Inba na San Siro trwa
To, co dzieje się w A.C. Milan, dawno już przestało mnie bawić. Na początku każdego sezonu słyszę o powrocie tej drużyny na szczyt, w co notabene przez kilka lat mocno wierzyłem, ale powiem wam, że dziś ta moja wiara jest mocno rozchwiana.
Ostatni sezon był wręcz tragiczny. Legendarny napastnik Milanu, siedzący obecnie na ławce trenerskiej (Filippo Inzaghi), nie podołał wyzwaniu. Czerwono-Czarni zakończyli rozgrywki na dziesiątym miejscu. Dla fanów była to prawdziwa tragedia. Dlatego nikogo nie zdziwił fakt, że Super Pippo wyleciał z posady. Ze względu na niezakwalifikowanie się drużyny z San Siro do żadnego z europejskich pucharów, oczywistym stało się, że trudno będzie liczyć na znaczącą remontadę w składzie. Wiele też się mówiło o podziale akcji klubu między Silvio Berlusconiego i tajskiego inwestora Bee Taeachubola. Pan „Bunga-Bunga” jest jednak przede wszystkim politykiem więc jego obietnice nauczyliśmy się traktować z przymrużeniem oka. W pewnym momencie zapaliło się jednak światełko w tunelu...
Po nieudanym sezonie zwolniono z Realu Madryt Carlo Ancelottiego, trenera, który prowadził już A.C. Milan w latach 2002 – 2009, co zaowocowało wówczas mistrzostwem kraju i dwoma triumfami w Lidze Mistrzów. Wielu kibiców liczyło, że Carlo wróci na stare śmieci i podobnie jak to miało miejsce w 2002 roku (po nieudanej współpracy klubu z Fatihem Terimą), wyciągnie drużynę z dołka. Ale kibice zapomnieli chyba o tym, że wtedy to były inne czasy. Klub miał sporo kasy i Carletto mógł spełniać prawie wszystkie swoje zachcianki. Ten trener jest bowiem faktycznie w stanie zrobić wynik, ale tylko wtedy, gdy ma w drużynie renomowanych zawodników. Z takiego obrotu spraw ja w zasadzie byłem nawet zadowolony. Liczyłem na to, że drużynę poprowadzi ktoś z mocniejszym charakterem, ktoś, kto zrobi porządek z niektórymi niesfornymi zawodnikami. Miałem nawet trójkę kandydatów na to stanowisko: Unaia Emery'ego, Roberto Donadoniego i Luciano Spalettiego. Okazało się jednak, że Berlu miał zupełnie inny pomysł niż ja i zatrudnił w charakterze trenera... Sinisę Mihajlovicia. Człowieka, który co prawda większą część swojej piłkarskiej kariery spędził we Włoszech, ale grał głównie w takich klubach jak Roma, Sampdoria, Lazio i Inter. Ostatnio (już jako trener) prowadził Sampdorię, z którą zakwalifikował się do eliminacji Ligi Europy, choć (trzeba mu to przyznać) nie miał do dyspozycji specjalnie klasowych piłkarzy. Warto też dodać, że przed jego przybyciem do Genui klub ten walczył o utrzymanie w lidze. I wtedy przypomniała mi się wypowiedź Mihajlovicia, bodajże z 2010 roku, w której stwierdził, że jednego jest w życiu pewien, mianowicie tego, że nigdy nie zostanie trenerem Milanu, a to z tego powodu, że końcówkę swojej kariery piłkarskiej i początek trenerskiej (jako asystent Manciniego) spędził w zespole lokalnego rywala Milanu, Interze. W internetach można było wtedy przeczytać wypowiedzi fanów, których autorzy sugerowali nawet, że Miha może być po zakończeniu kariery „tajnym agentem Interu.” Ci, którzy pamiętają go z boiska, wiedzą, że był to piłkarz niezwykle charakterny, ale też znakomicie wykonywał rzuty wolne. Mnie to akurat nie dziwi, bo jak wszyscy wiemy pochodzi z Bałkanów. No cóż, ma na swoim koncie nie mało piłkarskich grzechów. Wielu chyba jeszcze pamięta, jak za czasów gry w Lazio opluł w meczu z Interem grającego w przeciwnej drużynie Adriana Mutu. Kilka lat później nazwał z kolei Patricka Vieirę „gównianym czarnuchem.” Zdążył też podpaść swoim byłym pracodawcom już jako trener Milanu (miało to miejsce podczas wykonywania grupowego zdjęcia przed derbami z Interem). Któryś z piłkarzy Milanu krzyknął wówczas: „Chi non salta, Nerazurro”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza: „kto nie skacze ten z Interu.” I wiecie, jak zareagował na to Sinisa? Zaczął skakać. Po pewnym czasie kandydatura ta zaczęła mi się jednak podobać. Ja już tak po prostu mam, że jeżeli do klubu, który lubię, przychodzi jakiś nowy trener, to zawsze dostaje ode mnie kredyt zaufania (nawet Rafa Benitez).W tym klubie ewidentnie potrzebny był facet z jajami, a Serb taki jest. A przynajmniej taki się wydawał być.
Okazuje się jednak, że duet, który rządzi Milanem, potrafi skutecznie zamknąć usta nawet tak wyszczekanemu gościowi jak Mihajlović. Berlusconi i Galliani nie widzą jednak w swoim postępowaniu nic niestosowanego. Nie przyjmują do wiadomości, że już od lat robią z klubu pośmiewisko. Gallianiego co prawda przez długi czas broniłem, bo miałem na uwadze fakt, że nawet w tak trudnej sytuacji finansowej klubu daje jakoś radę przeprowadzać transfery. Teraz pieniądze też się skądś znalazły, ale ostatnie okienko transferowe można spokojnie nazwać pasmem niepowodzeń. Milan próbował na początku dogadać się z Interem w sprawie ściągnięcia do siebie nowych piłkarzy. Ustalono wstępnie, że Inter weźmie Mirandę i odpuści sobie Kondogbie. Ostatecznie Inter faktycznie sprowadził Mirandę, ale mimo wspomnianych ustaleń z Milanem rozpoczął też negocjacje z Kondogbia. Berlusconi wściekł się i postanowił zadzwonić z prośbą o interwencję do samego Władimira Putina, który jest dobrym znajomym Dmitrija Rybołowlewa (szef AS Monaco, gdzie grał wcześniej Kondogbia - przyp. red.), by ten zablokował jakoś transfer tego piłkarza do Interu. Niestety, nie udało się i Francuz został ostatecznie nową „siódemką” Interu. Może to i lepiej? Potem Galliani zablokował przybycie do Milanu Jacksona Martineza, gdyż Cristian Zapata, obrońca Milanu, powiedział, że Carlos Bacca jest lepszy. Ten ruch można uznać jednak póki co za dobry. Potem do drużyny dołączył jeszcze Luiz Adriano, ale nikt jakoś nie wpadł na to, że samym atakiem nie da się nic ugrać. W końcu kupiono rezerwowych, Romy Bertolacciego i Romagnoliego (odpowiednio za 20 i 30 milionów euro). Kandydatura Romagnoliego była zrozumiała, bo sam zawodnik bardzo chciał grać w Milanie, a poza tym pracował już z Mihajloviciem w Sampdorii, do której był wypożyczony. Tak więc jedynym istotnym i zauważalnym ruchem było wypożyczenie z Liverpoolu Balotellego. To piłkarz specyficzny. Balo jakby odżył w nowym klubie. Talent to on bez wątpienia ma, ale wprost proporcjonalna do tego talentu jest też jego ekstrawagancja. Ponoć ma obecnie w kontrakcie nawet taki zapis, że może zostać finansowo ukarany nawet za dziwną fryzurę. Wszystkim wyszło również na dobre odejście do AS Monaco El Shaarawy'ego, który od dwóch lat więcej czasu spędzał w szpitalach niż na boisku.
I zaczął się sezon. Oczekiwania kibiców wobec zespołu były ogromne. Już w pierwszym meczu Fiorentina sprowadziła niestety sympatyków Milanu na ziemię, wygrywając 2-0. Potem przyszła co prawda wygrana z Empoli 2-1, ale Empoli to nie przeciwnik. I chyba wtedy Sinisa zrozumiał, że potrzebny jest mu jeszcze jeden klasowy pomocnik. Do klubu bardzo chciał dołączyć Witsel, ale sprowadzono o dziwo tylko Kućkę z Genui. Początkowo pomyślałem, że to jakiś żart, ale Słowak zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Prawdziwym testem miał być mecz z Interem. I choć Milan przegrał to spotkanie 1:0, to podopieczni Mihajlovicia zagrali naprawdę nieźle. Piłka nożna to jednak nie łyżwiarstwo figurowe i nie przyznaje się tu dodatkowych punktów za styl. Potem przyszły jeszcze dwa zwycięstwa z Palermo i Udinese (oba po 3:2) i porażka z Genuą. Uczciwie muszę przyznać, że w każdym z tych meczów drżałem o wynik do ostatniej minuty. I wtedy nadszedł kolejny test mecz, czyli spotkanie z Napoli. Meczu tego jednak nie obejrzałem, bo wtedy mój drugi ulubiony klub, Real Madryt, grał derby z Atletico. Nie oznaczało to oczywiście, że nie śledziłem relacji z tego meczu. Milan grał u siebie, ale przerżnął sromotnie 0:4!
Krytyka dotknęła wszystkich, zarówno piłkarzy (w szczególności formacje obronną) jak i trenera. Okazało się bowiem, że obrona Milanu to banda nieudaczników. Osobiście nie mam nic do Romagnolego, choć kosztował ewidentnie za dużo, ale pozostali? Wypalony Alex o zwrotności i szybkości słonia, Zapata, który wyrasta na nowego Bonerę, albo przeceniony Mattia De Sciglio?Co to ma w ogóle być. Uwierzcie mi na słowo, że też kiedyś piałem z zachwytu nad MDSem, ale jego obecna forma to katastrofa. Jest jeszcze Mexes, z którego pewnie byłbym zadowolony, gdyby grał. Krążą jednak słuchy, że w styczniu ma trafić do Fiorentiny. Zaprawdę nie wiem, co kierowało ludźmi, którzy zdecydowali się postawić na tych piłkarzy. A czy są zawodnicy, którzy spisali się dobrze? W zasadzie to było ich mało, bo większość zagrała poniżej oczekiwań. Ja wyróżniłbym tylko Carlosa Bacca, Diego Lopeza, Giacomo Bonaventurę i Mario Balotelliego.
Wbrew wszelkim przedsezonowym prognozom dużo szans gry dostaje też młody, prawy obrońca Davide Calabria, który spisuje się znakomicie. Jedyną zagadką jest obecna forma Jeremy'ego Meneza, który nie wystąpił jeszcze w żadnym meczu, a to z powodu operacji pleców, której poddał się przed rozpoczęciem sezonu. Coś mi się wydaje, że jego powrót może być dla drużyny kluczowy, bo jakby nie patrzeć był w końcu najlepszym piłkarzem Milanu w zeszłym roku. Mógłbym jeszcze napisać coś o innych zawodnikach, ale oszczędzę im tego, bo południowa trybuna San Siro oceni ich na pewno tak samo trafnie jak ja, tylko krócej...
Czy jest coś, co może zirytować fanów tego zespołu jeszcze bardziej? Berlusconi powiedział jakiś czas temu, że Milan wygrał przetarg na miejsce pod budowę nowego stadionu, który miałby być gotowy za około trzy sezony. I co? I nic. Kierownictwo klubu wycofało się z tego projektu i klub zapłaci teraz niezłą karę. A dlaczego? Bo Berlu naoglądał się chyba pewnego kanału na polskim YouTube, na którym prowadzona jest akcja „Wypie***lmy wulgaryzmy ze stadionów”. Jego wersja brzmi jednak zupełnie inaczej „Wypie***lmy Inter ze stadionu”. Jaki może być tego finał? Że „merdy” zbudują sobie stadion, co opłaci się im bardziej, niż korzystanie z komunalnego obiektu. Obiektu, za którego wynajem obydwa kluby płacą 8 mln €. Trochę to dziwne, jeśli uwzględnimy fakt, że klub twierdzi, że nie ma za bardzo kasy. Obecna sytuacja to nie tylko dla mnie, ale i dla wielu innych kibiców prawdziwa próba charakteru. Pierwszą taką miałem po przegranym przez Milan finale LM z Liverpoolem w 2005 roku. Skoro wtedy przetrwałem, będąc małym dzieckiem, to chyba teraz tym bardziej powinno mi się udać.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?