Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

"Pachnidła" wersja light   

Dodano 2008-02-12, w dziale recenzje - archiwum

Ostatnimi czasy strasznie się wkręciłem w filmy z pierwszej połowy lat 90. Dla kinematografii z tamtego okresu charakterystyczna jest świetna obsada (często grają w nich obecne gwiazdy, które wtedy rozpoczynały dopiero karierę), staranny scenariusz i oryginalna koncepcja. Do głębi poruszyły mnie takie filmy, jak: "Pulp Fiction" (czy w ogóle jest ktoś, kto tego filmu nie widział?), "Dom dusz" (fajna saga rodzinna ze znakomitym aktorstwem), czy "Zapach kobiety". Właśnie ten ostatni film chciałbym szczególnie polecić.

Zapach kobiety

Główny bohater - Charlie Simme - pochodzi z ubogiej rodziny, jednak dzięki zdobytemu stypendium uczy się w renomowanym liceum. Mimo swego uczciwego podejścia do życia, miesza się w awanturę z bogatszymi "kolegami", za co grozi mu nawet wyrzucenie ze szkoły. Na dodatek emeryt, którym Charlie ma się opiekować, aby uzbierać kasę na powrót do domu na ferie, okazuje się być ślepym pułkownikiem, który zachowuje się tak, jak gdyby wciąż był w wojsku, traktując Charliego jak swojego podwładnego. Pułkownik Frank Slade - bo tak się on zwie - postanawia pod nieobecność opiekującej się nim na co dzień rodziny, zrobić to, o czym marzył od dawna: pojechać do Nowego Jorku, a tam zamieszkać w ekskluzywnym hotelu, kochać się z piękną kobietą i zrobić parę innych rzeczy. Do wyjazdu zmusza także bezradnego Charliego. Pobyt w wielkim mieście zmieni ich obu. Film porusza głównie problem zachowania honoru i pozostania sobą w dzisiejszym, bezwzględnym świecie. Tematyka może nie jest dość oryginalna, ale w innych aspektach obraz Martina Bresta w zasadzie wypada już tylko chwalić.

Główny atut filmu to wyraziste kreacje aktorskie. Al Pacino w roli ślepego, stetryczałego, nie mogącego się pogodzić ze swoją ułomnością byłego wojskowego, zagrał po prostu fenomenalnie. Oscar za tę rolę jest w 100% słuszny. Moim skromnym zdaniem Frank Slade przebił nawet Michaela Corleone. Momentami aż trudno uwierzyć, że aktor w rzeczywistości nie jest niewidomy. Mimo całej swojej zrzędliwości, bohater z czasem zaskarbia sobie ogromną sympatię widza. Jego specyficzne poczucie humoru, powiedzonka, nie opuszczająca pewność siebie i młodzieńczy wigor, doprowadzają do wielu zabawnych sytuacji. Choć reszta obsady zagrała całkiem nieźle, to Pacino właściwie zdominował ten film.

Ta "reszta", to: idealnie przeciętny Chris O'Donnel, w roli ambitnego, honorowego, ale też chwiejnego Simmsa, wywołujący uśmiech na twarzy właściwie w każdej scenie Philip Seymour Hoffman (aż żal, że tak mało go w tym filmie), James Rebhorn w roli bezwzględnego w próbach odzyskania resztek autorytetu wśród uczniów dyrektora szkoły, no i jeszcze zjawiskowo piękna Gabriel Anwar w epizodycznej, ale objawiającej wiele wdzięku roli.

Scenariusz, choć sprawia wrażenie trochę naiwnego (zwłaszcza końcówka, to typowy "hepi-endowiec" z podniosłą muzyką orkiestralną), to takie sceny jak słynne tango (wiele osób kojarzy film głównie z tą sceną), czy prowadzenie samochodu przez Franka, przechodzą do historii i na długo zapadają w pamięć. Gagi, komizm sytuacyjny i kontrast tworzony przez głównych bohaterów, co chwilę wywołują uśmiech na ustach widza. Jest śmiesznie, wzruszająco, ciekawie, choć czasem zbyt naiwnie i pompatycznie.

Zdjęcia są w porządku, choć nie olśniewają. Więcej miejsca należy poświęcić muzyce. Kompozycje Thomasa Newmana brzmią bardzo dobrze, tworząc klimat idealnie nawiązujący do treści filmu. Zwłaszcza motyw przewodni szybko wpada w ucho. Jedyne co można zarzucić muzycznej oprawie, to zbytnia pompatyczność we fragmentach granych przez orkiestrę.

"Zapach kobiety", to zdecydowanie film godny polecenia, ze względu na robiącą niesamowite wrażenie rolę Al Pacino. Nie obyło się bez potknięć, głównie z powodu miejscami nieco naiwnego scenariusza, ale całość robi duże wrażenie i zasługuje na uwagę. A co najważniejsze, film ogląda się bez zmrużenia oka, mimo braku pasjonujących pościgów policyjnych, gołych panienek, czy niewiarygodnych efektów specjalnych.



Grafika:

www.impawards.com/.../scent_of_a_woman_ver1.jpg

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /140 wszystkich

Komentarze [6]

~?
2008-05-06 15:54

Dlaczego manipulujesz ocenami? ;>

ddomcia
2008-03-26 09:35

Film stary jak siwat, ale bardzo fajny i warto go obejrzec i wpsominac o nim! ostatnio byl nawet w tv

~radosna
2008-02-13 19:32

fajny artykuł. filmu co prawda nie oglądałam ale być może po przeczytaniu tego tekstu oglądne sobie go.

radzio
2008-02-13 16:14

//edit odnośnie Gumpa to zabrakło tam mi Toma Hanksa i jego 80% filmów ;P, niech ktoś to poprawi :P// dzięki i pozdrawiam i sorry za błędy ;-)

radzio
2008-02-13 16:13

Obok:
Zielonej Mili
Foresta Gumpa (i 80% jego filmów)
Johnny’ego Deppa (80% twórczości)
K-Pax

to Zapach kobiety jest moim ulubionym filmem. Al Pacino – geniusz, miód, cud etc. Nie dziwne, że dostał Oscara za tę rolę bo grać niewidomego i to jeszcze takiego niewidomego to … respekt.

W sumie w filmie są 3 – 4 sceny, które nadają temu filmowi taki fajny posmaczek. Co prawda kilka z nich jest banalnych, ale właśnie ich prostota i “oczywista oczywistość” powoduje, że są tak unikalne (dobra wiem, że to nie logiczne, ale moje ten film takie uczucia wywołuje w mej osobie).

Weźmy na przykład scenę tanga – niby takie proste, łatwe, przyjemne, a jednak “ma to coś” jest to niedefiniowalne.

Scena z Ferrari – też takie oczywiste, ale jednak Al Pacino zagrał to tak, że normalnie mi zawsze mowę odbiera (film oglądałem > 6 razy)

No i sławna przemowa – tutaj to chylę czoło przed osobą, która to napisała. Co prawda znowu są zawarte prawdy oczywiste, ale ponownie w mistrzowski sposób przekazane przez postać odgrywaną Ala Pacino.

Co do recenzji brakuje mi tutaj informacji o postaci pułkownika -> “Jak masz okazję to pieprz”, “Niezaspokojona żona jest drażliwa (czy jakoś tak)”

Co do przeciętności O’Donnela – a jaki ku** miał być? Przecież nie mógł być maczo, który by wpier** swoim “kumplom” właśnie ta jego nieporadność, “ciamcia ramciość” jest właśnie tym czego zapewne wymagał reżyser.

Zwróćmy uwagę, że obaj bohaterowie są szukają swojego miejsca w życiu i obu los nie oszczędzał. Charlie – honor, pułkownik – twarda, bezwględna szkoła życia. Obaj nawzajem się od siebie czegoś uczą.

Co do twojego “hepi-endowego zakończenia” – imo po takiej przemowie, która jest swego rodzaju kluczem do tego filmu inne zakończenie niż happy-end nie pasuje. Jakoś sobie tego nie wyobrażam mi takie pasuje bo zawsze po tym filmie mam takie miłe uczucie, że mogę ruszać góry, mogę zmieniać świat i everything is possible.

Ta przemowa jest w typowym amerykańskim, patetycznym stylu – ojcowie założyciele, elity, gabinet owalny, ale właśnie to jest piękne jak podkreśla – “Wy kształcicie elity, które mają kablować na kumpli? Używacie szantażu..” I właśnie sukces tej przemowy to jej niezwykła uniwersalność (vide polska rzeczywistość, gdzie na palcach jednej ręki mogę wymienić nauczycieli, którzy wychowują w duchu mowy pułkownika).

Nie zgodzę się także z określeniem, że pułkownik jest postacią stetryczałą, imo po prostu on taki jest ;). Co do “nie mogącego się pogodzić ze swoją ułomnością byłego wojskowego” imo to on z czym innym nie może się pogodzić ;), widzę że nie oglądałeś filmu kilka (więcej niż 3 razy) razy.

Polecam także każdemu obejrzenie filmu bez lektora ;-), to są dopiero odczucia ;D.

Dobra bo się za bardzo rozpisałem ;D, pozdrowienia z zamglonego Krakowa ;-)

~anonim
2008-02-12 18:12

Al Pacino-jeden z moich ulubionych aktorów:)...Najlepsza scena w tym filmie to przemowa Franka w obronie Charliego.Jego słowa są ponad czasowe i dotyczą nas wszystkich…

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry