Ognisko cz. 4
Demon początkowo nie odwracał się i dalej wpatrywał się w dziewczynę. Nie wyglądał na zaskoczonego. Po chwili jednak zmienił zdanie i powoli, nie spuszczając wzroku z Tamiki, obrócił się wokół własnej osi.
- Na jakiej podstawie śmiesz tak twierdzić przybyszu? - przechylił lekko głowę. Ty, który śledzisz nas od czterech dni. Ty, któremu wydaje się, że jest niewidoczny i niesłyszalny, a tymczasem hałasuje tak, że ptaki uciekają przed nim w popłochu całymi stadami. Jego gardłowy głos zdawał się dobiegać z kilku miejsc naraz. Mężczyzna w brunatnym płaszczu po kostki i przepastnym kapturze, nie drgnął nawet.
- Nie ja - szepnął - lecz my. Z zarośli porastających polanę wyłoniło się kilkanaście identycznych postaci. Wszystkie w brązowych habitach. Wszystkie zakapturzone. W odpowiedzi na to, Tabris zaśmiał się tylko zgrzytliwie i rozpostarł skrzydła.
- Ech, Rosomak, ty się nigdy nie zmienisz - zaśmiał się znowu. Zawsze rzucasz się z motyką na słońce. Tymczasem Rosomak rozłożywszy ręce w krzyż, zademonstrował własne pazury (jeszcze dłuższe i czarniejsze od pazurów Tabrisa) i szepnął:
- Zjeżdżaj! Po czym kilkanaście postaci ( Tamika zdołała doliczyć się dwudziestu) jednocześnie i bez ostrzeżenia rzuciło się na niego. Demon ugiął się pod gradem razów jakie na niego spadły i zachwiał się pod atakiem ciosów zadanych dwudziestoma parami identycznych pazurów. Ale tylko chwilowo. Tamika korzystając z chwilowego zamieszania wyciągnęła z buta sztylecik i przecięła swoje więzy. Zerwała się z miejsca i rzuciła do biegu, ale w żyłach jej niedawno wyleczonych nóg popłynął roztopiony ołów, zimny i mocny, unieruchamiając ją w pozycji półstojącej, półbiegnącej.
- A ty dokąd? - usłyszała szept Tabrisa za uchem i poczuła woń zgnilizny, mimo iż demon klęczał kilka stóp od niej, walcząc z dwudziestoma Rosomakami naraz. Zobaczyła triumfalny błysk jego oczu i po chwili dwadzieścia brudnobrązowych habitów wyleciało w powietrze, spadając deszczem wokół ogniska. Tabris wstał, popatrzył spode łba na dzieło swojego zniszczenia i powoli zaczął zbliżać się do dziewczyny. Zrobił dwa kroki, a potem do ich uszu dobiegł cichy szum.
- Tabris! - usłyszała syk nad głową i zobaczyła coś, co na tle wieczornego nieba wydawało się być wielkim, czarnym ptakiem, który sfrunął niewidomo skąd. Demon też usłyszał. Ale nie zdążył zobaczyć. Tamika poczuła, jak nagle powietrze wokół niej nagrzewa się do granic możliwości. Nagle zabrakło jej powietrza, coś wyssało jej resztki tlenu z płuc. Stopiony ołów spłynął jej wartkim strumieniem po łydkach i przywrócił krążenie krwi. Tabris jęknął przeszywająco i zrobił krok w tył. Reszta utonęła w wybuchu światła i ciepła. Tamika odrzucona podmuchem gorąca upadła kilkanaście stóp dalej. Ziemia eksplodowała czerwienią, pod zaciśniętymi do bólu powiekami. Poczuła swąd palonych piór i zakręciło się jej w głowie. Gdy je otworzyła, zobaczyła kolejnego demona (ej, a kto został pilnować piekła), tylko mniejszego i drobniejszej postury. Po kocich ruchach odgadła, że to kobieta. Zaskoczona, jak nigdy patrzyła tępo na żywego demona klęczącego nad martwym demonem. Kobieta zauważalnie czegoś szukała i zapewne to coś znalazła. Podniosła do góry i triumfalnie potrząsnęła upazurzoną dłoń, z której zwisał na delikatnym, srebrnym łańcuszku czerwony kamień. Rzucane przez ogień na jej twarz krwiste refleksy oświetliły ogromne, czarne oczy, które powoli zwróciły się w stronę Tamiki.
- Maab - syknęła kobieta demon, a Tamika zanurzyła się w lodowatej ciemności.
KONIEC
Komentarze [38]
2006-06-18 16:41
To , że jest starszy, nie znaczy wcale, że zatrzymał się w rozwoju.
2006-06-17 23:37
ale pech – g jest starszy od ciebie kruszynko kh kh. piedestal jak piedestal. ale to niezrozumienie swiata, wypas.
2006-06-17 23:08
G,..., rośnie nam pokolenie prowokatorów:) ale to dobrze. Mnie się to podoba.
Aha i pytanie. Kiedy DE był na piedestale ?Czyżby coś mnie ominęło ?
2006-06-17 22:32
To ja mam propozycję.
Wymieńcie się numerami gg i tam sobie poflirtujcie.
2006-06-17 20:01
g:Mara jest leniwą, taka już jej natura. Cóż ona ma na to poradzić?
2006-06-17 19:59
jak to komentarze były i są fikcją? filozofka się znalazła. coś leniwa jest ta mara, że jej się przykładów podawać nawet nie chce.
2006-06-17 18:17
g: miało zabrzmieć, że Twoje komentarze są i były fikcją?:)sam sobie poczytaj je, nie będę szukać przykładów, bo jeszcze pomyślisz, że mam obsesję na Twoim punkciei chcę się wgryzać w Twoje jestestwo;].a to było oczywiście moje subiektywne zdanie.
Morgan: Hm, żałośni, “śmiszni” może tak, ale poczytaj sobie wiele Twoich komentarzy pod artykułami, dyskusji bezcelowych.
2006-06-17 17:55
Oj g. I za co ty mnie tak nie lubisz?
2006-06-17 16:45
to jest wlasnie wynik konkurencji, twoj masterton.
2006-06-17 16:28
Mara:
konkrety może jakieś? przykłady?
‘innych artykułów, chyba, że one same były i są tylko fikcją.’ – ?
Morgana:
bo to tandeta. książka w której baba z sześcioma cyckami i owłosioną klatą chędoży się z lwem na oczach swojego męża to nie jest kicz? mroczne i zbuntowane dziewczynki, które czytają brednie tego typu uważam za śmieszne.
2006-06-17 15:59
Owszem, użyłam ślicznego słówka śmiszni, choć na usta ciśnie mi się inne słowo, takie na ż.
Nie czaję czemu pijesz do Kinga i Mastertona. Mają oni coś wspólego z całą tą niewątpliwie elokwentną i górnolotną dyskusją?
2006-06-17 15:38
g: stwierdziłam to na podstawie Twoich komentarzy do tego i innych artykułów, chyba, że one same były i są tylko fikcją. Twoja cnota z mojej strony nie znajduje się w niebezpieczeństwie, ja jestem niegroźną, łagodną dziewczynką:)tak samo jak Ty.
Morgan: Lucyfer jest szaro-bura, to była metafora taka.
2006-06-17 14:56
‘Śmiszni jesteście.’ – napisała morgana, która czyta stephena kinga i grahama mastertona.
2006-06-17 14:19
Delikatny ryjek. Heh. doooobre…
A tak wogóle to ja myślałam, ze Lucjan jest białobura. Ty, ona jest czarna?!