Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Pokazywanie się w sieci   

Dodano 2016-04-29, w dziale felietony - archiwum

Mam świadomość, że tytuł tego tekstu może być nieco mylący. Nie chodzi mi bowiem bynajmniej o reklamowanie w wirtualnym świecie własnej firmy czy też siebie jako jakiegoś usługodawcy, ale o internetowy ekshibicjonizm. Zjawisko, które staje się w ostatnim okresie coraz bardziej powszechne i to głównie wśród młodych ludzi. Ci pokazują się w sieci bez skrępowania i to z najintymniejszej strony, nie próbując przy tym nawet ukryć swojej tożsamości. Ba, można by rzec, że jest zupełnie na odwrót. Zabiegają wręcz o to, aby ich nazwisko dostrzegła jak największa liczba innych osób. Dlaczego to robią?

/pliki/zdjecia/siec11.jpgPowód jest prozaiczny, ale niestety prawdziwy - lajki i wyświetlenia, suby i followersi albo prestiż w postaci zniewalającego grona znajomych. Wielu zaprasza innych na fejsie tylko po to, by podnieść znacząco swoje statystyki. „Chcę mieć dużo znajomych, ale pisać z tobą, dzieciaku, nie chcę i nie pisz już, bo to jest smutne, nudny jesteś”. Takie wiadomości często zostawiają w sieci dziewczyny, która dążą jedynie do zwiększenie grona swoich znajomych na FB.

Ale to nie zawsze wystarcza. Często jest też bowiem tak, że ludzie odczuwają jakąś wewnętrzną potrzebę, by się sobą pochwalić i pokazać światu, że ich życie nie jest nudne, i że mają temu światu coś do zaoferowania lub pokazania. Niestety, tych, którzy nie są w stanie wiele zrobić, spotyka fala internetowego hejtu. A to dlaczego? Bo to, co często publikują na swojej tablicy, jest rzeczą na tyle prywatną, że aż żenującą. Nierzadko są to również publiczne dialogi, takie jak choćby ten:

„Surprise :*. Miałam ci powiedzieć, jak wrócę do Polski, ale nie wytrzymałam ;( Kocham cię i tego maluszka, pozdro xoxo”. Do wiadomości dołączone jest zdjęcie USG, żeby nikt nie wątpił w prawdziwość wyznania. Chłopak jednak wątpliwości ma, a wyraża je w taki właśnie sposób: „Ty sobie żartujesz”, dopisując do tego wykrzywiony emotikon. Dziewczyna w szoku odpisuje: „Kur...! Czy ty myślisz, że ja z takimi rzeczami żartuję?! (...) Dorośnij, liczymy na Ciebie!” - widać, że sytuacja już jest napięta, ale chłopak odpowiada dwoma komentarzami: „Aha” oraz: „Zrobimy test na ojcostwo. Bo ja cudzego bękarta bawić nie będę. I ch…”. Zdenerwowana dziewczyna w końcu nie wytrzymuje i odpisuje tak „A kto się chciał codziennie, o każdej porze i wszędzie bzykać?!”

Ale czy na hejtach się kończy? Nic bardziej mylnego! Można by nawet powiedzieć, że sensie od takich hejtów się dopiero zaczyna. Jad wylany na ofiarę potrafi być śmiercionośny. Młodzi ludzie, których dotknęła ostra krytyka ze strony internetowej społeczności, nie zawsze potrafią – trywialnie mówiąc – olać tych komentarzy. Nierzadko popadają w konsekwencji w depresję, która nierzadko kończy się samookaleczeniem bądź nawet samobójstwem. Wpisując do wyszukiwarki hasła: samobójstwo (albo suicide) czy nastolatek (albo teenager), znajdują ogromną ilość historii podobnych to tej powyżej, która jest często podobna do ich własnej. Internet oferuje poza tym mnóstwo opcji zakończenia takiej historii wraz ze szczegółowymi opisami. To kolejna pułapka sieci (jakie to w tym wypadku wymowne!).

/pliki/zdjecia/siec12.jpgAle skąd bierze się tylu hejterów, skoro na Facebooku nie istnieje rzekomo pojęcie anonimowości? Najłatwiej porównać to do efektu motyla. Tak jak trzepot jego skrzydeł w Odessie może być przyczyną burzy gradowej w Moskwie, tak i jeden niepozorny komentarz, krytycznie odnoszący się do wpisu na tablicy, potrafi wywołać lawinę mu podobnych. Skoro Kowalskiego było stać na hejt, to czemu miałoby nie być stać na to Nowaka? Pierwszy hejter jest jednak tym najważniejszym, bo bez niego nie byłoby pozostałych.

Co jest źródłem tego publicznego wywnętrzania się, a także chęci posiadania jak najszerszego grona znajomych? No cóż, nie odkryję tu Ameryki, jeśli powiem, że chodzi o poczucie braku akceptacji zarówno ze strony rodziny, przyjaciół czy znajomych. Prowadzi to w konsekwencji do tego, że taki osobnik zaczyna poszukiwać uznania wśród społeczności internetowej, często fałszywej i podsycającej poczucie samotności u osoby tak naprawdę poszkodowanej.

Od hejtu najłatwiej uciec nie pisząc niczego publicznie. Zatem kończę i ja. Dodam jeszcze tylko jedno. Pamiętajmy, że internetowy „przyjaciel” nigdy i w żadnym wymiarze nie dorówna temu realnemu.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /12 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na lwa (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry