Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Sport na wielkim ekranie   

Dodano 2016-06-11, w dziale inne - archiwum

Zbliżające się wakacje będą stały pod znakiem dwóch wielkich imprez sportowych. Na początku lipca będziemy mieli okazję obejrzeć decydujące o medalach mecze Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej, by niecały miesiąc później fascynować się współzawodnictwem sportowców w Igrzyskach Olimpijskich w Rio. Odnoszę wrażenie, że dopiero przy okazji takich wydarzeń uświadamiamy sobie, jak wielką siłę sprawczą ma w sobie sport.

/pliki/zdjecia/spo1.jpgTen uniwersalizm sportu zauważyli i docenili również filmowcy, którzy dostrzegli w nim nie tylko ogromny potencjał, ale i wiele podobieństw do filmu. Może wydawać się to dziwne, bo dla wielu sport i film to coś zupełnie innego. Bynajmniej, łączy je jedna bardzo ważna cecha i wcale nie chodzi mi o to, że obie te rzeczy się ogląda. Głównym celem zarówno sportu jak i filmu jest dostarczanie rozrywki i wzbudzanie emocji. Podczas meczu piłkarskiego cieszymy się, smucimy, złościmy, a niekiedy nawet śmiejemy. Zachowujemy się dokładnie tak samo jak podczas oglądania dobrego filmu. Patrząc na to w ten sposób, związek kina ze sportem wydaje się być całkowicie naturalny.

Początków filmu sportowego można by doszukiwać się już w czasach kina niemego, ale z prawdziwą mocą gatunek ten eksplodował dopiero w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Mówi się, że stara miłość nie rdzewieje. Jeśli tak, to w tym przypadku mamy do czynienia z miłością niespełnioną, bo przerdzewiała była już od dawna. Kino sportowe to jednak gatunek ubogi w arcydzieła. Gdzie szukać przyczyn? Może w tym, że emocje sportowe są tak mocne i wyraziste, że łatwo z nimi na ekranie przeszarżować? Może sport jest zbyt nieprzewidywalny i spontaniczny, by osiągnąć na ekranie autentyzm? A może dziedziny te są po prostu do siebie zbyt podobne, a jak powszechnie wiadomo to przeciwieństwa się przyciągają? Według mnie wszystkie te czynniki sprawiają, że kino sportowe to gatunek niezwykle trudny i faktycznie mało jest twórców, którzy podjęli się takiego wyzwania i mu sprostali. Skupmy się za tym na tym, co jest, a nie na tym, czego nie ma.

Istotną cechą filmu sportowego jest to, że jest on stricte amerykański. Eksperymentuje się z nim co prawda na całym świecie, ale efekty tych eksperymentów są raczej mierne. Nawet jeśli wspomnimy tu kilka wyjątkowo udanych obrazów z innych krajów jak choćby "Piłkarski poker" Janusza Zaorskiego czy "Boisko bezdomnych" Kasi Adamik, to jednak nie zmienia to faktu, że to Amerykanom zawdzięczamy stworzenie tego gatunku. A zaczęło się to na dobre w latach czterdziestych. W 1942 roku na ekrany kin wszedł film "Duma Jankesów" i nie było to bynajmniej dzieło niszowe, które z czasem osiągnęło sukces. Potraktowano go od początku bardzo poważnie, co prawie natychmiast przełożyło się na rozwój tego raczkującego gatunku. Za reżyserię tego obrazu odpowiadał Sam Wood (współreżyser "Przeminęło z wiatrem"), a w głównej roli wystąpił Gary Cooper, któremu partnerował Babe Ruth w roli samego siebie (legenda amerykańskiego/pliki/zdjecia/spo2.jpg baseballu). Film Wooda nie tylko został bardzo ciepło przyjęty przez widzów i krytyków, ale i nagrodzony Oscarem za montaż (nominowany był aż w 11 kategoriach), czym dał sygnał, że kino sportowe wcale nie musi być niszowe. W historii kina stał się ważny również dlatego, że idealnie wstrzelił się w schemat wałkowany przez kino sportowe przez następne kilkadziesiąt lat (właściwie to do dzisiaj). Jest to z jednej strony opowieść ku pokrzepieniu serc, a z drugiej amerykański sen. Główny bohater jako dziecko żyje w ubóstwie, a jako dorosły staje się niekwestionowaną gwiazdą. Historia jakich w sporcie nie brak (film oparty jest oczywiście na faktach) i jakie widzowie, a Amerykanie w szczególności, kochają najbardziej. Dwa lata po "Dumie Jankesów" na ekranach kin pojawiła się "Wielka nagroda" z Elizabeth Taylor w roli głównej. Film bardzo różniący się od poprzednika, jednak to również wielkie kino, pokazujące sport jako pretekst w dążeniu do sukcesu. Tym razem za tło posłużyło jeździectwo, dyscyplina znacznie mniej popularna. W tym miejscu chciałbym przejść do jeszcze jednej kwestii związanej z filmem sportowym. Sport to w końcu nie jest jedna dyscyplina lecz setki, dlatego kino może z niego czerpać na różne sposoby. Czy was nie zastanawia, dlaczego tego nie robi? Ja odnoszę wrażenie, że kino sportowe utknęło we wspomnianym powyżej schemacie i wałkuje go do dziś na tysiące sposobów, z rzadka odkrywając coś innego.

Ze wszystkich filmów tego gatunku najwięcej arcydzieł powstało jednak o boksie. Trudno nie wspomnieć o takich perłach kinematografii jak "Rocky", "Za wszelką cenę" czy "Wściekły byk". Widzowie na całym świecie najbardziej z pośród wymienionych pokochali chyba ten pierwszy, klasyk z Sylvestrem Stallone w roli głównej. Do dziś to najlepszy przykład historii o sukcesie, przezwyciężaniu własnych słabości, determinacji i wierze w siebie. I choć obraz ten balansuje momentami na granicy kiczu, to jednak granicy tej raczej nie przekracza. Z ekranu emanuje za to podczas seansu niezwykła motywacja. To jeden z tych filmów, które zachęcają nas do dokonania zmian w sobie. I choć jest bardzo prosty, to jednak na swój sposób piękny, a skoro tak, to do klasyki kina wejść po prostu musiał. Przesłanie tego filmu jest proste, ale nikt nie potrafił wcześniej tak przekonująco uchwycić go i pokazać na ekranie. Bez "Rockiego" kino sportowe byłoby bez wątpienia dużo uboższe. Za największe arcydzieło tego gatunku uznaje się jednak "Wściekłego byka", wyreżyserowanego przez mistrza Martina Scorsese. To biograficzna opowieść o życiu i karierze jednego z najbrutalniejszych bokserów w historii, mistrza świata wagi średniej, Jake'a La Motty./pliki/zdjecia/spo3.jpg Mamy tu wszystko, dzięki czemu film przechodzi do historii. Składna, niebanalna historia, idealnie wyważony dramatyzm, znakomite zdjęcia i tytułowa rola Roberta de Niro, uważana przez wielu za najlepszą kreację aktorską wszech czasów. Mamy również nowatorski sposób, w jaki pokazano w nim sam sport. Sceny walk to istny majstersztyk. Wyglądają tak, jakby kręcono je podczas prawdziwej walki. Są brutalne i realistyczne aż do bólu, a do tego kręcone z wielu perspektyw ruchomą kamerą, z zastosowaniem zwolnienia, a wszystko współgra ze sobą idealnie. Porównywanie tych dwóch filmów nie ma sensu. To absolutne przeciwieństwa. "Rocky" działa motywująco, podczas gdy "Wściekły byk" to raczej przestroga. Nie mamy tu dążenia do sukcesu, tylko sukces, który stał się dla człowieka obsesją, a w końcu go przerósł. Nie skupiamy się tu na narodzinach mistrza, ale na jego upadku. Skupiamy się na człowieku, który swoją brutalność z ringu przenosi na życie. Można by rzec ciemna strona sportu.

Po tych dwóch niewątpliwych arcydziełach można by właściwie zakończyć opowieść o kinie sportowym. Skupiają one bowiem w sobie wszystkie te cechy, za które widzowie na całym świecie pokochali ten gatunek. Pokazują nam nie tyle kulisy wielkiego sportu, ale i to w jaki sposób oddziałuje na codzienne życie sportowców, dlatego moim zdaniem kinu sportowemu dużo bliżej do obyczajowego niż epickiego.

Filmów, o których warto wspomnieć akurat w tym kontekście jest oczywiście dużo więcej. "Mistrzowski rzut" z 1986 roku, opowiadający o trenerze koszykówki, który trafia do słabej drużyny z zamiarem osiągnięcia z nią mistrzostwa (historia o dążeniu do sukcesu, ale wciąż w dobrym guście, ze znakomitą drugoplanową rolą Dennisa Hoppera). "Rydwany Ognia", które w 1982 roku zgarnęły na gali oscarowej tytuł najlepszego filmu (jako drugi film sportowy po "Rockiem"). Film ten, zapamiętany przez wielu widzów głównie ze sprawą niezwykle poruszającej muzyki Vangelisa, opowiada historię dwóch brytyjskich biegaczy z lat dwudziestych ubiegłego wieku, pokazując ich podejście do sportu i sukcesu. Sporą oryginalnością w temacie (po długiej jej nieobecności w kinie) popisał się w 1996 roku Cameron Crowe tworząc film "Jerry Maguire". Tym, co rzuca się tu w oczy, jest fakt, że to komedia romantyczna ze światem sportu w tle, choć głównym bohaterem jest tu menedżer a nie sportowiec. W świat prawdziwego sportu wprowadza nas dopiero drugoplanowy bohater, futbolista (oscarowa rola Cuby Goodinga jr.), dążący do sławy i bogactwa. Niezwykle oryginalna historia opowiadająca na przemian o potrzebie miłości do drugiej osoby i pasji do sportu (głównie o tym/pliki/zdjecia/spo 4.jpg pierwszym, ale w kanon kina sportowego zapisała się i tak).

A jak kino sportowe ma się w XXI wieku? Niestety tak jak całe współczesne kino, czyli gorzej. Osobiście potrafię wymienić zaledwie dwa filmy warte uwagi i to oba tego samego reżysera. Mam tu na myśli obrazy "Monneyball" i "Foxcatcher" Benneta Millera. Oba oparte na faktach. Pierwszy, to historia menedżera klubu bejsbolowego, który stosuje rewolucyjną metodę pozyskiwania graczy i w końcu osiąga sukces, a drugi to dużo mroczniejsza opowieść rozgrywająca się w święcie zapasów. W tej drugiej reżyser skupił się na pokazaniu bardzo specyficznej i jak się okazało tragicznej relacji ekscentrycznego bogacza (miłośnika zapasów) z mistrzem olimpijskim. Filmy te zdecydowanie trzymają poziom.

I choć dostrzegam tylko te dwa obrazy, to uważam, że nadzieja dla filmów sportowych jest. Sport jest bowiem świetną inspiracją i na pewno nie zniknie, przynajmniej dopóty, dopóki ludzie będą mieć czas na przyjemności. Zawsze znajdzie się ktoś, kto z należytą pasją i talentem potrafi połączyć magię kina z magią sportu. Musimy po prostu cierpliwie czekać. A kto wie, może to najbliższe miesiące przyniosą wydarzenie lub wykreują postacie, które zwyczajnie trzeba będzie sfilmować?

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.3 /19 wszystkich

Komentarze [1]

~zxc
2016-06-12 16:58

Chłopak oddaje teksty, choć ma wakacje od miesiąca.. Mam nadzieję, że wpadnie nam w ręce (oczy) jakiś pożegnalny tekst!

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry