum

Dobiegł końca rok 2013. Teraz nadszedł czas podsumowania osiągnięć i wyciągnięcia wniosków z porażek. Powinni to zrobić zwłaszcza filmowcy, którzy miniony rok przespali. Polskie kina odarte z filmów wartych polecenia, przypominały w tym czasie cukiernie bez słodkości. Przez większą część 2013 roku serwowały nam obrazy pokroju „R.I.P.D. Agenci z zaświatów”, na które szanujący się kinoman biletu nie powinien był kupić.

Postanowiłem dokonać podsumowania ubiegłego roku i stworzyć rankingu dziesięciu filmów, które mimo wspomnianego kryzysu, zapadły mi jednak w pamięć. Na mojej liście znalazły się 3 filmy z Ameryki i z Polski, 2 filmy francuskie, jeden duński i jeden włoski. Amerykanie ciągle potrafią robić niezłe filmy, choć ich pozycja w świecie sztuki słabnie, a jedyną nacją, która może się z nimi w tej materii równać jesteśmy my. To właśnie polskie filmy robiły furorę i trzymały niezły poziom. Mocną pozycję mają także Francuzi. To oni przodują obecnie w tej sztuce. Dorównać próbują im Włosi i trzeba powiedzieć, że zaczyna im to coraz lepiej wychodzić. Na koniec jeszcze kilka słów o Duńczykach. Kino z półwyspu Jutlandzkiego od kilku lat ma się naprawdę dobrze, głównie za sprawą Larsa Von Triera, chociaż jedyny duński film w moim rankingu nie jest akurat jego autorstwa. A oto mój ranking:

Miejsce 10. - „Polowanie”

Film Thomasa Vinterberga zachwycił publiczność festiwalu w Cannes. Wzrok widzów przykuwa tu genialna rola Madsa Mikkelsena, nagrodzona notabene na ww. festiwalu. Głównym bohaterem tego obrazu jest Lukas, opiekun pracujący w przedszkolu. Prowadzi on całkiem zwyczajne życie, choć jest trochę przez nie poraniony. Ma za sobą bolesny rozwód, a jego relacje z synem nie są łatwe. Jego w miarę poukładane życie wywraca się jednak do góry nogami, gdy jedna z dziewczynek uczęszczających do przedszkola oskarża go o molestowanie. /pliki/zdjecia/fil1.jpgMy, widzowie, wiemy naturalnie, że to oszczerstwo, ale mieszkańcy filmowego miasteczka nie. Z miejsca wydają wyrok i zmieniają jego życie w koszmar. Dzieło Vinterberga to świetnie opowiedziany thriller, chwytający widza za gardło i nie puszczający do samego końca. Ludzie są w tym filmie brutalni i mściwi, wzbudzają w widzach prawdziwe przerażenie. Nie, ludzie tacy nie są, wmawiasz sobie, gdy patrzysz na ekran, ale z drugiej strony wiesz dobrze, że to prawda. Realizm jest największą zaletą tego filmu, a jakie są jego wady? Historia ukazana w „Polowaniu” nie jest zbyt oryginalna. Motyw człowieka niesłusznie o coś oskarżonego i prześladowanego, pokazywany był już na ekranach kin wiele razy, tak samo jak motyw niszczenia poukładanego, ludzkiego życia. Mimo to uważam, że film ten jest jednym z najlepszych obrazów ubiegłego roku i zdecydowanie go polecam.

Miejsce 9 - „Grawitacja”

Ten film to dowód na to, że można zrobić dobry film przepełniony efektami specjalnymi. Alfonso Cuaron, reżyser fenomenalnych „Ludzkich dzieci”, przenosi tym razem widzów w prawdziwie kosmiczny świat. W stację orbitalną, na której przebywa grupa astronautów, uderzają szczątki rosyjskiego satelity. Jedynymi ocalałymi są Dr Ryan Stone (Sandra Bullock) i astronauta Matt Kowalsky (George Clooney). Zmuszeni do walki o przetrwanie szukają sposobu powrotu na ziemię. Dzieło meksykanina jest doskonałe pod względem technicznym. I choć jestem przeciwnikiem wykorzystywania efektów zrobionych na komputerze, /pliki/zdjecia/fil2.jpgto w tym przypadku robię wyjątek i zachwycam się efektownymi scenami stworzonymi przez mistrza operatorów Emmanuela Lubezkiego, sfilmowanymi na długich ujęciach (nawet kilkunastominutowych). Największymi zaletami „Grawitacji” są: sposób pokazania kosmosu, zdjęcia i talent reżyserski Cuarona. Mamy tu niezwykłe zestawienie ogromu kosmicznej próżni i klaustrofobicznego pomieszczenia stacji orbitalnej. Choć dziełu temu ciężko coś zarzucić, to jednak nie ma się wrażenia, że jest to film, który w historii science-fiction zajmie miejsce u boku „Obcego”. Ciężko mu także konkurować z filmami, które w mojej klasyfikacji zajęły wyższe miejsca. Kolejne filmy mają bowiem fabułę, która nie tylko trzyma w napięciu, ale też chwyta za serce. „Grawitacja” ma niestety tylko to pierwsze. Wszelkie niedostatki scenariusza maskowane są także efektami specjalnymi, ale to w końcu żadna nowość. Tak czy inaczej jest to jedno z największych filmowych osiągnięć roku i z całą pewnością powalczy o Oscary.

Miejsce 8. - „Chce się żyć”

Takiego filmu Polacy jeszcze nie nakręcili. Okazuje się, że Polacy potrafią również opowiedzieć wzruszającą i jednocześnie zabawną historię poważnie chorego chłopaka, wyzbywając się przy tym wszelkiego rodzaju banałów. Niepełnosprawny fizycznie Mateusz, ofiara błędnej diagnozy lekarzy, stara się żyć jak najbardziej normalnie. Przeżywa przyjaźnie, pierwszą miłość i smutek z powodu śmierci ojca. Jednocześnie próbuje wszystkim udowodnić, że mimo widocznej niepełnosprawności jest absolutnie normalnym chłopakiem. /pliki/zdjecia/fil3.jpgW główną rolę wciela się tu znany z „Jesteś bogiem” Dawid Ogrodnik i robi to rewelacyjnie. Najmocniejszą stroną filmu Macieja Pieprzycy jest to, o czym wspomniałem powyżej, czyli brak banałów, które wydają się być nierozłącznym elementem tego typu historii. Oglądając ten film ani przez chwile nie czuje się zażenowania, spowodowanego sztucznym przekoloryzowaniem scen, bo takich tu nie ma. Nie jest to też klasyczny wyciskacz łez, przepełniony do granic możliwości łzawymi scenami. Łzy lejące się z oczu widzów podczas seansu są prawdziwe. Autentycznie współczujemy Mateuszowi losu, jaki go spotkał. Nie tylko okrutnej choroby, ale także śmierci ojca i rozstania z Anką, przyjaciółką i sympatią. Są to zdarzenia, które mogą się przydarzyć każdemu z nas, dlatego tak łatwo tu o bliskość relacji z bohaterem. Jednak to nie tyle zasługa świetnego scenariusza, co znakomitej reżyserii. Scenariusz nie jest bowiem zbyt mocną stroną tej produkcji. Oglądając film nie da się również nie wrócić pamięcią do „Mojej lewej stopy” Jima Sheridana oraz „Motyla i skafandra” Juliana Schnabel’a. I to właśnie wpłynęło głównie na pozycję „Chce się żyć” w moim rankingu. Ale jest to bez wątpienia film, z którego możemy być naprawdę dumni. Chwyta za serce, a widz ze łzami w oczach i uśmiechem na ustach powtarza sobie „dobrze jest”.

Miejsce 7. - „Wenus w futrze”

Każdy film Roman Polańskiego jest wydarzeniem w świecie kina. Nie dzieje się tak bez powodu, bo mistrz od lat trzyma wysoki poziom. Czy jego najnowszy film też go ma? Zdecydowanie tak. „Wenus w futrze” pokazuje nam, co Polański lubi w kinie najbardziej, czyli umieszczenie kilku aktorów w jednym pomieszczeniu i sprowokowanie ich do dialogu. W „Rzezi” było ich czterech, a tutaj jest ich dwoje. On i ona. Reżyser Thomas i aktorka Vanda (sceniczne przesłuchanie). On nie przepada za nią. Ona chce zacząć grać, ale on nie chce jej na to pozwolić. W końcu się zgadza i sam wciela się w rolę mężczyzny, którego jej postać ma sobie podporządkować. /pliki/zdjecia/fil4.jpgRozpoczynają ze sobą grę i już po chwili nie wiemy, co jest życiem, a co sztuką. Ludzie, którym znany jest choć trochę życiorys Polańskiego bez problemu zauważą filmowe nawiązania. Reżyser jako główny bohater, żona reżysera (Emmanuelle Seigner) w głównej roli i fakt, że Mathieu Amalric (aktor odtwarzający rolę Thomasa) bardzo przypomina Polańskiego, sprawiają, że jest to jedno z najbardziej osobistych dzieł tego twórcy. W tego typu filmach najważniejsze są jednak dialogi, bo na nich buduje się akcję. W „Wenus…” są one naprawdę świetnie napisane i zagrane, bo aktorzy wzbili się na wyżyny swoich umiejętności. Właściwie trudno znaleźć w tym filmie jakąś wpadkę. Można mieć jedynie pretensje do tego, że jest to kolejny bardzo dobry film, ale nic ponadto. Nie odkrywa tego, co w kinie nieodkryte i nie pokazuje tego, co niepokazane, a takich rzeczy od mistrza pokroju Polańskiego wymagać zdecydowanie możemy. Jest to film znakomity, zdecydowanie jeden z najlepszych w ubiegłym roku.

Miejsce 6. - „Papusza”

I znowu Polacy. Duet reżyserski Krzysztof Krauze i Joanna Kos-Krauze, twórcy takich filmów jak „Mój Nikifor” czy „Plac Zbawiciela”, stworzyli tym razem nie tylko niesamowity obraz romskiej poetki, ale wspaniale pokazali także świat polskich Romów. Tytułowa Papusza nazywała się naprawdę Bronisława Wajs i zasłynęła z tego, że była pierwszą romską poetką, która spisała swoje wiersze. W filmie przedstawione jest spotkanie dwojga poetów, tytułowej Papuszy i Jerzego Ficowskiego, który odkrył jej talent i zachęcił ją do spisania wierszy. /pliki/zdjecia/fil5.jpgFabuła zaczyna się w roku 1910, a kończy w latach osiemdziesiątych XX w. Twórcy nie mieli więc łatwego zadania, chcąc możliwie realnie pokazać świat przedstawiony w filmie. Dotyczy to szczególnie nieistniejącego już świata polskich cyganów. Z tego trudnego zadania wywiązali się jednak znakomicie. Scenografia, kostiumy i muzyka sprawiają, że z ekranu emanuje prawdziwa, cygańska kultura. Dodatkowego nastroju dodają czarno-białe zdięcia, które idealnie wpasowały się w opowiadaną historię. „Papusza” dziełem wybitnym jednak nie jest. W Gdyni zdobyła zaledwie trzy nagrody, a do kin nie przyciągnęła zbyt wielu widzów. Niska frekwencja w kinach to najprawdopodobniej wynik niskiej widowiskowości tego obrazu, a jury gdyńskiego festiwalu nie doceniło tego filmu, bo jest on stosunkowo ubogi fabularnie. Świetne są tu za to zdjęcia i scenografia. Te dwie rzeczy wpływają na wartość dzieła, czyniąc je jednym z największych osiągnięć polskiej kinematografii mijającego roku. „Papusza” to zdecydowanie dzieło warte polecenia.

Miejsce 5. - „Django”

To jest Tarantino jakiego zawsze chcielibyśmy oglądać. Po niespecjalnie wciągającym „Grindhouse: Death Proof” i lekko przydługich (aczkolwiek dobrych) „Bękartach wojny”, nadzieje widzów aż takie wielkie nie były. Ale c by nie powiedzieć twórca „Pulp fiction” jest człowiekiem, na którego filmy się czeka, zwłaszcza jeśli ma to być spaghetti western. Tym razem Tarantino stworzył remake filmu Sergia Corbucciego z 1966 roku pod tym samym tytułem. Rok 1858. Niewolnik Django zostaje kupiony przez łowcę nagród dr Kinga Schultza, który prosi go o pomoc w znalezieniu poszukiwanych przestępców. W ramach rewanżu Niemiec pomaga Django odnaleźć żonę, z którą został kiedyś rozdzielony. /pliki/zdjecia/fil6.jpgTrop prowadzi ich na plantację prowadzoną przez okrutnego Calvina Candy’ego. I jak to u Tarantino bywa, mamy do czynienia z filmem nie dla dzieci. Z ekranu leje się krew, a bohaterowie wygłaszają po kilkanaście wulgaryzmów na scenę. Jest to nawiasem mówiąc jedna z wizytówek tego reżysera. Tak samo jak umiejętność przedłużania scen genialnymi dialogami. Wzrok przyciągają tu również scenografia i kostiumy, a uszy pieści fantastyczna ścieżka dźwiękowa, którą współtworzył Ennio Morricone, współpracownik Sergia Leone (twórcy spaghetti westernu). Dodajmy do tego jeszcze świetne aktorstwo z Christophem Waltzem na czele i mamy naprawdę porządny kawał kina. Django przywołuje na myśl największe osiągnięcia Quentina Tarantino. Ma się wrażenie, że główni bohaterowie to przodkowie Vincenta i Julesa z „Pulp fiction” i czuje się atmosferę tego wybitnego dzieła, zmieszaną dodatkowo z klimatem Sergio Leone. I całe szczęście, że film trwa prawie trzy godziny, bo po prostu chce się go oglądać. Django wejdzie na pewno do klasyki kina i jest to zdecydowanie czołówka najlepszych filmów roku 2013.

Miejsce 4. - „Koneser”

Film, który nie znalazł się w prawie żadnym zestawieniu najlepszych filmów roku 2013. I bardzo niesłusznie. Postanowiłem naprawić ten błąd, bo „Koneser” to naprawdę świetne kino. Giuseppe Tornatore, twórca słynnego „Cinema Paradiso”, stworzył tym razem niezwykle nastrojowe, melancholijne dzieło o miłości i samotności. W głównej roli obsadził Geoffrey’a Rusha i była to jedna z najlepszych decyzji jaką mógł podjąć. /pliki/zdjecia/fil7.jpgPostać tytułowego konesera Virgila Oldmana w wykonaniu Rusha jest początkowo postacią posągową, której nie przeszkadza samotność. Po spotkaniu z tajemniczą Claire, z którą rozmawia tylko przez drzwi, przechodzi metamorfozę i przeżywa uczucia, których dotąd nie doświadczył. Tak rodzi się w nim miłość. Wspomniana Claire jest jeszcze bardziej samotna niż on. Nie widuje się z nikim, a rozmawia jedynie przez drzwi. Wprowadza jednak zamęt w umyśle Virgila. Nie może on przestać o niej myśleć. Tornatore świetnie buduje w filmie nastrój. Pomogły mu w tym piękne zdjęcia autorstwa Fabio Zamariona i muzyka wielkiego Ennio Morricone. Od strony wizualnej i fabularnej film jest tak samo dobry, wciąga widza w niesamowity świat wypełniony dziełami sztuki. Nieuważny widz może momentami poczuć się znudzony, ale to kino dla prawdziwych smakoszy. Dzieło włoskiego mistrza czaruje, wciąga i jest wolne od niedociągnięć.

Miejsce 3. - „Ida”

Gdyńskie jury nie pomyliło się w ubiegłym roku, bo „Ida” to faktycznie najlepszy polski film roku 2013. Tak samo jak w przypadku „Papuszy” mamy tu do czynienia z obrazem czarno-białym. Film jest niezwykle nastrojowy i wzbudza w widzach niepokój już od pierwszego ujęcia. To historia zakonnicy Idy, która przypadkowo odkrywa swoje żydowskie korzenie. /pliki/zdjecia/fil8.jpgWspomniana dziewczyna jest sierotą zaadoptowaną niegdyś przez zakon. Kilka dni przed złożeniem ślubów zostaje jednak wysłana pod opiekę jedynej żyjącej krewnej, ciotki Wandy (świetna Agata Kulesza). Ona zdradza jej tajemnicę rodziców, zamordowanych podczas wojny i pomaga jej odkryć miejsce ich pochówku. Wspólna podróż zmienia życie kobiet, pomaga im odkryć prawdę o sobie. Mamy tu ciekawy motyw spotkania wierzącej z niewierzącą, grzecznej zakonnicy z uzależnioną od alkoholu byłą panią prokurator. Podczas przebywania ze sobą i wspólnych rozmów jedna uczy się czegoś od drugiej. Piękny, dający do myślenia i świetnie nakręcony film. Nic więcej pisać nie trzeba.

Miejsce 2. - „Poradnik pozytywnego myślenia”

Tak, tak, tak. To nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości. Film Davida O. Russella to najlepszy film 2013 roku. To także najlepszy film od czasu The Social Network” Davida Finchera. Niezwykle wciągająca i świetnie opowiedziana historia o sile optymizmu i miłości, dostarcza doznań, jakich nie czułem w kinie od bardzo dawna. Twórcy tego obrazu przedstawiają nam świat typowo amerykański, ale nie opowiadają o strzelaninach, rasizmie czy dążeniu do bogacenia się za wszelką cenę, lecz o przeciętnych ludziach potrafiących czerpać radość z życia. I to jest chyba największy plus „Poradnika…”, przełamujący stereotyp, że film optymistyczny musi być przepełniony kiczem. /pliki/zdjecia/fil9.jpgTutaj nie ma dla niego miejsca. Nawet pod koniec filmu, gdy wszystko się komplikuje (mówię o fabule), O. Russell niezwykle umiejętnie podtrzymuje ustalony od początku porządek i opanowuje fabularny chaos. Główny bohater to Pat Solitano, były nauczyciel, który właśnie wyszedł ze szpitala psychiatrycznego, do którego trafił po incydencie z kochankiem swojej żony. Po powrocie do domu zaczyna nowe życie zgodnie z filozofią pozytywnego myślenia. Jego życie zmienia się wraz z poznaniem Tiffany. Łatwo domyślić się, co dzieje się dalej. I ta przewidywalność jest chyba jedynym minusem tego obrazu, który - o dziwo - nie psuje jednak przyjemności oglądania. Największym plusem jest natomiast aktorstwo. Niesamowite kreacje stworzyli tu nagrodzona Oscarem Jennifer Lawrence, powracający do wielkiego kina Robert De Niro, czy Bradley Cooper (jestem chyba jedynym człowiekiem, który uważa, że to on powinien dostać Oscara zamiast Daniela Day-Lewisa). Film oczarował widzów, przykuł ich uwagę i przede wszystkim wzbudził w nich optymizm. Szkoda, że tak wielu twórców zapomina o tym, co w życiu jest naprawdę ważne. Chwała więc Russellowi za to, że im o tym przypomniał.

Miejsce 1. - „Życie Adeli – rozdział 1 i 2”

I wygrali Francuzi. Nagrodzony Złotą Palmą w Cannes film Abdellatifa Kechiche to z pewnością największe filmowe osiągnięcie ubiegłego roku i jedyne, które można określić mianem arcydzieła. Po raz kolejny twórcy sięgnęli po temat homoseksualizmu. Kechiche nie tworzy jednak kolejnego apelu o tolerancję, /pliki/zdjecia/fil10.jpga fascynujący obraz poszukiwania własnej tożsamości i prawdziwej miłości. Tytułowa Adela jest przeciętną, dorastającą panienką, szukającą nowych doznań. Dotychczasowe doświadczenia nie dostarczają jej jednak oczekiwanych wrażeń, poszukuje więc dalej. Wszystko ulega zmianie, gdy poznaje niebieskogłową Emmę. To spotkanie wywróci jej świat do góry nogami. Odkryje swoje prawdziwe pragnienia. Kechiche bardzo starannie dba o każdy szczegół fabuły. Nie ma się wrażenia, że cokolwiek jest tu zbędne. Nawet trzy godziny projekcji nie odstraszają. Bez wątpienia jest to dzieło wybitne. Piękny, poruszający film.

Z filmów, które nie znalazły się w pierwszej dziesiątce mojej listy, warte wspomnienia są również: „Lincoln”, „Przeszłość”, „Drogówka”, „Spring Breakers", „Płynące wieżowce” i „Wróg numer jeden” .

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /39 wszystkich

Komentarze [4]

~nie znam się ale...
2014-01-04 23:47

Nie wstawiłabym do tego rankingu Grawitacji, dla mnie był beznadziejny. A co do Spring Breakers… eh, brak słów.

~Znudzony
2014-01-04 20:57

Czemu każdy twój tekst to recenzja lub zestawienie filmów? To zaczyna być nudne…

~Adam
2014-01-04 19:34

Ty chyba “Kapitana Phillipsa” i “Wyścigu” nie widziałeś

~Berel
2014-01-04 19:24

Chyba tylko obejrzałeś te 10 filmów w tym rankingu

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry