Ocena – niepotrzebny stres
Ocenianie w szkole to prawdziwa zmora każdego młodego człowieka. Niby wszyscy wiedzą, że nie powinno ono służyć tworzeniu konkurencji i porównywaniu, a raczej rozpoznaniu poziomu i zbadaniu postępów w opanowaniu wiadomości i umiejętności przewidzianych na danym etapie nauczania, ale czy tak właśnie jest? Czy ocenianie jest dziś mierzeniem pracy ucznia i podkreślaniem jego osiągnięć, czy też nadal tylko wytykaniem braków i osądzaniem? Nie macie czasem wrażenia, że mimo wielu kryteriów, którymi dysponują nauczyciele, mamy do czynienia tylko i wyłącznie z ocenianiem intuicyjnym?
Ocenianie to od wielu lat bardzo nośny temat. Nie dziwne, bo to w końcu bardzo ważny element procesu edukacyjnego młodego człowieka, który ma ogromny wpływ na jego samopoczucie i nastawienie do pracy i szkoły. Niby wszystko jasne. Niby wszyscy o tym wiedzą, tylko co z tego?
Ocenianie wymusza niestety nadal rywalizację wśród uczniów, a co za tym idzie na światło dzienne wychodzą przy okazji ich najniższe instynkty. Wielu uczniów robi różne, czasem bardzo nikczemne rzeczy, by uzyskać jak najlepsze noty. Rywalizacja ta zaczyna się bardzo wcześnie, bo już w wieku kilku lat. Powiecie, że przecież w tym okresie nikt nie stawia dzieciom ocen. Naprawdę? Każdy dzieciak, nawet ten najmniejszy, choć nie potrafi podać definicji oceny, to jednak doskonale wie, czym jest ocena i z czym się wiąże. „Powiedz wierszyk, to sprawisz babci przyjemność”, „Przeczytaj ładnie bajeczkę, to dostaniesz od taty czekoladkę”. Znacie to? Czy waszym zdaniem nie są to „oceny”? Każde dziecko kocha swoich rodziców i chce sprawiać im przyjemność, dlatego zachowuje się często jak tresowany zwierzaczek i wykonuje różne „sztuczki”, oczekując w zamian konkretnych korzyści dla siebie. Nie kieruje się więc w swoim działaniu wyłącznie miłością do najbliższych, ale znacznie bardziej własnym zyskiem. Niekiedy zdarza się, że ów przysłowiowy wierszyk dziecku nie wyjdzie, a wtedy ocena bywa niższa i nagroda nieco mniejsza niż oczekiwana. Dziecko zrobi jednak wszystko, aby zdobyć taką nagrodę, jakiej oczekiwało: przytuli się, uśmiechnie, da całusy itd. No i teraz pojawia się zasadnicze pytanie, czy to podświadome działanie, czy też już pierwsze działanie z pełną premedytacją? Gdy ten koszmar się zacznie, nie sposób go potem przerwać, bo potem jest już tylko gorzej i gorzej.
Ocenianie to bez wątpienia bardzo trudne i niewdzięczne przedsięwzięcie. Nietrudno też jest zapewne wpaść przy okazji w sidła własnych preferencji i zrobić to nie do końca obiektywnie. Na przykład taki sędzia piłkarski w ułamku sekundy musi zdecydować czy był faul, czy też nie. Od jego decyzji zależy czy dany zawodnik będzie mógł grać dalej, czy też zostanie odesłany do szatni. Nauczyciel jest poniekąd takim właśnie sędzią, który może dać uczniowi czerwoną kartkę. I chociaż istnieją różne „wzorce oceniania”, „złote zasady” i naprawdę ciekawe naukowe opracowania na ten temat, które winny być nauczycielom w tej materii pomocne, to my uczniowie i tak bardzo często czujemy się mocno nieusatysfakcjonowani, a niekiedy wręcz oszukani ich decyzjami, bo mamy świadomość, że otrzymana ocena nie jest bynajmniej adekwatna do włożonego przez nas wysiłku i zaprezentowanych umiejętności. Powszechnie uważa się, że sprawiedliwości na tym świecie nie ma (może to sugerować, że na innym świecie jednak jest). Może i racja, ale czy ci, którzy mają wpływ na naszą edukację, nie powinni starać się ze wszystkich sił, aby nikt z nas uczniów nie czuł się w tej materii niedowartościowany bądź poszkodowany? Niejednokrotnie zdarzają się przecież takie sytuacje (szczególnie w szkole podstawowej), w których dzieciak przychodzi zapłakany do domu i mówi: „dostałem piątkę za to zadanie, a Krzysiu dostał szóstkę, bo pani go chyba bardziej lubi”. Znacie to uczucie? Ja wiem, że często to kwestia niepoinformowania uczniów o kryteriach oceniania danej pracy, ale mimo to nadal odnoszę wrażenie, że nauczyciele zbyt często faworyzują również niektórych uczniów. Niekiedy nie kryją się z tym nawet jakoś specjalnie i czynią to z otwartą przyłbicą, a niekiedy robią to chyba podświadomie, jakby tak trochę ”niechcący”. Tak czy inaczej to bolesne doświadczenie, szczególnie dla maluchów. Bo gdy taki maluch stara się zrobić coś najlepiej jak potrafi, a jego kolega dostanie lepszą ocenę nie za jakość swojej pracy, a tylko dlatego, że pani ma do niego jakąś niekreśloną słabość, to musi mu to sprawić niezwykły ból. Wydaje mi się więc, że główną ”bolączką” wielu nauczycieli jest nie tyle brak kompetencji, co brak umiejętności obiektywnego oceniania.
Ocena nie powinna być w żadnej mierze odzwierciedleniem atrakcyjności i aparycji ucznia, nie powinna być również kojarzona z zamożnością jego rodziców i nie powinna być odzwierciedleniem więzi emocjonalnej łączącej ucznia z nauczycielem. Doskonały przykład na to, że tak jednak nie jest, mam niestety w swojej klasie. Mój kolega siedzący na pewnym przedmiocie w pierwszej ławce doświadcza czegoś przeciwnego co najmniej raz w tygodniu. Nasz nauczyciel po prostu go nie lubi i jeśli ktoś na lekcji rozmawia lub przeszkadza innym, to wszystkiemu winny jest tylko on. W takiej sytuacji właśnie on wyrywany jest zawsze do tablicy, dostaje pytanko z kosmosu i siada z „banią”. Najgorsze jest to, że ani on, ani my, ani nawet wychowawca nie może z tym nic zrobić.
Kiedy miniemy już ten okrutny etap szkoły ponadgimnazjalnej, trafimy najprawdopodobniej na studia. A tam nie czeka nas niestety nic innego. Ponoć jest tam nieco bardziej sprawiedliwie, choć jak powiadają moi znajomi wystarczy się czasem komuś z prowadzących zajęcia „nie spodobać” i też można bardzo szybko z uczelni wylecieć. Można tam się też podobno spotkać z innymi rodzajami „zapłaty” za oceny, no bo co takiemu profesorowi po naszym słodkim uśmiechu lub wierszyku? Oczywiście daleki jestem od tego, aby generalizować ten problem, ale z opowiadań znajomych wiem, że takie rzeczy tam się jednak zdarzają. No, ale wszechobecna korupcja, to jakby temat na osobną dywagację.
Moim zdaniem oceny powinny odzwierciedlać to, co uczeń wie i potrafi, a nie to czego nie wie i nie umie. W większości są to jednak dziś absolutne demotywatory. Przykład? Jeśli napiszę cały sprawdzian dobrze, ale potknę się na jakimś zadaniu, to nauczyciel nie powie mi raczej: „Dobrze napisałeś, prawie wszystko jest ok, prócz jednego zadania”. A co powie? Powie mniej więcej coś takiego: „Jak mogłeś nie zrobić tak prostego zadania?”. Mój znajomy mawia w takich sytuacjach tak: „Jak reprezentacja Polski strzeli dziesięć goli, a bramkarz puści jedną bramkę, to mało kto będzie pamiętał o tych dziesięciu strzelonych golach, a większość będzie rozpamiętywać tylko tę stratę.” Tacy już chyba jesteśmy.
Jak więc widać oceny są w większości bardzo, ale to bardzo niesprawiedliwe. Nie dostajemy ich najczęściej za to, co wiemy bądź umiemy, tylko za to czego nie umiemy, albo też za opinię o nas. Bardzo dobry uczeń dostaje zazwyczaj 5 lub 6 za to, za co słabszy uczeń tak dobrej oceny raczej nie dostanie. Wszyscy „jedziemy” na jakiejś mniej lub bardziej zasłużonej opinii.
Wszędzie tylko ocenianie i oceny. Często nie wnoszą one zbyt wiele, a jednak bardzo uprzykrzają nam życie, doprowadzając wielu do załamania nerwowego bądź rozstroju psychicznego. Czy oceny są więc naprawdę potrzebne? No cóż, chyba jednak tak, ale tylko te sprawiedliwe i obiektywne. Ale czy to jest możliwe?
Grafika:
Komentarze [5]
2011-01-17 21:52
wszyscy byliśmy, jesteśmy i zawsze będziemy oceniani..mechanizm ten towarzyszy nam przez całe życie, pod różnymi postaciami i nie jesteśmy w stanie od niego uciec. Krzywdzące bywa to, że pewne czynniki, zupełnie niezależne od nas, losowe sytuacje są w stanie zaniżyć ocenę jaką otrzymujemy, choć w innym momencie byłaby ona zdecydowanie lepsza. Nie chodzi tutaj o niesprawiedliwość ludzką, faworyzowanie, tylko tzw. gorsze momenty w życiu. Ale tak jest ten świat skonstruowany, że pełnej sprawiedliwości nikt nigdy nie uświadczył, więc po prostu trzeba się z tym pogodzić, uodpornić psychicznie i radzić sobie, sprawiając że to co nas zaboli będzie impulsem do dalszej, owocnej pracy i doprowadzi nas tam gdzie chcemy dojść ;)
2011-01-14 22:08
Ogólnie podsumowując, strasznie jednostronnie podszedłeś do tematu. Rozumiem pewne rozczarowanie ocenami, ale i tak w życiu każdy doświadczy takiego rozczarowania milion razy (choć zapewne w małej ilości przypadków ocena jaką chciałby jest prawidłowa). Ocenianie to zjawisko bardzo pozytywne, tylko trzeba rozumieć idee tego procesu.
A błędy czasem się zdarzają, ludzie są tylko ludźmi.„Jak reprezentacja Polski strzeli dziesięć goli, a bramkarz puści jedną bramkę, to mało kto będzie pamiętał o tych dziesięciu strzelonych golach, a większość będzie rozpamiętywać tylko tę stratę.”
Podejrzewam, że jak dostaniesz 10 ocen sprawiedliwych a 1 niesprawiedliwą to i tak rozpamiętujesz tą jedną i stwierdzasz że ocenianie jest ble ;)Luca, nie masz nic do powiedzenia to nic nie mów, a jak masz to wytknij mi błędy. Nie, NIE jesteś mistrzem ciętej riposty i po poziomie tej wypowiedzi myślę, że nim nie zostaniesz.
2011-01-13 23:32
“wielu nauczycieli jest nie tyle brak kompetencji, co brak umiejętności obiektywnego oceniania.”
Żądasz od ludzi obiektywizmu w ocenie? Wybacz, ale: hahaha. Tym bardziej że chodzi Ci o oceny, że tak powiem “bezpośrednie”.
“Moim zdaniem oceny powinny odzwierciedlać to, co uczeń wie i potrafi, a nie to czego nie wie i nie umie. “
Ocena odzwierciedla jedno i drugie, załóżmy że masz 60% na spr to znaczy, że opanowałeś 60% a nie opanowałeś 40%. w czym problem?
“Jak mogłeś nie zrobić tak prostego zadania?”
Zawsze jakaś motywacja. Zresztą nie powinno się za dużo głaskać, a wytykanie błędów choć czasem okrutne to pomaga skoncentrować się na błędach.
“Bardzo dobry uczeń dostaje zazwyczaj 5 lub 6 za to, za co słabszy uczeń tak dobrej oceny raczej nie dostanie.”
Chyba nie rozumiesz tego co piszesz: niby dlaczego i jakim prawem słaby uczeń ma dostać 5 i 6 w taryfach ulgowych “bo jest słaby”. To właśnie sprawiedliwość ocen, nikt mu nie zabroni napisać na 5 i to 5 otrzymać! A i nuczyciele się często cieszą jak gorszy dostaje dobrą ocenę ;)
“Ocenianie wymusza niestety nadal rywalizację wśród uczniów [...] Każde dziecko kocha swoich rodziców i chce sprawiać im przyjemność, dlatego zachowuje się często jak tresowany zwierzaczek i wykonuje różne „sztuczki” “
Rywalizacja jest czymś prawidłowym, raz, że motywuje, dwa, że wymusza rozwój, trzy, że wyłania najlepszych i tak dalej, i tak dalej… Przydaje się to potem w pracy, gdzie szukanie sposobów na przypodobanie się szefowi, pomysłami, inwencjami prowadzi często do rozwoju kariery, co jest pozytywnym zjawiskiem.
“Wszędzie tylko ocenianie i oceny. Często nie wnoszą one zbyt wiele, a jednak bardzo uprzykrzają nam życie, doprowadzając wielu do załamania nerwowego bądź rozstroju psychicznego.”
A niby na jakiej podstawie ludzie stwierdzają “jestem ścisłowcem/humanistą”? Ocenianie to potężne narzędzie w życiu i niezwykle przydatne, to ono determinuje nasze wybory, to dzięki ocenom wiemy w czym jesteśmy dobrzy, a czego nie powinniśmy się łapać. Zauważ jak ocena ma wielki wpływ na właściwe ukierunkowanie przyszłości człowieka wg jego predyspozycji. I powiem szczerze, że wylanie z pracy do której się wg oceny pracodawcy nie nadajesz (czyt. marnujesz) otwiera Cię na sukces gdzie indziej – lepiej odnieść sukces u piątego pracodawcy niż marnować się całe życie u pierwszego. Nieprawdaż?Jutro coś jeszcze dopiszę, bo teraz mi się nie chce ;P
2011-01-13 22:33
“znacie to – prawda?”
“nie poinformowania”
Oprócz tego nie zauważyłem innych błędów. Daję 6.
- 1