Nałogi polskich wieszczów
Tekst ten nie ma bynajmniej na celu propagowania żadnej z niżej wymienionych używek. Pokazuje wyłącznie ich znaczenie dla naszej kultury. A może wy już wiecie, którzy z wielkich polskich poetów palili opium, a którzy nie stronił od alkoholu czy też innych używek?
Zacznijmy jednak od czasów prasłowiańskich. Demony towarzyszyły Polakom od zawsze i to niemal na każdym kroku, o czym pisałem w jednym z wcześniejszych tekstów. Jednym z nich był też sporysz - personifikacja płodności i plenności. Prasłowianie wyobrażali go sobie jako chomika lub szczura z woreczkiem na szyi, a niekiedy też jako węża, psa, kota bądź żabę. Jego wizerunek ma niewątpliwie związek z pasożytniczym grzybem zwanym sporyszem, wywołującym halucynacje (wykorzystywany jest dziś do produkcji LSD). Grzyb ten nazywany był przed laty "matką zboża" i uważano go za wróżbę udanych plonów. Nie wszędzie jednak jego personifikacja wyglądała tak samo. Na Białorusi postrzegany był na przykład jako bóstwo (przedstawiono go jako mężczyznę o siwych, kędzierzawych włosach). Niby nic niezwykłego, choć warto tu zauważyć, że czasami faktycznie trudne do ustalenia jest to, czy dana postać była bogiem czy też demonem. Inne było też znaczenie sporyszu. O ile na ziemiach polskich był on demonem płodności i plenności, o tyle na wschodzie był raczej bogiem sukcesu i szczęścia.
Kolejny niech będzie absynt. Ten wysokoprocentowy alkohol, otrzymywany w procesie destylacji z różnego rodzaju ziół, ma, jak się okazuje, silne właściwości psychoaktywne (odpowiedzialny za taki efekt jest przede wszystkim tujon zawarty w wyciągu z piołunu). Ze względu na kolor i zawartość olejków eterycznych trunek ten bywał również nazywany "zieloną wróżką". Istnieje teoria, że jego nazwa wywodzi się od praindoeuropejskiego słowa spend, oznaczającego złożenie ofiary lub spełnienie rytuału. I to by się chyba zgadzało. Picie absyntu było w dawnej Polsce powszechne. Nie stronili od niego również ludzie kultury i sztuki, głównie poeci okresu Romantyzmu i Młodej Polski (nadużywanie tego napoju przypisuje się samemu Adamowi Mickiewiczowi i Stanisławowi Ignacemu Witkiewiczowi), którzy szybko odkryli stymulujący wpływ tego trunku na ich wyobraźnię i zwiększenie możliwości artystycznych. I choć w przypadku Mickiewicza nie jest to jakoś specjalnie udokumentowane, to możemy jednak znaleźć w literaturze pewne poszlaki, sugerujące jego słabość do alkoholu. Juliusz Słowacki w pieśni V swojego poematu dygresyjnego zatytułowanego "Beniowski" pisze tak, kierując słowa do Mickiewicza:
Gdzież więc ten człowiek, który jest zwiastunem
Pokory? co się Bogiem ze mną mierzył?
Ja go chcę jeszcze, w głowę tnę piorunem,
Tak jakem wczora go w piersi uderzył.
Czy widzieliście? i on ma piołunem
Zaprawne usta... Lud, co w niego wierzył,
Radość udaje, ale głowy zwiesił,
Bo wie, żem skinął Ja – i wieszcza wskrzesił.
Ale i Słowacki (to już pewniejsza informacja) nie stronił od używek. Z podróży do Bejrutu przywiózł sobie fajkę do palenia opium i haszyszu. Pochwalił się tym nawet w liście do matki z czerwca 1837 r. Wiemy też, że już wcześniej miał styczność z tą pierwszą używką, gdy jako 20-latek zachorował na febrę. Wtedy to dostał od lekarza – znajomego swej matki – „napój tłoczony z makowej rośliny”. Możemy przypuszczać, że później również nie stronił od owej używki, bo w roku 1831 poznał w Londynie dziennikarza, który napisał książkę o opium. Co ciekawe, dwa lata później sam opisał również działanie tego narkotyku w swojej powieści poetyckiej, którą zatytułował "Lambro". A co z haszyszem? Wróćmy więc do “Beniowskiego”. Juliusz Słowacki czyni w tym poemacie liczne aluzje do haszyszu. Bohater prosi na przykład o bursztyn, różę i wino. Co to ma wspólnego z haszyszem? Bursztyn, to nic innego jak nawiązanie do bursztynowego ustnika, a róże odnoszą się do zapachu olejku używanego do neutralizowania przykrego zapachu kryształów haszyszu. Wygląda więc na to, że to, co zażywał Juliusz Słowacki, było niemniej pomysłowe, a inspiracje także czerpała z różnych źródeł. Z Mickiewiczem różniło go tylko to, że on nie borykał się nieustannie z brakiem pieniędzy i mógł pozwolić sobie na te bardziej wymyślne używki. Tak czy inaczej obydwu wieszczom trudno odmówić niezwykłej wyobraźni.
Słynne były onegdaj również improwizacje obu poetów, a treść jednej z nich - w wykonaniu Adama Mickiewicza - zanotował Jan Czeczot na imprezie okolicznościowej Filomatów.
Słuchajcie! Adam zaczyna,
Bo się dobrze napił wina,
I coś wam powie...
Wiwat, Towarzystwa zdrowie!
Niech się mu tak szczęście uśmiecha
I tak ciągle płynie,
Jak, wąs umoczywszy w winie,
Adam wychylił kielicha.
[Pod koniec uczty]
Luba drużyno, przyjaciele mili,
Jak się wesoło tu bawię!
Dalibóg nie żal, żeśmy się spili,
Dzybamy jako żurawie.
Warto więc wiedzieć o tym, że nie tylko nasi słowiańscy praprzodkowie, ale i liczni wybitni przedstawiciele polskiej sztuki znali przeróżne używki i nie stronili od ich używania. Zachęcam do zapoznania się z ich życiorysami, bo jak widzicie, pozwala to nieco inaczej spojrzeć na ich twórczość.
Źródła: Juliusz Słowacki “Beniowski” - pieśń V
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?