Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Polityka na wielkim ekranie   

Dodano 2015-05-11, w dziale inne - archiwum

Maj 2015 roku. Polacy pogrążają się w wyborczej gorączce. Wydarzenie teoretycznie bardzo ważne (mocno eksponowane przez media), w praktyce chyba jednak niekoniecznie. Tak czy inaczej to świetna okazja do tego, by porozmawiać o polityce, a dokładniej mówiąc o jej miejscu i roli w filmie, bo historia światowej kinematografii potwierdza, że filmowcy uwielbiają prowadzić rozmowę z widzami na ten temat. Manifesty przeciwko władzy, biografie polityków, kulisy afer, czy też nietypowe spojrzenie na historię. Takich obrazów było już w historii kinematografii mnóstwo, ale reżyserzy nadal lubią poruszać ten temat.

/pliki/zdjecia/pol1.JPGZ kina politycznego uczyniono już odzielny gatunek, wyróżniający się przede wszystkim odwagą wypowiedzi, a filmy te bardzo często balansowały na granicy wyznaczonej im przez cenzurę. Sztandarowymi przykładami takich właśnie filmów mogą być bez wątpienia tak zwane filmy anty systemowe kręcone za żelazną kurtyną.

Mianem kina politycznego określa się dziś przede wszystkim filmy bezpośrednio traktujące o polityce. Główne wątki w nich to zdarzenia stricte polityczne, a głównymi bohaterami są ludzie ściśle związani ze światem władzy (politycy, dziennikarze). To definicja stosowana najczęściej przez widzów, ale nie jedyna. Filmem politycznym możemy bowiem określić również dzieło, w którym polityka występuje jedynie w wątku pobocznym i traktowana jest bardziej symbolicznie, jednak to właśnie ona napędza akcję, jest impulsem do działania głównych bohaterów, a niekiedy również niewidzialnym antagonistą. Ja ten specyficzny gatunek filmowy podzieliłbym na dwa rodzaje, kino bezpośrednio i pośrednio polityczne. Najlepiej wyjaśnić to za pomocą przykładów. Wykorzystam w tym celu dwa filmy, wybitny obraz Oliwera Stone’a „JFK” i kontrowersyjny, ale zyskujący już powoli status kultowego, film Władysława Pasikowskiego „Pokłosie”. Pierwszy przykład to w moim rozumieniu kino polityczne bezpośrednio. Główny bohater to prokurator okręgowy próbujący ustalić prawdziwe okoliczności zamachu na prezydenta Kennedy’ego. /pliki/zdjecia/pol2.jpgProwadząc śledztwo, rozmawia z prawnikami, przedstawicielami tajnych służb, a końcowa sekwencja rozgrywa się na sali sądowej. Polityka obecna jest w każdej scenie. Drugi przykład to z kolei kino polityczne pośrednio. Politycy nie pojawiają się tu nawet w wątkach pobocznych, ale widz nie ma wątpliwości, że konflikt, w którego środku znaleźli się główni bohaterowie, jest nierozerwalnie związany z polityką. Podjęli oni bowiem walkę o prawdę w antysemickim społeczeństwie, żyjącym spuścizną po drugiej wojnie światowej. Temat antysemityzmu zawsze wzbudza emocje i jest motorem napędowym wielu mniejszych lub większych konfliktów międzynarodowych. Właśnie dlatego do „Pokłosia” doskonale pasuje etykieta kina politycznego. Kolejnym przykładem filmu pośrednio politycznego jest „Seksmisja” Juliusza Machulskiego. Główni bohaterowie trafiają do przyszłości zdominowanej przez kobiety, a stosowany przez nie system władzy znakomicie symbolizuje władzę komunistyczną w Polsce Ludowej. Film ten miał naturalnie problemy z cenzurą, ale Machulski pokazał, że z systemem można walczyć również śmiechem.

Fakt, iż w powyższych przykładach znalazły się aż dwa polskie filmy, świadczy o jednym. Nasi twórcy naprawdę potrafią poruszać ten temat. Wystarczy, że pomyślę przez parę sekund i już przychodzi mi do głowy z dziesięć kolejnych polskich filmów traktujących o polityce. Filmy o tej tematyce, wyprodukowane po 1975 roku, określa się mianem kina moralnego niepokoju. W tymże właśnie roku Andrzej Wajda i Krzysztof Zanussi zarzucili ówczesnej władzy, podczas swojego wystąpienia na forum filmowców w Gdańsku, ingerowanie w twórczość filmowców. /pliki/zdjecia/pol3.jpegDo ich manifestu przyłączyło się prawie natychmiast kilkunastu innych polskich twórców. Pierwszym filmem nowego nurtu był „Personel”Krzysztofa Kieślowskiego. Gdybym miał wymienić wszystkie wielkie dzieła tego okresu, zajęłoby mi to zapewne kilkadziesiąt stron, dlatego wybaczcie, że ograniczę się tylko do tych najważniejszych. Przed upadkiem komunizmu większą część swojej twórczości tematowi temu poświęcił wspomniany powyżej Krzysztof Kieślowski, a efektem jego działań były między innymi „Blizna”, „Amator” i „Przypadek”. Zwłaszcza ten ostatni film zasługuje na miano arcydzieła. Kieślowski połączył w nim wątek polityczny i filozoficzny. W tym samym czasie opowiada o ucisku władzy oraz o roli przypadku w życiu człowieka, przez co dzieło to jest aktualne nawet dziś. W 1981 roku zrealizowano nad Wisłą 3 wybitne filmy: „Dreszcze” Wojciecha Marczewskiego, „Człowieka z żelaza” Andrzeja Wajdy (kontynuacja równie dobrego „Człowieka z marmuru”) oraz „Misia” Stanisława Barei. Każdy z nich był pstryczkiem w nos ówczesnej władzy, ale każdy opowiadał o absurdach socjalistycznego systemu na swój sposób. Bareja poszedł tą samą drogą co Machulski w „Seksmisji”. Wykorzystał humor i ironię, odsłaniając i ośmieszając wszelkie absurdy życia w PRL-u. Wajda natomiast połączył wątki prawdziwych życiorysów i wydarzeń z fikcyjnymi, przez co widzowie bardziej przeżywali wydarzenia oglądane na ekranie i mogli się z nimi bardziej utożsamiać. Warto pamiętać, że w czasie premiery wydarzenia te były stosunkowo świeże. Został jeszcze Marczewski i jego „Dreszcze”. Akcja tego obrazu rozgrywa się co prawda w latach 50-tych, jednak nie odebrało mu to w żaden sposób wiarygodności i aktualności. Akcja tego filmu rozgrywa się na obozie pionierskim, a reżyser opowiada nam o indoktrynacji młodzieży. /pliki/zdjecia/pol4_0.jpgZ wymienionej trójki ten ostatni film jest zdecydowanie najbardziej mrocznym. Innymi znaczącymi dziełami polskiej kinematografii, które warto przytoczyć w tym miejscu, są: „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego, „Kontrakt” i „Barwy ochronne” Krzysztofa Zanussiego oraz „Wahadełko” Filipa Bajona. Dzieła te miały za zadania przede wszystkim pokazywać rosnącą świadomość społeczną i opór jaki społeczeństwo stawiało ówczesnej władzy. Na ich drodze do realizacji tego celu bardzo często stawała cenzura, która skutecznie blokowała premiery tych obrazów przez długie lata (takie filmy określano nawet mianem „pułkowników”, bo szpule z taśmami odkładano na półkę).

Dzisiaj Polacy nie wykorzystują już kamer do takich celów, jak tworzenie kina moralnego niepokoju, ale filmy polityczne nadal są obecne na naszych ekranach. „Obywatel” Jerzego Stuhra, „Dom zły” Wojciecha Smarzowskiego czy „Wałęsa. Człowiek z Nadziei” może nie są dziełami tak wybitnymi jak te wymienione powyżej, ale bezsprzecznie zasługują na uwagę. Kinematografia światowa też nie pozostawała w tym okresie w tyle. Zanim przejdę do kina amerykańskiego, które w tym gatunku przodowało przez dziesięciolecia, chciałbym jeszcze wspomnieć o europejskim wkładzie w rozwój tego gatunku. I tu zacząłbym od arcydzieła Costy Gavrasa „Z”. To prawdziwa perła. Fabuła skupia się wokół śledztwa, które ma na celu znalezienie winnych zabójstwa na tle politycznym. I choć film ten nie był anglojęzyczny, to i tak otrzymał kilka nominacji do Oscarów, w tym tę najważniejszą - za najlepszy film. Ponadto chciałbym tu także przypomnieć „Dzień szakala” Freda Zinnemanna, „Ojca w podróży służbowej” Emira Kusturicy, czy „Mefisto” Istvana Szabo. Było ich oczywiście o wiele więcej i wszystkie one musiały znosić konkurencję fantastycznych amerykańskich produkcji.

A Amerykanie próbowali wszelkimi sposobami osiągnąć mistrzostwo i w tym gatunku. I trzeba przyznać, że często im się to udawało. Już „Obywatela Kane” Orsona Wellesa, uznawany za największe arcydzieło w historii kina, można określić jako film polityczny. /pliki/zdjecia/pol5.jpgNajwięcej perełek powstało jednak dopiero po roku 1969, kiedy to nastała era nowego kina. W 1976 Alan J. Pakula stworzył sztandarowy przykład politycznego kryminału „Wszyscy ludzie prezydenta”, przedstawiający kulisy śledztwa mającego na celu wyjaśnienie afery Watergate. Absolutnym mistrzem kina politycznego za oceanem jest jednak Oliver Stone. Obecnie stracił on trochę swój artystyczny pazur, ale w latach 80-tych i 90-tych nie było mu w tej materii równych. W 1991 stworzył jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy, bezpośredni film polityczny czyli „JFK”. Paradokumentalny obraz dokładnie ukazujący przebieg śledztwa w sprawie zabójstwa prezydenta Kennedy’ego. Sposób opowiadania tej historii przyprawia widzów przez ponad trzy godziny o szybsze bicie serca, nie pozwalając im spuścić ani na chwilę spuścić wzrok z ekranu. Prawdziwy majstersztyk. Stone dwa razy poruszył temat wojny w Wietnamie, mocno ją krytykując. Zaprezentował nam obsypany nagrodami „Pluton” i jeszcze bardziej pacyfistyczny, jednocześnie nieco mniej wojenny, ale za to bardziej polityczny „Urodzony czwartego lipca”. Dla mnie nie ulega jednak wątpliwości, że każdy film wojenny musi być w znacznym stopniu polityczny. Kręci się je w zasadzie z trzech powodów. Po pierwsze, żeby ukazać najgorsze oblicze wojny. Po drugie, by wzbudzić wśród widzów pacyfistyczne odczucia („Czas apokalipsy”, „Łowca jeleni”). I po trzecie, by przywołać wydarzenia i oddać hołd bohaterom („Patton”). Najbardziej niekonwencjonalnym filmem wojennym był moim zdaniem „Dr. Strangelove” Stanley’a Kubricka. Arcydzieło określone mianem kina antywojennego, tak jak jego wymienieni wyżej koledzy wszczepia w umysły widzów przekaz pacyfistyczny. W tym przypadku nie dotyczy on jednak konkretnej wojny, a wiszącej wówczas w powietrzu wojny nuklearnej. Użyte w nim humor i ironia sprawdzają się doskonale.

/pliki/zdjecia/pol6.jpgWracając do podziału na bezpośrednie i pośrednie kino polityczne, to trzeba zauważyć, że w tym drugim Amerykanie nie pozostawali tylko w rolach obserwatorów. W tym miejscu chciałbym wspomnieć o fantastycznym filmie Martina Scorsese, który wyrobił mu w branży nazwisko. Jego „Taksówkarz” nie ma na pozór w sobie nic z kina politycznego, jednak trzeba zapamiętać zdanie, które pada na początku filmu. Bohater starając się o pracę taksówkarza mówi, że jest weteranem z Wietnamu i najprawdopodobniej ten właśnie wątek z jego życia odpowiada za jego tajemniczą naturę, która jest motorem napędowym wszelkich konfliktów w tym filmie.

Twórcy filmów politycznych sięgają dziś przeważnie do historii, dzięki czemu mogliśmy oglądać chociażby „Frosta / Nixona” Rona Howarda, „Obywatela Milka” Gus Van Santa czy „Good night and good luck” Georga Clooneya. Zdecydowanie najciekawszym dziełem politycznym w dwudziestym pierwszym wieku, znakomicie wykorzystującym ironię i bardzo kontrowersyjnym, jest dokument Micheala Moora „Fahrenheit 9/11”, będący wielką krytyką prezydentury Georga Busha jr. Jest to jedyny w historii dokument nagrodzony Złotą Palmą w Cannes.

Dlaczego właściwie kręci się filmy polityczne? To jakby nie było forma manifestu przeciwko uciskowi, niesprawiedliwości i systemowi, w którym jednostka nie ma żadnych szans w starciu z bezduszną władzą. W czasach niewoli był to krzyk dopraszający się o wolność. W czasach pokoju jest to przypomnienie złych czasów, mające na celu obudzić w człowieku radość z życia w wolnym kraju oraz przypomnienie, że dalej nie jest idealnie i należy dążyć do tego, by świat, w którym żyjemy, stawał się coraz lepszy. Niekiedy jest to także hołd dla wielkich polityków bądź przedstawienie kulisów zdarzeń, które zmieniały historię. Czy filmy te spełniają swoje cele? Zdecydowanie tak. /pliki/zdjecia/pol7.jpgPo premierze „Człowieka z żelaza” w Cannes największe gwiazdy Hollywood chodziły po mieście ze znaczkami Solidarności w klapie, zwracając uwagę świata na wydarzenia, które miały miejsce w naszym kraju. W 92’ rok po premierze „JFK” amerykańskie władze postanowiły wznowić śledztwo w sprawie zabójstwa prezydenta, a gdy w Polsce zrobiło się głośno o „Pokłosiu”, ruszyła po raz kolejny dyskusja o antysemityzmie w dzisiejszym świecie. Długoletnie przebywanie na półkach nie zaszkodziło i naszym starym arcydziełom. Nadal spełniają niezwykle ważną rolę edukacyjną, pokazując młodym widzom, jak wyglądała Polska w czasach dzieciństwa ich rodziców.

Wątki polityczne można znaleźć tak naprawdę w większości filmów, jakie kiedykolwiek ujrzały światło dzienne (łowcy teorii spiskowych doszukiwali się wielu podtekstów nawet w „Lśnieniu” Kubricka), dlatego właśnie jest to gatunek, który ma ogromną moc sprawczą i mam nadzieję, że wzbogaci się on niebawem o kolejne arcydzieła.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.5 /14 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry