Ocalić od zapomnienia
Minęły już święta Bożego Narodzenia. Za nami świąteczne porządki, delektowanie się smakołykami, radość ze spotkań z bliskimi przy wigilijnym stole oraz z otrzymanych pod choinkę prezentów. Ten, który w tym roku przypadł mi w udziale, nie ucieszył mnie jednak aż tak bardzo, jak ten, który otrzymała moja mama. Niby zwyczajny album muzyczny, podsumowujący twórczość nieżyjącego już polskiego artysty Marka Grechuty, ale też album niezwykły, bo prezentujący dorobek romantycznego pieśniarza, uważanego za najwybitniejszego przedstawiciela poezji śpiewanej w naszym kraju. Pieśniarza, który wprowadził do muzyki lat 60', 70' i 80' nową jakość, stając się mimowolnie wojownikiem walczącym słowem z ograniczeniami zniewalającego systemu.
Uwielbienie publiczności, a raczej szaleństwo, jakie towarzyszyło Markowi Grechucie za życia, było dowodem na to, że jego wyjątkowa twórczość odpowiadała na najważniejsze emocjonalne potrzeby tamtych pokoleń. Jego utwory, szczególnie te poświęcone miłości, sprzyjały zbliżaniu się ludzi, a uczucia, o których ludziom zawsze trudno było mówić, dzięki zgrabnym strofom jego pieśni wybrzmiewały pełnym kształtem. Gama nastrojów zawartych w jego piosenkach jest bardzo szeroka – oprócz liryki miłosnej stworzył on bowiem również kilka utworów, które śmiało mogą pretendować do miana hymnów pokolenia, a mam tu na myśli m.in. "Korowód" czy "Świecie nasz". Jego piosenki stanowią w pewnym sensie taki manifest elementarnych wartości konstytuujących ludzką egzystencję, a ich przesłanie miało pomóc zdezorientowanym ludziom, a szczególnie tym młodym, którzy potrzebują w życiu drogowskazu, znaleźć pośród wielu dostępnych ścieżek tę właściwą.
Grechuta zmarł w roku 2006, ale jego popularność nie maleje, co widać chociażby po ilości pojawiających się na rynku muzycznym wznowień jego płyt i składanek z jego największymi przebojami. I właśnie taką dwupłytową składankę (40 piosenek) dostała w prezencie moja mama. Pierwsza płyta nosi tytuł "Marek Grechuta znany... ", a druga "... i mniej znany".
Album doczekał się swojej premiery w naszym domu już w wigilijny wieczór, ale słuchałam go wtedy jednym uchem, bo bardziej zajęta byłam rozmowami z najbliższymi i oglądaniem prezentów (swoją drogą zasadność idei prezentów nieustannie mnie zadziwia. Statystycznie rzecz biorąc pięćdziesiąt procent z nich jest nietrafiona, a drugie pięćdziesiąt procent kupowane jest w porozumieniu z adresatem prezentu. Bezsens - prawda?). Głos Grechuty tworzył jedynie przyjemne tło tego wydarzenia, aż do chwili, kiedy to z głośników popłynęły dźwięki piosenki "Ocalić od zapomnienia". Tekst Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, którego dotąd kojarzyłam raczej jako autora satyr, poruszył jakąś wrażliwą strunę w moim sercu. Pewnie to, co napisałam powyżej, zabrzmiało jak jakiś straszliwy banał, ale tak naprawdę było. Piosenka ta poruszyła mnie bowiem do głębi.
Zafascynowana tym utworem zapytałam mamę, czy jest to może i jej ulubiona piosenka Grechuty, oczekując w duchu, że mama potwierdzi, co by znaczyło, że mamy podobne gusta. Jednak mama wskazała na nieco żywsze utwory, takie jak: "Tango Anawa" czy "Nie dokazuj". I tak przekonałam się na własnej skórze, że piosenki Grechuty trafiają do wszystkich, ale do każdego inaczej, co tylko potwierdza tezę, że są uniwersalne. Wystarczy minimum wrażliwości i nic nie stoi na przeszkodzie, by dostrzec w nich niezwykłą wartość.
Oczywiście nie skończyło się na jednym tylko przesłuchaniu tego albumu. Nawet teraz, gdy piszę dla was te słowa, w tle sączą się z głośników melodie utworów Grechuty. Chciałam bowiem spróbować, czy będą w stanie natchnąć mnie do pisania i pozwolą zgrabniej ubierać swoje myśli w słowa, a te w zdania. Jak wyszło? Sami oceńcie. Gdy przesłuchałam cały album doszłam do wniosku, że piosenki Grechuty były bez wątpienia odbiciem tęsknot i nadziei młodych ludzi wychowanych w czasach PRL-u. Były jak idee, do których ci młodzi ludzie wtedy dążyli - niepoprawne i uczuciowe, a przy tym nawiązywały do twórczości największych polskich poetów.
Grechuta z poezji uczynił bowiem punkt wyjścia dla swej twórczości. Pełnymi garściami czerpał z polskiej liryki, jednak tam, gdzie zbytnia wzniosłość czy skomplikowanie wersów zaczynały ukrywać sedno przekazu, rezygnował z gotowych rozwiązań i poszukiwał własnej formy, dużo prostszej i celniejszej. Dlatego nadano mu miano "poety naszej codzienności", które najlepiej oddaje specyfikę jego stylu. Wspomniałam o wierszu Gałczyńskiego "Ocalić od zapomnienia", ale w "Niepewności" wykorzystał przecież tekst samego Mickiewicza. Odważył się zinterpretować dzieło wieszcza narodowego! Dziś możemy śmiało powiedzieć, że dzięki tej jego niezwykłej interpretacji, tekst ten został odkryty na nowo, a "Niepewność" zaliczana jest jego najbardziej znanych piosenek, podobnie zresztą jak "Ocalić od zapomnienia". Nie są to oczywiście jego jedyne utwory, które przeszły do historii polskiej muzyki. Zapewne słyszeliście kiedyś, choćby przypadkiem, takie numery jak: "Nie dokazuj", "Wiosna, ach to ty", "Serce", "Będziesz moją panią"... Ba, jestem pewna, że obiła się wam również o uszy piosenka "Dni, których nie znamy" (nagrana nie tak dawno na nowo przez Kamila Bednarka na potrzeby filmu o Lechu Wałęsie), która porusza kolejne pokolenie, dając dowód na to, że utwory Grechuty mają iście ponadczasowy przekaz.
Piosenki Marka Grechuty wciąż trafiają do znacznie szerszej publiczności, niż można by się było spodziewać. Nadal potrafią zainteresować zbuntowanych i trochę pogubionych młodych ludzi, osoby starsze szukające w muzyce harmonii i nadziei, dzieci cierpiące na autyzm, a także grupy rockowe, zgłaszające się do konkursu na interpretację jego utworów z deklaracją, że chcą przenieść Pana Marka z krainy łagodności do krainy gwałtowności.
Naprawdę polecam sięgniecie po płyty z utworami Marka Grechuty. Nie rozczarujcie się! Nie są to bowiem jakieś brednie dopełnione wpadającą w ucho melodią, ale utwory z bardzo głębokim przekazem, wywołujące "Niepewność" i "Zadymkę" w duszy. Jeżeli chcecie przeżyć "Świat w obłokach" lub "Godzinę miłowania" wraz z Markiem - nie zwlekajcie! Bo twórczość tego niezwykłego artysty trzeba koniecznie "Ocalić od zapomnienia" ...
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?