Nauczyciel pod ochroną?   

Srogą karę poniosą zapewne za swoją głupotę czterej uczniowie, którzy znęcali się nad nauczycielem w szkole zawodowej w Rykach (Lubelskie). Swoje wygłupy, nagrane telefonem komórkowym, opublikowali w Internecie i chyba nie spodziewali się, że już po kliku dniach do ich drzwi zapuka policja, a dzień później usłyszą zarzuty z ust prokuratura. Zastanawiacie się dlaczego wymiar sprawiedliwości zareagował tak szybko?

W ocenie prasy centralnej, to jedyny sukces Roman Giertycha z czasów gdy pełnił funkcję ministra edukacji narodowej. Dzięki zaproponowanej przez jego resort i zatwierdzonej przez sejm nowelizacji Kart Nauczyciela, pedagogów uznano wówczas za funkcjonariuszy państwowych, którym podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych przysługuje ochrona przewidziana dla funkcjonariuszy publicznych na zasadach określonych w kodeksie karnym. Co to oznaczy w praktyce? Ano ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że od tej pory każda próba naruszenie nietykalności cielesnej nauczyciela, każda próba znieważenia go lub prześladowania będzie sporo kosztować. A że już kosztuje, przekonują choćby ostatnie przykłady znieważania nauczycieli. To czy sprawcy tych czynów ponieśli wystarczająco wysoką karę, czy też nie, to jakby już sprawa względna. Ważne jest natomiast to, że od wprowadzenia tej zmiany w Karcie Nauczyciela wymiar sprawiedliwości zaczął reagować błyskawicznie.

Sprawę z Ryk nagłośniono, bo przypominała ona podobne skandale sprzed kilku lat z Torunia czy Bytomia. Okazuje się jednak, że nie były to w ostatnim okresie sprawy incydentalne, gdyż jak dowiadujemy się z medialnych relacji, lokalne sądy wydały już co najmniej kilkanaście wyroków w podobnych sprawach. Kary wymierzone młodym ludziom nie były z pewnością drakońskie (kilka miesięcy więzienia w zawieszeniu na kilka lata, dozór kuratora i grzywna w wysokości 300-500 złotych), ale też po późniejszych reakcjach sprawców widać, że były one dla nich dotkliwe. Można więc mieć nadzieję, że w przyszłości wszyscy, nawet ci najbardziej agresywni i zdeprawowani uczniowie zrozumieją, że nie warto dla wygłupu i chęci zaimponowania reszcie klasy narażać się na wyrok sądowy, który może zdecydowanie utrudnić dalsze życie. A co do wysokości kary, to ja osobiście myślę, że jest ona wystarczająca. Na pewno zainteresowanych zabolała, ale też nie złamała im życia i o to powinno w takich sprawach chodzić. Kara powinna mieć znaczenie wychowawcze, a ta bez wątpienia ma. No i nie zapominajmy, że oprócz kary sądowej ci młodzi ludzie muszą liczyć się także z dodatkową karą dyscyplinarną, którą wymierzy im szkoła (np. relegowanie ze szkoły).

Na koniec nasunęła mi się jeszcze jedna refleksja. Gdy oglądałam ten filmik, nagrany przez chłopców z Ryk, zastanawiałam się, dlaczego ich nauczyciel nie reagował? Co ja zrobiłabym, gdybym znalazła się w podobnej jak on sytuacji? I wierzcie mi lub nie, ale nadal nie bardzo wiem, co należało i co można było w zgodzie z obowiązującym prawem zrobić, aby wyjść z tej sytuacji z twarzą i nie złamać prawa, którego przestrzeganie wymagane jest w sposób szczególny od wszystkich funkcjonariuszy państwowych, w tym od nauczycieli. A zatem czy wspomniany nauczyciel miał prawo i mógł zachować się inaczej? Ciekawi mnie wasza opinia. Jeden z moich znajomych, któremu zadałam to pytanie, twierdzi, że według niego, to nauczyciel ma obecnie jedynie prawo do adwokata i zachowania milczenia, bo i tak wszystko co mówi zostanie kiedyś wykorzystane przeciwko niemu.

Vinga