Portret radosnej głupoty
Czy istnieje perfekcyjny sposób na kasowy sukces produkcji filmowej? Zapewne nie, mimo to ośmielam się postawić - przypuszczalnie najbardziej oczywistą - tezę trzech czynników: prestiż reżysera, nazwiska w obsadzie i pomysł. Konkretniej? Po pierwsze bracia Coen, po drugie Malkovich, Clooney i Pitt, a po trzecie… absurd, kretynizm i totalny bałagan. Uściślając jeszcze bardziej, takie mniej więcej były moje odczucia po obejrzeniu „Tajne przez poufne”, najnowszego dzieła twórców oscarowego „To nie jest kraj dla starych ludzi”.
Fabuła obrazu oscyluje wokół paru diametralnie różnych wątków. Mamy tutaj podstarzałego analityka CIA, Osbourne’a Coxa (w tej roli John Malkovich), który przez uzależnienie od alkoholu traci swoje stanowisko i chcąc się odegrać, postanawia spisać wspomnienia swojej kariery w agencji, a tym samym ujawnić niewygodne dla byłych przełożonych szczegóły. Przypadkiem też dowiaduje się, iż jego połowica (znana z „Opowieści z Narni” Tilda Swinson) zamierza wystąpić o rozwód. Jej kochanek, to grany przez George’a Clooneya (niezmiennie porównywanego przez recenzentów do dobrego wina – i słusznie!) Harry, niewyżyty seksualnie i uzależniony od sportu pracownik ministerstwa skarbu, w wolnych chwilach konstruujący dziwne zabawki dla żony. Pojawia się 40-letnia pracownica siłowni Linda (Frances McDormand, prywatnie żona jednego z reżyserów), której życiowym marzeniem i we własnym mniemaniu, jedyną szansą na zmianę stanu cywilnego są operacje plastyczne, oraz Chad - jej przystojny acz tępawy i średnio rozgarnięty kolega z pracy (w dość niecodziennej dla siebie kreacji Brad Pitt). Co ich łączy? Płyta ze wspominkami Coxa zrządzeniem losu trafia w ręce Lindy i Chada; ci zaś, święcie przekonani o niebagatelnej wadze dokumentu, postanawiają szantażować eks-agenta, angażując w to nawet… rosyjskich dyplomatów. W międzyczasie Harry nawiązuje romans z Lindą, intryga goni intrygę, w najmniej spodziewanym momencie wplecione jest też zabójstwo. Wątki krzyżują się ze sobą w zadziwiający sposób, wprawiając nawet wyjątkowo precyzyjnego widza w dezorientację.
Nie sposób nie wspomnieć o chyba najbardziej zaskakującym elemencie filmu, a mianowicie o zaangażowanych do jego realizacji artystach. Toż to swoista śmietanka Hollywoodu, bajecznie opłacane gwiazdy, które tym razem, najzwyczajniej w świecie, robią z siebie idiotów, ośmieszając nie tyle mechanizmy rządzące showbiznesem, co własną kultowość. Sporym zaskoczeniem (zdecydowanie pozytywnym!) jest kreacja Brada Pitta. Choć bardziej drugoplanowa, to jednak potwierdza jego nieograniczone możliwości aktorskie. Na pochwałę zasługują też dialogi, ze względu na ich swoistą prostotę i specyficzne poczucie humoru. Minusy? Dosyć chaotyczny rozkład wątków. W pewnym momencie celowy zabieg podkreślający wyjątkowość obrazu, zaczyna nieco męczyć, jak gdyby niepostrzeżenie wymknął się spod kontroli.
Na „Tajne przez poufne” można spojrzeć z różnorakich perspektyw. Szpiegowska farsa, czarna komedia, a nawet swego rodzaju karykatura samotności. Wszystkie te określenia, choć może nie w zupełnie dosłownej postaci, oddają charakter tego obrazu. Twórczość braci Coen nie wpisuje się bowiem w żaden powszedni kanon; słyszałam nawet o porównaniu do dorobku Woody’ego Allena, gdyż, podobnie jak on, twórcy ci nie celują w tzw. gust widza masowego, czyli oględnie mówiąc, „typowego zjadacza popcornu”. Równocześnie, nie znaczy to jednak, że najnowsza produkcja Coenów, to skarbnica złotych myśli, sentymentalnych podróży i głębokich niedopowiedzeń. Paradoks? Być może, ale jak widać, działa bez zarzutu.
Film zakończony jest interesującym dialogiem. Jeden z bohaterów pyta: „Czego nauczyła nas ta historia?”. Drugi, po kilkusekundowym namyśle, odpowiada: "Nie wiem". I chociaż, wychodząc z kina, mogłam się z nimi zgodzić w stu procentach, to polecam obejrzenie tego obrazu, choćby dla Pitta.
Grafika:
Komentarze [4]
2008-11-27 16:59
świetnie Kierowco! podoba mi się! :))
[sciana] ;):)
2008-11-21 13:38
i pytanie wychodzących z kina “o co chodziło? “ :D dobra recenzja :)
2008-11-20 23:51
“szalona” recenzja. Czyta sie jak setke innych recenzji dostepnych w necie. Moze film za “slaby” aby rozwinac jezyk. Sprobuj z jakims kinem studyjnym moze :) wyjdzie moze oryginalniej.
2008-11-20 18:23
ładna recenzja tylko może w niektórych momentach zbyt lekko użyty język, przechodzi to wtedy w relacje opowiadaną koledze/koleżance.
- 1