Niech Anglia się trzęsie
Najnowszy album Poly Jean Harvey „Let England Shake” zawiera dwanaście świeżych, zaskakujących pozycji. Pojawiają się nowe wzorce i inspiracje. Wyrabia się oryginalny styl. Momentami jest nieco folkowo, zupełnie inaczej niż dobrych kilka lat temu. Pierwsze płyty PJ Harvey są bardzo bliskie „brudnemu rockowi”. Na pierwszym planie słychać ciężkie brzmienie elektrycznych gitar, wzbogaconych o śpiew lub krzyk wokalistki. Teraz artystka śpiewa głosem wysokim lecz delikatnym. Wszystko oprawione jest w ciekawą warstwę muzyczną, m.in. dzięki cytrze – instrumencie o łagodnym i rozmytym brzmieniu – harmonijce ustnej, ksylofonie, pianinie, samplach.
PJ Harvey rozpoczęła swoją pracę od pisania. Tematyka utworów jest dość krwawa i ponura. Teksty są wyrazem przemyśleń Poly na temat rodzinnego kraju (Anglii) i wojen – tym samym śmierci czyhającej na polu bitwy i w innych stronach. Artystka często podkreśla, że podczas ich pisania sięgała po twórczość T.S. Eliota i Harolda Pintera. Proces nagrywania warstwy muzycznej został zrobiony w trymiga - zajęło to nieco ponad miesiąc. Miejscem pracy był XIX wieczny kościół w Dorset, położony na skraju klifu. Kolejny raz niezawodnymi współpracownikami okazali się być: Mick Harvey, John Parish oraz Flood.
Piosenka promująca ten album to „The Last Living Rose”. Krótki dwuipółminutowy utwór ma w sobie wiele uroku, ale na pewno nie dałabym mu miana najlepszego. Wybieranie singla liczy się jednak już z kalkulacjami. Chodzi o to, czy zachęci on ludzi, a nie o to, jak wygląda jego poziom artyzmu. Moim ulubionym utworem jest tu jednak „ In The Dark Places”. Wspaniała linia basowa i „chwiejący się” głos wokalistki, przeszywają mnie na wskroś. To jedna z nielicznych kompozycji z „Let England Shake”, w której można odnaleźć wspólny mianownik z dawnym stylem PJ Harvey. Można pokusić się bowiem jeszcze o porównanie „Bitter Branches” do „Kamikaze” – piosenki z 2000 roku. Wszystko za sprawą wysokiego rejestru głosu Poly, dynamicznej zagrywki bębnów i narastającego riffu gitarowego. Kolejną ciekawą kompozycją jest dość surowe „On Battleship Hill”. Uwagę słuchacza przyciąga tu przede wszystkim śpiew wokalistki, a także „wplatane” partie pianina. W tle podróżują męskie głosy - Johna Parisha, Micka Harveya i perkusisty Jeana-Marca Butty’ego. Warto zwrócić uwagę również na minimalistyczną piosenkę „The Glorious Land”. Przeplatana jest ona melorecytacją. Pojawia się także hejnał i transowy bit. Płytę zamyka „The Colour of the Earth”. Tu pałeczkę przejmuje aktywnie wokalny Mick Harvey. Muzycznie kompozycja jest bardzo prosta, można rzec, że wyróżnia ją właśnie połączenie głosów Micka i Poly oraz świetna warstwa tekstowa.
Eksperymentowanie artystów zawsze przynosi ze sobą sporo plusów i minusów. Zwolennikom starszych płyt taka nowość często się nie podoba, ale wierni fani na pewno to przeboleją, albo otworzą się na nowe „kombinacje” artystki. Z pewnością do „Let England Shake” trzeba podejść z dystansem. Płytę bardzo polecam. Moim zdaniem plasuje się ona na drugim miejscu w całej dyskografii artystki - tuż po „Stories From The City, Stories From The Sea”. Widać, że włożono w nią bardzo dużo pracy, dzięki czemu rezultaty są naprawdę świetne.
Grafika:
Komentarze [4]
2011-03-16 21:07
W Trójce prezentowali kilka piosenek z jej albumy i jestem pozytywnie zaskoczony ;). Oczywiście muszę sięgnąć po ten krążek ;)
2011-03-15 23:23
Jestem zakochana zupełnie w “The Last Living Rose” – i podoba mi się o wiele bardziej od wielu jej starszych piosenek. Ma w sobie to “coś”.
I liczę, za pożyczysz mi płytę ;)
2011-03-15 20:27
i ja też ;)
2011-03-15 16:04
no muszę sięgnąć po nią, zdecydowanie.
- 1