Skradziona niewinność
Skradziona niewinność
Nie wyszło nic z łez szczęścia, które zamówiłam
u Boga na jeden wieczór.
Zgubiłam wianek zanim nauczyłam się
kochać. Inaczej niż myślisz,
nie w klubie razowej przyjemności.
Cnotliwa zguba spadła na dno najgłębszej rozpaczy,
gdy pojawiły się młode,
kochające ramiona
oplatające mnie ciaśniej i usta
delikatne jakie tylko miłość tworzy
na czerwieni nici, dającej siłę, spuściłam się
głębiej niż był ktokolwiek. Mój wianek.
Co go odnajdę, przywdzieję, strąca mi go
ze skroni widok zmarszczonej
bezzębnej twarzy.
Rutyna
Rutyna
Stoję po szyje w głębokim stawie
Czekam na deszcz
Co ruszy wodę
Nie nadchodzi
Dniem
Zamykam ze strachu oczy
Przerażona ludzką obojętnością
Choć chciałabym płynąć
Stoję
Obwiniliby mnie za zmącenie wody
Nocą
Spoglądam na gwiazdy
Chmury i deszcz
Wyskubuje cnotliwe piórka
nieśmiało kryjące Twoją nagość
wychylasz ku jego twarzy
niewinne oczy
jak drobne chińskie stópki
spod kaskady jedwabi
Boisz się gęstwin chmur
i rozkosznego deszczu
z samego wnętrza Twego ciała
boisz sie dzikiego pożądania
miażdżącego Twoją delikatność
Ale zamykasz oczy
schowana w podświadomości
wyskubujesz resztę cnotliwych piórek
Komentarze [2]
2011-02-05 17:32
Tak się właśnie zastanawiałam:skąd ja znam ten pierwszy wiersz?:) Z konkursu. Nieźle :)
2010-12-03 07:35
mniej dosłowności i wycieruchów, a będzie dużo lepiej.
;)
- 1