Półmetek EURO 2016
Za nami półmetek zmagań na EURO 2016. Nie będzie mi już dane podsumować dla was całego turnieju, dlatego chciałbym przynajmniej dokonać tego na tym etapie. Przyjrzymy się zatem temu, co wydarzyło się w fazie grupowej Mistrzostw Europy i zastanówmy się, co może się jeszcze wydarzyć w najbliższych dniach.
Ten turniej jest po prostu genialny. Naturalnie oglądam większość spotkań, korzystając z nadmiaru czasu wolnego. Przy tej okazji postanowiłem też trochę nauczyć się od piłkarskich „ekspertów”, choć ci moim zdaniem w wielu kwestiach się mylą. A zatem postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i przekazać wam kilka własnych wniosków, jakie wysnułem po pierwszej części zmagań na EURO 2016.
Zacznę od wytypowania własnej jedenastki turnieju. W bramce obsadzam Gianluigiego Buffona. Mój wybór uzasadniam tym, że Gigi nie wpuścił jeszcze na EURO ani jednego gola. Co prawda tego samego dokonali bramkarze reprezentacji Polski i Niemiec, ale im do tej pory nikt nie był w stanie poważnie zagrozić, dlatego mój wybór padł na tego doświadczonego Włocha.
Obrońców wystawiam klasycznie, czyli czterech. Zacznę od prawej strony. Tu widzę kapitana reprezentacji Chorwatów Darijo Srnę. Podobała mi się jego postawa we wszystkich meczach grupowych Chorwacji, a biorąc pod uwagę fakt, że w trakcie tego turnieju zmarł mu ojciec, co mogło podłamać go psychicznie, pokazał, że jest absolutnym profesjonalistą. Stoperami w mojej jedenastce są Jerome Boateng i Leonardo Bonucci. Aktualna dyspozycja Boatenga zdusiła już w zarodku apetyty Polaków na końcowy triumf w starciu z Niemcami. Zawodnik ten pokazywał się z bardzo dobrej strony w każdym meczu grupowym i grzechem byłoby tego nie dostrzec i nie wskazać go jako jednego z najlepszych defensorów turnieju. Podobnie rzecz ma się z Bonuccim. Gracz Juventusu zaliczył do tej pory fantastyczną asystę przy golu Giaccheriniego w meczu z Belgią i zupełnie wyłączył z gry Zlatana Ibrahimovicia w meczu ze Szwecją. Jako czwartego postanowiłem wstawić Michała Pazdana. Miałem tego nie robić, uwzględniając jego „elektryczne interwencje” w meczu naszej drużyny z Irlandią Północną, które chyba nie tylko mnie przyprawiały o zawał serca, ale w meczach z Niemcami i Ukrainą (zwłaszcza w tym pierwszym) pokazał się już ze znacznie lepszej strony, a to w moim rozumieniu rozgrzesza w pełni jego wcześniejszą grę.
Pomocników postanowiłem wyróżnić trzech. Tym razem zacznę od Grzegorza Krychowiaka. Zawodnik ten w ostatnich dwóch latach przebojem wdarł się do światowej elity na tej pozycji. We wszystkich meczach naszej drużyny w fazie grupowej zapewniał drużynie spokój w środku pola i znakomicie wywiązywał się z postawionych mu przez trenera zadań zarówno w ofensywie jak i w defensywie. Drugi gracz to prawdziwy maestro. Andres Iniesta, bo o nim myślę, jest w mega formie na tym turnieju i to dzięki niemu da się jakoś oglądać mecze Hiszpanii, choć pozostali zawodnicy tego zespołu grają raczej padakę. No, ale mają Iniestę i to on kreuje ich grę. Trzecim z zawodników, którego chciałbym wyróżnić, jest N'Golo Kante, ale o jego umiejętnościach wypowiem się w osobnym akapicie.
Linię ataku ustawiłbym tak. Po pierwsze Dmitri Payet. Kiedy koledzy spytali mnie ostatnio o najlepszy według mnie ruch transferowy do angielskiej ligi, bez wahania wskazałem właśnie na tego Francuza. Już w pierwszym meczu turnieju (z Rumunią) zdobył gola a la stadiony świata, który dał jego drużynie zwycięstwo, a w kolejnym przypieczętował wygraną swojego zespołu z Albańczykami golem na 2-0. Prawdziwy gigant. Drugim napastnikiem w moim zestawieniu zostałby Gareth Bale. To pierwszy zawodnik począwszy od Euro 2004, który strzelił gola we wszystkich meczach fazy grupowej. Dwa z nich padły po pięknych uderzeniach z rzutu wolnego i ja byłem nimi zauroczony. Jest nie tylko motorem napędowym Walijczyków, ale i na nim Chris Coleman oparł ciężar gry swojej ekipy. Ostatnim zawodnikiem w tym zestawieniu jest Alvaro Morata. Całe życie będę miał mu oczywiście za złe wykopanie Realu z LM, ale cieszy mnie też jego powrót do tej drużyny. Na Mistrzostwach Europy strzelił już trzy gole (każdy z nich wielkiej urody) i jak tak dalej pójdzie, może nawet sięgnąć po koronę króla strzelców.
A teraz moje wyróżnienia indywidualne. Zacznę od najlepszego gracza fazy grupowej. Dla mnie jest nim N'Golo Kante. Być może to wybór kontrowersyjny, ale taka jest moja opinia. Ten zawodnik to prawdziwa perełka. Walczy na całym boisku, w genialny sposób odbiera piłkę, a jego podania są kluczowe. Didier Deschamps ma spokój, bo ten zawodnik gra za dwóch. Wystarczy obejrzeć sobie w Internecie jego heat-mapę z pierwszych dwóch spotkań (w meczu ze Szwajcarią odpoczywał), by zrozumieć, o czym mówię. Poza tym jego gra jest niesamowicie przyjemna dla oka i bez wątpienia będę śledził jego dalsze poczynania na tym turnieju. Myślę, że gdyby reprezentacja Francji dostosowała się do poziomu tego zawodnika, to byliby niekwestionowanymi faworytami turnieju.
Wyróżnienie w kategorii „największe indywidualne rozczarowanie” chciałem jeszcze nie tak dawno przyznać Cristiano Ronaldo, ale ten zagrał dobry mecz z Węgrami i tym samym odkupił swoje winy. W mojej opinii największym dotychczasowym rozczarowaniem tego turnieju jest więc David Alaba. Ten zawodnik od co najmniej czterech lat jest mózgiem i motorem napędowym reprezentacji Austrii, ale gdy jego drużyna dostała szansę występu na wielki turnieju, daje ciała. Oczywiście nadal widzę go co najmniej w Top 5 lewych obrońców świata, ale wymagam od niego znacznie więcej.
W kategorii „największe pozytywne zaskoczenie turnieju” miałem wskazać na Islandię. To fakt, że grali świetnie w każdym meczu grupowym, a ich obecność w 1/8 finału jest bezsprzecznie ogromną niespodzianką, ale po głębszym zastanowieniu postanowiłem jednak przyznać to wyróżnienie Węgrom. Nikt na nich nie stawiał. Najwięksi optymiści wśród kibiców tej drużyny liczyli co najwyżej na awans z trzeciego miejsca. A tu tak niespodzianka! Nie tylko wygrali swoją grupę, ale i postawili się Portugalii, rozgrywając z nimi fantastyczny mecz. W moim odczuciu w pełni zasłużyli na pierwszą lokatę w swojej grupie F. Poza tym nie mniej cieszy mnie postawa ich kibiców, którzy skandują na stadionach „Polska - Biało-Czerwoni”.
I tak dotarliśmy do ostatniej kategorii „największe negatywne zaskoczenie turnieju”. Tu wybór może być tylko jeden – Portugalia. Trafili do teoretycznie najłatwiejszej grupy na turnieju. Mieli przejść gładko, bezboleśnie i wyjść z pierwszego miejsca. Jednak męczyli się z każdym przeciwnikiem, jakby to były drużyny światowej klasy. A przypominam, że przyszło im zmierzyć się z Węgrami, Islandią (czarne konie turnieju) i niesamowicie słabą Austria, która udowodniła, że jej dziesiąta pozycja w rankingu FIFA to jednak nieporozumienie. Tak czy inaczej awans Portugalii do 1/8 z trzeciego miejsca jest mimo wszystko porażką. Ten zespół to Cristiano i spółka, ale ileż można obarczać jednego gracza odpowiedzialnością za grę całego zespołu?
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?