Nie bój się, wierz tylko
Powiewające na wietrze biało - czarne flagi, czyli kolorystyka będąca dominikańskim symbolem, zawierającym w sobie zarówno czystość jak i grzeszność. 180 km trasy po gruncie nie zawsze równym i zachęcającym do poruszania jakąkolwiek częścią ciała. Deszcz, który zmywa nie tylko kurz z nagrzanych ulic, ale także zbyt egoistyczne podejście do świata. Pielgrzymka.
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, czym jest dystans Kraków – Częstochowa, dla człowieka młodego, pełnego energii i przede wszystkim chęci? Z pozoru banalną wycieczką krajoznawczą. Nic bardziej mylnego. Te kilka dni, kiedy idziesz wśród tłumu obcych ludzi, kiedy zastanawiasz się, co tu w ogóle robisz, czy jest sens, żeby tracić te krople potu, żeby nic nie jeść, żebrać o pomoc, gdy zabraknie ci sił... Prawdziwa lekcja życia i nauki samego siebie, której nie wyniesiesz z domu i nie nauczysz się w żadnej szkole.
Są dni, kiedy dystans do przebycia jest prawdziwym wyzwaniem dla mięśni bez kondycji. Kiedy czujesz, że droga nie ma końca i godziny dłużą się w nieskończoność. Kiedy widzisz, że wszyscy w koło narzekają. I wtedy jeszcze spadnie woda z nieba niosąc ze sobą chłodny wiatr. Myśląc czysto ludzko, chciałbyś zawrócić. Ale mimo wszystko brniesz dalej przez te rzeki spływające z ulic. Nie chcesz się poddać, może nie tyle dla siebie, co dla podziwu innych, bo przecież twoje ego nie zniosłoby wytykania palcami i uznania cię za słabeusza.
Marzysz o ciepłej kąpieli, czymś co zaspokoi skręcający się z głodu żołądek, o kawałku miejsca do spania. I idziesz na kwaterę, gdzie ktoś po twojej delikatnej sugestii proponuje ci jedynie wrzątek. O cukier już musisz poprosić, a że jest ci wstyd narzucać się gospodarzom obchodzisz się bez niego. Mimo wszystko jesteś wdzięczny, że możesz się umyć, że jest przytulnie i dywan jest dość gruby, więc odpoczniesz te kilka godzin, żeby zregenerować siły, bo do celu daleko...
Pobudka. Za oknami ciemno. Przypominasz sobie, że są wakacje i gros twoich rówieśników o tej porze śni najpiękniejsze sny. A ty wstajesz, na tyle cicho, żeby nie obudzić tych, co cię goszczą. I znów nie masz czasu myśleć o sobie. Widzisz, że komuś chce się jeść, więc odstępujesz swój prowiant. Widzisz, że komuś chce się pić, więc rezygnujesz ze swojego napoju. Widzisz, że ktoś cierpi, więc pomagasz, nie oczekując nic w zamian.
Przychodzi pierwszy kryzys. Nogi odmawiają posłuszeństwa. Zachrypłeś. Za długi postój i to jeszcze w szczerym polu. Modlitwy i konferencje, które wydają się zbędnym gadaniem. Na dodatek, są ludzie, którzy przeszkadzają ci swoim zachowaniem i postawą. Doskwiera ci głód, bo skończyły ci się zapasy, a żal ci wydawać pieniędzy na zakupy w „sklepiku na kółkach”. Nie masz siły na uśmiech. Mimo to idziesz dalej, wierząc, że będzie lepiej, bo niesiesz ze sobą intencje. Już coraz bliżej...
Kolejna noc. Tym razem jesteś tak wdzięczny, że brakuje ci słów. Pachnąca domem kolacja i herbatka z cytryną. Łóżko i ciepła kołderka. Życzliwa rozmowa, a rano śniadanie. Odzyskujesz wiarę w to, że są na świecie jeszcze dobrzy ludzie. Masz siłę i chcesz dalej kroczyć, choćby dlatego, żeby podziękować. I zza chmur wychodzi słońce.
Relikwie. Czujesz tchnienie historii tych minionych stuleci, kiedy trzymając w rękach zatopioną w bursztynie cząstkę założyciela zakonu Dominikanów na ziemiach polskich- św. Jacka, a obok ciebie powiewa biało- czarna flaga, czujesz się kimś wyjątkowym, wybranym. Przecież gdyby nie on, to nie byłoby cię tutaj. Nie umiałbyś tego zauważyć i docenić, gdyby nie ta pielgrzymka. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, bo Bóg obiecuje bezpieczne lądowanie, a nie spokojny lot.
Ludzie napotkani na drodze, czy to z Poznania, Łodzi, Szczecina, Krakowa czy z innych miast, ciągle czegoś cię uczą. Choćby tego, żeby ugryźć się w język, zamiast powiedzieć za dużo. Choćby tego, że należy cieszyć się życiem. Choćby tego, żeby umieć się bezinteresownie ofiarować drugiemu człowiekowi. Choćby milczenia, bo sztuką jest odnaleźć ciszę.
8 sierpień i wspomnienie św. Dominika. Przedostatni dzień wędrówki. Poczucie wspólnoty w zabawie, skeczach, żartach. Kalambury. Zbieranie kwiatów, chwastów i różnych roślinopodobnych rzeczy, po to tylko, żeby upleść z nich wianek dla ojców - przewodników. Dostrzegasz uśmiech tysięcznego tłumu i czujesz, że nie jesteś sam, że to poświęcenie ma sens. Cel już o krok.
Częstochowa. Gdy wkraczasz do tego miasta jesteś szczęśliwy. Ubrany w biało- czarny strój w jedności z Dominikanami, nie czujesz bólu nóg i zmęczenia. Co z tego, że nie położysz się krzyżem, bo jesteś przemoknięty i nie ma na tobie suchej nitki, a pod nogami błoto. Co z tego, ze będziesz tam tylko chwilkę. Warto.
Odjeżdżając, czujesz się lżejszy o krzyż, który ofiarowałeś. Nauczyłeś się odpowiedzialności tak za siebie, jak i za innych. Może doświadczyłeś cudu? Może zostały uleczone rany nie tylko fizyczne, ale też zadane przez ludzi? Może nauczyłeś się kochać?
XV Dominikańska Pielgrzymka dobiegła końca. Słowa: „ Nie bój się, wierz tylko”, które miały wzbudzić wiarę Jaira w to, że Bóg może przywrócić do życia to, co umarło, że może zdarzyć się to, co niemożliwe - uskrzydlały. Jedno Ci mogę zagwarantować. Jeśli odważysz się pójść, zapomnisz o sobie, to dotrzesz do celu i będziesz bogatszy od innych nie tylko o nowe doświadczenia, ale przede wszystkim o odwagę i świadectwo, bo wraz z zakończeniem wędrówki na Jasną Górę zaczynasz swoją prywatną pielgrzymkę w codzienność, zastępując deszcz - łzami, kamienie na drodze - problemami zrodzonymi z błahostek, ból fizyczny - bólem serca. W tym wszystkim jednak nie ustawaj i pamiętaj: „Nie bój się, wierz tylko”!
Komentarze [8]
2007-02-04 15:55
dokładnie.. bardzo fajnie opisane ja byłam 5 razy i zawsze kiedy będę mogła będę chodziłana pielgrzymki bojest SUPER
2007-01-06 22:46
Hejo Paulianna…
No, no muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyłaś, TYM wszystkim co zawarłaś w TYM “artykule” <bo do końca tego tak nazwać nie mogę (za duży sentyment)>... Podoba mi się to jak ujęłaś sam temat i wizję tej pielgrzymki bo jest ona w 100% niezwykła i jedyna w swoim rodzaju… A pierwszej komentatorce podziękuje, bo poprostu jej opinia o wspomnianym tu magicznym czasie przeobrażenia duchowego jest nie zgodna z prawdą w każdym calu jej i tak stosunkowo krótkiej i ubogiej wypowiedzi… No to by chyba było na tyle!!! A Domuś kochanie jak tam ci idzie w nowej szkole ;)!?!?!
2006-10-07 11:06
Ja się wzruszyłam, bo wspomnienia odżyły na nowo… Czekam na sierpień 2007!!!
2006-10-05 20:38
Dziękuję Morganie i Domci,a także Zielonemu za komentarze.
futrzaczku z reguły artykuły są subiektywne.A nie miałam powodów do przejaskrawiania,bo łatwo mi nie było.Skoro wyobrażałeś/łaś sobie na pielgrzymce jaccuzi i pizze,limuzyne i słońce,to chyba pomyliłeś/łaś czas i miejsce.
Pozdrawiam wszystkich pielgrzymów :)
2006-10-05 19:29
Futrzaczek: Nie wiem na jakiej byłaś pielgrzymce. Ja także byłam i to 3 razy i było rewelacyjnie. Tak jak w opisnym artykule
Paulianna: Jakbym czytała własne myśli. Tylko, że u mnie często marzyło się o wrzątku i dywanie, bo czekała tylko stodoła, zimno, siano i to co kto miał- często tylko wielki głód.
2006-10-02 20:16
Wiara to między innymi wykorzystywanie mechanizmów świadomości, które nie są jeszcze naukowo opisane, a zostały zauważone przez pewne grupy ludzi … które dzis nazywamy np klerem … Pielgrzymka to sposób na osiągnięcie pewnego celu tylko gdy wierzysz, ze ona pomoże. Nie oznacza to, ze wiara nie ma sensu – wręcz przeciwnie – jeśli coś pomaga osiągnąc cel, to znaczy ze jest to sensowne. ... Co do różnych poglądów na temat ludzi: jednych dobrych innych złych … bardzo dobrze, ze czasem trafiamy na kogoś złego, bo wtedy bardziej doceniamy tego dobrego – to właśnie wiara – zauważanie dobra nawet w tym co na pierwszy rzut oka jest złe. ... A artykuł – ciekawy … ale jednak mam wrazenie, ze napisany po to, zeby czytelnicy nie zapomnieli o autorce, a że masz troche wiedzy i talentu to wyszło z tego coś takiego … Gdyby do tej wiedzy i tego talentu dołożyć jeszcze dużo pracy i poświęcenia mogłoby być naprawde wspaniale.
2006-10-02 13:06
tego się po prostu nie da skomentować :/. byłam na pielgrzymce i wiem jak to wygląda. wszyscy myślą NAJPIERW o sobie, nikt nie martwi się o to, że weźmie podwójną porcję posiłku i nie starczy jedzenia dla “bliźnich”.
przejaskrawione, subiektywne!
2006-10-01 20:51
Mówiłam. Jak chcesz to potrafisz.
Naprawdę, dobra robota.
- 1