Nie zdarza się trenerom zaczynać tak wcześnie
Ma 30 lat, jest absolwentem tarnobrzeskiego „Kopernika” oraz Akademii Wychowania Fizycznego w Białej Podlaskiej, trenerem juniorów starszych Siarki Tarnobrzeg, z którymi zajął wysokie 3 miejsce w rozgrywkach. Od swoich zawodników wymaga zawsze zaangażowania na 100 procent. A tak prywatnie to bardzo sympatyczny człowiek. Poznajcie Macieja Wojnara!
Tabasko: Witam, Maciej Wojnar w tarnobrzeskim środowisku piłkarskim znany jest bardzo dobrze, ale co sam Maciej może powiedzieć o sobie, tym, którzy go jeszcze nie znają?
Maciej Wojnar: Jestem trenerem juniorów Siarki Tarnobrzeg. Nie wiem jak długo będę jeszcze pełnił tę funkcję, ale na razie jestem i cieszę się z tego. Oprócz tego jestem również trenerem w Gimnazjalnym Ośrodku Szkolenia Młodzieży przy Gimnazjum nr 2 w Tarnobrzegu, którego celem jest prowadzenie klas piłkarskich (doskonalenie umiejętności z zakresu techniki i taktyki piłki nożnej) oraz udział w rywalizacji sportowej prowadzonej przez Podkarpacki Związek Piłki Nożnej.
T: Juniorom starszym bardzo dobrze wiodło się w tej rundzie, byli nawet bliscy awansu do ligi makroregionalnej (eliminacje Mistrzostw Polski - przyp. red). Czy taki był cel tej drużyny?
MW: Celem jest przede wszystkim poprawa umiejętności poszczególnych zawodników. Gdy pojawili się w drużynie juniorów, ich umiejętności były często takie sobie, a dzisiaj widać już znaczący progres. Wyniki drużyny to wypadkowa postępów wszystkich zawodników. A to, co sobie myślą zawodnicy i jakie mają prywatne cele, to już ich sprawa. Mój cel był właśnie taki, bardzo racjonalny. Nie chodziło mi o uzyskanie awansu tylko o postęp drużyny i poszczególnych zawodników w stosunku do poprzedniego sezonu, który skończyliśmy notabene na 8 miejscu. Myślę, że naszym wspólnym celem była przede wszystkim poprawa dorobku punktowego drużyny i jej miejsca w tabeli.
T: Dosyć wcześnie rozpoczął pan pracę trenerską z drużyną seniorów. W wieku 26 lat objął pan 3-ligową Cresovię Siemiatycze. Jak do tego doszło?
MW: Nie zdarza się generalnie trenerom piłkarskim zaczynać karierę ligową tak wcześnie, ale z tego co pamiętam, Leo Beenhaker (były selekcjoner naszej reprezentacji - przyp. red) objął swoją pierwszą seniorską drużynę w wieku 25 lat. W małym miasteczku, jak wykona się dobrą pracę w juniorach, to człowiek jest szybko doceniany. Poza tym taka też była wówczas koniunktura i stało się. Praca była bardzo przyjemna, ale tylko do pewnego czasu. Później mieliśmy w klubie trochę zawirowań i moja przygoda z tym klubem skończyła się trochę gorzej niż się zaczęła. Zawsze będę jednak miło wspominał Siemiatycze i moich zawodników.
T: Do Siarki został ściągnięty na wiosnę pana wychowanek z Cresovi Siemiatycze, najlepszy napastnik tej drużyny, Kamil Zalewski.
MW: No tak. Kamil to wprawdzie wychowanek innego trenera, ale ja również bardzo ceniłem jego umiejętności, chęć pracy i to ja wprowadziłem go do pierwszego zespołu, który grał w trzeciej lidze. Kamil miał wtedy 16 lat. Jakiś czas później nadarzyła się okazja, by ściągnąć tego zawodnika do Tarnobrzega. To już nie moja zasługa, a trenera Mażysza, który był w tamtym okresie trenerem Siarki. Ale, że tak powiem, Kamil to dziś mój człowiek w Tarnobrzegu.
T: Jakie są pańskie najbliższe cele? Co chciałby pan osiągnąć w tym fachu?
MW: Najbliższe moje cele to poprawa własnych kwalifikacji. Właśnie złożyłem dokumenty w Warszawskiej Szkole Trenerów, gdzie chciałbym zrobić uprawnienia UEFA „A” (dają uprawnienia trenerskie w całej Unii Europejskiej na poziomie 2 ligi – przyp. red.). Później zobaczymy. Liczę, że ktoś da mi znowu szansę pracy z seniorami i że potrafię tę szansę oraz zdobytą wiedzę wykorzystać. Wierzę w siebie, w swoje umiejętności, a przede wszystkim w swój warsztat.
T: Wielu lokalnych kibiców nazywa pana tarnobrzeskim Wengerem (szkoleniowiec Arsenalu Londyn - przyp. red). Jak to jest z tym pana podobieństwem do tego wybitnego szkoleniowca?
MW: (śmiech) Nie wiem, o to trzeba by zapytać kibiców. Cenię tego trenera, ale czy jestem do niego podobny? Nie wiem. Chciałbym, aby wreszcie ktoś wytłumaczył mi, dlaczego tak się na mieście mówi. Oczywiście mam też i swoje przemyślenia na ten temat. Porównuję np. cechy osobowościowe, które dostrzegam u siebie i u niego i coś mi się wydaje, że podobnie myślimy o futbolu.
T: Czy uważa pan, że nasz tarnobrzeski klub dobrze wykorzystuje swoją bazę i potrafi szkolić młodzież?
MW: No, cóż. Uważam, że klub marnuje bazę jaką dysponuje. Nie mamy też systemu szkolenia młodzieży z prawdziwego zdarzenia. Nie jesteśmy także w stanie zachęcić młodych ludzi do trenowania piłki nożnej w takim stopniu, jaki by nam odpowiadał. Mamy w klubie wykwalifikowaną kadrę trenerską, ale mimo to nie jesteśmy w stanie zatrzymać najlepszych juniorów. Ci odchodzą często np. do Mielca albo idą na studia i wolą grać w innych klubach. Przegrywamy rywalizację z lepszymi. Mamy wielu utalentowanych zawodników w sekcjach młodzieżowych, a mimo to nie widzimy ich w pierwszym zespole.
T: Był pan uczniem naszego liceum w latach 1997-2001. Bardzo jestem ciekaw, jakie wspomnienia pozostały z tamtych lat?
MW: Było wiele fajnych i miłych momentów. Większość z nich dotyczyło chyba szkolnych wycieczek. W tym miejscu muszę przywołać moją wychowawczynię, panią prof. Halinę Stępień, która zadbała o to, że przez cztery lata byliśmy na czterech zielonych i czterech białych szkołach. Tego nie zapomnę jej do końca życia. Pokazała nam na czym naprawdę życie polega. Nie należy bowiem zapominać, że życie to nie tylko nauka i obowiązki, ale także przyjemności.
T: A może jakieś zajęcia zapadły panu szczególnie w pamięć?
MW: Sporo takich było. Część z nich związanych jest jednak z osobą z mojej wychowawczyni. Pamiętam, że w czwartek o 7 rano mieliśmy w maturalnej klasie lekcję wychowawczą i nigdy nie odbyła się ona chyba w taki sposób, jak prowadzone są te zajęcia dziś. Były to rozmowy o wszystkim, np. kawie albo herbacie, którą pijemy, a niekiedy pani profesor pytała też, co tam słychać u piłkarzy Siarki, którzy grali w ostatni weekend. Były to naprawdę fajne czasy. Bardzo miło się to dziś wspomina.
T: To na koniec może powie nam pan, co zawsze powtarza swoim zawodnikom?
MW: Różnica między możliwym a niemożliwym leży tylko w stopniu determinacji?
T: Dokładnie. Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia najbliższych planów zawodowych
MW: Dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników SGI Lesser.
Grafika:
Komentarze [3]
2013-02-07 19:05
W dawnych kręgach zwany również Binladenem :D
2012-11-16 22:41
Mala uwaga, zajal 4. a nie 3. miejsce.
2012-11-16 22:27
troche powalily sie komus opisy linkow do zdjec, ale poza tym mazi pierwsza klasa :*
- 1