Pani z dużym pieprzykiem - cz. 1
Pół godziny temu pani z dużym pieprzykiem nad ustami powiedziała mi, że za chwilę przyjdzie. Siedzę więc w dosyć dużym pomieszczeniu przy stoliku, a przede mną stoi puste krzesło. Nie czuję nic. Żadnego wstydu, żalu, żadnego zdenerwowania. Tylko ten delikatny ucisk w okolicy klatki piersiowej, dokładnie taki sam jak wtedy, gdy zgubiłam klucze do mieszkania i bałam się powiedzieć o tym mamie.
W głowie tylko szum. Myśli nie do odróżnienia. Rozglądam się. Jakieś lalki, misie, samochody. Pod nogami kolorowy dywan, a na łososiowych ścianach plamki o bliżej nieokreślonych kształtach. Jakiś naturalistyczny kicz, który wykoślawia moje estetyczne odczucia.
Z pokoju obok dochodzą mnie podniesione głosy moich rodziców. I tak się nieźle trzymają. Uśmiecham się, chociaż z racji mojego położenia wcale nie powinno mi być do śmiechu. Ale jak nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać, to już lepiej się śmiać. Michał zawsze to powtarzał po ,,niegroźnych wojnach", jak zwykliśmy to sobie nazywać. Patrzę na zegarek. Dostałam go od Michała. Minęło już 35 minut. Zamykanie i otwieranie klapki telefonu wydaje mi się teraz bardzo interesującym zajęciem, ale nie na długo. Po chwili niezwykle intrygujące stają się dla mnie moje linie papilarne. Wodzę po nich palcami. Jedna z nich przecięta jest dość grubą blizną. To było kilka miesięcy temu, gdy zbierałam z podłogi potłuczone szkła. Bolało jak cholera, ale wolę już jak rzuca talerzami niż mamą.
Drzwi otwierają się. Wchodzi starsza pani. Po granatowym fartuchu w kwiatki wnioskuję, że jest sprzątaczką. Z butelki po pepsi wlewa do doniczki wodę. Przez ułamek sekundy patrzy na mnie tak, jak pewien lekarz, kiedy byłam niezupełnie przytomna. Albo uważa, że jestem nienormalna (może i słusznie), albo jest jej mnie żal. Uśmiecham się do niej delikatnie. Odwzajemnia uśmiech i wychodzi. Chyba jednak nie uważa, że mam nie po kolei...
Wreszcie pojawia się pani, dla której chwila trwa już prawie 40 minut. Jest całkiem ładna, tylko ta niedoskonałość w postaci wielkiego pieprzyka trochę ja szpeci. Siada naprzeciwko mnie. Uśmiecha się przyjaźnie i stara się być miła. I tak wiem, że ma mnie i całą tę sytuację gdzieś. Jak każdy. A może naprawdę chce mi pomóc? Ta myśl przelatuje mi przez głowę, ale kłucie w klatce piersiowej tłumi tę nadzieję w zarodku.
- Nazywam się Barbara Bobrowska. Jestem psychologiem. Chciałabym z tobą chwilę porozmawiać.
Barbara. Pasuje do niej. Michał mówi, że do każdego pasuje jego imię. Ja tak nie uważam, ale do niej akurat pasuje.
- Ile masz lat?
- Siedemnaście.
- Chodzisz do liceum, tak?
- Tak.
- Dobrze sobie radzisz?
- Staram się.
- A co chciałabyś robić po skończeniu szkoły?
- Chcę studiować psychologię. Zawsze interesowały mnie drogi rozwoju kompleksów, urazów.
I po co ja jej to mówię. Kogo to w ogóle obchodzi. Nie mogli by Go po prostu zabrać, sprawić, żeby zniknął...
- Wiesz dlaczego tutaj jesteś?
- Bo tata jest taki, jaki jest - wypowiedzenie słowa ,,tata" sprawia mi niewyobrażalną trudność.
- A jak myślisz, dlaczego taki jest?
To ty jesteś tu psychologiem - myślę. Ta kobieta zaczyna mnie irytować.
- Bo nas nie kocha? - zabrzmiało chyba trochę jak pytanie, a przecież jestem tego pewna.
- A ty kochasz tatę?
- Czasami jest mi obojętny, a czasami go nienawidzę.
- Ale kochasz go?
I nagle widzę przed oczami sceny zdawałoby się sprzed stu, a może nawet tysiąca lat. Wracam do domu, wchodzę do pokoju, a na fotelu siedzi On. Uśmiecha się, wyciąga przyjaźnie ręce, a ja już jestem na jego kolanach i jest mi dobrze. ''Nauczyłam się dzisiaj nowej literki - ty, ale nie takie ty jak tata, tylko takie ty jak tom".
Wracam do domu. Wchodzę do pokoju. Nie ma go. Mama daje mi telefon, słyszę Jego głos.
Kiedyś było dobrze. Kiedyś Go kochałam. Ale to już nie jest On. Za dużo zostało powiedziane. Za wiele się stało. Nie umiałabym teraz. Nie potrafię.
- Nie - odpowiadam.
CDN.
Komentarze [2]
2010-01-25 22:51
Hm… Zastanawiam się nad jednym. Jako że autorka wydaje się stać na rozdrożu banału, ciekaw jestem w którą ścieżkę pójdzie. Czy tata to po prostu pozbawiony skrupułów pedofil, dodatkowo tłukący całą rodzinkę, czy też bohaterka jest zwykłą, smutną ofiarą pospolitej przemocy domowej. Stawiam na to drugie, z powikłaniem w postaci zgonu matki.
A może się mylę i autorka nas czymś zaskoczy? Ciekawe, hihihi!
2010-01-24 18:51
Fajne ;) Jestem ciekawy dalszej części :P Zauważyłem jedno powtórzenie, ale to typowe dla mnie, więc spoko xD
- 1